Przerażająca opowieść grozy i hołd złożony geniuszowi makabry
Historia zaczyna się od pojedynczego ciała. Para lekarzy sądowych walczy z martwym mężczyzną, który nie chce pozostać martwy. Zaraza szybko się rozprzestrzenia.
W przyczepie kempingowej na Środkowym Zachodzie czarnoskóra nastolatka walczy ze świeżo zmartwychwstałymi przyjaciółmi i rodziną. Na amerykańskim lotniskowcu żywi marynarze ukrywają się przed martwymi, podczas gdy fanatyk tworzy nową religię śmierci. W stacji telewizyjnej ocalały prezenter kontynuuje nadawanie, podczas gdy jego ożywieni koledzy próbują go pożreć. W Waszyngtonie pracownica federalna monitoruje wybuch epidemii, zachowując dane na przyszłość, która może nigdy nie nadejść. Wszędzie wokół ludzie stają się celem zarówno dla żywych, jak i martwych...
"Każdy film o zombie żyje w cieniu George'a Romero, podczas gdy on sam nigdy nie otrzymał budżetu na pracę w skali, na jaką zasługiwał. Na szczęście Daniel Kraus dostarcza nam teraz epicką księgę nieumarłych, którą rozpoczął sam mistrz horroru".
Grady Hendrix, autor Jak sprzedać nawiedzony dom
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024-04-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 870
Tytuł oryginału: The Living Dead
Należę do pokolenia, które ze zniecierpliwieniem i ciekawością czekało na kolejny odcinek serialu "The Walking Dead", a jednocześnie doskonale zna klasykę gatunku w wykonaniu George'a A. Romero, czyli "Noc żywych trupów" oraz kolejne części cyklu. Ten znany twórca filmowych horrorów pokusił się o napisanie książki idealnie pasującej do kinowej serii, niestety nie dane mu było jej dokończyć. Na szczęście Daniel Kraus podjął rękawice i dokończył to dzieło za niego. A ja, będąc fanką takich klimatów, nie mogłam po nie nie sięgnąć.
23/10 to dzień, w którym świat stanął w płomieniach, a dokładniej został zaatakowany przez epidemię, sprawiającą, że martwi powstawali. Rozprzestrzenianie się jej możemy śledzić z perspektywy kilku bohaterów: pary patologów, nastolatki z osiedla przyczep, marynarzy stacjonujących na lotniskowcu, pracownicy federalnej czy prezentera telewizyjnego. Razem z nimi przez lata toczymy walkę o przetrwanie w nowej rzeczywistości opanowanej przez zombie, choć zagrożenie czyha na nich także ze strony żywych.
Ta pozycja to niezły kawał lektury, składający się z ponad 800 stron epicko napisanej historii. Styl autorów okazał się obrazowy oraz bardzo sugestywny, mocno oddziałujący na wyobraźnię czytelnika. Opisy bywają brutalne, krwawe i szczegółowe, co może wywołać dyskomfort lub mdłości u odbiorców o słabszych nerwach. Mnie na szczęście to ominęło, dzięki czemu w pełni mogłam docenić literacki kunszt tej powieści.
Jak już wspomniałam, książka została napisana przez dwóch autorów, jednak zrobiono to w taki sposób, iż praktycznie nie widać różnicy pomiędzy metodyką ich pisania. Granica przebiega płynnie, co świadczy o geniuszu obu twórców.
Ta pozycja, oprócz doskonałych i dokładnych obrazów postapokaliptycznego świata, zawiera w sobie sporą dawkę tematów, które powinny zmusić czytelnika do przemyśleń. Pochylając się mocniej nad treścią, otrzymamy głębokie studium natury człowieka oraz szerokie spektrum ludzkich charakterów czy zachowań, mogących wystąpić w sytuacji zagrożenia. Znajdziemy również wątki poruszające problem rasizmu i ksenofobii, kwestię bezdomności bądź motyw fanatyzmu religijnego lub uzależnienia od technologii oraz social mediów.
To znakomita lektura, która powinna przypaść do gustu miłośnikom horroru, ale także tym, ceniącym kawał dobrze napisanej literatury.
One już po nas idą
Co nas kręci
I tym razem zacznę od ciekawostki. Zastanawialiście się kiedyś, w jakim utworze po raz pierwszy zostało użyte słowo ,,zombie"? Otóż po raz pierwszy w historii literatury pojawiło się ono w opowiadaniu pt. ,,Zombie z Grand Perou, czyli Hrabina de Cocagne" w 1697 roku. Jest to dziełko w sporym stopniu autobiograficzne, w którym to wykorzystano żywego trupa do pewnej seksualnej intrygi. Ów tekst popełnił żywo zainteresowany czarną magią hulaka Paul-Alexis Blessebois - Francuz zesłany na Karaiby.
