Życie Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała - dom i rodzinę. Dwadzieścia lat po ślubie wie już jednak, że po napisach ,,żyli długo i szczęśliwie" nie zawsze jest różowo. Hania czuje się niekochana przez męża, który idealizuje swoją zmarłą pierwszą żonę. Dodatkowo ich nastoletnia córka zaczyna wagarować i oszukiwać rodziców, co zwiastuje problemy. Jakby tego było mało, Hania zaczyna odczuwać dojmująca pustkę, jako pełnoetatowa pani domu. To z pozoru szczęśliwe życie zaczyna ją uwierać. Tej jesieni jednak wszystko ma się zmienić... Czy Hani wystarczy odwagi aby zawalczyć o siebie i córkę? Jak zmieni się jej życie, kiedy będzie musiała zmierzyć się z bolesną przeszłością? Czy odnajdzie siebie i uchroni swoje małżeństwo przed rozpadem? Ta opowieść otula jak ciepły koc, pachnie aromatyczną herbatą i ogrzewa jak ogień w kominku. Opis cyklu: Cztery pory roku - cztery wciągające historie. ,,Wszystkie pory uczuć" Magdaleny Majcher to cykl powieści obyczajowych, podejmujących ważne życiowe tematy. Miłość i zdrada, trudne życiowe wybory, przeciwności losu i w końcu upragnione szczęście i spokój - z tym wszystkim spotkają się bohaterowie czterech powieści. A to wszystko w rytmie czterech pór roku.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 384
Jesień zdaje się być porą roku, która niewiele dobrego wnosi do naszego życia. Funduje nam pogorszone samopoczucie, zmęczenie i jest dla wielu okresem, który po prostu trzeba jakoś przetrwać. Zupełnie odwrotnie jest w przypadku Hani.
To nie tylko jej ukochana pora roku, ale również przedział czasowy, który całkowicie odmieni jej dotychczasowy, monotonny los.
Zdaje się, że kobieta ma wszystko, o czym można zamarzyć. Mimo dramatycznego dzieciństwa, spędzonego w domu dziecka, pozostała osobą ciepłą, kulturalną, nie posiada żadnych nałogów, nie wpada w kłopoty z prawem.
Wyszła za wspaniałego mężczyznę, urodziła mu piękną i mądrą córkę. Nie musi pracować, gdyż pensja małżonka jest wystarczająca, tak więc cały wolny czas może poświęcić rodzinie i obowiązkom domowym. Wspaniałe jest to, iż ciągle utrzymuje kontakt ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa, są dla siebie nieocenionym wsparciem. Zdaje się, że tak wygląda bajka.
Niestety za zamkniętymi drzwiami ich domu rozgrywa się prawdziwy dramat, w ich życie wdarła się ta trzecia, a tak naprawdę była tam od zawsze. Mowa o pierwszej żonie Andrzeja, która zmarła zaraz po ślubie. Mężczyzna stale ją idealizuje i porównuje do niej obecną towarzyszkę. Wygląda na to, iż Hania nigdy nie będzie dla niego wystarczająco dobra.
"Jej duch powracał do domu co jakiś czas. Zawsze w rocznicę śmierci, dodatkowo w takich chwilach, jak ta, kiedy Hania z czymś sobie nie radziła, czegoś nie wiedziała, popełniła błąd. Kasia nigdy by tego błędu nie popełniła. Oczywiście, że nie, przecież od ponad dwudziestu lat była martwa! A tylko martwi (i głupi, podobno) się nie mylą. Hania była o tym święcie przekonana. Nie, nie o tym, że Kasia nie popełniłaby tego błędu, ale o tym, dlaczego by tego nie zrobiła. Bo nie żyła. Tymczasem Andrzej święcie wierzył w to, że przyczyna stanu rzeczy leżała zgoła gdzie indziej. W jego wyobrażeniach pierwsza żona była ideałem, a druga - tylko substytutem, któremu do ideału, niestety, nadal było wciąż bardzo daleko, chociaż on sam mocno się starał, aby ukształtować Hanię na podobieństwo Kasi."
Początkowo kobieta uważała ciągłe wspominanie Katarzyny jako normalne radzenie sobie z żałobą, ale w końcu dotarło do niej, że nie tak powinno funkcjonować małżeństwo. Tylko czy jest w stanie sprzeciwić się zachowaniu Andrzeja?
Przez to wszystko, co przeszła w młodości, jest osobą wycofaną, o bardzo niskim poczuciu wartości. Biernie akceptuje to, co ją spotyka. Uważa wręcz za cud fakt, iż taki facet w ogóle zwrócił na nią uwagę i obawia się, że nawet najmniejszy bunt może być powodem rozstania. Za każdym razem, gdy mąż sugeruje, że Kasia zrobiłaby coś o wiele lepiej, jej samoocena upada jeszcze niżej, a w sercu odgrywa się prawdziwy dramat.
Czy da się żyć ciągle w cieniu zmarłej żony?
Nagle ich spokojna, grzeczna córka zaczyna wagarować. Hania pragnie za wszelką cenę zrozumieć, jaka jest tego przyczyna. To, co odkryje, okaże się o wiele bardziej przerażające, niż mogłaby się spodziewać. Sprawa jest wstydliwa, więc kobieta postanawia samodzielnie ją rozwiązać i udowodnić sobie i innym, że jest dobrą matką, która umie zawalczyć o dobro córki i nie cofnie się przed niczym, by jej bronić.
Myślę, że ukrywanie problemu przed mężem, ma być również lekką formą buntu, kolejną jest zaprzyjaźnienie się z sympatyczną sąsiadką, której małżonek nie toleruje.
Niespodziewana znajomość wniesie naprawdę wiele do jej życia. Nie tylko pozwoli uporać się z przeszłością, ale także ułatwi znalezienie własnego sposobu na oderwanie się od szarej rzeczywistości. Pochłaniając kolejne rozdziały, jesteśmy naocznymi świadkami niesamowitej przemiany naszej bohaterki. Nie sposób się z nią nie utożsamiać, zwłaszcza ze względu na pasję, która w końcu pomoże dziewczynie realizować się. Pokochałam Hanię od pierwszych stron i kibicowałam jej całym sercem.
