Nieprawdopodobnie zabawny i seksowny romans biurowy .
NIENAWIŚĆ OD MIŁOŚCI DZIELI CIENKA, SUBTELNA LINIA.
Lucy Hutton i Joshua Templeman nienawidzą się. Nie mają żadnych oporów z okazywaniem tego uczucia, kiedy tak siedzą naprzeciwko siebie w wydawnictwie, w którym każde z nich jest asystentem swojego prezesa. Lucy nie rozumie sztywnego, pedantycznego podejścia, z jakim Josh traktuje pracę. Z kolei Josh jest wiecznie skonsternowany zbyt kolorowymi strojami Lucy, jej bałaganiarstwem i dziwacznymi przyzwyczajeniami.
Kiedy szefostwo ogłasza konkurs na nowe stanowisko, Lucy i Josh wytaczają przeciwko sobie najcięższe działa, bo żadne z nich nie ma ochoty ustąpić: zdobycie tej posady to nie tylko awans, ale także okazja do upokorzenia rywala. Napięcie osiąga punkt wrzenia, ale Lucy znienacka odkrywa, że być może wcale nie nienawidzi Josha. I on też nie jest taki pewien swoich uczuć. A może to tylko kolejna gierka...
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2018-06-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The Hating Game
Nieprawdopodobnie zabawny i seksowny romans biurowy, który opowiada o tej cienkiej, subtelnej linii, która dzieli nienawiść od miłości.
Chyba poznaliście mnie już na tyle, żeby wiedzieć, że niezmiernie (a nawet prawie wcale) rzadko sięgam po romanse. Jakoś się za bardzo nie lubimy. Ale opis powieści Sally Thorne przypominał mi filmy z gatunku komedia romantyczna. Prawdę mówiąc nie miałam żadnych oczekiwań, bo ani tytuł, ani autorka nie była mi znane. I chyba tak jest dobrze, bo byłam przygotowana na wszystko.
Sally Thorne mieszka w Australii. Po godzinach pracy zamyka się w swoim barwnym, fikcyjnym świecie. Wierzy, że miłośniczki romansów w każdej książce szukają uczuć jeszcze bardziej intensywnych niż je znalazły w poprzedniej, a nie jest to łatwe...
Bohaterami powieści Wredne igraszki są Lucy Hutton i Joshua Templeman. Pracują razem i są asystentami prezesa, przez co spotykają się codziennie i często muszą ze sobą współpracować. Wraz z pojawieniem się szansy na awans, dla jednego z nich, zaczyna się walka o "stołek". I musicie mi uwierzyć na słowo – miło nie będzie, tym bardziej, że Lucy i Joshua się zwyczajnie nie lubią. Nie, nie lubią, oni się nienawidzą. Ale jak powszechnie wiadomo między nienawiścią a miłością jest maleńka, często prawie niezauważalna granica.
Lucy i Joshua. Trudno o bardziej różne osoby i charaktery. On jest formalny, chłodny, sztywny. Ona słodka, ujmująca, sympatyczna, lubiana. On duży, a ona malutka jak Smerfetka (bo Lucy bardzo lubi maleńkie niebieskie Smerfy). Z nią każdy by się zaprzyjaźnił, a jego najchętniej kopnął w kostkę. Ale jak wszyscy wiedzą przeciwieństwa się przyciągają.
I do tej pory było nawet w porządku, już zaczynała mi się podobać ta książka. Ale... Zawsze musi być jakieś ale. Zwłaszcza wtedy, gdy za romans bierze się osoba, która z gruntu romansów czytać nie lubi. Na całe szczęście nie jest to kolejny tani i powtarzalny harlequin, bo tego bym po prostu nie zniosła. Autorka zaserwowała nam kilka zabawnych sytuacji i trochę humorystycznych dialogów, lecz gdy zaczyna dochodzić do głosu uczucie robi się słodko (jak dla mnie za słodko). Zdecydowanie byłoby bardziej interesująco, gdyby dłużej ze sobą „walczyli” i pokazywali pazurki, ale w końcu to jednak romans.
