Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 532
Ciekawa historia kryminalna, ale opisana bardzo nudno i rozwlekle. Główny bohater bardzo dziwny
To niestety bardzo przeciętna pozycja. Akcja wlecze się niemiłosiernie wolno. Gdyby skrócić książkę o jakieś 200 stron to tylko wyszłoby jej na dobre. Rozwleczone, nic nie wnoszące opisy i dialogi. Bohaterowie niezbyt wyraziści a samo zakończenie także nie zbyt emocjonujące. Jak nie ma w pobliżu innej książki to można przeczytać, ale bez rewelacji.
Druga przeczytana książka tego szewdzkiego pisarza i nie zawiodłam się. Ake Edwarson potrafi tworzyć klimat.
Erik Winter znajduje ciało zamordowanego mężczyzny. Trup ma plastikową torbę naciągniętą na głowę. Przy zwłokach leży oddarty kawałek kartonu, a na nim...
Podczas drugiej wojny światowej u wybrzeży Szkocji zaginął John Osvald, szwedzki rybak. Sześćdziesiąt lat później jego syn Axel również znika...
Przeczytane:2016-07-19, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
Kryminalna powieść jest tym dla literatury, czym dla muzyki piosenka o miłości...:) Innymi słowy rzecz ujmując, nie ma literatury bez kryminału! Opowieść o zbrodni zawsze fascynowała, intrygowała, ciekawiła i pociągała czytelników na całym świecie, i pewnością będzie to czynić przez kolejne stulecia... Dzieje się tak dlatego, iż kryminalna historia opowiada nie tylko o popełnionych zbrodniach, ale także i o najmroczniejszych zakamarkach ludzkiej psychiki, która z jednej strony przeraża, a z d drugiej fascynuje... Poza tym nie ma chyba nic bardziej namacalnego, prostego, wyobrażalnego, aniżeli pojedynek dobra ze złem, który to stanowi kwintesencję kryminału... Z tego też względu należę do wielkich fanów tego gatunku, i tym samym nie mogę odmówić sobie przyjemności lektury żadnej nowości kryminalnej, jaka trafia do polskich księgarń:). Tym razem miałam okazję poznać najnowszą propozycję Wydawnictwa Czarna Owca - "Wołanie z oddali", której to autorem jest Åke Edwardson.
Książka ta stanowi drugą odsłonę cyklu o komisarzu Eriku Winterze, czyli bardzo specyficznym komisarzu szwedzkiej policji kryminalnej. Fabuła tej opowieści przenosi nas do szwedzkiego Göteborga, w czas schyłku niezwykle upalnego lata. Otóż pewnego wczesnego poranka budzi komisarza Wintera telefon, wzywający na miejsce popełnienie morderstwa i przerywający zarazem jego krótki urlop. Otóż nad jednym z podmiejskich jezior znaleziono zwłoki uduszonej młodej kobiety, o której nie wiadomo zupełnie nic poza tym, iż ma ona małe dziecko... Tym samym rozpoczyna się niezwykle trudne, żmudne i bardzo skomplikowane dochodzenie, które zmusi komisarza Wintera do wyprawy w daleką przeszłość... Stawką owego dochodzenia okazuje się bowiem nie tylko wykrycie sprawcy morderstwa, ale także i życie małego dziecka...
"Wołanie z oddali", to kryminał niezwykle specyficzny i zdecydowanie wyróżniający się z szeregu innych pozycji tego gatunku. Przede wszystkim jest to bowiem opowieść pełna metafor, podwójnych znaczeń, symboli i niespieszności... W książce tej bowiem nic nie dzieje się gwałtownie, natychmiast, z zawrotną prędkością, lecz bardzo spokojnie, powoli i szczegółowo. To opowieść o żmudnym kryminalnym śledztwie, przedstawionym z wielką rzetelnością, prawdopodobieństwem, realizmem, oddartym z efektownych scen akcji rodem z hollywoodzkich superprodukcji, To inteligencja, dedukcja i żmudna praca śledcza, ukazane poprzez policyjne postępowanie głównego bohatera, który także nie przypomina super herosa, a raczej bardzo trudnego człowieka z wieloma dziwnymi fobiami i przyzwyczajeniami. I choć zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taka forma kryminalnej opowieści przypadnie do gustu, to jestem przekonana o tym, że ci którzy się przemogą i dadzą porwać tej historii, będą nią bardzo usatysfakcjonowani...:)
Fabuła tej książki prezentuje się niezwykle ciekawie, w zasadzie już od samego prologu, który w bardzo mroczny i tajemniczy sposób wprowadza nas w klimat tej opowieści. Makabryczne morderstwo, brak jakiekolwiek punktu zaczepienia, dość przypadkowo pojawiający się ślad i skomplikowana podróż komisarza w przeszłość z życia ofiary, która okazuje się tutaj kluczowa. I choć tak jak wspominałam powyżej, nie dzieje się tutaj wiele i w szybkim tempie, to jednak stopniowe odkrywanie prawdy o zamordowanej kobiecie i jej dziecku jest naprawdę bardzo interesujące i niezwykle ciekawe. Nie ma tutaj mowy o nudzie, gdyż tak naprawdę każdy fragment tego śledztwa przynosi nam coraz to więcej pytań, a tylko nieliczne odpowiedzi, co dla mnie akurat stanowi kwintesencję kryminału. To inteligentna gra autora z czytelnikiem, któremu ten pierwszy podsuwa pewne tropy, ślady, sugestie, a następnie, mówiąc kolokwialnie, wpuszcza go w maliny...;) Tak więc pod względem kryminalnym jest naprawdę dobrze, a sam finał tej opowieści jest niezwykle mocny... Ponadto fabułę tej książki wypełniają także wydarzenia z życia naszego głównego bohatera, które są nie mniej interesujące, a już na pewno bardzo wciągające...