Powieść Magdaleny Majcher ma w sobie coś niesamowitego. Niby opowiada o zwykłych ludziach i ich codziennym życiu, ale w pewien nadzwyczajny, nieszablonowy sposób. Język, jakim operuje autorka jest piękny i bardzo plastyczny, znakomicie oddaje emocje towarzyszące bohaterom. Porusza wiele trudnych tematów, takich jak przykre dzieciństwo, porzucenie, przemoc internetowa, alkoholizm. Równoważy je jednak dobrymi kwestiami, czyli przyjaźnią, miłością, pasją, wspieraniem, dzięki czemu tworzy spójną, harmonijną całość. Jest taka jak życie, nieprzewidywalna, przesycona goryczą, ale również pełna pięknych i słodkich chwil.
Porusza czytelnicze serce głównie dlatego, iż jest niezwykle prawdziwa. Tak wiele kobiet całkowicie poświęca się rodzinie, obowiązkom domowym, zapominając w ten sposób o sobie. Tak postępując, człowiek nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. Czasem potrzeba trochę egoizmu. Każdy powinien znaleźć odrobinę czasu na to, co kocha robić, mieć coś swojego, dającego spełnienie i wytchnienie.
Ta przepiękna opowieść uświadamia również, jak ważna jest w związku rozmowa. Niedomówienia i domysły mogą wiele zepsuć. Życie przemija, nie odkładajmy niczego na później, ale i nie żyjmy przeszłością. Mimo połączenia tych wszystkich trudnych spraw, historia jest niezwykle ciepła, a czytanie jej to nieopisany relaks. Wszystko to za sprawą czarującego stylu autorki oraz serdeczności, jaka bije od głównej bohaterki.
Akcja książki jest bardzo wartka, więc chłoniemy ją błyskawicznie, nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca. Poruszyła mnie i zachwyciła, a także wywołała wiele głębokich przemyśleń.
Myślę, że przemiana Hani może stać się inspiracją dla wielu kobiet. To powieść, która trafia wprost do naszego serca i uzmysławia, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Delikatnie głaszcze naszą duszę napominając, iż ważne jest to, co trwa tu i teraz, przeszłości należy pozwolić odejść.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher, ale jestem oczarowana i z pewnością sięgnę po pozostałe pozycje. „Wszystkie pory uczuć. Jesień.” to pierwsza część cyklu, tak więc już niecierpliwie wyczekuję następnego tomu, a was serdecznie zachęcam do lektury. To idealna historia na chłodny, jesienny wieczór. Zapewniam, iż jej niesamowity klimat porwie was już od pierwszych stron!
Hania wychowała się w domu dziecka. Nigdy nie poznała ciepła rodzinnego ogniska ani dotyku matki. Małżeństwo z zamożnym wdowcem miało odmienić jej los. Dziś, wiele lat po ślubie, zdaje sobie sprawę, że nie tak to powinno wyglądać. Kobieta postanawia zmienić swoje życie i zaczyna niełatwą walkę o lepsze jutro.
Magdalena Majcher snuje swą opowieść z rozsypanych fragmentów codzienności. Rzeczywistość jej bohaterów przypomina naszą. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Monotonia urozmaicana jest małymi niespodziankami losu, niespodziewanymi wydarzeniami, porywami serca. Ta opowieść odzwierciedla samo życie, a może to samo życie ją napisało?
Majcher bardzo umiejętnie, ciekawie i dojrzale łączy ze sobą różnorodne tematy, co jednak najważniejsze- tematy pozornie zupełnie do siebie niepasujące. Kilkakrotnie, podczas lektury, czułam się zaskoczona tym niecodziennym zestawieniem wątków, będącym w moim odczuciu dużym wyzwaniem i wysokim ustawieniem sobie poprzeczki przez autorkę. Majcher udowodniła w ten sposób, że nie warto się zamykać na tematyczną różnorodność i podkreśliła, że jej umiejętności jeszcze nie raz nas zadziwią.
Bardzo podoba mi się, że książkowa fabuła skupia się na wątkach istotnych i jakby nie patrzeć, aktualnych. „Wszystkie pory uczuć” charakteryzują się niezwykłym realizmem. Można by odnieść wrażenie, że autorka opowiada o wydarzeniach z życia jej bliskich lub opowieściach zasłyszanych od znajomych. Na kolejnych stronach powieści pojawiają się kwestie dobrze znane, miłość igra z zazdrością i związkowymi nieporozumieniami, przyjaźń otula swym ciepłem i wspomnieniem wspólnie spędzonych chwil, nastolatki zaskakują wyobraźnią, a kobieca strona życia sprawia, że czytelniczka czuje się pewnie i znajomo.
Powieść czyta się bardzo dobrze przede wszystkim ze względu na fakt, że łatwo zrozumieć bohaterki i wczuć się w ich sytuację. Majcher wykreowała postacie przypominające nas same oraz ludzi z naszego otoczenia. Każda z nich budzi emocje, przypominając sytuacje, które nie są nam obce. Nie sposób przejść obok nich obojętnie, ich zaskakujące dylematy, niespodziewane problemy, źle podjęte decyzje i trudne wybory stają się również naszym udziałem. Tą powieścią autorka podkreśla jednak siłę kobiet, pokazuje, że potrafią zaskoczyć siłą i determinacją. Na naszych oczach bohaterki przechodzą wewnętrzne przemiany, zaczynają walczyć o siebie i rozumieć, że nikt za nie życia nie przeżyje. Podoba mi się, w jakim kierunku została poprowadzona ta historia i w jaki sposób ewoluowały powieściowe postacie.
Majcher pisze lekko, operując słowem w sposób przemyślany i dojrzały. Jej opowieść jest dopracowana, skupiona na rzeczach ważnych, zrealizowana na bazie konkretnego pomysłu. Tutaj nie ma miejsca na improwizację, widać, że autorka zadbała o każdy szczegół. Z jednej strony to powieść lekka i przyjemna, odpowiednia na tę porę roku, podkreślająca jej uroki, zapewniająca odpowiednia dawkę rozrywki. Z drugiej to książka skłaniająca do refleksji, ukazująca różne aspekty życia, trudy każdego dnia, konieczność podejmowania decyzji i walki o lepsze jutro. Bardzo podoba mi się takie połączenie. „Wszystkie pory uczuć” przeczytałam bardzo szybko. I była to naprawdę ładna historia.
