Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2016-06-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Książka Zapach lawendy to zbiór trzech zupełnie oddzielnych, napisanych przez inne autorki opowiadań. Choć nic ich nie łączy prócz krajobrazów Francji, razem tworzą przyjemną całość. Wakacje są dla mnie czasem wytchnienia, relaksu i odpoczynku, a przynajmniej zawsze mi się tak kojarzą. Dobrze jest odłożyć na chwilę te cięższe lektury i zatopić się w czymś lekkim. Zapach lawendy już samą okładką kojarzy się ciepłymi promieniami słońca i rześką atmosferą.
Słoneczne lato to pierwsze opowiadanie, które wyszło spod pióra Niny Harrington. Ella prowadzi spokojne i unormowane życie. Pracuje w wielkim domu pewnych milionerów. Zbliża się pewna uroczystość, na którą po wielu latach nieobecności przybywa Sebastien. On obrzydliwie bogaty, nieprzychylnie nastawiony do kobiet. Ona spokojna, ciepła, zawsze uśmiechnięta. Los krzyżuje ich drogi, a uśmiech Elli sprawia, że Sebastien diametralnie zmienia stosunek do kobiet.
Miodowy miesiąc w Prowansji to drugie opowiadanie, które przybliża nam historię Billie i jej męża Aleksieja Drakosa. Bohaterów poznajemy w w dniu ich ślubu, czyli najpiękniejszym dniu, jaki każda kobieta może sobie wymarzyć. Wszystko jest piękne do momentu, gdy na jaw wychodzą kompromitujące sprawy z przeszłości.
Ostatnią opowieścią jest Na południu Francji. Sofia po zdradach swojego męża postanawia go opuścić. Jest jej ciężko, jednak po kilku latach sytuacja życiowa kobiety powoli się stabilizuje. Spokój Sofii jednak nie trwa długo, kiedy po kilku latach rozłąki, nieoczekiwania spotyka męża. Okazuje się, że to spotkanie odmienia życie obojga ludzi o sto osiemdziesiąt stopni.
Zapach lawendy to książka, która zawiera choć różne i odrębne opowiadania, w rezultacie niesie jedno wspólne przesłanie. Wiara we własne szczęście, nadzieja na lepsze jutro. Każda z tych opowieści w inny sposób opisuje ważne aspekty życia. Styl każdej z autorek jest naprawdę dobry i utrzymany na stosunkowo równym poziomie. To, co bardzo spodobało mi się w tych opowiadaniach, to rzeczowość. Historie te są konkretne, bez zbędnych dodatkowych wątków. Dzięki temu lekturę czyta się niezwykle szybko. Nie oznacza to jednak, że powieści brakuje emocji. Zdecydowanie można się wzruszyć i to niejednokrotnie! Romans, piękne krajobrazy i francuskie słońce. Zapach lawendy choć dość przewidywalny, to potrafi zaskoczyć i zdecydowanie nie pozwala się nudzić.
Na uwagę zasługuje również okładka, która od razy zwróciła moją uwagę. Na pierwszy rzut oka kojarzy mi się z okresem wakacji, błogiego lenistwa i zasłużonego odpoczynku. Lubię, kiedy sama okładka wprowadza już w nastrój książki.
Zapach lawendy to książka, która swoją prostotą i lekkością przeniesie czytelnika do słonecznej Francji, miejsca wielu pragnień, marzeń i nadziei. Jest to zdecydowanie odpowiednia książka, na rozpoczynające się wakacje, która pozwoli odpocząć od ciężkich pozycji, jakimi się zaczytujemy. Zdecydowanie polecam miłośniczkom romansów, osadzonych w pięknej scenerii. Zanurzcie się w Zapachu lawendy, a nie pożałujecie.
http://krainaksiazkazwana.blogspot.com
Lawenda. Najczęściej kojarzy mi się właśnie z Prowansją we Francji - miejscem, które do tej pory znam jedynie z książek, lecz marzę, by któregoś dnia móc je zobaczyć. Dlatego też, zanim sięgnęłam po książkę "Zapach lawendy", już sam tytuł sprawił, że gdzieś tam wytworzyła się myśl "ta lektura zdecydowanie będzie klimatyczna". Czy taka się okazała? I tak, i nie. Jest to bowiem zbiór trzech historii, które jednak pod względem fabuły są do siebie mocno zbliżone. Każda z nich na swój sposób wyjątkowa, lecz nie wszystkie urzekły mnie w równym stopniu.
Pierwsza historia to "Słoneczne lato" Niny Harrington. Główna bohaterka, Ella, mieszka w małym miasteczku we Francji, samotnie wychowując ukochanego synka Dana. Zajmuje się opieką domu pewnej kobiety imieniem Nicole, natomiast dodatkowo zarabia grając na fortepianie i śpiewając w hotelu. Któregoś dnia, do miasteczka przybywa znany biznesmen Sebastien chcąc spotkać się ze swoją macochą - Nicole - z którą zawsze łączyły go bliskie więzi. Los chce, że poznaje także Ellę i w ciągu kilku dni zaczyna rodzić się między nimi uczucie... Czy będzie to jedynie przelotny romans? A może między tą dwójką pojawi się prawdziwa miłość?