Wredne igraszki to książka napisana poprawnie i wierzę w to, że wielu czytelniczkom przypadnie do gustu. Mnie oczywiście nie do końca przekonała i teraz mam już pewność, że jest to taki gatunek literacki, po który nie powinnam wyciągać ręki. Jak to bywa w tego typu literaturze bohaterowie nie są najbardziej błyskotliwi, a niekiedy ma się wrażenie, że czyta się o uczniach szkoły podstawowej (pierwsze klasy) nie o dorosłych i odnoszących sukcesy w pracy. No, ale może się niepotrzebnie czepiam – w końcu co ja tam wiem o romansach. Co tu dużo pisać, taki sobie romans biurowy, bez zbytniego polotu.
Wredne igraszki to lektura dla mniej wymagających czytelniczek (celowo piszę czytelniczek, bo nie sądzę, żeby książka znalazła odbiorców u płci przeciwnej). Plusem jest to, że powieść jest lekko i zabawnie napisana, więc czyta się ją szybko. Ale to za mało, żeby miało to książkę uratować przed krytyką. Uważam, że historia jest trochę naciągana i ogólnie dość słaba. Absolutnie nie wnosi nic nowego i nie pozostawia po sobie żadnego śladu. Jestem pewna, że po odłożeniu na półkę od razu o niej zapomnę. Nie polecam osobom, które szukają czegoś więcej niż taniej rozrywki.
Wredne igraszki to książka, przy której można naprawdę wypocząć i się zrelaksować. Wiadomo, że po książkach z romansem biurowym w roli głównej, nie można oczekiwać wiele, bo takie często rządzą się utartymi schematami, są banalne i mało kiedy mają zaskakujące zakończenie. Wiedziałam, na co się piszę sięgając po tę powieść. Mało tego, zrobiłam to z pełną świadomością, bo szukałam czegoś lekkiego i niezobowiązującego. Liczyłam na dobrą zabawę, humor i to, co w tego typu publikacjach lubię najbardziej, to ta zadziorność i ciągłe utarczki między głównymi bohaterami, które prowadzą w zasadzie tylko w jednym kierunku… do szczęśliwego zakończenia. Do tego są zabawni i sympatyczni bohaterowi, przy których nie sposób się nudzić. Wszystko to dostałam, dlatego mogę stwierdzić z ręką na sercu, że się nie zawiodłam.
„Może jedynym sposobem na połączenie ludzi jest wojna i ból. Walka i rywalizacja. Może chodzi tylko o to, żeby coś przeżyć”.
Lektura tej powieści zajęła mi chwilkę, bo dzięki temu, że posiada lekki styl, wciągającą fabułę i realnie nakreślonych bohaterów, nawet nie zauważyłam, a już byłam przy końcu. To dobrze napisana powieść czasami zabawna, niekiedy wredna, innym razem zmysłowa, a jeszcze innym poruszająca. Bardzo lubię tego typu książki, bo zwyczajnie odciągają mnie od rzeczywistości, a czasami wręcz łaknę czegoś „odmóżdżającego”. Także polecam osobom, które tak, jak ja, chcą się na chwilkę „wyłączyć” i zapomnieć o otaczającym świecie oraz tym wszystkim, którzy lubią romanse okraszone humorem.
Czytuje bardzo dużo książek i o różnej tematyce. „Wredne Igraszki” londują na mojej liście ulubionych pozycji. Pełna humoru, namiętności i miłosnych podchodów, nie pozwoliła mi od siebie odpocząć nawet podczas codziennych obowiązków. Wkraczamy w świat korporacji Bexley & Gamin, gdzie dwoje młodych asystentów łączy coś wyjątkowego. I początkowo nie mam tu na myśli gorącego uczucia, co to to nie! Lucy i Josh nie trawią się od dnia, w którym się poznali. Dokuczając sobie ambitnie codziennie, prowadząc tym samym 'gry' w spojrzenia, dyskusje czy inne dziwactwa - w końcu stają do rywalizacji w konkursie o stanowisko dyrektora działu redakcji, w której są zatrudnieni. Wszystko się zmienia, gdy Josh poddaje się chwili i całuje nasza bohaterkę w windzie. Od tamtej pory Lucinda uświadamia sobie, że Joshua wcale już nie jest dla niej wrogiem, a z dnia na dzień staje się ukochanym. Wszystko układało by się idealnie, jak to w takich historiach bywa, ale... (bardzo dobre w sumie 'ale') brat Josha, Patrick, żeni się z jego byłą partnerką. Wesele i spotkanie z rodziną Josha nie wychodzi dobrze, szczególnie, że Lucy dowiaduje się prawdy o związku ukochanego z jego szwagierką od niej samej. I jak wiadomo, reaguje złością, oburzeniem i zawodem, a mimo to pozwala Joshui dojść do słowa i wyjaśnić, że przecież ją na prawdę kocha.