Jesień kojarzy nam się z wieloma pięknymi barwami, z różnymi nastrojami, które można porównać do jesiennej pogody, która nie zawsze jest sprzyjająca. Raz czujemy się w jesiennej aurze lepiej, a raz gorzej. Tak samo bywa i w życiu. Nie zawsze jest w nim tak kolorowo jakbyśmy chcieli. Czasem pojawiają się również deszczowe dni, w których nie mamy siły na nic.
Magdalena Majcher w swojej powieści doskonale oddaje nam rzeczywistość takich uczuć. Główną bohaterką jest Hania, do której od samego początku poczułam niezwykłą sympatię. To doświadczona przez los kobieta, która swoje dzieciństwo spędziła w domu dziecka, gdyż własna matka ją porzuciła. Udało jej się jednak wyjść na ludzi, wyszła za mąż za zamożnego wdowca, ma wspaniałą córkę Darię i poukładane życie. Czy to jednak wszystko, co jest jej potrzebne do pełni szczęścia? Otóż nie, gdyż nasza Hania czuje się samotna, niedoceniana przez męża. Dziwne prawda? Człowiek żyje w rodzinie, a jednak czuje się samotny, ktoś by powiedział, to jakaś bajka. To nie jest jednak żadna bajka, to życie, a w życiu bywa różnie.
Małżeństwo zaczyna wisieć na włosku, do tego dochodzą problemy z córką, która zaczyna opuszczać zajęcia szkolne. Co jest tego powodem? Czy Hania zdoła uratować swoje małżeństwo oraz pomóc własnej córce?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale zapewne nie ostatnie. Przyjemny język, jakim posługuje się Magdalena Majcher sprawił, że czytanie było czystą przyjemnością i nawet się nie zorientowałam, kiedy dobrnęłam do ostatniej strony. Bohaterowie są dobrze wykreowani, to postacie z krwi i kości. Borykają się z problemami życia codziennego, jak my sami. Można się z nimi bez problemu utożsamić. Czytając powieść, miałam wrażenie, że siedzę tuż gdzieś obok bohaterów i obserwuję ich poczynania, oczywiście mocno im kibicując, by wszystko się ułożyło pomyślnie. Widać, iż autorka zrobiła dobry research do powieści, zaczerpując informacji u pewnych źródeł.
Miłość, to najpiękniejsze uczucie jakim można obdarzyć drugiego człowieka. Czasem jednak niektórym ludziom ciężko jest okazywać własne uczucia względem drugiej osoby, co często może przyczyniać się do tego, iż właśnie ta druga osoba czuje się niedoceniania, niekochana, a czasami nawet osamotniona. Dlatego powinniśmy pamiętać, by nie bać się okazywać własnych uczuć, które są tak ważne. Miłość można wyrazić na wiele sposobów, wystarczy zwykły gest, czułe słówko, a nawet jedno spojrzenie.
W każdym związku zdarzają się jakieś niedopowiedzenia, kłótnie, ale to ludzka rzecz. Człowiek nie jest niezniszczalny, każdy ma swoje granice wytrzymałości. Najważniejsze jest jednak to, by umieć rozmawiać o problemach, gdyż tłumienie ich w sobie w niczym nie pomoże, a wręcz może tylko pogorszyć sytuację.
Wszystkie pory uczuć. Jesień to książka, w której występują realni bohaterowie, jakich możemy spotkać każdego dnia na ulicy, mierzący się z własnymi problemami. Autorka porusza niezwykle ważne tematy w swojej powieści, którą czyta się na jednym wdechu. Liczę, iż kolejne części będą również tak dobre jak ta. Zachęcam do przeczytania, powieść gwarantuje wiele refleksji.
Jesień... kolorowe liście, kasztany, słońce jeszcze grzejące, ale już dnie coraz krótsze i czuć powiew chłodu. Każdy narzeka, że lato się kończy, że idzie zimno, ale ja po prostu jestem zauroczona tym, co ofiarowuje nam złota polska jesień. W tym czasie przyroda po prostu zachwyca swoim wyglądem. To zdecydowanie moja ulubiona pora roku.
Hania Szydłowska to niepewna siebie 39-letnia kobieta wychowana w domu dziecka, do której los się uśmiechnął i wyszła za mąż za atrakcyjnego i zamożnego wdowca. Jednak po latach zaczyna jej czegoś w małżeństwie brakować. Nie chce być już tylko panią domu. Hania czuje się w małżeństwie niekochana. Poza tym mąż idealizuje zmarłą żonę. Na kilka dni przed ślubem usłyszała od narzeczonego słowa, które już wtedy powinny dać jej do myślenia. Czy zmarła żona w końcu ustąpi miejsca w sercu jej męża? I czy można rywalizować ze zmarłą osobą?
"Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż nie zajmiesz miejsca Kasi - zaczął bardzo ostrożnie. - Ty i ona to dwie zupełnie odrębne historie. Całkiem inne bajki. Kocham cie, ale w sercu nadal noszę Kasię. Nie obawiaj się jednak niczego, pomieścicie się tam obie."
Małżeństwo ma również problem z dorastającą córką, która zaczyna wagarować i oszukiwać rodziców. Bolesna przeszłość sprawi, że kobieta na nowo będzie musiała stawić jej czoło. Problemy się nawarstwiają, lecz niebawem w życiu Hani coś się zmieni. Czy kobieta znajdzie w sobie wystarczająco odwagi, by zawalczyć o siebie i córkę? Czy jej małżeństwo przetrwa kryzys? Bohaterom przyjdzie zmierzyć się z trudnymi wyborami. Czy pokonają przeciwności losu i odnajdą szczęście?