W sumie to chętnie rzuciłabym na ten tekst okiem, z autora był bowiem niezły ancymon (dla pieniędzy podpalił nawet dom własnej matki) i nie mający zahamowań Casanava.
271 lat po powstaniu tego ironicznego utworu, czyli w 1968 roku, na ekranach kin pojawił się film ze wszech miar wyjątkowy: przełamujący wszelkie tabu, szokujący, poważny, wyznaczający nowe trendy. Horror o zombie, który uczynił z tych istot światowy fenomen. Mowa oczywiście o kultowej ,,Nocy Żywych Trupów" George'a Romero.
,,Oni są nami"
Romero kręcąc swój debiutancki film stworzył zupełnie nowy typ horroru. Nie chciał powielać schematów i wzbudzać w widzu strachu przed tajemniczym potworem lub przybyszem z kosmosu, chciał by ten zaczął czuć obawę przed ludźmi - przechodniami mijanymi na ulicy, sąsiadami, nawet tymi których dobrze zna i lubi. Przekaz reżysera był całkiem jasny: potwór tkwi w każdym z nas i w każdej chwili może się obudzić. Po prostu, zombie to my.
Mało kto wie, że filmy to nie jedyny wkład reżysera w rozwój horroru. Romero postanowił napisać również powieść, będącą jakoby podsumowaniem ewolucji motywu zombie w popkulturze. Niestety nie udało mu się dokończyć tego monumentalnego dzieła. Po jego śmierci, tego zadania podjął się Daniel Kraus. Gargantuiczne ,,Żywe trupy", jak się pewnie domyślacie, to nie tylko opowieść o hordach zombie, które fundują ludzkości twardy reset. Biorąc pod uwagę rozwój podgatunku i kierunek w jakim twórcy popkultury pchnęli zombie na przestrzeni kilku dekad, to także doskonały i boleśnie aktualny społeczny komentarz. Żadna z bolączek nie może nam umknąć: rasizm, kulejący system edukacji, dyskryminacja, seksizm, fałsz mass mediów, porzucanie indywidualizmu na rzecz roju cyfrowego, uzależnienie od mediów społecznościowych, konsumpcjonizm tak zachłanny, że pożerający już własny ogon itd. A to wszystko dopełnione czającymi się pod płaszczykiem postępu prymitywnymi instynktami, czekającymi tylko na to, by wydostać się na zewnątrz i dać upust najbardziej pokręconym żądzom.
Warto pamiętać przy tym, że zombie zaprzeczają wszystkiemu co sprzedaje nam kultura konsumpcyjna: estetykę, kult ciała, zatracenie w przyjemnościach i posiadaniu. Mit żywych trupów jest także obrazem przełamującym tabu. Mowa tu o jedzeniu ludzkiego mięsa, bezczeszczeniu zwłok i niszczeniu podstawowej komórki społecznej i rozkładzie relacji.
Zombie zombie zombie
Napisana z rozmachem historia obejmuje wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni piętnastu lat z hakiem. Od momentu w którym pojawia się pacjent ZERO (a właściwie to TRUP ZERO) obserwujemy wydarzenia z kilku różnych punktów widzenia: marynarzy i pilotów lotniskowca, kornera i jego asystentki, zbuntowanej nastolatki uwięzionej na osiedlu przyczep, nietowarzyskiej statystyczki oraz sztabu osób odpowiedzialnych za tworzenie programów informacyjnych. Mnogość perspektyw pozwala uchwycić istotę tego, co się wydarzyło, walący się porządek starego świata, rozpaczliwą walkę o pozostanie na szczycie drabiny i ukazać różnorodność postaw, jakie ludzie przyjmują w obliczu zagrożenia. Po pierwszym szoku następuje stagnacja. Ludzie zepchnięci do ofensywy próbują dostosować się i przetrwać, nie porzucając jednak mokrych snów o potędze i wygranej. Co z tego wynika widzieliśmy już wielokrotnie. Poza obrazami wszechobecnej śmierci i plugastwa, najgorsza jest degeneracja humanizmu. W skrócie: lepiej już czasem spotkać zombie niż drugiego człowieka. Zwłaszcza, że te konkretne zombie nie kierują się tylko szczątkami pierwotnych instynktów, mają w sobie bowiem ,,iskrę".