Uwielbiam książki z takim happy end'em. Humoru taka ilość, że rechotałam przez większość czasu. Nawet uroniłam łezkę, gdy pojawiła się historia rodziny obojga kochanków. Zachęcam do przeczytania z całego serca, bo na prawdę świetnie czyta się tak zacnie napisaną książkę.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:
DOM WYDAWNICZY REBIS ♥
Mam trochę mieszane uczucia po lekturze tej książki.Nie planowałam jej czytać,zbyt dużo zewsząd słyszałam ochów i achów na jej temat,więc trochę się obawiałam jak sama bym ja przyjęła.No ale mus to mus.
Początek zaskoczył mnie dziecinnymi bohaterami,którzy,mimo,że zbliżaja się do trzydziestki ,zachowują się w stosunku do siebie jak dzieciaki z podstawówki(żeby nie powiedzieć,że z przedszkola).Te wszystkie gry w spojrzenia,wredne zachowanie w stosunku do drugiej osoby,przeszukiwanie biurek przeciwnika,czy zaglądanie mu do notatnika było po prostu żałosne.Że już nie wspomnę o haśle dostępu do komputera Lucy...Dobrze,że później zaczęłam traktować książkę jako parodie romansu biurowego i może dlatego szybko mi poszło czytanie.Druga rzecz,która mnie niemile zaskoczyła to narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym.No po prostu nie znosze takiego zabiegu.Już pal licho narrację pierwszoosobową,do której zdążyłam się przyzwyczaić,ale nadal nie mogę przełknąć tega teraźniejszego czasu.Gdyby bohaterka opowiadała swoja historię jako coś co już było(a nie właśnie się dzieje),czytanie przyszłoby mi o wiele łatwiej.Mam jeszcze zastrzeżenia co do niektórych sformuowań.Denerwowało mnie nadużywanie wyrażenia dziczeć,zamiast wariować,czy szaleć,albo powłóczka potu zamiast warstewki potu.Jakoś nie spotkałam się dotychczas z takimi wyrażeniami czy to w języku literackim,czy potocznym.Może to jakiś regionalizm,nie wiem,w każdym razie po książce spodziewałam się raczej bardziej poprawnego literacko języka.Takie wyrażenia można przeboleć w self publishingu ale nie w książce,która ponoć przeszła redakcję.
Oczywiście nie jest tak,że kiążka nie ma zalet.Bardzo odpowiadało mi powolne tempo,w któym rozwijał się romans między bohaterami.Świetna była też scena na śniadaniu poweselnym,w czasie którego Lucy wygarnęła Anthony'emu,co o nim myśli...Poza tym ,w chwili,w której przestałam brać tę historię na serio ,zaczęlam ją czytać ze sporym zainteresowaniem.Może nie porwała mnie specjalnie,ale czytałam ja płynnie i szybko.
Czytacz na rozluźnienie. Lucy i Josh pracują razem w wydawnictwie. Oboje się doszczętnie nienawidzą, ale czy to na pewno nienawiść, czy może jednak zupełnie inne odczucia. Mamy tutaj mnóstwo rozmów z podtekstem erotycznym, tak, żeby się nakręcić. I standardowe dokuczanie sobie. Czytelnik już na wstępie będzie doskonale wiedział, co tutaj się kroi.
Najnudniejsza książka jaką w tym roku przeczytałam. Pomysł ciekawy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Po obiecującym początku historia zaczęła się ciągnąć niczym flaki w oleju. Dotarłam do strony 116 i utknęłam. Szkoda, bo mogła to być naprawdę dobra książka.