Czy można zrozumieć kogoś, kto tak kochał drugą osobę, że nie potrafi zamknąć tego etapu swojego życia i otworzyć drzwi do serca na oścież, a nie tylko je uchyla? Uważam że mąż Hani powinien był zrobić w swoim sercu porządek, aby móc zapewnić jej tam sto procent swojego uczucia, zainteresowania i uwagi. Idealizując zmarłą żonę, wynosząc ją na piedestał, nieustannie porównując ją z obecną żoną, sprawia że Hania w pewnym sensie czuje się jak substytut.
Poruszanych tematów jest sporo, są różnorodne, ciekawie ze sobą zestawione. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że nie będą ze sobą współgrać, ale autorka umiejętnie je przedstawiła i wszystko zagrało idealnie. Poszczególne wątki są aktualne i ważne. Pisarka poświęciła wiele miejsca problematyce miłości i towarzyszącym jej uczuciom. Miłość to nie tylko te dobre chwile. Życie, codzienność i wydarzenia z przeszłości pokazują, że zderzamy się z rozczarowaniem, poświęceniem dla rodziny czy brakiem z ich strony zrozumienia. Nie pominęła także tematu dzieci wychowujących się w domu dziecka, które powielają błędy swoich rodziców. Widzimy jaki wpływ na późniejsze życie ma dorastanie bez biologicznych rodziców. Zaskoczona zostałam tym, w jaki sposób przedstawiono opiekunów pracujących w tymże domu. Równie istotny okazał się wątek hejtu w sieci, z którym pewnie wielu z nas choć raz miało okazję się zetknąć. To wszystko czyni lekturę niezwykle interesującą, absorbującą i dającą do myślenia.
Bohaterki, jakie można spotkać na kartach niniejszej książki to kobiety takie jak my lub nasze znajome. Z łatwością można się z nimi utożsamić i je zrozumieć. Tak jak i one borykamy się z problemami, zostajemy postawione przed wieloma dylematami, źle podjętymi decyzjami i wyborami. Najbardziej podobało mi się to, jak na moich oczach główna bohaterka przechodzą przemianę, jak stopniowo dojrzewa do zmian, jak zaczyna walczyć o siebie, jak wielka drzemie w niej siła i determinacja. Brak wiary w siebie, niepewność i wycofanie utrudnia kobiecie normalne funkcjonowanie w rodzinie. Nie potrafi uwierzyć w siebie i w swoje możliwości. Często miewa myśli, że jest beznadziejną żoną i jeszcze gorszą matką. Bardzo chciałam, aby w końcu zawalczyła o siebie i swoje szczęście. Ciekawą postacią, bez której nie wyobrażam sobie tej powieści okazała się sąsiadka Hani - ekscentryczna wróżka Renata. Wbrew pozorom to kobieta pełna życiowej mądrości. Poza tym za jej sprawą kilka razy gości na naszych ustach uśmiech. Osobiście chętnie napiłabym się z nią jednej z jej pysznych herbatek.
Niekiedy pewne rzeczy w tej książce zostały potraktowane w sposób dosadny, ale jakże prawdziwy i trafiający w sedno. Przykładem może tu być nasze oddanie mężczyźnie. Często zapominamy o sobie, naszych potrzebach, pragnieniach. Uważam że rzeczywiście powinniśmy mieć jakieś małe sekrety. Czasem potrzeba odrobinę zdrowego egoizmu. W przeciwnym razie, prędzej czy później taka kobieta znudzi się facetowi i my same przestaniemy doceniać uroki życia.
"Moja babcia zawsze powtarzała: "Facetowi się pokazuje pół dupy, nigdy całą." Musisz mieć kawałek siebie, jakiś mały sekret, coś, o czym będziesz tylko ty wiedzieć. Zatraciłaś zdrowe proporcje, zrezygnowałaś z siebie na rzecz mężczyzny, a to się nigdy dobrze nie kończy."
To już czwarta powieść Magdaleny Majcher i widać jak z każdą kolejną książką autorka doskonali swój warsztat pisarski, który staje się coraz dojrzalszy. Autorka zadbała o każdy szczegół i aspekt fabuły. Tu nic nie jest przypadkowe, wszystko jest przemyślane i dopracowane. Przełożyło się na to, że opowieść wydaje się jakby wyrwana z naszej codzienności, z naszego życia. Świat bohaterów jest bardzo rzeczywisty i bliski. To największy atut powieści.
Z każdej historii, jakie przedstawia w swoich książkach autorka można wynieść ważną dla siebie lekcję. Nie inaczej jest w przypadku niniejszej powieści. Lektura skłania do wielu refleksji, pokazuje że nikt za nas nie przeżyje życia. To my same musimy wziąć ster w swoje ręce i zawalczyć o lepsze jutro. Przypomina również, aby nikogo nie oceniać po pozorach. Sporo myślałam także o tym, że nie znając swojej matki lub już jej nie mając, tak bardzo pragniemy ją mieć, a gdy ją mamy, często nie potrafimy tego faktu docenić.
Po raz kolejny autorka urzekła mnie nietuzinkową fabułą, trudnymi ważnymi życiowymi tematami, które podała w przystępnej formie, ciekawymi bohaterami i stylem, który sprawił, że czytałam z wielką przyjemnością. Podkreślony mocną kreską finał idealnie dopełnia całości. Był jeden aspekt, który przez całą książkę nie dawał mi spokoju. Chciałam wiedzieć co myśli na temat poprzedniej, jak i obecnej żony Andrzej. Pod koniec doczekałam się i w pełni zostałam usatysfakcjonowana.
Narzuciłam koc na nogi jak Hania, tylko kominka nie mam. Ale nie szkodzi, w pełni poczułam ten klimat, jaki chciała przekazać mi Magdalena Majcher. Z Hanią wiele mnie łączy - uwielbiam jesień, książki a moje kieszenie skrywają pełno kasztanów. Jestem pewna, że wiele czytelniczek również odnajdzie z nią wspólny język. "Wszystkie pory uczuć. Jesień" to powieść o życiu w cieniu drugiej kobiety, o braku wiary w siebie, rodzicielstwie, miłości i przyjaźni. Ta powieść otula jak ciepły wełniany koc w chłodny jesienny wieczór. Polecam gorąco!