Druga historia "Miodowy miesiąc w Prowansji" autorstwa Lynne Graham to z kolei opowieść o małżeństwie, które poprzez liczne kłamstwa i intrygi zostaje wystawione na próbę. Billie poślubia miliardera - Aleksieja, lecz on nie ma bladego pojęcia, co do tej pory zatajała przed nim żona. Gdy się o tym dowiaduje, rozpętuje się piekło. Lecz mimo to, postanawiają oni spróbować w jakiś sposób znaleźć wspólne rozwiązanie. Czy im się uda? A może niektórych spraw nie da się wybaczyć?
Ostatnie opowiadanie, czyli "Na południu Francji" Amandy Browning to historia małżeństwa, które poprzez niedomówienia zostało wystawione na długotrwałą rozłąkę. Kiedy Sofia dostaje zdjęcia męża, z których wynika, że ten ją zdradza, postanawia od niego odejść - jednak co gorsze - bez słowa. Przez sześć lat ukrywa się na północy kraju, lecz wtedy odnajduje ją Lucas... Czy ich drogi znowu się zejdą? Czy uda im się wyjaśnić wydarzenia sprzed lat?
Jak też widzicie, każda z tych historii krąży wokół miłości, lecz także namiętności, ogromnego pożądania, a wszystko to często podsycane jest nutką zawiści i komplikacji... Dlatego też, jak wspomniałam, opowiadania są do siebie podobne i dzięki temu całość wydaje się być naprawdę spójna. Jeśli jednak miałabym oceniać każde z nich osobno, najbardziej do gustu przypadło mi zdecydowanie pierwsze z nich. Ta historia była naprawdę urocza i czytając ją, czułam w jakiś sposób klimat tamtego miejsca. Na chwilę mogłam przenieść się w swojej wyobraźni właśnie do Francji, do tego pełnego uroku domu i wraz z bohaterami przeżywać wszelkie emocje. Również trzecie opowiadania całkiem mi się podobało - chociaż w pewnych momentach irytowało mnie zachowanie bohaterów, to mimo wszystko utrzymane było w dobrym klimacie. Natomiast osobiście uważam, że druga historia jest najsłabsza. Totalnie do mnie nie przemówiła i szczerze przyznam, że bohaterowie bardzo działali mi na nerwy. Szczególnie Aleksiej - myślę, że z takim mężczyzną nie byłabym w stanie wytrzymać jednego dnia. No chyba, że wcześniej przywołałabym go jakoś do porządku - niekoniecznie w delikatny sposób. Sumując jednak całość, książka utrzymana jest na całkiem dobrym poziomie, jednak nie spodziewajcie się nie wiadomo jak ambitnych historii. Jest to tak naprawdę dobre czytadło właśnie na ten wakacyjny, pełen relaksu, czas. Jeśli więc szukacie książki, przy której możecie jedynie spędzić miłe chwile, bez konieczności wysilania szarych komórek, to "Zapach lawendy" idealnie się tutaj sprawdzi.
Podsumowując, na plusy tej książki składa się więc jej lekkość - styl, jakim posługują się wszystkie autorki jest naprawdę przyjemny w odbiorze, właściwie książkę przeczytałam w raptem jeden dzień. Jednak jedyne, czego mi zabrakło, to właśnie klimat. Miałam nadzieję, że te miejsca zostaną zarysowane jakoś tak... lepiej. Poziom w miarę trzyma jedynie pierwsze opowiadania, w kolejnych kompletnie nie poczułam tej Francji, a szkoda. Bohaterowie również pozostawiają nieco do życzenia. Oczywiście jednych polubiłam bardziej, innych mniej, o czym już wspomniałam wcześniej przy okazji postaci Aleksieja. Mimo wszystko, to dobra książka właśnie na wakacyjnych okres, ot tak, dla odstresowania.
Przeczytane:2018-07-20, Ocena: 3, Przeczytałam,
„Zapach lawendy” to trzy minipowieści ("Słoneczne lat", "Miodowy miesiąc w Prowansji" i "Na południu Francji") napisane przez trzy różne autorki: Ann Harrington, Lynne Graham i Amandę Browning. Akcja wszystkich historii rozgrywa się we wspaniałej scenerii Francji - i to jest jej największy atut, bo sama treść, cóż...