"Od nienawiści do miłości" to temat dość oklepany, szczególnie w kinie. Wszyscy znamy słodkie komedie romantyczne z Jennifer Lopez czy genialny"Poradnik pozytywnego myślenia" z Jennifer Lawrence (jeśli nie oglądaliście to musicie nadrobić zaległości). Dziś był mój pierwszy raz, kiedy sięgnęłam po romans biurowy z wątkiem hate-love, pod postacią książki. Otworzyłam, przeczytałam parę pierwszych stron i co? I, podobnie jak tysiące czytelników na świecie, zostałam wciągnięta bez reszty. Choć Sally Thorne bazuje na znanych nam schematach i motywach, to sposób w jaki napisała tę powieść jest po prostu majstersztykiem. "Wredne igraszki" to doskonały sposób na trening mięśni brzucha, gdyż nie sposób powstrzymać się od śmiechu.
Lucy Hatton spotyka się z Joshem Templemanem w momencie kiedy firmy, w których pracują, dokonują fuzji by uniknąć finansowej ruiny. Oboje są asystentami wykonawczymi właścicieli wydawnictwa "Bexley&Gamin" i nienawidzą się od "pierwszego wejrzenia". Lucy i Josh są przeciwieństwami pod każdym względem. Podczas gdy Lucy jest słodka, zabawna i ekscentryczna, Josh jest zrzędliwy i cyniczny. W momencie kiedy na horyzoncie pojawia się możliwość awansu, jednak stanowisko jest tylko jedno, oboje postanawiają o nie zawalczyć. Zaczyna się wojna, w której
dwójka rywali nie zamierza ustąpić pola. Spędzając ze sobą dużo czasu młodzi ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z chemii, która jest między nimi. Czy tym razem miłość pokona nienawiść? Czy to tylko kolejna gra, w pełnej potyczek wojnie?
Sięgając po tego typu książkę czytelnik liczy na jedno : dobrą zabawę. Nie nastawiamy się na ambitną fabułę, gdyż doskonale zdajemy sobie sprawę, że romans "w miejscu pracy" (chodzi oczywiście o książkę :) musi być lekki, łatwy i przyjemny, gdyż skierowany jest do odbiorców, którzy właśnie od tej pracy chcą odpocząć. I tutaj autorka spisała się doskonale. Nie dość, że nasza para głównych bohaterów była niezwykle zabawna i czarująca, to dialogi pomiędzy nimi wprost zwalały z nóg. To z pewnością jedna z tych książek, od których nie potrafimy się oderwać gdyż jak najszybciej chcemy się dowiedzieć kto wygrał grę lub jak rozwinął się ich związek. Uwielbiałam patrzeć jak Lucy i Josh się przekomarzają i nie potrafią się powstrzymać od złośliwości. Sprawili, że praktycznie cały czas miałam uśmiech na ustach. Rodzące się pomiędzy nimi uczucie było naturalne a napięcie seksualne pomiędzy nimi tak intensywne, że nie powstydziłby się go niejeden erotyk. Cały czas siedziałam w napięciu wprost nie mogąc się doczekać punktu kulminacyjnego. Spodziewałam się wybuchu bomby i muszę przyznać, że autorka mnie nie zawiodła. W tej książce wszystko działo się z taką intensywnością, że nawet teraz, kilka godzin po przeczytaniu książki, nadal jestem podekscytowana. Jak na debiut literacki takie poruszenie czytelnikiem jest nie lada wyczynem.
Żeby życie miało smaczek a książka zadowolonych czytelników to autor musi zadbać żeby nasi bohaterowie, z którymi bądź co bądź spędzimy długie godziny, byli nieszablonowi i ciekawi. Szczególnie ważne jest to w przypadku komedii. Tym razem Sally Thorne postawiła na zasadę kontrastu i opozycji, i stworzyła bohaterów z dwóch różnych biegunów. A wiadomo przeciwności się przyciągają jak magnesy. Nasza główna bohaterka, a zarazem jedyna narratorka, Lucy to przeurocza, słodka, rozważna i niesamowicie zabawna osóbka, którą większość czytelników pokocha od pierwszego "przeczytania". Josh na początku był dla mnie zagadką a moje uczucia do niego przechodziły stopniową metamorfozę. To typ człowieka aroganckiego, po części okrutnego, który wie czego chce i nie zamierza się poddawać w swoich dążeniach. Ta pozornie nie pasująca do siebie para sprawiła, że ich gry były czystą rozrywką nie tylko dla nich, również i dla mnie. I podobnie jak oni, strasznie się wciągnęłam i przewracając kartki zastanawiałam się "co jeszcze wymyśli autorka".