"Bez pamięci bylibyśmy tylko sumą mechanicznych, pozbawionych głębi uczuciowej, czynności i odruchów".
Ci, którzy przeszli już na drugą stronę, nie mogą zrobić nam krzywdy. Inaczej jest jednak w przypadku, gdy pielęgnowana pamięć o konkretnej osobie, rzutuje na naszą codzienność. Można bowiem podjąć walkę z żywym człowiekiem, ale z jego wyidealizowanym obrazem już niekoniecznie.
Magdalena Majcher to znana blogerka książkowa i pisarka, prowadząca swoją stronę pod nazwą "Przegląd czytelniczy". Na co dzień, autorka pracuje jako copywriter, publikuje swoje opowiadania w kobiecej prasie. Prywatnie kochająca Bałtyk, szczęśliwa żona i mama dwóch synów. Zadebiutowała wydaną w 2016 r. książką pt. "Jeden wieczór w Paradise”.
Hania to kobieta w średnim wieku, której się w życiu udało. Pochodząc z domu dziecka, nie znając swoich rodziców, wyszła za mąż za bogatego wdowca, który zapewnił jej dom i rodzinę, jakiej nigdy nie miała. Po dwudziestu latach od ślubu, bohaterka coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że ciągłe porównywanie jej osoby do pierwszej żony męża, nie powinno mieć miejsca. Hania postanawia więc zmienić swoje podejście do wielu spraw.
Najnowsze dzieło Magdaleny Majcher to powieść dotykająca kilku tematów, które autorce udało się zmieścić w fabule. Jest oczywiście miłość, jest rozczarowanie, jest poświęcenie się dla rodziny i brak zrozumienia. Oprócz tego autorka zahacza także o wątek kreacji psychologicznych dzieci wychowanych w domu dziecka, które wywodząc się z patologicznych rodzin, często powielają znane sobie schematy. W książce niezwykle ważne miejsce zajmuje także temat hejtu w sieci i związanego z nim, przyzwolenia społecznego. Wszystko to okraszone opisami pięknej, polskiej jesieni, tworzy klimatyczną powieść obyczajową, pełną realizmu i życiowych sytuacji.
Muszę przyznać, że postawa Hani, która przez dłuższy czas nie potrafiła zawalczyć o siebie, jej uległość i brak jakiejkolwiek ambicji, niezmiernie mnie irytowały. Z drugiej strony jednak, obserwowanie jej powolnej przemiany, drobne kroczki ku lepszemu, jakie wykonywała bohaterka, pozwoliły mi kibicować jej w dążeniu do uzyskania równowagi emocjonalnej.
"Wszystkie pory uczuć. Jesień" to pierwsza część z cyklu powieści obyczajowych, jakie planuje dostarczyć swoim czytelnikom Magdalena Majcher. Powieść tę przeczytałam w ciągu jednego wieczoru, a jej lektura stanowiła dla mnie doskonały przerywnik pomiędzy czytanymi ostatnio książkami innego gatunku. Nie mogę także nie wspomnieć o tym, że w książce pojawia się zupełnie niespodziewany przeze mnie wątek namiętnego czytania książek i pomysłu na pisanie recenzji w internecie. Wątek niezmiernie mi bliski, który z uwagą śledziłam.
Magdalena Majcher potrafi pisać o rzeczach trudnych w naszym życiu, o współczesnych problemach, ale także o tym, co gnębi człowieka do początku jego istnienia. Z każdą swoją kolejną książką autorka udowadnia, że należy jej się miejsce na liście dobrych, polskich pisarek literatury dla kobiet.
Hania i Katarzyna, to dwie różne kobiety których światy się skrzyżowały, niby podobne ale jednak całkiem inne. Jedna żyje, druga już nie.
Historia Hani-wydawałoby się, że jest bajkowa.Wychowywana w domu dziecka znajduje dom, miłość, rodzinę. Jednak jest coś co kładzie się cieniem na tym "szczęściu".To ciągłe porównania do pierwszej żony Andrzeja chociaż minęło już ok.20 lat od jej śmierci. Hania jednak próbuje zawalczyć o siebie a co z tego wyniknie dowiecie się czytając tę pierwszą historię
Niby banalna historia ale poruszająca bardzo poważne tematy, które dotyczą w pewnym stopniu każdego z nas.
Istniały pewne tematy, których Hania po prostu nie lubiła poruszać. Na pierwszym miejscu listy z pewnością widniała śmierć Katarzyny, a raczej obsesja jej męża na punkcie pierwszej zmarłej żony, która nie mijała, a nawet potęgowała się wraz z upływem czasu.
Hania przez 18 lat małżeństwa ani razu nie wypowiedziała imienia tamtej. Ignoruje problem, udaje, że go nie zauważa. Bohaterka jako wychowanka domu dziecka ma niskie poczucie własnej wartości, jest bierna, popełnia błędy, ciągle porównywana przez męża do zmarłej idealnej Katarzyny. Bohaterka nie ma pasji, własnego życia, do tej pory żyła życiem męża i córki. A to ważne, by mieć coś dla siebie, realizować własne pragnienia.
Ta powieść Majcher porusza życiowe trudne tematy, mówi o przekraczaniu własnych granic, wychodzeniu ze swojej bezpiecznej strefy, poznawaniu własnej historii- nawet jeśli jest nieprzyjemna. Historia mądra, potrzebna, warta uwagi.
OCENA 5/6
"Dzieci z domu dziecka zawsze chcą więcej, ciągle im mało."
"Zatraciłaś zdrowe proporcje, zrezygnowałaś z siebie na rzecz mężczyzny, a to się nigdy dobrze nie kończy."
Hania wychowała się w domu dziecka. Nikt nie nauczył jej kochać, a mimo to założyła rodzinę. Mąż, dziecko to sprawy najistotniejsze, jej potrzeby były zawsze na końcu. Jednak przyszedł taki moment w jej życiu, gdy zaczęło jej czegoś brakować, nie chciała być już tą gorszą, niepewną siebie kobietą. Postawiona "pod murem" potrafi zawalczyć o siebie i swoich najbliższych.
