Wyrka. Utracony wołyński raj

Ocena: 5.2 (5 głosów)

PRAWDZIWA HISTORIA O SILE LUDZKIEJ PAMIĘCI, KTÓREJ NIE STRAWI NAWET NAJWIĘKSZY OGIEŃ

Zosia przyjeżdża do Wyrki z córką i mężem, który ma poprowadzić tutejszą szkołę. Urzeczona położoną wśród wołyńskich lasów wioską, szybko odnajduje się w nowym miejscu. Gdy wkracza wojsko, wie, że nic już nie będzie takie samo.

Ośmioletnia Wanda mieszka w Wyrce od zawsze. Wieś jest świadkiem jej nauki, pracy i beztroskiej zabawy. Wanda w przyszłości pragnie zostać aktorką. Jej dzieciństwo brutalnie przerywa jednak wojna i wydarzenia lipca 1943 roku, kiedy to przyjdzie jej pożegnać dobrze znany świat.

Było takie miejsce na ziemi, w którym rytm życia ustalały pory roku. Dzieci bawiły się i uczyły, a sąsiedzi dzielili trudy życia codziennego. Nikt nie przeczuwał zbliżającej się burzy.

Wyrka to wieś na Kresach Wschodnich, w której splatają się losy kilku rodzin. Ich spokojne życie kończy nadejście II wojny światowej. Bandy UPA rozpoczynają polowanie na Polaków. Wypędzeni ze swoich domów mieszkańcy przystępują do dramatycznej walki o życie oraz o własną tożsamość.

Wyrka przetrwała dzięki ludziom, którzy do dziś opowiadają jej historię. Nigdy nie zapomnieli oni o swojej małej ojczyźnie ani o dniu, w którym ją pożegnali. Czy na zawsze? Tego nie wiedział nikt.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Informacje dodatkowe o Wyrka. Utracony wołyński raj:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-07-28
Kategoria: Historyczne
ISBN: 9788324080083
Liczba stron: 304

Tagi: seryjni mordercy

więcej

Kup książkę Wyrka. Utracony wołyński raj

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Wyrka. Utracony wołyński raj - opinie o książce

Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu. W związku z tym chciałabym Wam przypomnieć książkę Małgorzaty Witko, w której autorka przedstawia historię Kresów Wschodnich i Rzezi Wołyńskiej. 

Od dawna jestem miłośniczką książek opisujących prawdziwe miejsca i wydarzenia. Tym razem za sprawą autorki mogłam przenieść się na Kresy Wschodnie, do wsi Wyrki oraz w jej okolice. Początek publikacji ukazuje spokojne, sielskie życie mieszkańców. Czytelnik może zaznajomić się z panującymi tam obyczajami czy tradycjami. Barwny język pisarki pozwala praktyczne poczuć zapachy i smaki, usłyszeć dźwięki, a także oczami wyobraźni ujrzeć tamtejszy krajobraz. Wszystko jednak zmienia się wraz z wybuchem II wojny światowej oraz atakami band UPA. Zaczynają być widoczne podziały między różnymi narodowościami, ale jednocześnie widać solidarność, zjednoczenie oraz patriotyzm Polaków.

 

Małgorzata Witko przedstawiła brutalny opis tych tragicznych zdarzeń, które budzą trwogę, niedowierzanie, poruszają najdelikatniejsze struny uczuć ludzkich i chwytają za serce. Autorka niczego nie stara się łagodzić, z ogromną surowością oraz pieczałowitością oddaje dramatyzm tamtych chwil czy wspomnienia osób, które przeżyły to piekło na ziemi. Najbardziej wzruszyły mnie sceny ukazujące, iż nie wszyscy po stronie wroga byli doszczętnie przesiąknięci złem, a wzajemna pomoc wobec rodaków rozpościerała się nie tylko na grono najbliższych. Razem z bohaterami przeżyłam cały wachlarz emocji, na szczęście nie tylko negatywnych. Treść dodatkowo została wzbogacona o liczne zdjęcia oraz szkice, co pozwoliło mi lepiej poznać tamte tereny i zasiedlających je mieszkańców. Miłym akcentem było wspomnienie o Lipianach (mojej rodzinnej miejscowości) i pobliskim Barlinku.

 

Dziękuję serdecznie pisarce za poszukiwanie swoich korzeni oraz podjęcie tego poruszającego, smutnego tematu. O ile o obozach koncentacyjnych jest wiele publikacji, to historia Kresów i Rzezi Wołyńskiej nie występuje już tak często w literaturze. Ta opowieść zostanie ze mną na długo, a wydarzenia w niej ujęte dalej będą szarpać mnie emocjonalnie od środka.

