W świecie, w którym wszyscy kłamią, nikt nie słyszy prawdy.
Kama Kosowska, niespełniona dziennikarka, wraca do Torunia i otrzymuje propozycję udziału w programie o tajemniczym zaginięciu z 1986 roku. Wtedy też przepadł bez śladu jej kolega z dzieciństwa, siedmioletni Piotrek Janocha. Kama jest jedną z osób, które ponad trzydzieści lat temu jako ostatnie widziały chłopca żywego.
Gdy po wielu latach akta starej sprawy trafią w ręce komisarza Lesława Korcza, odkryje on szereg rażących nieprawidłowości, a cień podejrzenia padnie na owdowiałego ojca Kamy, emerytowanego policjanta, Waldemara Kosowskiego.
Kiedy prawda sprzed lat zacznie wychodzić na jaw, dziennikarka będzie musiała również stanąć oko w oko z niewyobrażalną prawdą na temat śmierci swojej matki.
Czy uda jej się wyjaśnić, co wydarzyło się podczas tamtych tragicznych wakacji?
Porażający thriller kryminalny, w którym rodzinne sekrety zyskują niszczycielską moc…
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2021-04-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 445
Tytuł oryginału: Zmora
Język oryginału: polski
Przychodzę dziś do Was z lekturą, na którą oddałam swój głos w plebiscycie #książkaroku2021, uważam bowiem, że to jeden z ciekawszych thrillerów kryminalnych jakie czytałam w ostatnim czasie - a konkurencja była spora! Z autorem, Robertem Małeckim, poznałam się już przy okazji serii o Grossie, która mi się bardzo podobała ale "Zmora" jeszcze mocniej dotknęła mojego czytelniczego serca.
Jest to kryminał, który powoli acz sukcesywnie odkrywa przed nami mroczną tajemnicę zaginięcia małego chłopca - Piotrusia. Wydarzenie sprzed trzydziestu lat ma szansę na nowo przebić się do świadomości społeczeństwa dzięki powstającemu właśnie dokumentowi filmowemu. Producent zaprasza do współpracy dziennikarkę Kamę Kosowską, będącą jedną z osób, które jako ostatnie widziały chłopca żywego. Dziewczyna nie jest tym pomysłem zachwycona ale aktualny brak pracy oraz pomówienia dotyczące prowadzenia śledztwa, którym kierował jej ojciec, każą przyjrzeć się tej sprawie na nowo.
Czy w końcu uda się poznać prawdę o losie małego Janochy? Co wydarzyło się wówczas nad jeziorem? Czy Waldemar Kosowski rzeczywiście mataczył i sabotażował swoje własne dochodzenie? Dlaczego miałby to robić?
Mamy zatem kryminalną zagadkę sprzed lat ale na plan pierwszy wysuwa się powoli uczucie niepewności, które towarzyszy bohaterce. Mamy wrażenie, że w całej tej historii jest coś nie tak, autorowi udaje się narzucić czytelnikowi niepokój, który narasta wraz z kolejno przerzucanymi stronami. Dawna historia zdaje się budzić uśpione demony wspomnień - początkowo niezbyt sprecyzowanych - które z czasem zaczynają nabierać coraz bardziej realnych kształtów.
Mroczny, duszny klimat to nie jedyny atut książki R. Małeckiego - intrygujące wątki, tempo akcji, żonglowanie tropami, zagadkowe zachowanie ojca Kamy, a przede wszystkim wrażenie istnienia pewnej przygnębiającej tajemnicy - wszystko to tworzy niepowtarzalną całość. Autor z dużą pieczołowitością łączy wszystkie elementy, splatając teraźniejszość i przeszłość, a wątek kryminalny do ostatnich chwil jest trudny do przewidzenia.
Gdzie szukać wyjaśnienia wydarzeń sprzed lat? Jak dociec do prawdy? Wraz z Kamą musimy wejrzeć we wspomnienia z młodości, doszukiwać się treści w milczeniu świadków, lawirować pomiędzy celowymi kłamstwami a łukami własnej pamięci. Musimy być gotowi na wszelkie "zmory", które pojawią się po drodze. Od prześladujących dziewczynę błędów młodości, przez brak reakcji na krzywdę, przyzwolenie na zło, dziecięce przytyczki - od dręczenia do przemocy, po tuszowanie, działania pełne niedopowiedzeń, celowe oszustwa bądź manipulacje.