Już nie mogę się doczekać kolejnej części Wszystkich pór roku
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to początek tetralogii, analogicznie do pór roku. Czekałam na tę powieść z wielkimi nadziejami w sercu, zafascynowana zarówno okładką jak i intrygującym opisem okładkowym.
Premiera książki była niedawno, bo 27 września 2017 roku, do mnie przybyła z początkiem października, kiedy za oknem szalał wiatr, padał deszcz a zimne powietrze przeszywało każdy cal ciała.
Czy pierwsza część cyklu spełniła moje oczekiwania? Czy może jesień zasypała mnie opadającymi liśćmi i kroplami zimnego deszczu?
Życie Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała – dom i rodzinę. Dwadzieścia lat po ślubie wie już jednak, że po napisach „żyli długo i szczęśliwie” nie zawsze jest różowo. Hania czuje się niekochana przez męża, który idealizuje swoją zmarłą pierwszą żonę, a bycie pełnoetatową panią domu zaczyna ją męczyć. Na dodatek dają o sobie znać bolesne sprawy z przeszłości.
Tej jesieni jednak wszystko się zmieni…
Czy Hania stawi czoła lękom i zmierzy się z przeszłością?
Czy jej małżeństwo da się jeszcze uratować?
Cztery pory roku – cztery wciągające historie.
„Wszystkie pory uczuć” Magdaleny Majcher to cykl powieści obyczajowych, podejmujących ważne życiowe tematy. Miłość i nienawiść, trudne wybory, przeciwności losu i w końcu upragnione szczęście i spokój – z tym wszystkim spotkają się bohaterowie czterech powieści. A wszystko w rytmie czterech pór roku.
Szczerze nie przepadam z jesienią. Owszem kiedy na dworze świeci słońce, kolorowe liście lecą z drzew, zbieram kasztany, żołędzie, liście i inne dobrodziejstwa tej pory roku. Jednocześnie, nie pałam zachwytem kiedy z nieba leje deszcz, wiatr wieje koszmarnie i czuję wszechogarniające zimno. To zdecydowanie nie moja pora roku.
Niemniej jednak z wielką ciekawością wzięłam w ręce powieść Magdaleny Majcher „Wszystkie pory uczuć. Jesień”.
I tu najpierw zwrócę Waszą uwagę na okładkę. Jest inna niż wszystkie, które do tej pory dotykały moje dłonie. Pozornie nie wyróżnia się, ale zmysł dotyku pobudzany jest fakturą okładki. Jest jak delikatny aksamit, trzymanie tej książki jest niesamowitym doznaniem, przywodzi na myśl bardzo delikatną i pełną ciepła pieszczotę.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to porywający początek historii, o której długo później rozmyślałam.
Październik to idealny miesiąc na tę powieść, zwłaszcza kiedy za oknem pada, a Wy zasiądziecie do niej z kubkiem gorącej herbaty lub kakao, pod puszystym kocykiem.
Pod skromnym tytułem oraz jesienną okładką odnajdziecie bardzo głęboką i pełną realizmu powieść, w której autorka porusza istotne tematy: miłość, śmierć, żałobę, problemy z nastolatkami jak również problemy dzieci wychowujących się w domach dziecka i często wynikające z tego deficyty psychiczne i emocjonalne. Autorka dosadnie ujmuje problemy z jakimi codziennie walczą i nakreśla różne scenariusze ich dorosłego życia, które często nie jest usłane różami.
Magdalena Majcher snuje swoją opowieść lekkim językiem, który tym bardziej do nas trafia, im bardziej zagłębiamy się w fabułę.
Bardzo polubiłam Hanię – jest pod wieloma względami podobna do mnie. Jest udomowiona. Przez męża, przez życie, które w młodości jej nie oszczędzało, przez samą siebie. Dlatego w dużym stopniu potrafiłam się z nią identyfikować. Jej dylematy, kompleksy, obawy i odczucia z ogromną łatwością odnalazłam w sobie. Tym bardziej kiedy postanowiła robić to, co kocha i lubi, poczułam się jakbym spojrzała w lustro.
Książka zawiera sporo przesłań i mądrych rad, które autorka włożyła w usta dwóm innym bohaterkom – pani Róży oraz Renacie. To dwie doświadczone przez życie kobiety, które stały się również moimi przyjaciółkami.
Udzieliły Hannie dwóch zasadniczych rad, które ja wchłonęłam do serca i umysłu:
„(…) nie bądź wobec siebie taka krytyczna. Znajdź coś swojego, może niekoniecznie pracę, chociaż nadal uważam, że kobieta powinna mieć nawet kilka marnych, ale własnoręcznie zarobionych groszy na własne wydatki - (…) - Może zamiast pracy znajdź sobie jakąś pasję? Coś, co lubisz robić? (…) Ważne, żebyś miała coś tylko dla siebie.”
oraz
„Moja babcia zawsze powtarzała: „Facetowi się pokazuje pół duby, nigdy całą”. Musisz mieć kawałek siebie, jakiś mały sekret, coś, o czym będziesz tylko wiedzieć. Zatraciłaś zdrowe proporcje, zrezygnowałaś z siebie na rzecz mężczyzny, a to się nigdy dobrze nie kończy.”
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” na mnie zrobiły ogromne wrażenie, autorka podeszła do pisania bardzo dojrzale, mówi o trudnych sprawach, a jednocześnie podczas jej czytania człowiek doznaje uczucia ciepła rozchodzącego się po ciele. To ciepło wypływa z mądrości zawartych między wierszami. Osobiście przyznam się Wam, że za sprawą Hani i jej problemów, podczas lektury czułam się tak jakby Magdalena Majcher pisała właśnie o mnie. Z tą różnica, że ja zaczęłam walczyć ze swoim udomowieniem już jakiś czas temu. A główna bohaterka dopiero wkracza na tą trudną i wyboistą drogę. Niemniej jednak, od teraz obie kroczymy tym samym szlakiem ku szczęściu i samozadowoleniu.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to studium ludzkiej psychiki, dojrzewania emocjonalnego oraz radzenia sobie z życiem i w życiu. Kreacje postaci są bardzo ciekawe, dokładne i realistyczne. Mnóstwo ciepła, mnogość emocji i uczuć, przewrotność losu, pragnienia oraz żale – przeplatają się w niej, z taką samą prędkością jak w codziennym naszym życiu, dlatego sądzę, ze wiele z Was odnajdzie w tej lekturze cząstkę siebie.
