Nowa powieść Davida Baddiela jest prześmieszną książką przygodową, idealną dla tych dzieci, które się zastanawiają, jak to jest być zwierzęciem.
Malcolm nie lubi zwierząt. To kłopotliwe, ponieważ cała jego rodzina je uwielbia. W ich domu jest pełno zwierząt. Nie ma tam natomiast tego, co lubi Malcolm, na przykład laptopa, którego chciał dostać na urodziny. Jedyną pociechą jest szkolna wycieczka klas szóstych, na którą zapisali go rodzice. Malcolm właśnie jedzie na nią autokarem i już zbliża się… O nie! Do farmy!
W ciągu kilku dni chłopiec przeżyje mnóstwo przygód. Wiele nauczy się o zwierzętach. Nawet więcej, niż by chciał – dowie się, jak to jest być zwierzęciem. I to niejednym. Zacznie postrzegać je inaczej. I wyrażać się inaczej. I będzie jadł co innego. I nawet… zacznie wydzielać inny zapach. Czy po tym wszystkim będzie taki sam jak wcześniej?
Wydawnictwo: Lemoniada
Data wydania: 2017-10-17
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 384
Zwierzochłopiec
Dzikie życie Malcolma
David Baddiel
@wydawnictwolemoniada
Malcolm nie lubi zwierząt. To kłopotliwe, ponieważ cała jego rodzina je uwielbia. W ich domu jest pełno zwierząt. Nie ma tam natomiast tego, co lubi Malcolm, na przykład laptopa, którego chciał dostać na urodziny. Jedyną pociechą jest szkolna wycieczka klas szóstych, na którą zapisali go rodzice. Malcolm właśnie jedzie na nią autokarem i już zbliża się… O nie! Do farmy!
Przygody, które tam przeżyje sprawi iż zacznie zwierzęta postrzegać całkiem inaczej.
Super propozycja dla dzieci, idealna na długą podróż np pociągiem :)
Polecam inne książki Davida Baddiela - są naprawdę świetne.
„ZwierzoChłopiec. Dzikie życie Malcolma” to ostatnia z trzech książek, jakie mieliśmy przyjemność poznać spod pióra David’a Baddiel’a. Jego twórczość zostanie z nami na długo i jestem przekonana, że będzie ciągle nas bawić oraz wzruszać. Pomysłowość autora jest godna podziwu, potrafi tak oczarować czytelnika, że ten nie będzie potrafił oderwać się od książki, bez doczytania ostatniego zdania w powieści. Nie zabraknie przygód, zawirowań akcji, zaskakujących momentów, powodów do wzruszeń, wybuchów śmiechu, momentów zadumy i czystej przyjemności poznawania oryginalnych historii. Gdy do tego wszystkiego dodamy jeszcze niezmiennie wspaniałe i zabawne ilustracje Jim’a Field’a, mamy przepis na magiczną wręcz książkę dla dzieci i w sumie dla dorosłych też.
Historia opowiada nam losy Malcolma, który wychowuje się w rodzinie kochającej niezwykle mocno zwierzęta. Można się domyśleć, że w domu nie brakuje towarzyszy do zabaw, bo prócz dwójki rodzeństwa, rodziców i dziadka, mieszkają tam dwa koty, pies, chomik, legwan i… do pakietu pojawia się nieszczęsna szynszyla. Nieszczęsna dlatego, że jest bardzo, ale to bardzo niechcianym i kompletnie nietrafionym prezentem urodzinowym dla naszego głównego bohatera, który niestety, ale nie darzy taką sympatią, jak jego rodzina żadnego z istniejących zwierząt. Ktoś mógłby teraz pomyśleć, że Malcolm jest bez serca, lub, że jest złym chłopcem, ale to nieprawda. On sam nie pojmuje swej niechęci do tych stworzeń i nie czuje się z tym zbyt dobrze, że jako jedyny z rodziny za nimi nie przepada, a dokładniej to ich nie rozumie.