Przeszłość Kosowskiej jawi się być pewną traumą, która uciska niczym tytułowa "Zmora", odbierając bohaterce możliwość zrobienia głębokiego oddechu. Czy te więzy poluzują się wraz z odkryciem losów Piotrka, czy prawda przyniesie ukojenie czy raczej stanie się nowym, kolejnym brzemieniem? Czytajcie!
Dziennikarka Kamila wraca z Warszawy do rodzinnego Torunia. Nie jest to bynajmniej powrót triumfalny. Straciła pracę w stołecznej redakcji i całymi miesiącami bezskutecznie szukała nowej. Jednak już w Toruniu kontaktuje się z nią pewien redaktor, który chce nakręcić dla telewizji serial dokumentalny o tajemniczych zaginięciach. Gdy Kamila była dzieckiem, zaginął bez śladu jej kolega - siedmioletni Piotrek. Była jedną z osób, które niemal 30 lat temu ostatni raz widziały chłopca żywego. Niestety, jak się okazuje, powrót do przeszłości oznacza zmierzenie się z zaskakującymi informacjami o ojcu oraz o matce, która podobno zginęła, gdy Kama miała 4 lata. Czego dowie się dziennikarka? Jaki wpływ na jej życie będzie miało to, co odkryje?
Całość trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Nie sposób się oderwać.
dr Kalina Beluch
'' Ranią nas własne potknięcia, obarczamy się winą, dźwigamy krzyż, często nie swój, raczej pomagamy go dźwigać innym, a kończy się tak, że ostatecznie niesiemy go sami, ciąży nam na barkach i wreszcie upadamy pod nim raz i drugi. I sił już brak. ''
Robert Małecki.
Wydawnictwo: Czwarta Strona.
Literatura: Kryminał, Sensacja, Thriller
Od chwili kiedy miałam zaszczyt zapoznać się z twórczością autora, czytając o dziennikarzu Marku Benerze (Najgorsze dopiero nadejdzie, Porzuć swój strach, Koszmary zasną ostatnie), oraz o komisarzu Bernardzie Grossie (Skaza, Wada, Zadra), intuicja podpowiedziała mi że od tej chwili mam przed sobą pisarza który mnie zaskoczy swoim warsztatem, Żałobnica była tym impulsem - thrillerem psychologicznym który potrafił pobudzić wyobraźnię a także dał wiele do myślenia. Różnorodność tych gatunków pozwala mi śmiało stwierdzić, iż autor próbuje się na wielu polach i bez wątpienia wychodzi mu ten gatunek literacki - znakomicie. Zmora jest wysublimowaną historią kobiety, która jako niespełniona dziennikarka, wraca z podkulonym ogonem do rodzinnego Torunia z Warszawy, by otrzymać od producenta filmowego, propozycję nakręcenia serialu, dokumentu parającego się odnośnie zaginionych dzieci. Jednym z nich miał być Piotr Janocha, który w latach tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym szóstym, zaginął bez wieści. Kama jako nasza bohaterka, spędzała każde wakacje w dzieciństwie na działkach, bawiąc się właśnie z zaginionym chłopcem, który nota bene w raz z rodzicami przyjaźnili się z Kamy rodzicami, a także bliźniakami którzy ciągle, notorycznie dokuczali chłopcu z powodu wagi, bycia rudym, piegowatym i nieporadnym. Kiedy chłopiec ginie w nie wyjaśnionych okolicznościach, sprawę prowadzi wówczas ojciec dziewczyny, milicjant który był bardzo zżyty z rodziną chłopca. Po latach mogłoby się wydawać że sprawa ta została przedawniona, jednak pewne poszlaki odkrywają nowe wątki którymi zajmuje się komisarz Korcz. W tedy na światło dzienne zaczynają wychodzić demony z przeszłości, które pogrążają dziewczynę w rozpaczy. Dlaczego ojciec Kamy, tak bardzo próbuje ukryć przeszłość? Do jakiej tragedii dojdzie, jak skończy się ta historia?
Aby pozostawić nutkę niepewności okrytą tajemnicą, nie będę spolerować, by Was zniechęcić, a pozostawić ciekawość dla tej powieści.