Ja swoje atomy jesiennych uczuć odkryłam w tej powieści. Wiem, że kwestia udomowienia kobiety jest obecnie coraz częstszym zjawiskiem, nie każdy jednak się do tego przyznaje, nie każdy jeszcze o tym wie.
W powieści zawarta jest też bardzo obszernie tematyka radzenia sobie żałobą, po najbliższej osobie.
Myślę, że żałoba Andrzeja – który nie dał odejść swojej pierwszej żonie – to trochę taka metafora i można ją podciągnąć równie dobrze pod życie w trójkącie z byłą żoną – po rozwodzie. Bardzo często jest to niemała bolączka obecnych żon. Ponieważ żyją one w takim właśnie zaklętym trójkącie – w którym była żona – zmarła czy też żywa – nie daje o sobie zapomnieć i włazi ze swoimi buciorami w naszą teraźniejszość.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher otuliły mnie nadzieją. Sprawiły, że utwierdziłam się w swoich postanowieniach i planach. Zbieram kasztany, liście i celebruję tą moją jesień jako pożegnanie z udomowieniem. Otwieranie drzwi do nowego świata doznań i uczuć...
I właśnie z takim jesiennym akcentem zapraszam Was i gorąco zachęcam do sięgnięcia po pierwszą cześć cyklu o uczuciach, gdyż: „Życie jednak nadal jest tylko życiem, i pewne watki urywają się gdzieś w połowie.” Po tej części – ja zdecydowanie chcę kroczyć ścieżką „Wszystkich pór uczuć”.
Dlatego z ogromną niecierpliwością czekam teraz na ZIMĘ.
Recenzja pochodzi ze strony www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Uwielbiam książki, w których przyroda jest tak pięknie i magicznie opisana, że aż sama zaczynam kochać znienawidzoną przeze mnie porę roku.
Jesień to czas zadumy nad ulotnością życia; czas tęsknoty za latem, za ciepłymi i długimi dniami, za wakacyjną miłości. To okres spadających, kolorowych liście, ale także pory deszczowej, zwiastującej nadchodzące mrozy. W te niezwykle melancholijne wieczory powinno się zakopać w kocu z sympatyczną, otulającą ciepłem książką. I takim idealnym typem jest najnowsza książka Magdaleny Majcher.
„Pamięć to nieoceniony dar, dzięki któremu człowiek jest w stanie przeżyć najpiękniejsze chwile raz jeszcze, przenieść się w czasie i miejscu, rozpoznać człowieka, którego kocha. Bez pamięci bylibyśmy tylko sumą mechanicznych, pozbawionych głębi uczuciowej czynności i odruchów.”
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” to opowieść o trudzie dnia codziennego. O poszukiwaniu siebie, o budowaniu relacji na stracie i o walce. Walce o lepsze życie, o swoich bliskich, o samą siebie. Hania to taka szara myszka, z którą może identyfikować się wiele kobiet. Na piedestale stawia dom i rodzinę, której zobowiązała się sprzątać, gotować i służyć. Nie zwracając uwagi na samą siebie, podporządkowuje się ułożonemu grafikowi. Każdy jej dzień wygląda niemal identycznie, do czasu aż zapragnie coś w nim przestawić, zmienić jego bieg, wyrwać się schematom. Zaczyna mieć własne zdanie, nabiera pewności siebie i postanawia zawalczyć o odbudowanie relacji we własnym małżeństwie. Jednocześnie walczy o córkę i o przyjaciółkę, nawiązuje nowe znajomości i stara się wyzbyć tego poczucia bycia gorszym od innych. Wychowana w domu dziecka, nigdy nie zaznawszy prawdziwej matczynej miłości, początkowo boi się swojego rodzicielstwa. Za wszelką cenę chce być dobrą matką, ale jej serce wciąż zatruwa strach przed każdym kolejnym krokiem czy decyzją. Ciągłe porównania męża do byłej, tragicznie zmarłej żony tylko podsycają jej niepewność.
To co najbardziej podobało mi się w powieści – to takie powolne leczenie duszy. Ukazanie, że można stworzyć ciepły i kochający dom na bazie samych wyobrażeń i marzeń.
Książka toczy się własnym rytmem, brak jej dynamizmu, ale to właśnie dlatego jest idealna na jesienne słoty. Akcja toczy się płynnie, ale spokojnie, bez większego szału. Treść zawiera wiele mądrych, życiowych rad, które każdy czytelnik może wcielić we własne życie. Magdalena Majcher porusza wiele ważnych i współczesnych problemów, między innymi zachwiane poczucie własnej wartości, hejt, trudne rodzicielstwo czy bycie tzw. kurą domową. Mówi tutaj również o miłości, ale nie takiej wyidealizowanej, okraszonej słodkimi, romantycznymi uniesieniami, ale codziennej, smutnej, niekiedy rozczarowującej.
Pióro autorki zachwyca z każdą kolejną powieścią, bowiem ma ona talent do budowania sympatycznych, budzących współczucie bohaterów, z którymi możemy się utożsamiać na wiele sposobów. Zawsze są oni tacy ludzcy, myślący i wrażliwi. W dodatku nękani przez osobiste rozterki. Magdalena zawsze stara się pokazać ich drogę ku lepszemu, ku poprawie sytuacji. Sili się na ich analizy psychologiczne.
Niestety bywały momenty, kiedy Hania, główna bohaterka, irytowała mnie swoją nieśmiałością i mizernością, co niekiedy podchodziła pod nijakość. Wiem, że zamysłem było stworzenie postaci tragicznej, biernej i niepewnej, ale zdarzały się sytuacje, kiedy było to przerysowane, przesadzone. Również dialogi zdarzały się świecić swoją sztucznością, ale takie odczucia miałam bardzo rzadko, ponieważ uparcie wierzę, że osoby starsze mają w sobie takie doświadczenie, pozwalające im na dawanie rozsądnych, twórczych rad. Kiedy Pani Renata mówiła, ja „słuchałam" z podziwem i pełnym skupieniem. Dałabym wiele, by móc posłuchać jej kojącego, ciepłego głosu w rzeczywistości, by mieć obok siebie tak cudowną i pozytywną osobę.