Na tym etapie powieści coraz szerzej otwiera się przed nami jeszcze jedna perspektywa. To co wyróżnia ,,Żywe trupy", to realizacja motywu zombie, które też są śmiertelne chociaż odporne na śmierć, a ponadto z żywymi łączy je więcej niż byśmy chcieli. Wystarczy wspomnieć chociażby o tym, że zombie nie chcą zabijać, one chłoną. Pochłaniając czyjeś życie, zapisują jego historię w zbiorowej pamięci. Czyli w pewnym sensie robią dokładnie to samo, co z ogromną pieczołowitością próbuje stworzyć dla przyszłych pokoleń jedna z bohaterek, archiwistka, od pewnego momentu nazywana bibliotekarką Etta Hoffmann. Do tej pory przypisywaliśmy potrzebę narracji ludziom, czyniąc z tworzenia ciągłości pamięci pewien wyróżnik. Nie da się ukryć, że kluczy interpretacyjnych, których można użyć w przypadku tej powieści jest całe mnóstwo. Wciąż mam wrażenie, że jakieś mi umykają, że można w ,,Żywych trupach" znaleźć więcej.
Zależnie od tego jak spojrzymy na, to co się stało możemy odczytać nadejście nowego dominującego gatunku na kilka sposobów. Bo czy zombiefikacja, z jednej strony, nie jest w pewnym sensie darem dla ludzkości, wyzwoleniem go z jarzma, które samo sobie narzuciło? Lekcją pokory, i nową szansą? A z drugiej strony czy nie można go potraktować jako leku na człowieka? I tutaj dochodzimy do sedna powieści, Romero i Klaus nie pozostawiają nas z gotowymi odpowiedziami. Pokazują za to wiele możliwych dróg dla obu stron, nie oceniając jednoznacznie żadnej z nich. Nie opowiadają się ani za ludźmi, ani za zombie. Pochylają się nad jednostką. I to właśnie sprawia, że trudno traktować tę powieść, tylko jako literaturę rozrywkową, możemy w niej bowiem, przy odrobienie chęci, znaleźć więcej.
Historia, którą tutaj poznajemy, dla tych którzy zjedli zęby na zombie, nie będzie jakoś szczególnie odkrywcza - wszak, powtórzmy to, stanowi ona zapis tego, co działo się w podgatunku od 1968 roku - a mimo, to jest wspaniała i zachwycająca. Wystarczy wspomnieć o możliwościach interpretacyjnych, które po lekturze kłębią mi się w głowie. Pozostaję też pełna podziwu dla zmyślnej konstrukcji powieści, która doskonale odzwierciedla proces atrofii. Trudno było mi się od tej ponad ośmiuset stronicowej cegły oderwać. Pewnie część czytelników uzna, że niektóre wątki, anegdoty są niepotrzebne lub nadmiernie się rozrosły stając się nużące, ale w moim odczuciu, żadna scena czy słowo nie były w tej pomnikowej powieści zbędne. Nie odniosłam też wrażenia ,,przegadania". Jak dla mnie ów rozrost jest w pełni uzasadniony jednym z tropów. Narrację i pamięć.
,,Żywe trupy" to dopełnienie, pomnik i hołd w jednym. Lektura, którą warto polecać nie tylko fanom horrorów i zombie, ale każdemu, kto lubi rozsmakować się w odczytywaniu metafor i wchodzić w szerszy kontekst.
[współpraca reklamowa barter]
#współpracabarterowa
Zapraszam fanów zombiaków! Oto monumentalna i wręcz epicka księga, która Was zachwyci! "Żywe trupy" George'a A. Romero i Daniela Krausa.
Przyznam się, że z początku widok owej książki mnie przerażał, prawie 900 stron! I wiecie, co? Przepadłam na samym wstępie i ani się obejrzałam, był już koniec! Ta publikacja udowadnia, że tematyka apokalipsy zombie wciąż może wywołać ciary i długofalowe dźwięki strzykania martwych kości.
"Żywe trupy" to projekt rozpoczęty przez Romero, a po jego śmierci kontynuowany przez Krausa. Obaj Panowie to autorzy, którzy przez lata dali się poznać poprzez szereg publikacji, więc myślę, że nie trzeba tu specjalnie przytaczać wszystkich ich dzieł.
Zastanawiacie się zapewne, czy różnice są odczuwalne? Narracja przechodzi tak gładko, że na dobrą sprawę, nie wiem, gdzie zakończył Romero, a gdzie rozpoczął Kraus. W moim odczuciu ta historia została poprowadzona płynnie.
Śledzimy rozwój epidemii zombie od pacjenta zero. Wszystko zaczęło się od trupa leżącego na stole sekcyjnym, który okazuje się być nie całkiem martwym...
Tym, co mnie w tej książce najbardziej urzekło, to możliwość śledzenia rozwoju rozprzestrzeniania się pandemii zombie z punktu widzenia różnych osób. Śledzimy losy zupełnie indywidualnych postaci, które na swój sposób radzą sobie z czymś nieznanym, wymykającym się z ram racjonalnego pojmowania świata.
