„Przerwa na życie” to druga część trylogii „Wschody i zachody”, kontynuacja „Obietnicy”. Poznajemy dalsze losy Joanny, która u boku swego męża Andrzeja wiedzie spokojne i ustabilizowane życie, przynajmniej na tyle, na ile pozwalają na to realia PRL-u. Nadchodzi jednak rok 1976, a z nim wydarzenia ursusko-radomskie, potem przełomowy rok 1980 i czarne lata stanu wojennego. Czy te dziejowe zawirowania wpłyną – jak i na ile – na Joannę i jej bliskich, mieszkańców willi „Malwina”?
Książka o kobiecie, o jakiej marzy każdy mężczyzna. I o mężczyźnie, o jakim marzy każda kobieta. I o domu, o jakim marzą wszystkie kobiety i wszyscy mężczyźni.
Krzysiek
Nareszcie książka o czasach nie tak jeszcze dawnych, a już prawie zapomnianych. I opowiadająca nie martyrologicznie, ale normalnie – o miłości, o seksie, potańcówkach i balach, o kolejkach po wszystko i kartkach na wszystko, o malarstwie, o muzyce, o gotowaniu i prasowaniu koszul. O życiu. Jakie było.
Maryśka
O sile tej powieści stanowią jej bohaterowie, nie tylko pierwszoplanowi. Wyraziste postaci, które sprawiają, że czytelnik gotów jest wierzyć, iż opowieść autorki jest prawdziwa, a to, co się z nimi i wokół nich dzieje, wydarzyło się naprawdę. Dom Joanny i Andrzeja, willa „Malwina”, przywodzi na myśl te wszystkie „otwarte” domy, które przewijają się we wspomnieniach solidarnościowych działaczy i polskiej inteligencji lat 70. i 80. ubiegłego wieku. „Malwina” jest ostoją w okresie kolejnej dziejowej zawieruchy, przyciąga swoją atmosferą – ciepłem i gościnnością, dając poczucie choć chwilowego, ale jednak bezpieczeństwa.
Informacje dodatkowe o Wschody i zachody. Przerwa na życie:
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2015-08-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-8011-026-7
Liczba stron: 354
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2015-12-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
Często zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak rzadko polskie powieści obyczajowe rozgrywają się w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia, tak bardzo przecież barwnych, interesujących, ciekawych dla polskiego czytelnika. O ile jeszcze inne gatunki, jak chociażby kryminał czy komedia zahaczają o czasy późnego PRL-u, to w przypadku literatury obyczajowej jest to bardzo rzadkie, by nie rzec- nie spotykane wcale. Sięgamy do zachodnich wzorców, prześcigamy się w kreowaniu luksusowych realiów życia, wielkomiejskich opisów egzystencji w pogoni za karierą i pieniądzem..., a tymczasem prawda o życiu czeka na nas w tej jakże nieodległej historii nas samych i naszych rodzin, którą to wciąż się wzruszamy, cieszymy, wspominamy i żyjemy... Z tym większa radością przystąpiłam do lektury powieści Jolanty Wachowicz - Makowskiej - "Wschody i zachody. Przerwa na życie", która to opowiada o losach zwykłych polaków żyjących właśnie w tamtych czasach.
Książka Pani Jolanty jest kontynuacją powieści "Wschody i zachody. Obietnica", która to ukazała w księgarniach przed rokiem. W drugiej części tej obyczajowej sagi ponownie spotykamy doskonale znanych nam już bohaterów - Joannę i Andrzeja, którzy w tych smutnych i burzliwych czasach, starają się wieść spokojne, ustabilizowane i szczęśliwe życie... To życie pełne codziennych obowiązków, drobnych i większych radości, wpisanych w życie smutków i dramatów, namiętności i emocji... To również życie w tle dziejowych przemian i burz, które wybuchają wraz z wydarzeniami ursusko - radomskimi w 1976 roku, a następnie wraz z rokiem 81 i okresem stanu wojennego... I w tym wszystkim ostoją dla bohaterów tej opowieści staje się ich dom - willa "Malwina"...
"Wschody i zachody. Przerwa na życie" to piękna, wzruszająca, ciepła i przede wszystkim szczera opowieść o życiu zwykłych Polaków, takim jakim było one w rzeczywistości. To niezwykła lektura, w której tak naprawdę odnajdujemy własną przeszłość, jak i również dzieje naszych najbliższych, które to wciąż przecież są żywe w pamięci milionów Polaków. I owszem, historia Polski jest bardzo ważna i silnie zaakcentowana w tej opowieści, ale tak naprawdę stanowi ona tylko tło dla relacji o życiu Joanny i jej męża Andrzeja, oraz wszystkich tych, którzy mieli te szczęście spotkać ich na swojej drodze. I właśnie dzięki temu, tej zwyczajności i lekkości tej opowieści, książka ta jest wręcz idealnym podarkiem od autorki dla wszystkich tych, którym przyszło budować swoje dorosłe życie w tamtych czasach. To prezent bardzo piękny i ważny, za który w imieniu czytelników pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować Pani Jolancie Wachowicz - Makowskiej:).