Bardzo smutno czytało się, jak rodzina Malcolma kompletnie nie starała się go zrozumieć i uszczęśliwiali chłopca na siłę prezentem w postaci szynszyli, gdy on marzył o nowym komputerze. Nie chodzi tu o fakt nie kupienia tego, co sobie dziecko zażyczy, tylko o sposób w jaki o tym rozprawiali i częściowo lekceważyli. W momencie, gdy zrozumieli, że nie jest to chciany i trafiony prezent, zrobili mu kolejny… chyba jeszcze gorszy, w postaci karmy dla szynszyli, książki i maskotki w jej kształcie. Wyszło na to, że robili prezenty dla siebie, a nie z myślą o jubilacie.
Czarę goryczy przelał incydent, w którym cała rodzina zaśmiewała się z Malcolma do łez, wspominając tajemniczy Incydent z małpą, w którym to nasz bohater będąc małym dzieckiem został obrzucony przez szympansy kupą. Po tym wszystkim rodzice podarowali mu już ostatni prezent, opłaconą kilkudniową wycieczkę klasową, za którą Malcolm był ogromnie wdzięczny i bardzo się ucieszył. Docenił ten gest i uświadomił sobie jednocześnie, że rodziców raczej nie byłoby stać na jego wymarzony komputer, więc był zadowolony z zagubienia przez zwierzęta jego listy z prezentami. Jednak, naprawdę, czy ta wycieczka musiała być akurat na… farmę Orwella?
Na farmie Gavin i Maven oprowadzają dzieci pokazując im różne zwierzęta. Podczas opowiadania o kozach wspominają o tajemniczym K-Pax’ie, który jest według nich bardzo mądry i można mu zadawać ważne pytania. Malcolm zostaje więc w tyle całej wycieczki, by podejść do sędziwego kozła, a gdy spojrzał mu uważnie w oczy, to zaraz zaczął się mu zwierzać na głos. Wyraził swe pragnienie, że chciałby lepiej rozumieć zwierzęta, móc je polubić, że jeśli K-Pax jest naprawdę taki mądry, to może mu powie, co ma zrobić, by nauczyć się je kochać, jak inni. Malcolm nagle poczuł się jak zahipnotyzowany i zasnął, a gdy się obudził - ku jego przerażeniu - nie był już dłużej chłopcem, lecz żółwiem.
W całym tym szaleństwie, z małą pomocą nowych znajomych odkrył metodę na zmianę postaci, skojarzył różne fakty, ale bez względu na to, jak bardzo się starał, nie był w stanie stać się z powrotem chłopcem. Upragniona rozmowa z niezwykłym K-Pax’em wcale nie sprawiła, że poczuł się lepiej. Otóż okazało się, że po trzech dniach zostanie na zawsze jednym z wybranych przez siebie zwierząt! Chłopiec jest przerażony! Poznaje po kolei różnych mieszkańców farmy, napotyka szereg przeszkód i poznaje plusy bycia każdym z nich i zawiera przyjaźnie podczas całkiem zwariowanych sytuacji. Podczas wszystkich przemian uczy się różnych „rzęcych języków” i uzyskuje wytłumaczenie, dlaczego pewne zwierzęta zachowują się w różnych sytuacjach tak, a nie inaczej.
Czy Malcolm będzie kiedykolwiek chłopcem? Czy też na zawsze pozostanie zwierzątkiem? Na jaką postać się ostatecznie zdecyduje? Czy możliwe jest, aby rodzina rozpoznała go pod inną postacią? Pytania mnożą się, czasu jest coraz mniej, ale Malcolm na szczęście nie jest sam. Z każdą przemianą, po różnych przepychankach i udowadnianiu swej tożsamości, zyskuje nowych, zwierzęcych przyjaciół, którzy zrobią bardzo wiele, aby pomóc mu odnaleźć rodzinę. Czy po takich przygodach można nie pokochać zwierząt? Czy rodzina Malcolma zrozumie, że zachowała się wobec niego nie w porządku? Zapewniam, iż na wszystko znajdziemy odpowiedź, a pod koniec mogą popłynąć Wam gorące łzy wzruszenia. Ja płakałam kilka razy, myśląc, że to naprawdę smutny koniec. Polecam ogromnie, w tej pozycji kryje się wiele wartości, które mogą również pomóc osobom niezbyt przepadającym za zwierzętami. Uczymy się tu wrażliwości i szacunku do zwierząt. Wspaniała książka.
ZwierzoChłopiec to kolejna powieść Davida Baddiela, skierowana do młodszych czytelników.