Odbiorcami tej książki są w większości dorośli ludzie, młode dopiero zaczynające karierę kobiety lub szukające rozrywki studentki. Pewnikiem jest, że to osoby, które mają obowiązki, pracę, która wymaga profesjonalizmu i odpowiedzialności. Po takim ciężkim dniu w biurze czy na uczelni jedyne czego chcemy to odpocząć. A doskonałym sposobem na odpoczynek jest poczytanie o ludziach, którzy choć dorośli nadal potrafią zachowywać się jak dzieci. Ich podchody i wzajemne złośliwości są infantylne. Przeglądanie dzienników, obgadywanie za plecami, podkładanie różnego rodzaju świń bardziej pasuje do przedszkolaków. Jednak czy i wam nie zdarzyło się czasem pomyśleć co byście zrobili tej wrednej Ance z działu obok? Lub jak można by ośmieszyć tego wazeliniarza Tomka? I choć zdrowy rozsądek sprawia, że spokojnie zaciskacie usta to fakt, że istnieje ktoś, chociażby tylko w książce, który jest w stanie urzeczywistnić wasze pragnienia, sprawia że czujecie się lepiej. Ja osobiście wyciągnęłam sporo satysfakcji z tej książki, pomogła zaspokoić moje zwierzęce instynkty. Jedyne czego żałuję to fakt, że napisana została jedynie z perspektywy Lucy. Zabrakło mi troszkę punktu widzenia Josha, a szkoda bo to interesujący facet. No i żałuję, że "gry biurowe" tak szybko się skończyły.
Krótko mówiąc mamy tutaj wszystko czego można oczekiwać od romansu a na dokładkę wszystko okraszone jest dużą dawką humoru i optymizmu. Czułam się wprost oszołomiona szczęściem czytając tę książkę i robiłam wszystko by została ze mną jak najdłużej. Smutna prawda w przypadku tak dobrych debiutów jest taka, że szybko się kończą i nie ma innej możliwości jak przeczytać jeszcze raz lub czekać na kolejną książkę. Ja czekam z niecierpliwością a do tej pozycji na pewno kiedyś wrócę. Znakomicie poprawia humor i relaksuje. Polecam.
Ta książka to dla mnie podwójne zaskoczenie. Po pierwsze jest niespodzianką od Wydawnictwa Rebis, bardzo dziękuję. Po drugie... nie podejrzewałam, że przypadnie mi do gustu. Lubicie powieści pełne erotycznych scen? Gdzie namiętność kipi, pożądanie drży, by lada chwila wybuchnąć? No właśnie, ja omijam takie książki szerokim łukiem. A tu dostaję tytuł, na którego okładce można przeczytać: Nieprawdopodobnie zabawny i seksowny romans biurowy. Co tu myśleć? Wszystko nasuwa się samo i układa w zgrabną całość. Jednak nie do końca.
Nużące godziny w pracy można na wiele sposobów zapełniać. Najbardziej pożądanym jest oczywiście zagłębienie się w obowiązkach. Następne już nie są odbierane przez szefów z takim entuzjazmem.
Lucy i Joshua są mistrzami w urozmaicaniu sobie czasu za biurkiem. Nie przepadają za sobą. Nie, to zbyt małe słowo. Zdaje się, że ta dwójka wprost siebie nie znosi. Niestety nikt na to nie zważa. Pracują w jednej firmie, mają siebie na wyciągnięcie ręki i bardzo chcą pokazać drugiej stronie, kto jest lepszy. Wymyślają przeróżne gry, które mają na celu dokuczyć przeciwnikowi. Kiedy nadchodzi czas konkursu na nowe stanowisko, postanawiają pracować na zwiększonych obrotach. Byle by tylko osiągnąć zamierzony sukces. Wszystko przybiera inny obrót, gdy usta Josha niespodziewanie dotykają warg Lucy.
Co teraz?
„Wredne igraszki” to świetne, babskie czytadło z dobrą fabułą. Choć nie zaskakujące, łatwe do przewidzenia. Przyjemny w odbiorze styl. Na uwagę zasługują tutaj dialogi, bardzo dobrze zarysowane, zabawne, rozbudowane, wystarczające. Książka pozbawiona ostrości i pikanterii. To miła obyczajówka z domieszką erotyzmu, nie na odwrót. Okładka może zmylić i pozwolić sądzić, że mamy do czynienia z publikacją, gdzie na każdej stronie jest gorąco. Nic bardziej mylnego! Na szczęście. Idealna pozycja na nadchodzące wakacje. Warto zabrać ją do walizki.
Nemezis (rzeczownik)1. Przeciwnik lub rywal, którego osoba nie może pokonać2. Czyjaś zguba3. Joshua TemplemanLucy Hutton i Joshua Templeman wzajemnie się...
Distraction (n): an extreme agitation of the mind or emotions. Ruthie Midona has worked the front desk at the Providence Luxury Retirement Villa for six...
Przeczytane:2021-11-20, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
Lucy Hutton i Joshua Templeman to główni bogaterowie książki "Wredne igraszki". Oboje pracują w wydawnictwie, w którym każde z nich jest asystentem swojego prezesa. Każdego dnia muszą siedzieć naprzeciwko siebie i znosić swoją obecność, choć niezbyt za sobą przepadają, a wręcz się nienawidzą, co oboje otwarcie okazują. Lucy i Joshua to zupełne przeciwieństwa. Lucy jest bardzo sympatyczna, miła, uśmiechnięta, życzliwa, empatyczna. Ubiera się kolorowo i swobodnie. Nie przywiązuje nadmiernej wagi do porządku, ma swoje nietypowe hobby. Współpracownicy czują się swobodnie w kontaktach z nią, niektórzy niestety wręcz nadużywają jej życzliwości. Prezesem Lucy jest Helene Pascal, obie panie łączą serdeczne stosunki. Josh z kolei jest wiecznie naburmuszony, niesympatyczny, sztywny, nigdy się nie uśmiecha i nie nawiązuje kontaktów z współpracownikami. Większość osób stara się go unikać, nie wchodzić mu w drogę, wręcz się go boją. Josh jest pedantem, wszystko ma idealnie poukładane. Do pracy ubiera się zawsze elegancko, w koszule o różnych kolorach, które ubiera w określonej, zawsze tej samej kolejności. Jego prezesem jest Richard Bexley, ich kontakty są czysto zawodowe, oficjalne. Gdy szefostwo ogłasza konkurs na nowe stanowisko, Lucy i Joshua stają do rywalizacji. Żadne z nich nie ma ochoty ustąpić i przegrać. Zdobycie tej posady oznacza awans oraz to, że przegrany zostanie podwładnym zwycięzcy. Dlatego oboje starannie przygotowują swoje prezentacje na rozmowę kwalifikacyjną. W międzyczasie ich życie toczy się normalnie, pracują i dokuczają sobie jak zawsze. Coś zaczyna się zmieniać gdy w skutek pewnych okoliczności Josh udziela pomocy Lucy. Później kobieta chcąc mu się odwdzięczyć, zgadza się udzielić wsparcia Joshowi w pewnej sytuacji. A co z tego wyniknie to już dłuższa historia, którą każdy czytelnik musi zgłębić sam. Książka bardzo mi się podobała. Fajna, dowcipna, przyjemna historia. Jak najbardziej nadaje się jeżeli mamy ochotę przeczytać coś lekkiego, relaksującego, nieskomplikowanego i niewymagającego. Jest to romans ale nie jest przesłodzony i infantylny. Opisane sceny łóżkowe nie są wulgarne ani zbyt dosadne (co niestety często się zdarza w tego typu powieściach). Poza romansowym pojawia się jeszcze ciekawy wątek skomplikowanych relacji rodzinnych i presji otoczenia. Okazuje się, że czasami pozory mylą i nie zawsze wszystko jest takie jak nam się wydaje gdy widzimy to z boku. Książka jest ciekawa, dowcipna, nieco romantyczna, przyjemna w odbiorze. Polecam