 

 

 

Link do opinii
"Wyrka. Utracony wołyński raj". Małgorzata Witko/ Prawdziwa historia wołyńskiej wsi  

 

Urodziłam się, wychowałam i po dziś dzień mieszkam na wsi. Wiem, że tak zostanie już na zawsze, ponieważ nigdy z własnej woli nie opuściłaby tego swojego ukochanego miejsca na ziemi. Kocham bliskość natury, obcowanie z przyrodą, oraz tę wspaniałą aurę spokoju i harmonii, którą czuję każdego dnia. Codziennie dziękuję za to, że jest mi dane móc się tym wszystkim cieszyć. Nigdy nie zapominam o tym, iż lata historii naszego kraju i narodu pokazują, że abyśmy ja i moi najbliżsi mogli dziś, żyć w wolnym kraju wielu naszych rodaków musiało przejść przez piekło na ziemi. Byli świadkami okrucieństwa zadawanego ich rodzinom przez okupanta, by potem sami oddać życie w obronie tego, co najdroższe.    Nie wolno nam zapomnieć, więc dla mnie bezcennym zapisem tamtejszych wydarzeń są książki, których lekturę bardzo sobie cenię. W ostatnim czasie przeczytałam jedną z takich właśnie publikacji i dziś chcę wam o niej opowiedzieć. A mówić będziemy o najnowszym literackim dziecku Małgorzaty Witko ,,Wyrka. Utracony wołyński raj".   Na jej kartach przenosimy się na Kresy Wschodnie do niewielkiej wioski tytułowej Wyrki. Tam od pierwszych chwil lektury czujemy się dosłownie tak, jak wskazuje na to podtytuł książki, niczym w raju. Autorka na podstawie autentycznych wspomnień ludzi, którzy do tej pory opowiadają historię kresowej wsi, w sposób bardzo obrazowy opisuje nam życie jej mieszkańców, dla których praca w polu, religia i tradycja zawsze były największymi życiowymi wartościami. To właśnie rytm zmieniających się pór roku wyznaczał bieg toczącego się życia. Rodzice starali się od najmłodszych lat wpoić swoim dzieciom szacunek do wartości ciężkiej pracy, dlatego poza równie ważną nauką, oraz beztroską zabawą do obowiązków dzieci należała pomoc rodzicom w codziennych pracach gospodarskich. Życie płynęło spokojnym rytmem wśród wzajemnej sąsiedzkiej pomocy i życzliwości. Nikt nawet przez chwilę nie pomyślał, że już wkrótce nadejdą bardzo ciężkie chwile, które być może na zawsze odbiorą tym ludziom ten sielski, aczkolwiek nie pozbawiony codziennych trudów  kawałek ich małej ojczyzny.   Niestety tak właśnie się stało z chwilą wybuchu II wojny światowej, kiedy to bandy UPA rozpoczęły brutalne, a wręcz bestialskie polowania na Polaków. Ukraińcy bez najmniejszej nawet litości napadali na okoliczne wioski, które podpalali, a ludzi pozbawiali życia w okrutnych torturach. To okrucieństwo dotknęło również Wyrkę. Wyrczanie zmuszeni byli opuścić swoje domy i uciekać, by chronić życie swoich najbliższych.   Jeśli sięgniecie po ten tytuł, do czego serdecznie was zachęcam, w wasze ręce trafi ogromnie wartościowa i niezwykle potrzebna książka, która jest mocno poruszającym i przejmującym zapisem życia Polaków na wschodniej rubieży II RP w latach trzydziestych XX w. Już od pierwszej chwili spędzonej na czytaniu książki bardzo mocno zżyłam się z rodzinami, które są jej bohaterami, przez co niemalże czułam się częścią ich życia. Myślę, że duży wpływ na to, iż stali mi się oni bardzo bliscy, ma fakt, że niektóre opisywane na kartach książki tradycje są nadal kultywowane w moim domu rodzinnym, a nawet znam przytaczane w książce wiersze i piosenki. Tym bardziej trudno było mi czytać kolejne rozdziały, w których mamy opisane wydarzenia z ucieczki przed Ukraińcami a przede wszystkim barbarzyńskiej ,,Rzezi  wołyńskiej". A potem po skończeniu wojny, tak bardzo mocno trzymałam kciuki za tych, którzy przetrwali, aby poradzili sobie w szukaniu dla siebie nowego miejsca na ziemi. Czy im się to udało, musicie już przekonać się sami?   Mimo że jest to niezwykle wymagająca emocjonalnie książka, to uważam, że powinien ją przeczytać każdy, aby nie dopuścić do zapomnienia o tamtejszych wydarzeniach i ludziach, którzy swoją postawą w obliczu dramatycznych doświadczeń dali nam niezwykłą lekcję, z której my powinniśmy czerpać, by podobne tragedie nigdy więcej się nie powtórzyły.   Ludzka życzliwość i troska o drugiego człowieka. Wzajemna pomoc, wsparcie i współpraca w małej społeczności nie tylko w czasie pokoju, ale i wojny. Choć mieszkańcy Wyrki wiedzieli, że ich szanse w starciu z wrogiem są niewielkie, to jednak solidarnie zorganizowali Samoobronę, aby starać się odeprzeć podjęte na nich ataki. Mocno chwytające za serce były sceny pokazujące, że nie nawet po stronie wroga nie wszyscy byli źli. (ocalenie przez ukraińskiego nauczyciela rannej, dziewczynki, dobre traktowanie polskiej rodziny przez niemieckich gospodarzy...) W książce możemy też przeczytać o chęci niesienia pomocy lokalnej nie tylko wobec członków rodziny, ale także obcych ludzi (przygarnięcie osieroconej dziewczynki i utrzymywanie z nią bliskiego kontaktu przez rodzinę z Sarni...) Ponadto ci ludzie pokazali nam co, tak naprawdę jest ważne w życiu. Mianowicie to, aby bez względu na to, jak wiele złego w życiu doświadczymy i jak wielki ból trawi nasze serce nigdy się nie poddawać. Nie tracić nadziei na lepszą przyszłość i wiary w siebie. Uświadamiają nam, że nigdy nie jest za późno na to, by zacząć wszystko od nowa, jeśli uwierzymy we własne możliwości i nie będziemy zrażać się porażkami. Najważniejsze jednak jest to, żebyśmy nigdy nie zapomnieli tego, kim jesteśmy i skąd się wywodzimy. Naszym obowiązkiem jest dbanie o własną tożsamość.
Ta książka na zawsze pozostanie w moim sercu. Choć o ,,Rzezi wołyńskiej" czytałam już dość dużo, to za każdym razem tamtejsze wydarzenia bardzo mocno mną wstrząsają. Najmocniej w odniesieniu do bezbronnych dzieci, którym odebrały one beztroskie dzieciństwo i poczucie bezpieczeństwa. Żadne dziecko nie powinno doświadczać takiego strachu, przerażenia i bólu. Przyznam, że podczas czasu spędzonego z tą książką autentycznie współodczuwałam całą gamę emocji udzielających się czytelnikowi od jej bohaterów. A sam strach był spotęgowany poprzez świadomość dziejących się obecnie w Polsce i na świecie wydarzeń, które każdego dnia wywołują we mnie obawy, o to, aby historia się nie powtórzyła.   Bardzo chciałabym, aby ta książka trafiła do jak najszerszego grona odbiorców i by mówiono o niej głośno, dlatego swój egzemplarz książki oddam do biblioteki. Co więcej, uważam, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową na lekcjach historii.

