Bimini, lata trzydzieste XX wieku. Rytm życia malarza Thomasa Hudsona wyznaczają morskie fale i huragany. Przez większą część roku mężczyzna jest odseparowany od swoich trzech synów, nauczył się więc żyć i pracować tak, by nie czuć dojmującej samotności. W końcu chłopcy przybywają na wyspę na letnie wakacje. Pod wpływem wspólnie spędzonych szczęśliwych dni Hudson wraca myślami do przeszłości i rozważa podjęte dawniej decyzje. Tuż po wyjeździe synów otrzymuje tragiczną wiadomość.
Podział powieści na trzy części odzwierciedla trzy etapy życia Hudsona: spokojny pobyt na wyspach Bimini, cyniczny okres spędzony w Hawanie już po wybuchu drugiej wojny światowej oraz czas walki na morzu u wybrzeży Kuby. W tej w dużej mierze autobiograficznej historii Hemingway ukazuje ewolucję bohatera od refleksyjnego artysty i poszukiwacza przygód po mężczyznę ogarniętego żałobą, biorącego udział w działaniach wojennych. Łączy obraz życia wewnętrznego jednej ze swoich najbardziej złożonych i intrygujących postaci z opisami żywiołu.
Wyspy na Golfsztromie to ostatnia książka, którą napisał Hemingway. Została opublikowana dopiero dziewięć lat po jego samobójczej śmierci, w 1970 roku.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2024-04-17
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 568
Tytuł oryginału: Islands in the Stream
1. Pięćdziesiąt kawałków (Fifty Grand)2. Mój stary (My Old Man)3. Ojcowie i synowie (Fathers and Sons)...
Santiago nie miał łatwego życia. Był starym rybakiem, któremu nie powodziło się najlepiej. Ludzie się z niego śmiali, bo już od dłuższego...
Przeczytane:2024-08-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, czytam regularnie, Egzemplarz recenzencki,
W powieściach i opowiadaniach Ernesta Hemingwaya istnieje pewien niezwykle subiektywnie wyczuwalny element, który pozwala podzielić jego teksty na dwie kategorie. Elementem tym jest dążenie do doskonałości. Czasami trafiają się teksty z doskonałymi zdaniami kulejącymi w całości. W innych kawałkach prozy zdania wydają się bardziej chropawe, niewygładzone wielokrotną autoredakcją, ale cały tekst staje się doskonalszy, naturalny i niewymuszony. Kulejące lekko dialogi obok tych naprawdę wspaniałych dają efekt przypominający do złudzenia życie. Choć wydają się mniej dopracowane, to dla mnie ocierają się one o prawdę. Ten drugi przypadek to były Wyspy na Golfsztromie, powieść mało mi wcześniej znana, a teraz chyba jedna z moich ulubionych książek Papy.
Hemingway podzielił akcję powieści na trzy części i każda z nich ma inny nastrój, dzieje w różnych czasie i przestrzeni. Wspólnym punktem jest postać Thomasa Hudsona, malarza i całkiem dobrego żeglarza, któremu towarzyszymy w kilku ważnych momentach z życia. Protagonista jest typem samotnika pielęgnującego swoją rutynę, dzięki czemu może poświęcać się pracy twórczej. Kiedy go poznajemy, mieszka na Bimini, niewielkiej wyspie należącej do Bahamów, sporo maluje, trochę pije i trzyma się męskiego towarzystwa. Stara się, by nic nie zakłócało jego rytmu - wyjątkiem jest przyjazd synów Thomasa, którzy wprowadzają na pewien czas trochę chaosu do uporządkowanego życia, dają mu odetchnąć świeżym powietrzem.
Hemingway dużo miejsca w powieści poświęcił sztuce, pracy twórczej i rozmyślaniom dotyczącym bycia artystą, zwłaszcza w pierwszej części. Talent przybiera różne postaci, a sztuka nie musi wiązać się z malowaniem na płótnie czy pisaniem. Cechą inwariantną artysty wydaje się samotność, która wyostrza wewnętrzne oko, gdy człowiek może oddać się nieskrępowanej obserwacji otoczenia i wejść w głąb siebie. Thomas Hudson na wraz z biegiem wydarzeń maluje coraz mniej, jego wypracowana rutyna zostaje rozbita bezpowrotnie, a jednak on sam nie przestaje być twórcą; być może dojmująca samotność, uderzające go coraz mocniej poczucie straty, której już nie odnajdzie, a także ból z tym związany sprawiają, że bohater zbliża się wewnętrznego oka cyklonu.
W Wyspach na Golfsztromie czytelnik trafia do męskiego świata, w którym obecność kobiet jest o tyle nieunikniona, o ile one same będą jedynie sprowadzone do odgrywanych ról: matek, muz, pracownic seksualnych (tego określenia u Hema nie znajdziecie na pewno) etc. Mężczyźni taplają się we własnym sosie, dzielą się swoim nieszczęściem, zapijają problemy, działają impulsywnie i agresywnie; w jakimś stopniu ich działania i zachowania przypominają chłopców - dojrzalszych, mających więcej doświadczenia, ale nadal chłopców, którzy gdzieś na wyspach opływanych przez Golfsztrom stworzyli sobie swój własny rodzaj domku na drzewie.
I naprawdę spore wrażenie zrobiła na mnie ta powieść - szkoda, że Hemingway nie zdążył jej ukończyć, choć może dzięki temu nie przedobrzył, nawet jeśli nie wszystkie wątki znajdują zakończenie. Pisarz stworzył doskonałe studium mężczyzny, artysty, ojca, żołnierza, człowieka spełnionego i straconego. Dzięki przekładowi Jakuba Jedlińskiego portret Hudsona ani dialogi nie straciły na głębi. Obok opowiadań to dla mnie najciekawsze, co Hemingway napisał.