Wielowątkowość gatunkowa powieści nadaje niesamowite tempo, narracja wdraża nas w subtelny charakter, daje poczucie tego co w danej chwili czuła dziewczyna która musiała zmierzyć się z wieloma rzeczami, które ją zaskoczyły, pozwalały dzięki przyjaciółce brnąć do uzyskania wszystkich odpowiedzi na kluczowe pytania. Lekkość pióra, porywająca akcja, zaskakujące zakończenie, wszelkie nie wiadome prowadzą do jednego, nigdy nie wiesz co w kieszeni ukrywa autor. Ja osobiście polecam.
Moje pierwsze spotkanie z panem Robertem Małeckim i jakże przyjemne. Aż żałuję, że wcześniej nie sięgnęłam po poprzednie książki. Może nie jest to powieść wybitna, bo pewnych faktów można było domyślić się wcześniej, przynajmniej częściowo, i silnego wrażenia na mnie to nie wywarło jednak uważam, że jest warta przeczytania.
Zaginięcie siedmioletniego Piotrka Janochy w 1986 roku odbiło swoje piętno na życiu Kamy Kosowskiej. Kobieta kolegowała się z zaginionym, lecz nie była jedyną osobą, która ostatnia widziała go żywego. Sprawa wraca po latach i komisarz Korcz odkrywa nieprawidłowości jakie zaistniały podczas śledztwa. Cień podejrzenia pada na ojca Kamy, Waldemara Kosowskiego, emerytowanego policjanta. Kiedy odkrywane są kolejne fakty, kobieta musi zmierzyć się z prawdą, która może wstrząsnąć jej życiem.
Uważam, że fabuła jest dobrze przemyślana, bohaterowie ciekawi, z rysami na swoim życiorysie. Akcja toczy się dwutorowo, ponieważ wracamy do lat osiemdziesiątych i poznajemy wydarzenia, które doprowadziły do zaginięcia chłopca. Mimo że w latach osiemdziesiątych nie było mnie jeszcze na świecie, to poczułam ich klimat. Myślę, że część z Was będzie zaskoczona tym, jak dalej potoczy się sprawa Piotrka Janochy, a także jakie niespodzianki czekają na Kosowską. W książce jest poruszony temat przemocy fizycznej i psychicznej.
Połączenie thrillera z kryminałem wyszło fantastycznie i mam nadzieję, że jeszcze nie jedną książkę autora w tym klimacie przeczytam. Fanom obu gatunków polecam.
Moje uczucia do Bernarda Grossa, bohatera cyklu kryminalnego Roberta Małeckiego
są na tyle głębokie, że po przeczytaniu thrillera autora "Żałobnica", czułam pewien niedosyt. Brakowało mi w nim po prostu Grossa. Jednak „Zmorą” autor kupił mnie zupełnie, bo prócz tego co uwielbiam, czyli mrocznej historii której wyjaśnienie przynieść może jedynie przeszłość, pojawia się i wzmianka o moim ulubieńcu.
Kamila Kosowska, dziennikarka, wraca po latach do Torunia będąc na życiowym zakręcie zarówno w kwestiach zawodowych, jak i osobistych. Jakby tego było mało narasta zainteresowanie mediów sprawą zaginięcia przed laty siedmiolatka, kolegi Kamili, którego jako ostatnia widziała żywego. Wracają wspomnienia, jak i chęć wyjaśnienia pewnych nieścisłości związanych z prowadzonym przez jej ojca śledztwem. Dokąd doprowadzi rozpamiętywanie przeszłości?
W "Zmorze" przeszłość jest jak hydra, której z każdej odciętej głowy wyrastają dwie kolejne, wyciągając na światło dzienne dawne zbrodnie i tajemnice, które miały na zawsze pozostać w ukryciu. I choć czas płynie nieubłaganie, wspomnienia nie dają o sobie zapomnieć, bulgocząc pod powierzchnią jak uśpiony na chwilę, grożący wybuchem wulkan.
To znakomite połączenie thrillera i kryminału, niepokojące, mroczne i niosące w swej treści coś więcej, niż odpowiedzi na dręczące czytelnika pytania. Zagłębienie się w świat dziecięcych tragedii, kłamstw ze strony najbliższych, raniących najbardziej i wyrzutów sumienia kładących się cieniem na całym życiu.
