Trochę straszna, trochę śmieszna, trochę romantyczna, pełna dziwnych pomysłów książka dla każdego.
Jakub Żulczyk
Tytus to piętnastoletni nerd, fanatyk horrorów, gier komputerowych i nadprzyrodzonych zjawisk. Właśnie zanosi się na najnudniejsze wakacje jego życia u dziadków w Głuszycach, gdy w ,,zabitej dechami dziurze" poznaje Ankę, odważną, zbuntowaną nastolatkę.
Równocześnie w mazurskim lesie czai się Zło - legendy o nim od lat krążą po wsi. Gdy zaczynają ginąć ludzie i dzieją się dziwne rzeczy, niespodziewanie lato u nadpobudliwej babci zamienia się w mroczną przygodę. Narażając się na śmiertelne niebezpieczeństwo para przyjaciół próbuje rozwikłać tajemnicę miasta widma, którego zdjęcia pojawiają się w sieci. Tymczasem Strzępowaty i Gangrena, żołnierze Zła usiłują zdobyć Trzy Klucze, dzięki którym będą mogli zawładnąć światem. Wojnę z agentami ciemności, dowodzonymi przez ponurego Leszego, może wygrać jedynie tajemniczy potomek Strażnika Dobra.
Jakub Żulczyk wykreował szereg przerażających postaci, które chcą wtargnąć w ludzki świat, których nikt z nas nie chciałby spotkać w realnym życiu.
Kolejna część przygód Tytusa i Anki pt. ,,Świątynia" ukaże się w kwietniu 2019 roku.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 496
Macie czasami tak, że wierzycie w Wasz świat, a pewnego dnia jedno wydarzenie sprawia, że nagle Wasza perspektywa okazuje się całkowicie niepoprawna? Zdajecie sobie wtedy sprawę, że Wasza podstawa do życia była błędna i teraz musicie wszystkie części układanki ułożyć na nowo, choć nie znacie wzoru? Jest to metaforyczne porównanie z mojej strony, ale zgodnie z różnymi opowieściami ludzi zdarza się od czasu do czasu, że ludzie zmieniają fundament swoich poglądów, że zaczynają się całkowicie inaczej zachowywać, bo cały ich świat zatrząsł się i już nie jest taki sam. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam na własnej skórze, ale wierzę, że jest to możliwe i niekiedy wydaje mi się, że chciałabym coś takiego przeżyć. Czy to miałoby dobre skutki – nie wiem – ale na pewno zmieniłoby wiele.
Tytus jest typowym nerdem, który uwielbia spędzać czas sam, czytając książki, siedząc przed komputerem i poszukując ciekawych paranormalnych historii. Teraz kończy się szkoła, a rozpoczynają wakacji. Wszyscy jego koledzy opowiadają o swoich fantastycznych planach na wakacje – wyjazdy za granice, obozy sportowe i oczywiście mnóstwo dziewczyn. Tymczasem nieśmiały Tytus w tym roku jedzie... do dziadków na, w jego mniemaniu, zabitą dechami wieś. Bardzo zazdrości swoim znajomym, a nadchodzący miesiąc zapowiada się jako jeden, wielki koszmar. Jednak wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia na stronie internetowej znajduje informację, że koło dziadków znajduje się opuszczone miasto, gdzie obecnie zaginęły dwie osoby. Dlaczego miasto zostało opuszczone? Co się stało z dwoma poszukiwaczami przygód? Czy wakacje na wsi mogą być pasjonujące?
Myślę, że autora nie trzeba nikomu przedstawiać. Za sprawą swoich książek zyskał olbrzymi rozgłos, który został jeszcze bardziej rozpędzony dzięki ekranizacji jednej z powieści. Przyznam, że właśnie dzięki tej ekranizacji, a mowa tutaj o "Ślepnąc od świateł", dowiedziałam się o istnieniu pisarza. Obejrzałam wspomniany serial i zakochałam się w nim, co całkowicie mnie zmotywowało, by poznać twórczość Żulczyka. I tak oto ostatecznie po latach przychodzę z jego pierwszą książką, którą miałam szczęście poznać – "Zmorojewem".
W dużym stopniu liczy się dla mnie styl, jakim posługuje się pisarz. Byłam bardzo ciekawa, co dostanę w tego typu powieści. Wiem od innych czytelników, że Jakub Żulczyk często używa bardzo dosadnego słownictwa, ale tutaj jest to jednak powieść przeznaczona dla młodzieży. Ostatecznie zostałam miło zaskoczona, ponieważ czułam, że każde zdanie jest napisane w przemyślany i dopracowany sposób, ale zarazem przy zachowaniu tej lekkości i unikatowości pióra. Przyznam, że zachwyciło mnie to i oczarowało. Miałam uczucie, że historia powoli otula czytelnika i pozwala w wolny sposób płynąć, by na koniec usidlić. Porównałabym to do historii przy ognisku, gdzie pozornie wszyscy chcą słuchać, ale na początku robią to jednym uchem, bez większego skupienia, a w pewnym momencie już każdy nie jest w stanie oderwać się od opowieści.