Jak już zdążyłam wywnioskować, wszystkie powieści z tej serii kręcą się wokół uczniów Szkoły Pod Lasem, ale za każdym razem ktoś inny jest głównym bohaterem.
Wydawnictwo Lemoniada postawiło na spójną szatę graficzną serii i za to wielkie brawa. W dodatku wykonanie jest piękne, a kolory przyciągają uwagę. Niestety złote literki na okładce wciąż łatwo się rysują i to jedyny minus okładki.
Wewnątrz znajdziemy świetne ilustracje. Zrobione „z jajem” na wesoło, bezbłędnie wplecione w tekst.
Dobór zwierzaków występujących w powieści jest bardzo ciekawy. Pełna humoru fabuła przyciąga jak magnes, kolejne rozdziały kuszą słodką, dziecięcą tajemnicą i nawet ja, choć zdecydowanie już dziesięciolatką od dawna nie jestem, dałam się porwać momentalnie. Śledzenie losów Malcolma sprawiło mi ogromnie dużo frajdy i czytałam z przyjemnością, choć mam kilka „ale”.
Rozumiem, że to nie jest powieść dokumentalna. Naprawdę. Ale skoro informacje dotyczące kotów czy psów są zgodne z realnym światem to uważam, że należy zachować konsekwencję. A tu czytam, że żółwie karmione są sałatą, która nie jest dla nich dobrą dietą, że mają pomarszczone pyszczki, gdy tymczasem one mają pomarszczoną skórę na szyjach, bo pyszczki są tworzywem bardziej porównywalnym do naszych paznokci. I gdy czytam o tempie przemieszczania się tych zwierząt w odniesieniu do różnych sytuacji, gdzie raz te żółwie ledwo się ruszają (w sumie cud, że w ogóle), innym razem zostają w tyle za koniem zaledwie o pół kilometra, to coś mi się tu nie zgadza. Ostatnie, co do gadów: te zwierzęta nie przeżuwają. One gryzą i połykają, bo najzwyczajniej w świecie nie mają zębów ?
Nie podobała mi się scena z małpami i tu chyba autora trochę za bardzo poniosła wyobraźnia. Niestety scena jest niesmaczna i powieść spokojnie mogłaby się bez niej obejść.
Przypisy. Choć utrzymane przeważnie w wesołym tonie, to jednak uważam ich ilość (62 sztuki!) za lekką przesadę. Niby miały mnie rozśmieszyć, ale to udało się zaledwie kilku z nich. Najczęściej odnosiłam wrażenie, jakby autor przeczytał swoją powieść drugi raz i dodał coś, bo zapomniał o tym wcześniej. Część z nich uznałam za zupełnie niepotrzebną i raczej wybijającą z rytmu. W dodatku przeczytanie niektórych zajmowało więcej czasu, niż gdyby zostały zgrabnie wplecione w tekst (co nawet sam autor raz zauważył). Podejrzewam, że dzieciom te przypisy się spodobają. Ale mi raczej przeszkadzały.
Mimo wszystko uważam ją za (jak na razie) najlepszą ze wszystkich autorstwa Davida Baddiela, które czytałam w tym roku. I choć znalazłam w niej kilka mankamentów powodujących moją irytację, to jednak nie mogłam się od niej oderwać. Porwana wyobraźnią autora i wiedziona ciekawością, co będzie dalej.
A dlaczego uważam ją za najlepszą? Wzruszyła mnie do łez. Przeczuwałam, jak to się zakończy, a jednak autor nadał ostatnim scenom taki klimat i taką moc, że dobrały się do mojej wrażliwości z premedytacją. Tego się nie spodziewałam!
Przymykając oko na kilka nieścisłości, na drobne obrzydliwości czy wkurzającą ilość przypisów dolnych, patrząc na powieść pod kątem świetnej zabawy, rewelacyjnej przygody i niesamowitego dziecięcego klimatu: zdecydowanie polecam! Każdej grupie wiekowej ?
Rok 1940. Izaak Fabian, syn rabina i komunista, jest uchodźcą z nazistowskich Niemiec. Wraz z żoną Lulu i córeczką szuka w Wielkiej Brytanii schronienia...
Jak większość ludzi Vic Mullan (pewnego razu został opisany przez swojego najlepszego przyjaciela Joe jako człowiek poczuwający się do odpowiedzialności...