Twórczość Hemingwaya, w dużej mierze autobiograficzna, jest odbiciem jeso burzliwego, bogatego niekiedy wręcz awanturniczego życia i plonem doświadczeń, kóre zbierał jako mądry, bystry i wrażliwy obserwator. Miał więc dobrą znajomość świata i człowieka, a według jego słów prawdziwym pisarzem jest ten, ...kto tworzy nie postacie i literaturę, lecz ludzi i życie .
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2001 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 290
Tytuł oryginału: Across the River and into the Trees
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Bronisław Zieliński
Ernesta Hemingwaya najlepiej się czyta, znając jego życiowe perypetie. Chociaż autor wielokrotnie podkreśla, że jego bohaterzy i historie są fikcyjne to współczesny czytelnik, chyba już nie ma złudzeń i wie, że dużo jest Hemingwaya w Hemingwayu.
Kolekcja Hemingwaya od Wydawnictwa Marginesy to znakomity projekt. Nowe przepiękne wydania i odświeżone tłumaczenia sprawiły, że z przyjemnością sięgnęłam po znane i nieznane mi dzieła jednego z największych powieściopisarzy XX wieku.
A Hemingway uprawiał unikatowy rodzaj sztuki, w wyjątkowy sposób łącząc wspomnienia z literacką narracją.
I mimo, że "Za rzekę, w cień drzew" wypada gorzej w zestawieniu z "Pożegnaniem z bronią", "Komu bije dzwon", czy "Zaś słońce wschodzi", to jest w tej historii coś, co mnie kupiło i sprawiło, że nadal mnie pociąga. Ja chyba po prostu lubię prozę Pana Ernesta.
"Za rzekę, w cień drzew" jest parafrazą ostatnich słów, które rzekomo wypowiedział w delirium umierający generał konfederacji Thomas J. "Stonewall" Jackson i do pewnego stopnia brzmi jak zapowiedź pożegnania.
Była to ostatnia powieść przed "Starym człowiekiem i morzem" , nowelą z 1952 roku, która odniosła sukces, ostatnia, którą wydał przed samobójczą śmiercią w 1961 roku.
Bohaterem powieści jest Richard Cantwell, znany przez większość narracji jako "Pułkownik". To bohater, który uderzająco przypomina Hamingwaya.
Pułkownik ma pięćdziesiąt lat i podobnie jak autor ma żywe wspomnienia z czasów wojen.
Niegdyś generał, zdegradowany za militarną klęskę podczas wojny. Pułkownik przybywa do Wenecji. Przyciąga go polowanie i pewna piękna, dziewiętnastoletnia bogata arystokratka, którą nazywa "Córką". Oboje łączy skomplikowana relacja uczuciowa. To taka miłość i romans zwieszony między jawą, a snem, miłość nie do końca platoniczna i nie do końca skonsumowana. On stary i schorowany, ona młoda, naiwna i pełna życia.
Sam Pułkownik to człowiek, który z jednej strony chce kochać, ucztować w najlepszym jedzeniu i winie, delektować się literaturą i sztuką, z drugiej bywa cyniczny, szorstki i rozczarowany.
Wiele tu wspomnień, doświadczeń wojennych i rozważań na tematy egzystencjalne. Czuć, że zbliża się jakiś koniec, wyczuwa się smutek i żal.
Intrygująca jest relacja Pułkownika z młodziutką Renatą, której postać jest łączona z osobą Adriany Ivancich, weneckiej arystokratki, pod, której urokiem był Hemingway.
Czytając "Za rzekę, w cień drzew" warto korzystać z przypisów, które zostawia tłumaczka na końcu powieści. Sprawiają, że jest ona pełniejsza i można delektować się Hemingwayem pełniej, dojrzalej i z większym zrozumieniem.
Hemingwaya czytam, bo lubię. Lubię, więc polecam.
Ta książka zajmuje w dorobku autora miejsce szczególne. Krytycy zastanawiali się już nad samym jej zaklasyfikowaniem. Wydawca przedstawił ją Czytelnikom...
Po śmierci Hemingwaya jego miłośnicy niecierpliwie oczekiwali na wydanie powieści pozostawionej przez niego w rękopisie. W Stanach Zjednoczonych ukazała...