Lektura tej książki była dla mnie swoistą gościną w domu pary głównych bohaterów, którzy to podjęli mnie swoją życzliwością, otwartością i zwyczajnością dnia codziennego. Wraz z nimi przeżywałam ich drobne smutki i radości, małżeńskie nadzieje i rozczarowania, perypetie w pracy, lęki przed tym co niesie polityka i wielki świat, chwile namiętności i czułości... W pewnym sensie czułam się jak w swoim własnym domu rodzinnym, w którym to mimo wszystko zawsze było radośnie, przytulnie, bezpiecznie.. Tak też i czułam się w willi "Malwina", o której chyba tak naprawdę w głębi ducha marzy każdy człowiek... Owa wizyta u Joanny i Andrzeja upłynęła mi bardzo szybko, intrygująco, fascynująco... Zapewne miał na to wpływ charakter tej opowieści, który przypomina swego rodzaju pamiętnik czy też dziennik, prowadzący nas powoli do przodu, rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień po dniu... I aż tylko chciałoby się powiedzieć, iż smutno było opuszczać tamto miejsce i wracać do współczesności...
Wielką siłą tej opowieści są jej historyczne realia, a właściwie tak drobiazgowe i szczegółowe odzwierciedlenie rzeczywistości Polski tamtego okresu, I mam tu na myśli nie tylko wydarzenia stricte historyczne, ale także te wszystkie przejawy zwykłego życia, jak chociażby wygląd ówczesnych ulic, garderoba, niekończące się kolejki, kuchnia czy też najzwyczajniejsze perypetie związane z zakupem benzyny... Lektura tej książki to powrót do przeszłości, tak bardzo realny, wiarygodny, namacalny, iż nie sposób mu nie ulec.. Myślę, że Pani Jolanta włożyła w tę opowieść wspomnienia ze swojej przeszłości, których nie zastąpiłyby najdłuższe godziny spędzone w czytelni na lekturze relacji o tamtych czasach...
Oczywiście siłą napędową tej historii są jej bohaterowie, a więc Joanna i Marek. Tak jak trafnie ujęto to w rekomendacji na tylnej okładce książki - "kobieta, o jakiej marzy każdy mężczyzna, i mężczyzna, o jakim marzy każda kobieta":) I muszę w pełni zgodzić się z tą opinią, gdyż drugiej takiej pary małżeńskiej, to ze świecą szukać:). Joasia jest rozsądną, ciepłą, pogodną i niezwykle wrażliwą kobietą, która z pewnością dojrzała od poprzedniego spotkania w "Obietnicy". To typ człowieka, z którą chciałoby się zaprzyjaźnić na całe życie i mieć kogoś takiego zawsze obok siebie... Andrzej to z kolei ideał mężczyzny - przystojny, odpowiedzialny, mądry, pełen niezwykłego uroku. I jakoś tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż w dzisiejszych czasach takich mężczyzn i kobiet już się nie spotyka, niestety... Obok tej pary bohaterów spotkamy tu także inne postacie, które zapadną nam na bardzo długo w pamięć, i które to również staną się naszymi przyjaciółmi na czas tej lektury.. Wystarczy tu wspomnieć chociażby wspaniałą Janisię, Marka czy też Rafała...
Przede wszystkim jednak książka ta jest opowieści o pięknej miłości, której początki były dość burzliwe, ale czas pozwolił jej w pełni dojrzeć i rozkwitnąć. Miłości Joanny do Andrzeja, której to z pewnością mogłaby pozazdrościć jej każda kobieta. I co ważne nie jest ona cukierkowa, słodka, zawsze lśniąca gorącym płomieniem, lecz jak najbardziej prawdziwa. To szczęśliwe i smutne dni nawzajem się przeplatające, pozwalające tym samym docenić to, jak wiele każde z nich daje drugiej osobie. Rodzina, dzieci, dom, plany na wspólną przyszłość.., które może pokrzyżować tylko i wyłącznie bezwzględny i niesprawiedliwy los...
"Wschody i zachody. Przerwa na życie" to piękna i poruszająca powieść, której to tytuł idealnie oddaje jej siłę i moc. Dla mnie bowiem lektura tej pozycji była swoistą "przerwą na lekturę o życiu", która w moim przypadku mogłaby trwać jak najdłużej... Polecam tę książkę wszystkim tym, którym dane było żyć w Polsce lat 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia, gdyż opowieść ta będzie stanowiła dla niech niezapomnianą podróż sentymentalną w przeszłość... Młodszym czytelnikom polecam ją z kolei dlatego, iż być może dzięki tej lekturze lepiej zrozumieją swoich rodziców i dziadków... I jednocześnie mam cichą nadzieję, że to jeszcze nie koniec opowieści o willi "Malwina" i jej mieszkańcach...