Powieściowy debiut Barbary Klickiej, poetki docenionej przez krytykę za tomy Same same oraz Nice.
Zdrój opowiada o młodej kobiecie, która znajduje się na turnusie uzdrowiskowym w Ciechocinku. Sanatorium okazuje się miejscem pełnym pułapek, rytuałów i sekretów, a bohaterka mimo wielu wysiłków nie potrafi zrozumieć reguł rządzących zdrojowym światem. Wszystko w tej opowieści rozgrywa się na pograniczu zdrowia i choroby, a także codzienności szpitala i jego mrocznych zakamarków.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019-01-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 136
"Zdrój" to powieściowy debiut poetki Barbary Klickiej. Nieprzypadkowo ją czytałam, byłam raz w sanatorium w Ciechocinku i po prostu chciałam sprawdzić jak do pobytu odniesie się autorka. Nie jest to typowa książka dla relaksu, jak można by sądzić po tytule, lecz mimo to podobała mi się.
Może dlatego, że przypomina mi mój pierwszy wyjazd do sanatorium, również jesienią, w październiku i miałam podobny problem z pakowaniem oraz z bardzo ciężką walizką. Jechałam w góry, czyli z moich Mazur to kawał drogi pociągiem i autobusem. Do dziś pamiętam jak kierowca autobusu zapytał mnie co mam w tej walizie, chyba kamienie...
Autorka dosyć krytycznie opisuje cały pobyt w sanatorium, (niezbyt przytulnie, zimno, itp.), lecz moje odczucia po pierwszym pobycie w uzdrowisku były podobne, powiem więcej, to nie tylko ja takie miałam, ale część osób będących po raz pierwszy w tych placówkach myśli podobnie. Lekarze po łebkach odwalają wizyty, nie przywiązują uwagi do tego, czego oczekują od nich pacjenci, przydzielają zabiegi, aby tylko się limit zgadzał a resztę doradzają sobie dokupić, pielęgniarki też nie są tak życzliwe jak to pokazuje się w telewizji. Owszem, są sanatoria, gdzie inaczej się podchodzi do pacjenta, tak zresztą jak wszędzie, w szpitalu czy przychodni, ale tak ogólnie to jest problem w naszej służbie zdrowia.
Pani Barbara opisuje też pobyt dziecka w sanatorium, zakazy i nakazy oraz niecierpliwe oczekiwanie na przyjazd rodziców. Na pewno jest to przeżycie..., podobał mi się sposób w jaki autorka ujmuje ten temat oraz zupełnie inny rodzaj humoru, może nie takiego typowo rozrywkowego, bardziej ironicznego.
Uważam, że w tak krótkiej formie Pani Barbara Klicka zawarła bardzo dużo treści. Owszem, niektóre tematy aż się proszą o poszerzenie, lecz myślę, że nie wyszłoby to na dobre tej książce. Po prostu resztę trzeba albo sobie wymyślić lub po prostu pojechać do sanatorium na koszt ZUS-u lub Funduszu Zdrowia (nie prywatnie) i porównać wrażenia z pobytu z opisem w tej książce.
Na mnie ta książka zrobiła duże wrażenie, zachwyciła mnie swoją taką zwyczajnością, prostotą, ale jednocześnie poetycką i przyciągającą.
Naprawdę warto przeczytać.
Musiała wydarzyć się katastrofa, bo Mira wraca do miasta ze swojej przeszłości. Zamieszkuje w domu, którego ułamek należy do niej, reszta do jej ciotecznych...
Myślę: trzeba mnie było zapytać, tobym jej powiedziała, że nic we mnie nie ma, tylko zwiędłe paprotki, lodowe wydmy i kra.
Więcej