Zaskakujące zakończenie tej zagadkowej, niejasnej i okrytej mrokiem tajemnicy historii satysfakcjonuje równie mocno jak kreacja bohaterów i znakomity styl autora. Choć z utęsknieniem czekam na dalsze losy Grossa, to mam nadzieję na kolejne świetne thrillery autora.
„Zmora” Roberta Małeckiego, to spektakularne połączenia thrillera i kryminału, jakiego jeszcze nie było! Niesamowita historia, zbudowana na emocjach bohaterów i mrocznych tajemnicach sprzed lat. Już od pierwszych stron czuć napięcie, które narasta i rozbudza ciekawość. Trudno oprzeć się wrażeniu, że opisane wydarzenia, są tylko fikcją. Realizm tej powieści wywołuje dreszcz niepokoju i emanuje mrokiem.
Kama Kosowska i Lesław Korcz, to kluczowi bohaterowie tej historii. To właśnie z ich perspektywy poznajemy rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia. Ona, niespełniona dziennikarka, obarczona traumami z dzieciństwa (śmiercią ukochanej matki i zaginięciem w niewyjaśnionych okolicznościach kolegi) po trzydziestu latach wraca w rodzinne strony. Dostaje propozycję udziału w realizacji serialu dokumentalnego, który ponownie chce się zająć zaginięciem Piotrka Janochy. On komisarz policji, który również grzebie w starej sprawie zaginięcia. Metodycznie prowadzi dochodzenie, które odkrywa nowe tropy i daje nadzieję na odkrycie prawdy. Czy po tylu latach da się to wyjaśnić?
„Zmora” łączy w sobie dwa typy narracji i dwie płaszczyzny czasowe (obecną i tą z 1986). Być może taki zabieg powoduje zachwiania w płynności fabuły, jednak takie anomalia nie mają tu miejsca. Całość jest bardzo spójna, łączy ją bowiem skomplikowana zagadka i złożone międzyludzkie relacje. Bogate tło obyczajowe pozwala zagłębić się w tej historii i podążać za Autorem, który, choć kieruje czytelnika na właściwe tory, to i tak ma wszystko pod kontrolą. Zręcznie manipuluje faktami, by na koniec rzucić bombę i wbić czytelnika w fotel.
Proza Roberta Małeckiego jest bardzo charakterystyczna. Nie ma w niej brutalności, rozlewu krwi, a mimo wszystko przyciąga jak magnes. Nieśpieszne tempo, zwroty akcji, plastyczne opisy, nieszablonowi bohaterowie oraz perfekcyjny język i styl sprawiają, że płyniemy z historią jak z nurtem rzeki.
Uwielbiam całokształt pracy twórczej Pana Roberta. „Zmora” jest kolejną powieścią, która dowodzi, że biorąc do ręki w 2016 „Najgorsze dopiero nadejdzie” dokonałam bardzo dobrego wyboru.
Nie zastanawiajcie się zbyt długo, bo Zmora na Was czeka! Gwarantuję, że nie będziecie żałować!
Fabuła ciekawa, ale tempo akcji zbyt monotonne. Nie potrzebne niektóre opisy oraz powtórzenia opisów zdarzeń kolejnych osobom. Narracja prowadzona jest przemiennie przez śledczego Lesława Korcza oraz Kamę Kosowską, niespełnioną dziennikarkę, która jako ostatnia widziała zagionionego wiele lat kolegę. Zdarzenia opisywane są w dwu płaszczyznach czasowych. Jedne dotyczą roku 1986, kiedy to w czasie zabawy w chowanego ginie siedmioletni Piotrek. Druga plaszczyzna czasowa toczy się po 30 latach, kiedy tematem zainteresował się filmowiec Hałas i komisarz Korcz. Na jaw wychodzi wiele skrywanych tajemnic i oszustw. Może tych sekretów jest za dużo i przez nie jest chaos w powieści. Zakończenie ciekawe.
No nie wiem, czy się polubię z Panem Małeckim. Z tym Panem Małeckim. Po pierwszej przeczytanej książce tego autora mam dość mieszane odczucia. Świetna historia, naprawdę bardzo dobra, ciekawa i tajemnicza, jednak opowiedziana "takse". Jest to książka zaliczana do półki "kryminał, sensacja, thriller", a żadnej w niej dynamiki nie ma, żadnego napięcia. Powiedzmy, że jest to kryminał, tak umownie, z bardzo rozbudowaną historią obyczajową, ale gdzie tu thriller?.