Na zakończenie chciałabym podziękować osobom, które znalazły w sobie siłę, aby jeszcze raz wrócić do trudnych i bolesnych dla nich wspomnień i podzielić się nimi z autorką, jak również samej Małgorzacie Witko za podjęcie się napisania tak trudnej tematycznie i emocjonalnie książki. Z pewnością było to nie łatwe wyzwanie. Małgosiu, poradziłaś sobie wspaniale.
[Materiał reklamowy] Autorka Małgorzata Witko.

 

http://kocieczytanie.blogspot.com/2022/11/wyrka-utracony-woynski-raj-magorzata.html

Link do opinii

WYRKA.UTRACONY WOŁYŃSKI RAJ Małgorzaty Witko to piękna i bolesna opowieść o sile ludzkiej pamięci.Lektura niewątpliwie wyjątkowa,gdyż opowiada prawdziwą historię.Historię niewielkiej wsi na Kresach Wschodnich,gdzie splatają się ludzie losy.A dokładniej losy kilku rodzin.
.
Czytając WYRKĘ poznacie bolesne wspomnienia z tamtego okresu.Książka zdecydowanie porusza i składnia do ważnych przemyśleń.Piękna i zarazem w okrutny sposób prawdziwa.Autorka w plastyczny sposób oddała ducha tamtych czasów.Subtelnie,acz wyraziście zostały tu również nakreślone ludzkie emocje.Dodatkowo atmosfera,która wyłania się z tej powieści jest wprost wyjątkowa wręcz niepowtarzalna.Ta pozycja została także wzbogacona o przedwojenne ilustracje, fotografie oraz mapy,które przybliżają nam ogram tego okrucieństwa,które miało miejsce podczas II wojny światowej.Polecam,bo warto się z nią zapoznać.
.
@wydawnictwoznakpl

https://www.instagram.com/rudy_lisek_czyta/

Link do opinii
Avatar użytkownika - Esclavo
Esclavo
Przeczytane:2021-09-27, Ocena: 4, Przeczytałam,

Wołyń, zaraz obok obozów koncentracyjnych, to temat który zmusza autorów do próby pokazania ówczesnych realiów oraz (miejmy nadzieję) do uchronienia przed zapomnieniem tych dramatycznych wydarzeń. I o ile Auschwitz jest dość popularny, to publikacje Wołyniu już nie. A tu w moje ręce trafia książka Małgorzaty Witko.