Najbardziej podobała mi się pierwsza historia napisana przez Ann Harrington, zatytułowana „Słoneczne lato” – przede wszystkim dlatego, że miała cudowny, ciepły klimat i opisywała dom i miejsce, w którym naprawdę można się zakochać. W starym, przepięknie położonym domu mieszka Ella – niespełniona artystka i młoda wdowa, wychowująca synka Dana. Ella zajmuje się tym domem, pracując dla ekscentrycznej kobiety – Nicole. Zbliżają się właśnie urodziny Nicole i podczas gdy ona wyjeżdża do Nepalu, Ella szykuje duże przyjęcie. Na przyjęciu tym ma być obecny pasierb Nicole – Sebastien, właściciel znanej firmy komputerowej, milioner i niesamowity przystojniak. Jak można się domyślić, pobyt w domu jego dzieciństwa, sam na sam ze śliczną Ellą, sprawi, że ci dwoje staną się sobie bliscy. Czy jednak Seb zdecyduje się porzucić wielkie biznesy i Sydney, w którym żyje od lat i osiedlić się na francuskiej prowincji, która tak kocha Ella? Czy będzie umiał być ojcem dla jej synka? Czy mały Dan do zaakceptuje? Czy Seb dowie się prawdy o swojej rodzinie?
Seb podczas tego pobytu dużo się o sobie dowiaduje: odkrywa wrażliwą stronę swojej natury, przekonuje się, że pragnie bliskości, że ma w sobie czułość i cierpliwość, o jaką się nie podejrzewał. Ella zachwyca go swoim optymizmem, talentem muzycznym, podejściem do życia, sposobem, w jaki wychowuje syna. Ona z kolei podziwia jego zaradność, styl, zdecydowanie. Ale czy to wystarczy, aby być razem?
Bardzo ładna i nastrojowa powieść, ciepła, słodka, romantyczna i sentymentalna.
Druga historia to „Miodowy miesiąc w Prowansji” autorstwa Lynne Graham. Szczerze mówiąc, przeczytałam ją tylko dlatego, że nie miałam innej książki na urlopie 😊 Choć przyznam, że dziwny i nieprawdopodobny pomysł autorki związany z utratą pamięci nieźle mnie ubawił… W skrócie treść przedstawia się następująco: Billie od lat podkochuje się w swoim szefie, niesamowicie przystojnym, męskim i obrzydliwie bogatym Aleksieju. Kiedy jednak zostaje jego żoną (co we wszystkich jego licznych eks partnerkach wzbudza zdumienie, którego nie próbują nawet ukryć – podczas wesela Billie słyszy, jak obgadują ją w toalecie i dziwią się, że piękny Aleksiej poślubił taką „kluskę” – to mnie nieco zaskoczyło, bo później Billie jest opisywana jako „filigranowa” – filigranowa kluska to trochę dziwne połączenie 😊), okazuje się, że tajemnice, które przed nim skrywała, mogą zupełnie zniszczyć ich związek (trzeba przyznać, że tajemnice są wielkiego kalibru, choć prawdopodobieństwo wystąpienia takich zjawisk jest równe zeru…). Pokręcona historia, ale może się spodobać miłośniczkom romantycznych opowieści…
Trzecia minipowieść nosi tytuł „Na południu Francji” i napisała ją Amanda Browning. Jej główną bohaterką jest Sofie, od niedawna szczęśliwa żona Lucasa. Poznajemy tę parę w chwili, gdy oglądają album ze zdjęciami z ich ślubu – na jednej z fotografii Sofie dostrzega swego dawnego prześladowcę, mężczyznę, z którym umówiła się kilka razy i który ubzdurał sobie, że są sobie przeznaczeni. Przez wiele lat ją nękał, aż w końcu ucichł i Sofie uznała, że o niej zapomniał – obecność na jej ślubie świadczy jednak o czymś przeciwnym… I tu pojawia się pierwsza dziwna rzecz: Sofie nie mówi o tym mężowi – nie wiadomo, dlaczego.
Wkrótce Lucas wyjeżdża w interesach, a Sofie dostaje pocztą zdjęcia przedstawiające go z jakąś kobietą. Załamana i z poczuciem zdrady opuszcza go i wyjeżdża, zmieniając tożsamość. To kolejna dziwna rzecz – nie rozmawia z nim, nie wyjaśnia powodu odejścia, nie próbuje słuchać wyjaśnień…
Po sześciu latach Lucas ją odnajduje – i chce wyrównać rachunki. Proponuje Sofie podróż do pięknego zamku na południu Francji (kolejna dziwna rzecz – ona się zgadza). Tam będą mieli okazję wyjaśnić sobie wszystko, co się w ich życiu wydarzyło.
To jest typowo wakacyjna lektura - taka, nad którą nie trzeba myśleć, tylko czytać piękne opisy przyrody, zanurzać się w romantycznych historiach i cieszyć ze szczęścia bohaterów. Pierwsza opowieść mi się podobała, dwie pozostałe mnie nudziły, a przy tym było w nich zbyt wiele mało prawdopodobnych zdarzeń.
Są to trzy bardzo różne historie, które łączy piękno francuskich miast, wiosek i miasteczek oraz motyw romansu – takiego, któremu na drodze stają pewne (mniej lub bardziej wydumane) przeszkody. I takiego, w którym ona jest zawsze piękna, zwiewna i wiotka, a on twardy, seksowny, męski i silny, ale zarazem kochający i zmysłowy... No i bardzo, bardzo, bardzo bogaty!
Tylko dla bardzo sentymentalnych i romantycznych osób.