Zwykle nie miewam trudności ze swoją wyobraźnią. Potrafi ona "pokazać mi" daną postać jeśli jest ona dobrze przedstawiona przez pisarza. Tutaj moja wyobraźnia zupełnie nie dostała pola do popisu. Jedyna postać, jaka przedstawiła mi się w wyobraźni to postać Piotrka i to tylko dlatego, że był rudym i grubym dzieciakiem, z którego wszyscy się śmiali i że fakty te były w trakcie opowiadanej przez pana Roberta, historii, kilkakrotnie powtórzone.
Natomiast inne postacie zostały potraktowane zupełnie po macoszemu i obdarowane wręcz szczątkowymi opisami ich wyglądu. Nie zabrakło za to w książce nużących wypełniaczy typu, jaka melodią odzywał się telefon tego i tego, co to za wokalista z kim gra lub grał, tudzież wszelakich "atrakcji" pogodowych typu kropli płynących po szybie, leniwie jak łzy z oczy i spadających w kałuże, w których to kałużach czyniły rozbryzgi takie i takie... bla bla bla..., te same zabiegi powtarzał autor z promieniami słońca, które igrały w jakiś tam liściach itd. Jeździłam też samochodem z np. Aldoną, która przyspieszała, zmieniała bieg, przejeżdżała taki a taki most, a potem jechała taką i taką ulicą, by skręcić tu i tu.
A postać Kamy i jej rozdziały, to już zupełnie mnie zirytowały. Cóż to za niewydarzona baba. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zacznie tupać jak mała dziewczynka, tak strasznie oburzona, bo "dlaczego ona nie chciała ze mną rozmawiać buuu". Była zupełnie beznadziejna jako dziecko i jako dorosła kobieta tym bardziej. Zresztą ostatnia scena z jej udziałem, ostatecznie mnie do niej zniechęciła.
Kończąc już ten negatyw-post powiem jeszcze tylko tyle, że dla mnie ta pozycja jest bardzo przeciętna, ale jeszcze ostatecznie pana Małeckiego nie skreślam z listy czytanych pisarzy. Nigdy nie robię tego po jednej przeczytanej książce danego autora. No, chyba że jest to totalny gniot. A w tym przypadku tak nie jest.
Dziennikarka Kama Kosowska wraca do swojej miejscowości, z powodu utraty pracy. Na miejscu wracają do niej wszystkie zmory z przeszłości. Trzydzieści lat temu, zaginął jej kolega Piotrek. Śledztwo prowadził wtedy jej ojciec, były policjant. Sprawa ponownie jest badana. Na jaw wychodzą nowe informacje. Bardzo ciekawa i interesująca powieść.
Zmora to moje kolejne spotkanie z Robertem Małeckim. To kolejna książka autora, w którą miałam problem się "wkręcić". Początkowo nie mogłam się odnaleźć w fabule. Choć historia Kamy od samego początku wydawała się ciekawa, to zupełnie nie mogłam się w nią wgryźć. Dlatego książkę odłożyłam. Kiedy uznałam, że nadszedł na nią odpowiedni moment i chcę dać sobie kolejną szansę, żeby poznać losy bohaterów, wtedy zaiskrzyło i poszło. Historia Kamy tak mną zawładnęła, że nie miałam ochoty odkładać książki i po prostu ją pochłonęłam. Uważam, o postać głównej bohaterki została skonstruowana rewelacyjnie. Bez problemu dało się odczuć rozpacz, zagubienie, ale też desperacje Kamy, przez co wydawała się ona bardzo wiarygodna, podobnie jak pozostali bohaterowie. Podobała mi się również konstrukcja książki. Perspektywa Kamy i komisarza Korcza, przeplatana jest retrospekcjami z lata 1986. Ciągle czułam napięcie i jakiś bliżej nieokreślony niepokój podczas lektury.
Początkowo może się wydawać, że trafiliśmy na dobry trop, jednak autor genialnie poprowadził tę książkę. Wszystko okazuje się zupełnie inaczej, niż sobie założyłam. Finał Was zaskoczy bez dwóch zdań. Do tego otwarte zakończenie spowodowało, że o książce nie jest tak łatwo zapomnieć i można rozmyślać, co się właściwie wydarzyło. Dla mnie była to wisienka na torcie.
