Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2011-03-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 288
"Zapiski niewidomego taty" to książka-pamiętnik, w której Ryan (autor) przedstawiał nam relacje z życia swojej niezwykłej rodziny... Gdy lekarze wykryli u niego chorobę-retinopatię barwnikową spowodowaną spontaniczną mutacją, chorobę niszczącą wzrok całe życie młodego chłopaka zmieniło się... jednak po mimo przeciwność zdobył wykształcenie, pracę, a połączony miłością z Tracy stworzył udany związek. Młodzi małżonkowie choć z pewnymi problemami dostali piękny prezent i przyszła na świat ich upragniona córeczka. "(...) przyjechaliśmy we dwójkę,
a wracamy w trójkę. Podzieliliśmy się. A może pomnożyli? (...)
Przeskoczyli wiele barier, zarówno w pojedynkę jak i w trójkę, ich czasami trudna codzienność wygrywa nad niepełnosprawnością. Brak wzroku nie przekreśla nikogo w wychowywaniu dziecka-czego niezwykłym dowodem jest właśnie Ryan i jego rodzina (...) Położyłem sobie Tess na kolanach, próbując poskromić jej wierzganie. Nie
widziałem ust, w które trzeba było włożyć smoczek, więc moje palce ostrożnie
dotknęły jej twarzy i zaczęły szukać warg. Jak małe pajączki(...). Podziwiam ogromne zaparcie, siłę, odwagę... a przede wszystkim niezwykłe spacery... (...)- Chciałbym wziąć Tess na spacer - ogłosiłem, unosząc w rękach uprząż nosidełka. Tracy zamarła. Jej milczenie aż pulsowało od niepokoju(...). -wiem zabrzmiało niewiarygodnie, niepokojąco trochę tajemniczo... ale zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Wzrusza, porusza i uświadamia, że należy doceniać to co mamy i póki mamy!
Przeczytane:2020-03-12, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku (100), Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
"Zapiski niewidomego taty" to autobiografia mężczyzny, który choruje na retinopatię barwnikową, charakteryzującą się powolną utratą wzroku. Moją uwagę przyciągnęła przede wszystkim okładka, ze słodkim bobasem, ale byłam również ciekawa, jak bohater poradził sobie w nowej rzeczywistości.
Ryana poznajemy w chwili, gdy dopiero przygotowuje się do roli taty. Wraz z żoną Tracy kilkukrotnie się przeprowadzają (nowe miejsca stanowią dla niego wyzwanie, gdyż nie zna okolicy), przeżywają poronienie oraz jej rzadką chorobę wymagającą chemioterapii. Później następuje okres ciąży, podejrzenie o zespół Downa, ryzyko punkcji, przygoda ze szkołą rodzenia i moment narodzin długo wyczekiwanej córeczki - Tess.
Na każdym etapie Ryan czuje się bezradny, wielu rzeczy nie jest w stanie zrobić, musi liczyć na żonę, która przecież ma już niemało na głowie. A tu jeszcze on - uwieszony jej łokcia. Nawet gdy miała częste skurcze, ciągnęła ze sobą męża. Bohaterowi trudno jest poczuć się prawdziwym tatą, gdyż wciąż potrzebuje rad, wskazówek i ogromu pomocy. Zwykły spacer z córeczką staje się wielką i niebezpieczną wyprawą. Odnalezienie jakiegoś przedmiotu w domu graniczy z cudem, jeśli wcześniej sam tego nie odłożył w dane miejsce. Ma trudności z przewinięciem czy nakarmieniem córki, nie jest w stanie rozpoznać kiedy dziecko się dławi posiłkiem. Ryan liczy, że z czasem, gdy Tess będzie starsza, będzie potrafiła pomóc mu w cieszeniu się rodzicielstwem, dzięki możliwości sygnalizowania mu słownych komunikatów. Póki co wraz z Tracy obserwują jak ich córeczka odkrywa nowe rzeczy.
Przyznaję szczerze - książka nieco mnie rozczarowała. Spodziewałam się czegoś innego, w sumie nie wiem czego oczekiwałam, ale zabrakło mi lekkości, naturalności a przedstawione emocje nie chwyciły mnie za serce, czyżby to wina stylu autora? Opis zwiastował wzruszającą i zabawną autobiografię, ale jak dla mnie, nie ma tam żadnego z tych elementów.
Z każdą kolejną stroną czytało mi się coraz ciężej, denerwowały mnie wtrącenia niezwiązane z tematem, nie wnoszące nic ciekawego do fabuły a jedynie wytrącające z niej. Zbyt duży fragment życia bohaterów opisano sprzed narodzenia Tess a wedle tytułu to bycie ojcem miało stanowić trzon tej książki. Nawet jeśli już tak to zostało pomyślane, to liczyłam na coś, co mnie wciągnie a tymczasem właściwie nie mogłam się doczekać, kiedy zmęczę książkę.
Właściwie to nie potrafię nazwać jednym słowem, co mnie tak rozczarowało, ale nawet momenty stresujące, gdy Ryan zostawał sam z córeczką albo gdy wychodził z nią na spacer, unikając przeszkód wszelakich, nie wywoływały we mnie większych emocji. Nie czułam adrenaliny, stresu, obawy... Sami musicie zdecydować, czy sięgnąć po "Zapiski niewidomego taty" i próbować odnaleźć w niej więcej plusów.