Książka ta opowiada o śledztwie prowadzonym przez głównego bohatera, jak i również siłą rzeczy o pewnych osobistych wydarzeniach z jego życia, co jest nieodłączną częścią każdego kryminału. Jednak w sposobie toczenia tej opowieści zaskakuje coś jeszcze, a mianowicie niezwykła szczegółowość opisywanych tu czynności, zarówno tych z gruntu zawodowego, jak i tych najzwyklejszych, z codziennego życia. Przykładowo są to np. opisy garderoby, spożywanych posiłków, szczegółowe odzwierciedlenie wyglądu miejsc, postaci, zachowań, czy też gustów muzycznych... Początkowo wydaje się to być może nie do końca potrzebne, nazbyt drobiazgowe, nieco irytujące... Jednak po pewnym czasie po prostu zaczynamy się do tego przyzwyczajać, a nawet to lubić:) Dla mnie stanowi to trochę powrót do dawnej szkoły opowieści kryminalnej, gdzie to decydujące były właśnie szczegóły, nie zaś supernowoczesne technologie, szokujące sceny, czy też najnowsze osiągnięcia w dziedzinie psychologii... Ma to swój urok, klasę, styl, którą na pewno warto tu zauważyć i docenić, chociażby pod tym względem, że raczej w żadnej innej książce czegoś takiego nie uświadczymy...
Co do samego komisarza Erika Wintera, to jest to z pewnością postać bardzo specyficzna, którą to można polubić, albo znienawidzić:) Polubią go ci czytelnicy, którzy cenią sobie indywidualność, własne zdanie i przyzwyczajenia, pewnego typu egoizm oraz wszech obecny pragmatyzm, który często stawia na pierwszym miejscu logikę i rozsądek, a dopiero za nimi emocje i uczucia... Nie przypadnie ta postać do gustu zaś tym czytelnikom, którzy nie lubią snobów, megalomanów, zarozumialców i pozerów, do grona których to niewątpliwe nasz komisarz należy... Jeśli chodzi o mnie, to jestem gdzieś po środku pomiędzy lubieniem i nienawidzeniem tego bohatera, w zależności od poszczególnych części tej lektury. Niemniej, myślę że bardzo ciekawym posunięciem było uczynieniem głównym bohaterem człowieka, który budzi tak różne i skrajne emocje, i którego to nie mogą polubić wszyscy czytelnicy bez wyjątku, co już chyba wszystkim miłośnikom literatury z lekka się przejadło...:)
Jak każdy skandynawski kryminał, tak i ta opowieść ukazuje nam niezwykle specyficzny krajobraz tej części świata, w tym przypadku Szwecji, To nie tylko naprawdę piękne i fascynujące widoki tej krainy, ale także i równie intrygujące opisy zachowań mieszkańców Göteborga, tak bardzo mimo wszystko innych, od reszty Europejczyków. Dla mnie są to bowiem ludzie bardzo zamknięci w sobie, nie do końca potrafiący egzystować z innymi, o okazywaniu uczuć i emocji nawet nie wspominając. I za każdym razem jak zasiadam do lektury skandynawskiego kryminału, to nie mogę oprzeć się temu wrażeniu, iż tamten świat jest niezwykle mroczny. skomplikowany, trudny i chyba także smutny... Być może to kwestia klimatu, braku promieni słońca przez większą części dnia, czy też po prostu wychowania, ale Skandynawowie na kartach literatury wydają się zawsze smutni i nieszczęśliwi, i tak też jest w przypadku tej książki... Otóż występujący to bohaterowie są w zdecydowanej większości zmęczeni życiem, pozbawieni jakichkolwiek marzeń, zamknięci w swoich własnych skorupach samotności o lęku przed światem...
Język tej opowieści jest bardzo mocny, obfitujące w liczne niecenzuralne epitety, a zarazem i niezwykle wyrazisty, To bardzo męski język, co bardzo ciekawie kontrastuje zwłaszcza ze wspominanymi już powyżej niezwykle drobiazgowymi opisami, np. garderoby...;) Pewien problem sprawiały mi tutaj dialogi, które nie zawsze można uznać za udane, realistyczne, odzwierciedlające zachowania bohaterów w taki sposób, w jaki postępowali by prawdziwi ludzie. Nie wiem, być może to kwestia trudności przekładu na język polski, ale brakuje mi w nich pewnej autentyczności, a nawet swego rodzaju rozbudowania, O ile bowiem opisy są bardzo rozległe, o tyle dialogi wręcz minimalistyczne, co akurat w przypadku tej opowieści, absolutnie się nie sprawdza...
Podsumowując, powieść "Wołanie z oddali" jest książką ciekawą, udaną i dającą wiele intelektualnej satysfakcji i przyjemności, o ile tylko zechce się z niej tutaj skorzystać. To powieść, która zapewni wiele godzin spokojnej i niespiesznej lektury, i tak też chyba należy z niej korzystać - bez pośpiechu, dozując sobie po woli tę tajemniczą, mroczną i niezwykle złożoną opowieść... Myślę, że wierni fani skandynawskiej literatury kryminalnej będą usatysfakcjonowani ta pozycją, co do innych mam pewne obawy, choć być może nie potrzebnie... Jeśli o mnie chodzi, to z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z komisarzem Erikiem Winterem, który mimo swoich licznych wad i dziwactw, jest naprawdę bardzo intrygującą postacią...:)