Przeczytane:2023-12-31,
Znacie twórczynie czy twórców, których styl jest tak charakterystyczny, że nie trudno pomylić ją/go z kimś innym? Dla mnie do takich postaci bez wątpienia należy Ernest Hemingway. Zdarza się, że denerwuje mnie jego oszczędność w dialogach, zdawkowe uwagi czy pewien brak naturalności, ale wiem wtedy, że czytam właśnie Hemingwaya. Choć powieść Za rzekę, w cień drzew wymyka się w niektórych elementach prostej kategoryzacji “To książka Hema”, i tak bez problemu można odgadnąć autora po kilku linijkach tekstu.
Historia pułkownika Richarda Cantwella, osadzona głównie w Wenecji 1948 roku, została przez czytelników przyjęta bardzo dobrze, nie schodząc z listy bestsellerów przez kilka tygodni, krytycy jednak kręcili nosem wskazując, że to chyba najgorsza rzecz, jaką Hemingway napisał. Pięćdziesięcioletni pułkownik opowiada swej “ostatniej prawdziwej, jedynej miłości”, młodziutkiej włoskiej arystokratce Renacie, o swojej przeszłości i stara się cieszyć życiem, które mu pozostało. Powieść oparta została w dużej mierze na dialogach, nie tylko między Cantwellem i Renatą, ale także z ludźmi, których pułkownik traktuje trochę jak przyjaciół, towarzyszy broni.
Gdyby nie próbować wgryźć się głębiej w Za rzekę, w cień drzew, można by ją uznać za błahą i pretensjonalną powieść. Przyglądamy się oficerowi, który pozostając na służbie w Trieście, będącym w tym czasie był pod administracją brytyjską i amerykańską, wybiera się do Wenecji, żeby poużywać życia. Ma swojego szofera, nie musi się niczym przejmować, a miasto dożów zna bardzo dobrze, czytelnik może się domyślać, że pułkownik jest w nim stałym bywalcem. Zatrzymuje się w ulubionym hotelu, w którym zna dobrze całą obsługę - z częścią osób łączy go bliższa relacja. Jada i popija wykwintnie i dużo, przechadza się ulubionymi uliczkami, poluje na kaczki, spotyka się z młodą ukochaną.
Właśnie ta ukochana wyciąga jednak z pułkownika więcej niż błyskotliwe mniej lub bardziej żarty i złośliwości, którymi dzieli się ze znajomymi. Z jednej strony chodzi tu o romantyczną stronę Cantwella, dojrzałego mężczyzny poranionego przez dwie wojny światowe i parę związków, z drugiej o pewne rozliczenie z przeszłością, opowiedzenie o wojskowych doświadczeniach. I tak jak Hemingway moim zdaniem zupełnie nie umiał pisać o miłości - dialogi między zakochanymi bywają tak pompatyczne i pretensjonalne, że aż trudne do zniesienia, tak wyciągnął sporo w pisaniu o wojsku. Te elementy, które nie przekonały mnie w Pożegnaniu z bronią, w tej powieści zagrały dosadniej, z większą mocą.
Mimo uczt, polowań i płomiennego romansu historia pułkownika przesycona jest smutkiem. Nie tylko zresztą główny bohater staje się jego źródłem, ale prawie każda z postaci nosi ze sobą swój smutek, próbując go maskować żartami i uśmiechem. Lata wojny i dyktatury naznaczyły wszystkich, którzy przetrwali, pozostawiając ukryty wewnątrz ślad. To, co ukryte, stanowi istotny element tej powieści. Hemingway zastosował technikę góry lodowej, przez co więcej znaczeń i sensów pozostaje schowane przed czytelnikiem, bo wymaga uważnego oka i sporej wiedzy, by je w tekście odnaleźć. Tutaj ogromna zasługa autorki przekładu, Agnieszki Wilgi, która w przypisach wyjaśnia wszystkie odniesienia poukrywane w dialogach, monologach wewnętrznych i opisach przez Hemingwaya.
Za rzekę, w cień drzew nie stanie się pewnie moją ulubioną książką Papy, ale na pewno zasługuje na uwagę, bo ma sporo do zaoferowania. Pomijając wątek miłosny, ta historia ma mocny rozliczeniowy charakter, a głównemu bohaterowi towarzyszy poczucie kresu. I jeśli ktoś już przeczytał tę powieść lub zrobi to w niedalekiej przyszłości, niech da mi znać, proszę, czy fragmenty, w których pułkownik mówi do obrazu, czegoś nie przypominają.