I przede wszystkim pomysł! Dotychczas nigdy z takim się nie spotkałam, więc jest to dla mnie całkowicie na plus. Pewnie się zdziwicie, co mnie tak pozytywnie w tym pomyśle zaskakuje. W końcu pozornie jest to schematyczna historyjka o pasjonujących wakacjach na wsi. Wydaje mi się, że coś takiego było modne około lat 70. Ale tutaj nie są to tylko wakacje, a wchodzi wyrazisty wątek fantasy, który w niekonwencjonalny i subtelny sposób łączy naszą rzeczywistość ze światem legend i mitów słowiańskich. W ogóle nie spodziewałam się czegoś takiego i początkowo byłam sceptycznie nastawiona. Na szczęście mój sceptycyzm szybko został zastąpiony zaintrygowaniem.
Fabuła co prawda nie wciągnęła mnie od pierwszych stron, ale dała duże pole popisu, gdy przebrnęłam przez początki. Historia jest prosta w odbiorze, a raczej byłaby, gdyby momentami nie robił się z tego jeden wielki, niezrozumiały chaos. Później wszystko się wyjaśniało i znowu było proste i przyjemne. Pojawił się również wątek romantyczny, wyjątkowo nielogiczny i naciągany. Mimo to był przeuroczy, dlatego postanowiłam przymknąć oko na pewne niedociągnięcia pod tym względem i oddać serce historii miłosnej bohaterów.
Choć z tymi bohaterami niestety nie do końca wyszło autorowi, gdyż ich kreacja jest dość pobieżna. Wiele postaci – w tym główne – polubiłam i niekiedy utożsamiałam się z nimi, ale w tym przypadku to nie wystarczyło. Zaczynając od Tytusa, to poczułam do niego sympatię, ponieważ okazał się osobą nieśmiałą, niezaradną, lecz mimo to pełną oddania i zaangażowania w swoje pasje. Wywoływał u mnie uśmiech i pewnego rodzaju podziw. Podobnie miałam z Anką, która miała wiele wad, ale one ginęły na tle zalet. Takie postacie ludzkie zawsze łapią mnie za serca. Jednak jeden z bohaterów całkowicie skupił na sobie moją uwagę, a mowa tutaj o Strąku. Akurat sposób, w jaki został wykreowany, nie pozostawia nic do zarzutów. Określiłabym go jako rozsądnego wariata. Ten oksymoron idealnie obrazuje to, kim był i do czego dążył.
Cieszę się, że miałam przyjemność poznać twórczość autora od strony fantastyki. To moja domena, w której bez wątpienia czuję się najpewniej i zazwyczaj dużo wymagam od pisarzy, dlatego jest to z mojej strony akceptacja, by w przyszłości zapoznać się również z powieściami autora z innego gatunku. Zapewne zrobię to już wkrótce, więc jestem bardzo ciekawa, czy będzie to tak samo fantastyczna przygoda jak "Zmorojewo".
: Żadna plotka i żadna legenda nie bierze się z próżni ;
Gdybym miała polecić powieść fantastyczno - przygodową, to na myśl przychodzi mi Jakub Żulczyk ; Zmorojewo ; wydawnictwa Agora. Jeśli czytaliście bestseller tego autora ; Gasnąć od świateł ; wiecie że to nie przypadek, by nikt tak jak On mógł Was drodzy czytelnicy zainteresować swoim kunsztem literackim.
Piętnastoletni Tytus spędza wakacje u dziadków w Głuszycach na Warmii i Mazurach. Tam poznaje Ankę w której się zakochuje. Bohatera raczej charakteryzuje to, że jest nudnym chłopakiem, który niczym szczególnym się nie wyróżnia od swoich rówieśników, ucieka do świata fikcji literackiej, kochając bezgranicznie horrory, zjawiska nadprzyrodzone i gry komputerowe. Dopiero wyjazd do dziadków uświadomił go że posiada moc o której nie miał pojęcia. Kiedy tam dochodzi do zaginięć osób i zaczynają się dziwne rzeczy o których dowiaduje się z legend opowiadanych przez babcię, w raz z Anką postanawiają zbadać sprawę na własną rękę, popadając w tarapaty. Miasto widmo - wciąga głównego bohatera, prezentując mu ludzi które posiadają moce czterech Kluczy które chronią miasto przed złem. Strzępowaty i Gangrena, chcąc zdobyć je, potrafią brutalnie dotrzeć do osób które staną na drodze do zdobyczy. Kim jest Leszy? Czy Tytus uratuje mieszkańców miasta widma? Kim okażą się dziadkowie bohatera?
Emocjonująca, pełna napięcia , troszkę straszna a jednocześnie śmieszna z odrobiną romantyzmu powieść Żulczyka, która mówi że wszystko jest możliwe, bo wszystko przemija, ale zatem poznajemy istotę życia: strach, radość, ból, szczęście oraz miłość. Jeśli bardzo się czegoś pragnie, to pragnienie pokonuje wszystko co Złe i nie możliwe staje się możliwe. Zapraszam serdecznie do lektury, która na zbliżające się wakacje, jak znalazł. Renata Mielczarek.