Zło czai się w każdym z nas. Dlatego wszyscy jesteśmy podejrzani.Spokojna podtoruńska wieś i kapryśne lato 2019 roku. Znany pisarz powieści obyczajowych...
Zmarli zawsze zabierają tajemnice do grobu. Tym razem zrobili wyjątek. Gdyby to był idealny związek, Anna jeszcze długo nie wyszłaby z żałoby po wypadku...
Przeczytane:2021-11-17, Ocena: 6, Przeczytałam, Kryminał/sensacja , Thriller ,
Z książek jakie wyszły spod pióra Małeckiego przeczytałam tylko trylogię z Markiem Benerem. Była to debiutancka seria autora. Po przeczytaniu ,,Zmory" widać, że Pan Robert rozwinął swój styl pisania. Jak serię z Benerem uważam za niezbyt udaną, tak ,,Zmora" podobała mi się od pierwszych stron. Jest po prostu rewelacyjna.
Jest lato 1986r. W Lubiczu, w domkach letniskowych wakacje spędzają trzy rodziny. Dorośli się przyjaźnią, dzieciaki też, wszyscy razem spędzają czas. Jest miło i przyjemnie aż do tragicznych wydarzeń, jakie miały tam miejsce. W tajemniczych okolicznościach znika siedmioletni Piotrek Janocha. Ostatnia osoba, która widzi go żywego jest niewiele starsza od niego, to Kamila Kosowska. Chłopca nie udało się znaleźć, a wydarzenia z tego pamiętnego lata, są jak zmora w życiu już dorosłej Kamy.
Kama Kosowska jest dziennikarką. Jej kariera zawodowa nie jest taka jakby tego chciała. Niestety dziewczyna zmuszona zostaje do powrotu do swojego rodzinnego Torunia. Wkrótce po przyjeździe dostaje propozycję udziału w programie telewizyjnym o tajemniczych zaginięciach ludzi. W programie ma być poruszona sprawa zniknięcia Piotrka. Kama początkowo opiera się, ale ostatecznie zgadza się wziąć w tym udział. Zaczyna prowadzić dziennikarskie śledztwo, w którym chce dowiedzieć się w końcu co się stało z chłopcem.
Niemal w tym samym czasie akta Piotrka trafiają w ręce komisarza Lesława Korcza, który zauważa wiele nieścisłości w prowadzonym dochodzeniu sprzed lat. Sam zaczyna przyglądać się dowodom i szukać odpowiedzi na pytanie: co się stało z Piotrkiem?
W trakcie śledztwa Kamy i Korcza wychodzi na jaw całe mnóstwo kłamstw i tajemnic. Oboje cofają się do początków lat osiemdziesiątych, gdzie jak się okaże znajdą dużo odpowiedzi na swoje pytania. A Kama pozna najpilniej strzeżoną tajemnicę rodzinną, dotyczącą śmierci jej matki.
Czy Kama dowie się co stało się w te pamiętne wakacje? Czy pokona swoją zmorę?
Jak już pisałam wcześniej, to moje kolejne spotkanie z autorem. I choć poprzednie nie należało do udanych, to dzisiejsze jest po prostu świetne. Seria z Benerem napisana jest trochę trudnym językiem, przez co nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Przeczytałam, odhaczyłam i tyle.
,,Zmora" jest zupełnie inna. Jej styl, język przemawia do mnie od pierwszych stron. Akcja zaczyna się już praktycznie na początku, potem trochę przeplata się z przeszłością, ale wszystko razem tworzy spójną całość, którą czyta się z ogromną przyjemnością i dreszczykiem. Zakończenie jest niespodzianką, choć jednej z tajemnic domyśliłam się dużo wcześniej, ale zupełnie nie przeszkadzała mi ta wiedza w czytaniu. Książkę pochłania się bez reszty.
Śledztwo jakie prowadzą nasi bohaterowie pokaże jak bardzo tajemnice i kłamstwa mogą zniszczyć wszystko, nawet z pozoru szczęśliwych ludzi i ich poukładane życia.
Przyznam się, że po poprzednich książkach autora, ciężko mi było zabrać się za ,,Zmorę". Postanowiłam dać szansę Małeckiemu i bardzo cieszę się, że to zrobiłam. Mogę tylko żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale teraz na pewno sięgnę po jego kolejne książki.
Zatem polecam każdemu kto jeszcze nie czytał ,,Zmory". To lektura obowiązkowa.