Powieść jest dobra, choć „Stan nie! błogosławiony” podobał mi się bardziej. Lubię, gdy bohaterki są silne i wiedzą o co chcą walczyć. Mimo to polecam najnowszą książkę Magdy, bo jest naturalna, realistyczna, a przede wszystkim niosąca nadzieję.
Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać. Kiedy jednak wygrywa w konkursie...
Opowieść o silnej i niezłomnej lekarce, która odważnie stanęła po stronie najsłabszych, choć mogły ją za to spotkać nieprzewidziane represje. Magdalena...
Przeczytane:2017-12-03, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 100 książek 2017,
Jako że nastał grudzień zapewne dziwicie się temu, iż sięgnęłam po typowo jesienną lekturę... Jednak by móc z radością oddać się powieściom typowo zimowym czy świątecznym, chciałam najpierw uroczyście pożegnać się z jesienią, która już raczej nie zaszeleści liśćmi... Jest szaro, smutno i bez słońca...
Prawdziwą jesień, która sypie pod nogi kasztany uwielbia Hania Szydłowska, która nosi je w kieszeniach i umieszcza na parapetach oraz wielu przypadkowych miejscach, są bowiem dla niej oznaką szczęścia. Hanna ma trzydzieści dziewięć lat, kilka lat starszego męża Andrzeja oraz szesnastoletnią córkę - Darię. Z chwilą poznania Szydłowskiego, bogatego wdowca, jej życie odmieniło się jak u Kopciuszka, ponieważ całe życie spędziła w domu dziecka.
Andrzej dużo pracuje, by utrzymać rodzinę a zadaniem Hani jest prowadzenie domu i dbanie o bliskich. Mąż jest z reguły czuły, troskliwy i kochający, ale jest coś, co kładzie się cieniem na ich małżeństwie - jego wspomnienie a wręcz obsesja dotycząca zmarłej pierwszej żony. Wciąż porównuje do niej Hanię, co powoduje jej rozgoryczenie, lęk i żal. Wszak od ponad dwudziestu lat to ona jest żoną!
Powieść Magdaleny Majcher jest zbiorem niezwykle ważnych tematów, które stanowią problem w ówczesnym społeczeństwie. Sporo miejsca autorka poświęciła relacjom matek z dziećmi, tymi małymi, ale i dorosłymi, bo przecież matką jest się zawsze, niezależnie od wieku dziecka. Jedne potrafią oddać maleńkie dziecko i nie interesować się nim przez lata. Inne - jak Renata, sąsiadka Hani - walczą o każdy jego szczęśliwy dzień, nawet gdy ma ponad trzydzieści lat i wraz z nim przeżywają rozstania i utracone miłości. Pani Róża nie jest matką, ale jej wychowankowie z domu dziecka zajmują w jej sercu każdy skrawek miejsca i są traktowani z miłością. A Hania? Hania dała córce dość dużo swobody, teraz jednak ponad wszystko pragnie pomóc nastolatce w walce z falą hejtu, z którą dziewczyna samodzielnie nie jest sobie w stanie poradzić... Ot, uroki internetu. Czy uda się ocalić reputację Darii?
Na drugiej szali tej wagi znajduje się dom dziecka z wychowankami, którzy najczęściej nie są sierotami a dziećmi z trudnych i patologicznych rodzin. Dziećmi, które często czują się gorsze, mają utrudniony start w dorosłe życie, co często skutkuje niewłaściwymi wyborami. Niektórym się udaje, innym nie... Monika poddała się nałogowi, Joasia nie potrafi znaleźć partnera bez życiowych ułomności...
Hania jest kobietą nieśmiałą, małomówną i niepewną siebie. Zawsze na pierwszym miejscu stawia innych - to o bliskich myśli i dba najpierw a dopiero później liczą się jej marzenia i potrzeby. Jej odskocznią od życia, problemów i mary z przeszłości, czyli Katarzyny są... książki. Zgromadziła już sporą biblioteczkę i wciąż przynosi nowe tomy, zaś kiedy za oknem robi się ciemno zasiada przed kominkiem i czyta o losach kolejnych bohaterów. Czy przemieni swoją pasję w coś więcej niż tylko czytanie dla przyjemności? To wart naszej uwagi wątek :)
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher i jestem pewna, że nie ostatnie. Książka jest z pozoru lekka, przyjemna i idealna na spokojne popołudnie czy wieczór, ale z drugiej strony niesie wiele przesłań, jakże istotnych w codziennym życiu. "Wszystkie pory uczuć. Jesień" to cudowna historia, przez którą 'przepłynęłam' z radością. W pełni odczuwałam emocje doskonale wykreowanych bohaterów, byłam zaintrygowana ich losami i zirytowana początkowym zachowaniem głównej bohaterki Hani. Dlatego z tym większą rozkoszą patrzyłam na jej przemianę, która dokonywała się powoli, pod wpływem osób i wydarzeń. Myślę, że w osobie Szydłowskiej wiele z nas odnajdzie siebie...
Podsumowując - powieść jest niezwykle rzeczywista i opowiada o współczesnych problemach, z którymi musimy się mierzyć. Bohaterowie 'z krwi i kości' każdego dnia przeżywają wzloty i upadki, jednak podnoszą się i walczą dalej... Z niesprawiedliwością, nieszczęśliwą miłością, decyzjami i dramatami dzieci, płodowym zespołem alkoholowym czy demonami przeszłości. "Wszystkie pory uczuć. Jesień" to opowieść o zawiedzionych nadziejach, braku akceptacji a przede wszystkim o małżeństwie we troje - koniecznie musicie przeczytać! :) Polecam gorąco jednocześnie wyczekując na drugi tom serii "Wszystkie pory uczuć. Zima".