Niebanalna historia, zabawna i z pazurem, wykorzystująca wątki z rodzimych legend i podań. Mimo że kanwa historii jest "oklepana" - młody człowiek musi wyjechać na wakacje do dziadków, a marzy o czymś innym, Jakub Żulczyk nadaje jej świeży rys. Moją wielką sympatię wzbudziły Gangrena i Strzępowaty, bardziej śmieszyły niż przerażały, ale były interesujące. Główny bohater trochę mnie wkurzał, dziwny momentami był też język, chyba w zamyśle młodzieżowy. Fabuła wciąga i sprawia, że to książka przy której można nieźle się bawić. Dla młodego czytelnika o silnych nerwach.
Strachy na lachy dla dzieciaków. No cóż - oklepana walka dobra ze złem, mało wiarygodny romansik nastolatków a i przesłanie banalne. Szkoda było mojego czasu.
Książka raczej dla młodzieży. Przypomina trochę przygodowe powieści Niziurskiego z poprzedniego wieku, które są znakomitym wzorcem. Nie mniej jednak akcja dosyć wciągająca, a świat stworony przez Żulczyka niezwykle ciekawy i sugestywny. Dobrze się czyta, ale nie sięgnę po kontynuację tych młodzieżowych przygód. Polecam nastolatkom od 12 do 16 lat.
Niewyobrażalne zło czai się na granicy lasu pod cienką zasłoną egzystencji. To tylko przenośnie, bo tak naprawdę zło tli się w ludziach, uzewnętrznia się w ich pragnieniach.
„Zmorojewo” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Jakuba Żulczyka. Swego czasu wszyscy dyskutowali o "Wzgórzu psów", a ja jakoś nie poddałam się temu szałowi. Zaintrygowało mnie dopiero „Zmorojewo” i po jego przeczytaniu z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to nie ostatnia książka autora, którą przeczytam.
Tytus Grójecki jest wielkim fanem horrorów, gier komputerowych i paranormalnych zjawisk. Pewnego dnia trafia na Warmię, aby odwiedzić swoją rodzinę. Okazuje się, że okolica nie ma za wiele do zaoferowania, bo Głuszyce to w zasadzie wieś zabita dechami. Czy aby na pewno? Tytus trafia na forum internetowe poświęcone nadprzyrodzonym wydarzeniom, gdzie odnajduje informację dotyczącą opuszczonego miasta znajdującego się niedaleko Głuszyc. Dodatkowo dowiaduje się, że dwójka poszukiwaczy tajemnic zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach właśnie w tym rejonie. Czy Głuszyce to na pewno zwykła mała wieś, czy też kryje w sobie przejście do zupełnie innego świata?
Gdy nuda daje się we znaki, każdy chciałby przeżyć coś ekscytującego. To właśnie przytrafiło się Tytusowi, kiedy przyjechał w odwiedziny do rodziny. Zaintrygowany informacją o opuszczonym mieście postanowił zbadać sprawę. Od tej pory dzieją się naprawdę niesamowite rzeczy. Razem z Tytusem dowiadujemy się, że po ziemi chodzą stwory niczym zombie, że istnieje miasto, które do tej pory żyło tylko w legendach. Mało tego temu miastu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Co ciekawe autor krok po kroku odkrywa nam tajemnice tego niesłychanego świata w taki sposób, że przestajemy uważać tę powieść za typową młodzieżówkę, a zaczynamy jak dość krwawy horror.
Gdyby ktoś mnie zapytał, co przychodzi mi pierwsze na myśl, kiedy słyszę o „Zmorojewie”, od razu odpowiedziałabym, że jedyny w swoim rodzaju klimat. Mroczny, gęsty od tajemnic, przerażający, pełen krwi. Mimo to chce się więcej i więcej. Czytelnik jest głodny odkrycia kolejnego sekretu. Ciekawy, co jeszcze się wydarzy. Czy dobro wygra ze złem? Czy obędzie się bez ofiar? Ta książka jest po prostu jedyna w swoim rodzaju.
Z pewnością sięgnę po kolejną część z tej serii. Przeżyłam wraz z bohaterami niesamowitą przygodę, do której chętnie bym wróciła. Dość zżyłam się z bohaterami i jestem ciekawa, jak potoczy się pewien wątek miłosny, mam nadzieję. Była to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w ubiegłym roku. Ogromnie ją polecam fanom powieści przygodowych z nutą legend i horroru w tle. Wciągająca, intrygująca, nie pozwalająca się oderwać.
Scenarzysta „Belfra", autor powieści, na podstawie której powstał serial HBO „Ślepnąc od świateł" zaprasza, by obejrzeć koniec znanego...
Ta historia dzieje się w Polsce, choć tak naprawdę nie mogłaby się tu zdarzyć. Jest niemożliwa, ale realistyczna. Czworo licealistów urodzonych w 1989...