Pierwsze na co trzeba zwrócić uwagę, to ogrom ludzi, którzy występują w tej książce. Trochę utrudnia to odbiór historii, musimy mocniej się skupić, by nie pogubić się w ich wzajemych relacjach. I ten początek może wydawać się sielski, spokojny, by nie powiedzieć - nużący, aż do momentu gdzie na pierwszy plan wysuwa się bestialstwo UPA. A to okrucieństwo nie zna granic. Autorka niczego nie ugładza, nie łagodzi, a wręcz z ogromną surowością pokazuje prawdziwe wydarzenia.

Powieść jest utrzymana w formie wspomnień mieszkańców Wyrki i okolic. To świadectwo osób ocalałych z rzezi. Bez upiększaczy, bez zbędnego patosu przedstawia prawdę, o której nie wolno zapomnieć.

Link do opinii

Wyrka, to niewielka wieś na Kresach Wschodnich. W okresie międzywojennym zachodnia część Wołyń leżała w granicach IIRP, a wschodnia część pozostała w ZSRR.

Małgorzata Witko w swoje książce zabiera nas do świata, którego już nie ma, przedstawiając wspomnienia ludzi, którzy żyli w tym urokliwym miejscu. Mimo iż na Wołyniu 70% ludności w tamtych czasach stanowili Ukraińcy, było również wiele ,,polskich" rodziny. Wielu ,,Polaków" urodziło się w czasie, kiedy Polski nie było na mapach, ale czuli się Polakami, kultywowali polskie tradycje i przekazywali je swoim dzieciom. To właśnie ta polskość wydała na nich wyrok w czasie Rzezi Wołyńskiej.

Początek książki jest niemal sielski. Na wsi rytm życia wyznaczany był przez pory roku i święta kościelne. To właśnie do takiej wsi z Krzemieńca przeprowadza się nauczycielka Zosia, jej mąż, nowo mianowany dyrektor szkoły Michał i ich córka Florentyna. Do szkoły zarządzanej przez Michała chodziły zarówno polskie jak i ukraińskie dzieci. Klimat książki zmienia się wraz z wybuchem wojny, sielską atmosferę zastępuje okrucieństwo wojny. W Wyrce powstaje jeden w wielu ośrodków samoobrony, broniący ludności polskiej przed UPA. Banderowcy palili wieś za wsią, pozostawiając po sobie spaloną ziemię. Ukraińskie kobiety, które wyszły za Polaków, uciekały od swoich rodzin obawiając się tortur i gwałtów, którymi żołnierze UPA ,,karali" za mieszane małżeństwa. Po ataku UPA na Wyrkę i okoliczne miejscowości, ci, którzy przeżyli zmuszeni byli uciekać. M.in. rodzina Szachniewiczów trafiła na Bawarię, gdzie jako robotnicy przymusowe pracowali u lokalnych rolników. Po zakończeniu wojny, uciekinierzy z Wyrki powrócili do Polski, aby rozpocząć nowe życie. Wyrki już nie było, nie było dokąd wracać, trzeba było znaleźć sobie nowe miejsce w ojczyźnie.

 

Małgorzata Witko zebrała wspomnienia mieszkańców Wyrki i okolic. Wspomnienia przeplatają się, tworząc spójną całość i jedną opowieść, którą dopiero wojna zaczyna rozdzielać na poszczególne historie. W książce znajdziemy również wiele zdjęć pochodzących z albumów rodzinnych.

 

,,Wyrka. Utracony wołyński raj" nie jest łatwą lekturą, nie raz zakręci się wam łza w oku na okrucieństwo wobec bezbronnych kobiet i dzieci (a także mężczyzn), których jedyną zbrodnią było pochodzenie. Nie jest to typowa książka historyczna, jak wspomniałam, jest to zbiór wspomnień ułożonych w spójną całość.

 

Serdecznie polecam tym, którzy chcą wiedzieć więcej, zwłaszcza że niedawno, bo 11.07 obchodziliśmy ustanowiony w 2016, Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Nigdy nie wolno zapomnieć nam o tej tragedii.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy