Praca w gabinecie dentystycznym matki z pewnością nie jest szczytem marzeń Liliany, absolwentki studiów stomatologicznych. Pierwszy sprzeciw rodzi poważne konsekwencje - dziewczyna musi radzić sobie sama. Otuchy dodaje jej wolontariat w fundacji Cztery Kopyta, jednak tam również, wraz z pojawieniem się nowego prezesa, Bartka, pojawiają się problemy. Liliana wpada w wir manipulacji, chęć niesienia pomocy zwierzętom, ciągłe poczucie, że jest niewystarczająco dobra zarówno dla swojej mamy, jak i innych, próba odnalezienia własnego ja - to wszystko sprowadza na nią coraz większe kłopoty. Każda kolejna decyzja wydaje się być gorsza od poprzedniej. Czy fundacja Cztery Kopyta przetrwa machlojki Bartka, a sama Liliana wygrzebie się z kłopotów, w które sama się wpakowała, chcąc nieść pomoc? Czy uwierzy, że może być odpowiednią partnerką dla Marcina? Czy zasłuży w końcu na akceptację, czy może otworzy oczy i zda sobie sprawę, że relacja z narcystyczną matką jest ostatnią rzeczą, której potrzebuje?
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2024-08-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Lilianna jest absolwentką studiów stomatologicznych, jednak nie widzi siebie w tym zawodzie, co jest dużym ciosem dla jej matki, która prowadzi własny gabinet stomatologiczny. Przez to, że dziewczyna stawia na swoim i mówi otwarcie, że nie chce pracować w tym zawodzie, zostaje zdana sama na siebie i ma zarobić na własne utrzymanie, oraz na własne mieszkanie. Dużym wsparciem dla dziewczyny jest fundacja Cztery Kopyta, w której jest wolontariuszką. Uwielbia tam pomagać i pracować z końmi, zwłaszcza z jednym, z którym dosyć mocno się zżyła. Jednak w fundacji również zachodzą zmiany. Pojawia się nowy prezes Bartek, który bardzo dużo namiesza.
Czy Lilianna poradzi sobie sama? Czy niosąc pomoc innym, jest możliwość wpakowania się w poważne tarapaty?Czy Lilianna odnajdzie miłość swojego życia?
Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie mi się czytało tę książkę, mimo iż tematy w niej poruszone wcale nie należały do lekkich.
Główna bohaterka musi się zmagać z narcystyczną matką. To jej rodzicielka mówiła jej w jakim kierunku ma pójść na studia, co będzie później robić, to że ona przejmie później jej gabinet stomatologiczny. Wszystko kręciło się wokół matki. To ona miała dla swojej córki cały plan do zrealizowania.
Lilianna wykazała się ogromną odwagą stawiając na swoim mówiąc, że nie chce pracować w zawodzie, jednak nie spodziewała się też takiego ciosu od swoich rodziców, którzy odcięli ją od pieniędzy i od mieszkania.
Dziewczyna całą swoją nadzieję pokłada w fundacji, jednak tam nowy prezes bardzo dużo kombinuje, przez co też wciąga w swoje interesy właśnie główną bohaterkę.
To było moje drugie spotkanie z twórczością autorki, o ile mnie pamięć nie myli i podoba mi się ten styl. Te historie są bardzo rzeczywiste, a zarazem bardzo wciągające, nie ma zbędnych opisów przyrody, nie ma zbędnych wątków, które byłyby stworzone tylko po to aby zapchać dziurę. Naprawdę wszystko w książkach autorki jest przemyślane i napisane z głową. Bohaterowie są świetnie wykreowani, główna bohaterka no nie ma w życiu lekko i wydawać by się mogło, że cały czas ma rzucane kłody pod nogi, ale gdzieś w tym wszystkim odnajduje spokój właśnie przy opiece przy koniach, ale również w przyjaciołach. To właśnie dzięki nim jest w stanie przejrzeć na oczy i zorientować się jaką wielką krzywdę wyrządza jej matka.
Jeśli jeszcze nie znacie twórczości autorki tam gorąco polecam, ja na pewno jeszcze nieraz sięgnę po książki jej autorstwa.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗖𝘇𝘁𝗲𝗿𝘆 𝗸𝗼𝗽𝘆𝘁𝗮
Kamila Majewska to autorka, której twórczości jeszcze nie znałam, ale po lekturze 𝑊𝑜𝑙𝑜𝑛𝑡𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧𝑘𝑖 wiem, że to dopiero początek mojej przygody z jej książkami. Zdecydowanie nie będzie to ostatnia pozycja, po którą sięgnę. Bardzo podobała mi się historia opowiedziana przez autorkę, dotycząca toksycznych relacji, a także jej styl pisania i piękny język.
Kiedyś pojęcie toksycznych relacji nie było znane i nikt się tym nie zajmował. Teraz mówi się o tym coraz głośniej i podkreśla, że toksyczna osoba w naszym otoczeniu może nas zniszczyć. Swoimi gierkami i manipulacjami doprowadza do obniżenia poczucia naszej wartości i sprawczości. Zabiera nam energię, wywołuje poczucie winy i lęk. Zamiast emocjonalnego wsparcia otrzymujemy chaos, emocjonalną huśtawkę, cierpienie i ogromny stres. Należy unikać relacji z takimi ludźmi, bo nie znajdziemy w nich empatii, akceptacji, szacunku ani miłości. Zamiast tego otrzymujemy nieustanną manipulację, obrażanie się i szantaż emocjonalny. Tacy ludzie zawsze będą katami, a my ofiarami. Największą tragedią jest, gdy toksyczną osobą jest rodzic, który zwraca uwagę tylko na własne uczucia i emocje. Dziecko ma się bezwarunkowo podporządkować, nie ma prawa do wyrażania swojego zdania, a dodatkowo często jest nazywane nieudacznikiem i krytykowane dosłownie za wszystko.
𝑊𝑜𝑙𝑜𝑛𝑡𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧𝑘𝑎 to świetna powieść o wyzwalaniu się z toksycznych relacji i poszukiwaniu drogi do własnego szczęścia. Pokazuje, jak relacja głównej bohaterki z toksyczną matką obniżyła jej poczucie własnej wartości i sprawiła, że brakowało jej wiary we własne możliwości.
Rozpoczynając lekturę 𝑊𝑜𝑙𝑜𝑛𝑡𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧𝑘𝑖, miałam wrażenie, że główna bohaterka Liliana tak bardzo zafiksowała się na wolontariacie w fundacji Cztery Kopyta, iż zapomniała, po co kończyła studia stomatologiczne. Żyje na garnuszku dobrze usytuowanych rodziców, co pozwala jej realizować swoją pasję i całkowicie poświęcać się opiece nad niechcianymi końmi, które udało się uratować spod noża rzeźnika. Nadchodzi jednak dzień, gdy matka żąda od niej poświęcenia się pracy w jej gabinecie i szuka dla niej odpowiedniego kandydata na męża. Lilka stanowczo sprzeciwia się matce, odmawiając zarówno współpracy, jak i zamążpójścia za chłopaka, którego ta jej wybrała. Gwałtowna reakcja matki zaskakuje Lilkę; nie chce jej widzieć, aż zmieni zdanie, a także odcina jej fundusze. Skoro jest taka dorosła, powinna radzić sobie sama; zupełnie nie interesuje jej, jak dziewczyna sobie poradzi. Na ten moment wydawało mi się, że racja leży po stronie matki.
Liliana zastanawia się, czy jednak nie przeprosić matki, ponieważ wie, że przez rodzicielkę przemawia troska. Chciała jednak spróbować czegoś innego, tym bardziej że praca wiązałaby się z opuszczeniem fundacji i koni, a przede wszystkim ukochanej Arii, z którą czuje szczególną więź. Tego nie potrafiła sobie wyobrazić. W tym momencie dziewczyna jawiła mi się jako osoba samolubna i egoistyczna. Pomoc w fundacji była szlachetna, ale nie mogła zapewnić jej utrzymania. Rodzice dotąd łożyli na jej wykształcenie, zapewniali środki do życia i opłacali mieszkanie, więc mieli prawo oczekiwać, że w końcu dorosła i zacznie zachowywać się odpowiedzialnie. Włożyli sporo wysiłku w jej edukację, a teraz, gdy skończyła studia, oświadczyła matce, że nie chce z nią pracować w zawodzie, którego się wyuczyła, chociaż wcześniej żyło jej się wygodnie i nie miała nic przeciwko kierunkowi studiów, który matka jej wybrała. Podobnego zdania jest Wiktoria, jej najbliższa przyjaciółka, także wolontariuszka w fundacji.
Liliana bardzo przeżywa konflikt z matką, ale otuchy dodaje jej wolontariat w fundacji i praca przy ukochanych koniach. Prezeska fundacji, będąc w ciąży, przekazuje pieczę nad nią Bartoszowi Janickiemu. Zmiana na stanowisku prezesa wywraca działalność fundacji do góry nogami, ponieważ Bartek ma zupełnie inną wizję prowadzenia tego miejsca niż jego poprzedniczka. Liliana nie może uwierzyć, że prezeska zaufała Bartkowi na tyle, by powierzyć mu los fundacji i jej podopiecznych. Od samego początku ten człowiek nie wzbudzał w niej zaufania, bo jego postępowanie bardzo jej się nie podoba. Jednak jako osoba prostolinijna i łatwowierna szybko uwierzyła, że wszystkie podejmowane przez niego decyzje są dla dobra koni. Co więcej, Bartek wmanipulował ją w swoje machlojki.
Odkąd Lila korzysta z mieszkania nad stajnią, widzi więcej, niż Bartek by sobie tego życzył. Dziewczyna zaczyna obawiać się, jak wygrzebie się z kłopotów, w które się wpakowała, chcąc nieść pomoc. Nie może pogodzić się z tym, że cokolwiek dotknie, sypie się jak domek z kart. „Do niczego się nie nadajesz” — słowa matki brzmią w jej głowie jak zła mantra.
Dopiero w miarę rozwoju akcji można dostrzec, że dziewczyna była zdominowana i stłamszona przez narcystyczną matkę, której zawdzięczała swoje kompleksy i brak pewności siebie, zaszczepiane w niej od dziecka. Dorosła Lila nadal nie dostrzegała, że matka cały czas nią manipulowała. Wszystko musiało być tak, jak chciała rodzicielka; w przeciwnym razie karała ją milczeniem i obrażaniem się, zupełnie nie interesując się tym, czego chciała córka. Gdy Lila buntuje się i nie chce z nią pracować, z dnia na dzień bez uprzedzenia pozbawia córkę środków do życia, sądząc, że w ten sposób zmusi ją do posłuszeństwa. Dopiero Marcin uświadamia jej, że niską samoocenę zawdzięcza swojej matce, bo to ona wmówiła córce, że jest do niczego i że sama z niczym sobie nie poradzi. 𝑃𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑡𝑎𝑘 𝑝𝑜𝑠𝑡ę𝑝𝑢𝑗ą 𝑡𝑜𝑘𝑠𝑦𝑐𝑧𝑛𝑖 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒. 𝑀𝑎𝑛𝑖𝑝𝑢𝑙𝑢𝑗ą, 𝑜𝑏𝑟𝑎𝑐𝑎𝑗ą 𝑘𝑜𝑡𝑎 𝑜𝑔𝑜𝑛𝑒𝑚, 𝑤𝑚𝑎𝑤𝑖𝑎𝑗ą, ż𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑟𝑜𝑏𝑖ą 𝑑𝑙𝑎 𝑡𝑤𝑜𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑎. 𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑠𝑖ę 𝑘𝑟ę𝑐𝑖 𝑤𝑜𝑘ół 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑖 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑏𝑦ć 𝑝𝑜 𝑖𝑐ℎ 𝑚𝑦ś𝑙𝑖. Marcin radzi dziewczynie, aby udała się do specjalisty.
Mimo początkowego oporu Liliana zaczyna dostrzegać wartość tej znajomości. Po raz pierwszy w czyjejś obecności poczuła się doceniona, a to dzięki Marcinowi, który jej słuchał, nie wyśmiewał się, nie szydził i wykazywał szczere zainteresowanie, w przeciwieństwie do jej matki. Chociaż nadal broniła matki i jej zachowania, czuła, że chłopak może mieć rację co do niej. Gdy zaczęła patrzeć na swoje życie z innej perspektywy i myśleć o zmianie postępowania, otrzymała złośliwy i agresywny SMS od matki, który w jednej chwili zburzył wszystko. Liliana przepłakała całą noc.
Działalność fundacji i to, co się w niej dzieje, jest jedynie tłem do przedstawienia głębszego problemu, jakim jest toksyczna relacja głównej bohaterki z jej matką. Opisując życie Liliany, autorka ukazuje, jak ta toksyczna relacja wpływa na jej poczucie wartości, przez co dziewczyna nieustannie szuka akceptacji tam, gdzie powinna znaleźć wsparcie. W powieści nie brakuje również wątku romantycznego, który ociepla tę historię. Marcin jest symbolem zdrowej relacji, ale jednocześnie stanowi dla Liliany wyzwanie. Czy dziewczyna uwierzy, że zasługuje na prawdziwą miłość, i czy zdoła uwolnić się od destrukcyjnego wpływu matki, aby żyć na swoich warunkach?
Gdyby nie pasja oraz zaangażowanie w wolontariat i miłość do Marcina, dziewczyna nie miałaby szans na uwolnienie się z toksycznej relacji z matką, która oprócz siebie nie kochała nikogo. 𝑃𝑖ę𝑘𝑛𝑖𝑒! 𝐶𝑧𝑦𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑚 𝑐𝑖 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑛𝑎, 𝑡𝑎𝑘? 𝑇𝑜 𝑚𝑖 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑒𝑠𝑧 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒ć? 𝑊 𝑜𝑔ó𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑦𝑠𝑧 𝑠𝑖ę 𝑧 𝑚𝑜𝑖𝑚𝑖 𝑢𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑎𝑚𝑖! 𝑀𝑦ś𝑙𝑖𝑠𝑧, ż𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑘𝑟ę𝑐𝑖 𝑠𝑖ę 𝑤𝑜𝑘ół 𝑐𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 – 𝑝𝑟𝑦𝑐ℎ𝑛ęł𝑎 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑎. […] 𝐼 𝑐ℎ𝑐ę, ż𝑒𝑏𝑦ś 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛ą 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧. 𝑆𝑡𝑟𝑎𝑠𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑖𝑜𝑑ł𝑎ś.
𝑊𝑜𝑙𝑜𝑛𝑡𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧𝑘𝑎 to wyjątkowo zgrabnie skonstruowana historia, napisana pięknym językiem, którą czyta się jednym tchem i z ogromną przyjemnością. Autorka ukazuje, jak kluczowe jest poczucie własnej wartości oraz dążenie do realizacji własnych marzeń. To opowieść, która uświadamia, co jest naprawdę istotne w życiu – dążenie do własnego szczęścia, życie w zgodzie z sobą oraz rezygnacja z wypełniania oczekiwań innych.
„Wolontariuszka” Kamili Majewskiej to powieść, która zgrabnie łączy w sobie temat poszukiwania własnej drogi życiowej z problemami współczesnych młodych kobiet, zmagających się z oczekiwaniami innych i presją zewnętrzną.
Liliana, mimo ukończenia prestiżowych studiów, czuje, że praca w gabinecie dentystycznym, prowadzonym przez jej matkę, nie jest dla niej spełnieniem marzeń. Odważny sprzeciw wobec oczekiwań rodziny szybko prowadzi do poważnych konsekwencji – dziewczyna musi stanąć na własnych nogach, co jest dla niej wyzwaniem, ale jednocześnie początkiem drogi do samodzielności i odkrywania siebie.
Jednym z kluczowych wątków książki jest działalność Liliany w fundacji Cztery Kopyta, gdzie praca jako wolontariuszka daje jej poczucie sensu i satysfakcji. Jednak wraz z pojawieniem się nowego prezesa, Bartka, organizacja zaczyna zmagać się z wewnętrznymi problemami. Liliana wpada w wir manipulacji.
Centralnym tematem książki jest jednak relacja Liliany z matką, która jest postacią narcystyczną, kontrolującą i nieustannie podważającą wartość swojej córki. Autorka wnikliwie opisuje, jak destrukcyjny wpływ na życie Liliany ma ta toksyczna relacja, sprawiając, że dziewczyna nieustannie czuje się niewystarczająca i szuka akceptacji tam, gdzie powinna znaleźć wsparcie.
Jednocześnie powieść nie jest pozbawiona wątku romantycznego, który dodaje historii ciepła i nadziei. Marcin, potencjalny partner Liliany, staje się dla niej symbolem zdrowej relacji, ale i wyzwaniem – czy bohaterka uwierzy, że jest warta prawdziwej miłości, i czy zdoła wyrwać się spod destrukcyjnego wpływu matki, by zacząć żyć na własnych warunkach?
„Wolontariuszka” to inspirująca opowieść o poszukiwaniu siebie i odkrywaniu własnych pragnień.
Powieść z pewnością trafi do serc czytelników, którzy szukają w literaturze prawdziwych emocji.
Książki Wydawnictwa Filia zawsze są idealne na każdą porę roku. Ostatnio wzięłam się za książkę ,,Wolontariuszka" Kamili Majewskiej i to był traf w 10tkę.
Ta pozycja swoją historią na pewno otworzy oczy nie jednemu człowiekowi, który oczywiście ją przeczyta.Warto mieć w życiu własne zdanie, wiedzieć czego od tego życia chcemy, dążyć do spełnienia marzeń, czy też po prostu próbować, czasami nawet sparzyć się, aby znaleźć swą drogę. Najgorzej jest, jak ktoś za nas chce zdecydować, jak my te życie mamy przeżyć i kim być. Jeśli poddamy się temu, nasze poczucie własnej wartości i godności zniknie w okamgnieniu.Zazwyczaj takimi osobami są rodzice, którzy z miłości do dziecka tracą rozum. Myślą, że robią dobrze, a to przynosi odwrotny skutek. I tu podkreślę to, jak ważna jest rozmowa i zrozumienie drugiego człowieka. Nie przez pryzmat tego, czego my oczekujemy, a tego, czego oczekuje druga osoba, którą jest np. nasze dziecko.
Dlaczego o tym piszę? Autorka książki w idealny sposób pokazała, jaki wpływ mają rodzice na dziecko i jak to dziecko później funkcjonuje, gdy przychodzą dodatkowe problemy, albo jak obudzi się i stwierdzi, że jednak ona nie chce iść drogą wyznaczoną przez rodziców. Nie, nie jest to książka w charakterze psychologicznym. To przyjemna obyczajówka, ale też z pięknym przekazem.
W książce poznajemy Lilianę, absolwentkę studiów stomatologicznych, która zaraz po ukończeniu zyskała pracę w gabinecie swojej matki. Jednak to nie było to, o czym marzyła i czego pragnęła. Wyrażając swoje zdanie, musiała radzić sobie sama. Jedyną namiastka szczęścia, jak do tej pory był jej wolontariat Cztery Kopyta. Jak się okazuje, po zmianie prezesa również zaczyna się psuć i tam. Liliana doświadcza manipulacji, ze strony matki i innych.
Czy będzie w stanie poradzić sobie z tym? Ulegnie czy pokaże pazurki? Znajdzie swoje szczęście i miłość?
Piękna i inspirująca opowieść o poszukiwaniu własnej drogi, szukaniu prawdziwego szczęścia, odnajdywaniu siebie i budowaniu własnej wartości.
,,Wolontariuszka" to historia pewnej dziewczyny, która szukała poczucia swojej wartości. Dziewczyny, która szukała siły by w końcu sprzeciwić się swojej toksycznej matce. Całe życie spełniała jej wymagania, kosztem swojego własnego szczęścia. Kochała konie i obecność z tymi zwierzętami dawała jej chwilę wytchnienia i satysfakcji. Jako wolontariuszka pracowała w fundacji Cztery Kopyta.
Pewnego dnia pani prezes fundacji oddaje zwierzaki pod opiekę nowego prezesa, Bartosza. Wraz ze zmianami pojawiają się problemy. Liliana od początku widziała, że nowy prezes ma coś w sobie co sprawia, że trzeba uważać. Jednak jej sytuacja sprawia, że łatwo daje się w manipulować w pewne wydarzenia.
Liliana to dziewczyna, którą od razu polubiłam. Bardzo jej kibicowałam by w końcu znalazła chociaż trochę poczucia własnej wartości, które skuteczne w niej zabiła matka. Kibicowałam jej także w sprawie Marcina, który chociaż na początku nie wzbudził mojego zaufania, to później okazał się całkiem, całkiem postacią.
Został nam jeszcze drugi miesiąc wakacji i powoli zbliżać się będzie jesień. ,,Wolontariuszka" jest idealną powieścią na właśnie tę porę. Autorka wspaniale oddała jesienny klimat. Aż czułam zapach wrześniowego powietrza. Pani Kamila również wspaniale oddała tutaj miłość do koni.
Książka dostarczyła mi wielu emocji. Sytuacja w jakiej znalazła się Liliana jest zarówno smutna, jak również podnosząca na duchu. Znajdziemy tutaj zwroty akcji i zakończenie, które w pełni usatysfakcjonowało mnie i dało do myślenia.
,,Wolontariuszka" to bardzo klimatyczna opowieść o poszukiwaniu drogi do własnego szczęścia. Przypadek Liliany dodaje otuchy tym, którzy nie wierzą we własne siły. Tym, którzy nie wiedzą jak zacząć realizować swoje marzenia. Jest również powieścią o bezinteresownej miłości. O tym, że obecność kogoś, komu można zaufać jest bardzo ważne w naszym życiu. I jeśli szukacie takich lekkich, ale zarazem refleksyjnych powieści to bardzo polecam ,,Wolontariuszkę".
CZY MONIKA ULEGNIE NACISKOM SWOJEGO APODYKTYCZNEGO MĘŻA I ZOSTANIE PRZYKŁADNĄ ŻONĄ I MATKĄ, CZY POSTAWI NA SWOIM, SPEŁNIAJĄC SIĘ W MĘSKIM ZAWODZIE? Monika...
Ile jesteś w stanie zrobić, aby chronić miejsce, dla którego poświęciłaś karierę? Mija niespełna rok, od kiedy Ania, u boku Piotrka, postanowiła odmienić...
Przeczytane:2024-10-02, Ocena: 6, Przeczytałam,
Uwielbiam takie momenty w książkach, kiedy wiemy, że nagle coś się zmienia i wkracza na karty książki inny bohater. Czasami zwiastuje on kłopoty, ale niekiedy te kłopotki zaczynają być bardzo przyjemne. Zacznę jednak od początku, byście zrozumieli jakiej problematyki dotyczy książka. I zdradzę wam, że bycie dobrym człowiekiem ma swoje plusy i minusy, bo natrafi się na ludzi, którzy będą dobroć wykorzystywać przeciwko nam, i w takim wypadku bycie dobrym jest cechą negatywną. No więc tak, pozycja zdecydowanie jest z rodzaju tych, które lokują sobie wrażliwość dla zwierząt, a konkretnie koni. Główna bohaterka robi co może by dać im drugie życie, skoro w pierwszym zostały skrzywdzone. Myśli o nich jak o swoich dzieciach, których jeszcze nie ma. Z wielką wrażliwością się nimi zajmuje i dostosowuje ich potrzeby do otoczenia. Przytacza nam historię jednej z nich by czytelnik zobaczył, że zwierzęta również odczuwają ból i potrafią być więźniami swoich panów. Niestety bohaterka jest bardzo dobrym człowiekiem i często daje się wykorzystywać. Przekłada dobro innych nad swoje i z tego powodu często cierpi, choć tak od razu się do tego nie przyznaje. Pomimo tego, że jest dorosła, wciąż słucha swojej matki i gdy ona wzywa pędzi do niej jak szalona. Niestety rodzicielka posiada wiele cech, które nie są uważane za pozytywne. Lepiej sami ją poznajcie, gdyż wiem, że każdy z nas ma inny punkt widzenia i to, co ja uważam za minus, dla drugich może być plusem. W pewnym je nak momencie, nasza postać w końcu chce, by jej mama zrozumiała, że nie powiela jej profesji ani zainteresowań, lecz ona odcina ją od wszelkiego dochodu. Na szczęście wciąż może uczestniczyć w życiu koni, choć i tam zaszły pewne zmiany. Nowy mężczyzna w ich gronie pomimo tego, że ma zgrabny tyłeczek i cudne niebieskie oczka, to jednak na tym jego wyjątkowość się kończy. Mocno tam namiesza i to właśnie nasza bohaterka najbardziej to przeżyje. W jej życiu również ktoś się pojawi, jednak czy będzie to ten, który ofiaruje jej zasłużone szczęście?
Historia mi się podobała, bo ukazała plusy i minusy bycia dobrym, podkreśliła miłość do zwierząt, ukazała poświęcenie dla kogoś innego i trudne życie z osobą o usposobieniu narcystycznym. Dodała w tym szaloną koleżankę i trochę miłości byśmy zobaczyli, że trzeba walczyć o swoje. Mamy tutaj też przepiękne opisy każdego miejsca oraz wciągającą fabułę w stonowanych emocjach. Taka lekka lektura na każdy czas:-) Przekonaj się, czy i ty jesteś w stanie pomóc komuś bezinteresownie:-)