Wbrew pozorom to książka nie tylko o zombie, ale także o ludziach. Czynnik ludzki wybrzmiewa na kartach "Żywych trupów". Za sprawą wprawnego pisarstwa obu Panów, barwni bohaterowie wręcz ożywają. Czułam jakby te postaci były prawdziwe i je znała. Ich miłości, pragnienia i zaprzepaszczone nadzieje. Nie brakuje tu wplecionych niuansów politycznych, społecznych, czy rasowych. Każdy tu znajdzie kogoś, z kim będzie mógł się utożsamić.
Możemy prześledzić historie ludzi i ich losy w świecie post-zombie, czasem na kartach powieści ich ścieżki się krzyżują.
Czy ludziom uda się przetrwać? Czy jest jeszcze nadzieja? I czy ludzie muszą uważać tylko na zombie? A co z ludźmi, którzy stracili wszystkie moralne bariery podczas apokalipsy?
Kolejną rzeczą, która mnie tu zachwyciła to różne perspektywy czasowe. Na przestrzeni dekady możemy zobaczyć, jak zmienili się ludzie. Jak sobie radzą w zzombifikowanym świecie i czy zombie się zmieniają?
Opisy nowej rzeczywistości są mroczne, wypełnione przez chaos i zamieszki. Rozpadający się świat, wszechobecne wybuchy w pewnym momencie zastąpione przez martwą ciszę. Pustka i spopielone kikuty miast. Jest ponuro i przygnębiająco.
Ta książka skłania do wielu refleksji, które długo rezonują w głowie. Tu wady współczesnego życia są uwypuklone. Ten chory, konsumpcyjny pęd za posiadaniem wszystkiego... Co, gdy to wszystko runie, w jednej chwili? Czy zzombifikowani pamiętający jeszcze ostatnie odruchy żywego ciała wciąż będą bezmyślnie klikać w swoje telefony?
Czy nieumarli są potworami bezmyślnie kłapiącymi szczękami? Czy pamiętają coś ze świata sprzed przemiany? Czy zombie mają uczucia? Musicie przekonać się sami!Pierwszy raz mogłam się zmierzyć z perspektywą pojmowania świata przez żywe trupy! Zaparło mi dech! To było niesamowite przeżycie!
Poczucie bycia człowiekiem decyduje o naszej tożsamości. Ta książka odsłania gorzkie prawdy dotyczące ludzkiej natury. Czy zepsuta do szczętu ludzkość potrzebuje resetu? Czy na zgliszczach świata usłanego krwawym dywanem może narodzić się coś nowego, dobrego?
To jedna z najbardziej niesamowitych, przerażających i dziwnie realistycznych historii! Zdecydowanie najlepsza książka o zombie jaką czytałam!
Po prostu ją uwielbiam!
Porywająca baśń z historią niezwykłej miłości w tle, rozgrywająca się w realiach zimnej wojny Tajny rządowy Ośrodek Badań Kosmicznych Occam w Baltimore...
Przeczytane:2024-08-01, Ocena: 5, Przeczytałem, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
"Żywe trupy" to nie tylko typowa opowieść o zombie. Autorzy przedstawiają nam wielowątkową historię, w której nieumarli są tylko tłem dla ludzkich dramatów. Książka eksploruje tematy takie jak przetrwanie, moralność i ludzka natura w obliczu apokalipsy. Każdy rozdział to nowa porcja napięcia i emocji, które trzymają czytelnika do samego końca.
Wszystko zaczyna się od grupy lekarzy, do których trafia "martwe" ciało, które nagle ożywa. To właśnie jest „pacjenta zero”. Zbudowany świat, jest przerażająco realistyczny. Detale dotyczące zniszczonych miast, pustoszonych przez zombie, są tak dokładne, że można poczuć zapach zgnilizny w powietrzu. To miejsce, gdzie każdy zakręt może być ostatnim, a zaufanie do innych ludzi jest luksusem, na który mało kto może sobie pozwolić. Język, jakim posługuje się powieść, jest prosty, ale jednocześnie pełen głębi. Opisy są żywe, a dialogi realistyczne. Mimo że książka jest dość obszerna, czyta się ją szybko dzięki dynamicznej narracji i umiejętnie budowanemu napięciu. Czułem się jakbym oglądał film!
To obowiązkowa pozycja dla każdego fana horroru,literatury postapokaliptycznej i zombiaczków 😁
Jeśli szukacie książki, która pochłonie Was bez reszty i sprawi, że będziecie się bać ciemności, to jest ona właśnie dla Was!