Sprawdź, co się wydarzyło przed Zmierzchem!
Margo Cook to zwyczajna nastolatka. Pewnego dnia przenosi się razem z rodzicami z Nowego Jorku do miasteczka Wolftown położonego w głębi olbrzymiej puszczy. Od przeprowadzki dręczą ją koszmary, w których ucieka przez las przed groźnym prześladowcą. W szkole poznaje lekko zwariowaną Francuzkę Ivette Reno oraz intrygującego outsidera Maksa Stone'a. Jaki mroczny sekret skrywa Max? Jaki mroczny sekret skrywa Wolftown? Czy sny Margo mają z tymi zagadkami jakiś związek? Być może poznamy odpowiedź, gdy na niebie pojawi się księżyc w pełni...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2018-08-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
„Wilk” jest pierwszą częścią opowieści o Margo Cook. Bohaterka jest zwyczajną dziewczyną. Pewnego dnia jej rodzice postanawiają przeprowadzić się z Nowego Jorku do Wolftown. Dla Margo to koniec świata. Ciężko jej jest się z tym pogodzić. Gdyby chociaż zaczekali do końca semestru. No bo kto przenosi się do nowej szkoły w połowie roku szkolnego? Od przyjazdu dręczą ją koszmary, w których ucieka przez las przed nieznanym prześladowcą. W szkole poznaje Ivette, Maksa oraz Petera.
Jaki sekret skrywa to ciche, senne miasteczko? Margo razem z Ivette spróbują rozwiązać zagadkę ciążącą nad Wolftown od kilkunastu lat.
Katarzyna Berenika Miszczuk pisze prostym językiem, który raczej przeznaczony jest dla nastolatków. Starszym osobom może nie podejść styl pisania autorki.
Powieść należy do gatunku fantasy, więc tak jak wszystkie inne książki z tego gatunku ogromnie mnie zachwyciła. Książkę można również zaliczyć do powieści młodzieżowej.
Powieść zachwyca zarówno treścią, jak i cudowną okładką. Książka nie jest gruba, gdyż zawiera zaledwie 316 stron, więc można szybko ją przeczytać.
Margo ma cięty język i jest strasznie ciekawska, co sprawiło, że od razu ją polubiłam. A jej wypadki nie raz ogromnie mnie bawiły, gdyż czasem sama zaliczałam jakieś wpadki z których do dzisiaj się śmieję, kiedy tylko je sobie przypomnę. Cóż, nie można wykluczyć obie jesteśmy strasznie niezdarne chociaż Margo zdecydowanie mnie w tym przewyższa.
Powieść pokazuje, jak niekiedy ciężko jest zaakceptować zmianę. Margo nie chciała się przeprowadzać, nie chciała zostawiać przyjaciół, ale ostatecznie w Wolftown znalazła nowych i dosyć szybko się zaaklimatyzowała.
Książka pokazuje również do czego może prowadzić ludzka ciekawość.
Komu spodoba się ta książka? Myślę, że nastolatkom, którzy uwielbiają fantastykę z nutką romansu.
Pierwsza część skończyła się w dosyć ciekawym momencie, dlatego jestem strasznie ciekawa, co się będzie działo w następnej.
Czego spodziewać się po powieści fantasy dla młodzieży o tytule "Wilk", której akcja toczy się w miasteczku Wolftown? Moim pierwszym skojarzeniem były wilkołaki, ale... okazało się, że nie o nie tutaj chodzi. Nie mamy tu też do czynienia ze zwyczajnymi wilkami. Co w takim razie czai się w okolicznych lasach i skąd się tam wzięło?
Margo Cook przeprowadza się z rodzicami z Nowego Jorku do Wolftown. Dziewczynie zupełnie się tam nie podoba. Nie dość, że praktycznie nic tam nie ma, to jeszcze tuż za furtką zaczyna się gęsty, ciemny las. Nastolatka postanawia trzymać się od niego z daleka, zwłaszcza gdy słyszy, że mieszkają w nim wilki. Równie mocno przeraża ją także zmiana szkoły. Bycie "tą nową" w miejscu, gdzie wszyscy się znają, do przyjemnych nie należy. W dodatku od przyjazdu zaczyna ją dręczyć pewien koszmar. Dlaczego wciąż śni jej się to samo? Przed kim ucieka w środku nocy przez mroczny, niebezpieczny las?
"Wilk" to debiutancka powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk, napisana przez 15-letnią wówczas autorkę. W niektórych momentach da się to bardzo wyraźnie odczuć, choć gdybym nie wiedziała, kiedy powstała ta historia, powiedziałabym, że zarówno styl wypowiedzi, jak i słownictwo są nadzwyczaj autentyczne. Główna bohaterka, a zarazem narratorka, na większość wydarzeń reaguje bowiem jak typowa nastolatka. O ile na początku jest to całkiem zabawne, o tyle z czasem zaczyna trochę irytować. Teksty w stylu: mój chłopak może być niebezpieczny, ale pomyślę o tym kiedy indziej (bo przecież najważniejsze, że jesteśmy razem!), niestety działają mi na nerwy. Na szczęście Margo zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie ogólne. Chociaż zachowywała się dość naiwnie i impulsywnie, jej nieustępliwość, wytrwałość w dążeniu do celu i lojalność wobec przyjaciół bardzo mi się spodobały. Uroku książce dodawał nawet jej buntowniczy charakter, mimo że zazwyczaj ujawniał się w najmniej odpowiednim momencie.
Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, ale pewne fragmenty nie zostały zbyt dobrze przemyślane. Zwłaszcza scena w szpitalu była dla mnie mało przekonująca. Wiem, w filmach też zwykle tak to wygląda. Człowiek ma czas, aby kilka razy powtórzyć, że za wszystkim stoją jacyś tajemniczy ONI, ale nigdy nie zdąży wydusić z siebie żadnych konkretów. Tutaj ta sytuacja chyba była za mocno przeciągnięta. Bohaterka powtarzała, że to ONI tak długo, aż w końcu pojawił się ktoś, by jej przeszkodzić. A przyjaciele, którzy właśnie się przekonali, że dzieje się coś naprawdę złego? W zasadzie zwrócili uwagę, że ten ktoś może jej faktycznie zrobić krzywdę, ale grzecznie się zabrali i poszli do domu przedyskutować sytuację. No litości!
Moje spotkanie z pierwszą powieścią Katarzyny Bereniki Miszczuk przebiegło całkiem przyjemnie. Początek zrobił na mnie wyjątkowo dobre wrażenie. Małe miasteczko, w którym kryje się jakaś niebezpieczna tajemnica i dziewczyna dręczona przez koszmary - wciągnęłam się i chciałam koniecznie sprawdzić, co takiego jeszcze się wydarzy. Później niestety zaczęło to coraz bardziej przypominać typowy romans dla nastolatek i tutaj już dało się poczuć, że pisała to 15-latka. Niemniej dzięki ciekawym bohaterom i temu, że Margo to dziewczę o wielkim talencie do pakowania się w kłopoty, przez większość czasu naprawdę dobrze się bawiłam, a akcja nie dłużyła mi się ani nie nudziła. Poleciłabym tę powieść jednak głównie nastolatkom, gdyż w moim odczuciu to taki polski prekursor "Zmierzchu". Ale o wiele lepiej napisany.
Margo Cook jest zwyczajną nastolatką. Wraz z nadejściem nowego roku szkolnego dziewczyna razem z rodzicami przeprowadza się z Nowego Jorku do Wolftown - położonego w środku puszczy, niewielkiego miasta. Zmiana szkoły, brak najbliższych przyjaciół i nowe miejsce powodują, że nastolatka nie jest zadowolona ze zmiany miejsca zamieszkania. Dodatkowo dziewczynę dręczą koszmary - w środku nocy ucieka przez las przed niebezpiecznym prześladowcą. Margo znajduje pocieszenie w nowych znajomościach - ze zwariowaną Ivette oraz intrygującym Maksem. Wkrótce okazuje się, że spokojne miasto może skrywać wiele tajemnic.
Nie miałam nigdy okazji czytać żadnej książki pani Miszczuk. Nazwisko autorki było mi znane dzięki popularnej serii "Szeptucha". Jednak o debiucie pisarki nie słyszałam i przyznam szczerze, że mocno się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że napisała go w wielu piętnastu lat. Tak się złożyło, że pierwszą książką pani Katarzyny jaką przeczytałam, jest pierwsza książka przez nią napisana :)
"Wilk" to powieść typowo młodzieżowa. Problemy w szkole, denerwujący nauczyciele, ukradkowe spojrzenia przystojnych kolegów i wymagający rodzice są codziennością głównej bohaterki. I choć ja szkołę skończyłam już jakiś czas temu to przyznam szczerze, że świetnie odnalazłam się w tej powieści. Myślę, że wybrałam idealny moment na przeczytanie tej książki, ponieważ już od jakiegoś czasu mam ochotę na ponowną lekturę "Zmierzchu", a "Wilk" mimo wielu różnic, ma z hitem Stephanie Meyer wiele wspólnego. Podejrzewam, że gdybym trafiła na "Wilka" w jakimkolwiek innym momencie, miałabym do niego dużo uwag. Natomiast dziś, świeżo po odłożeniu książki na półkę, wszelkie niedociągnięcia i mankamenty nie mają dla mnie znaczenia. Nawet jeśli Margo bywała czasami irytująca, jeśli zachowywała się naiwnie, a całość była przewidywalna, to ja przymykam na to oko. Tym razem ogół bierze górę nad szczegółem, a moje odczucia i wrażenia po lekturze są bardzo pozytywne. Polska autorka, w wieku piętnastu lat (tak, będę to ciągle powtarzać, ponieważ to duże osiągnięcie) napisała ciekawą, wciągającą książkę, po którą powinniście sięgnąć. Bez różnicy czy macie naście lat, czy nie, myślę że warto. Jeśli nie przypadnie Wam do gustu to w najgorszym wypadku ją odłożycie (w co wątpię), a jeśli będzie się Wam podobać, to podobnie jak ja w tym momencie będziecie zacierać ręce na myśl o drugiej części.
Margo Cook, ku swojemu zadowoleniu, musi opuścić dobrze jej znany Nowy Jork, by wraz z rodzicami zamieszkać w Wolftown – prowincjonalnym miasteczku położonym w głębi olbrzymiej puszczy. Nastolatka musi zacząć wszystko od początku, powoli zapominając o luksusach, jakie zostawiła w miejscu, w którym się wychowywała.
W nowej szkole poznaje zwariowaną na punkcie różowego koloru Francuzkę Ivette, milczącego outsidera Maksa oraz pewnego siebie sportowca Petera. To dzięki nim udaje jej się przetrwać pierwsze dni, gdy jest uznawana za tę „nową”.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, iż od czasu przyjazdu do Wolftown Margo nawiedzają koszmary, w których ucieka przez las przed groźnym prześladowcą. Co jest takiego w tej mieścinie, iż te nocne wizje nie dają jej spokoju? Może są one związane z rzeczywistością? I co takiego skrywa przed nią Max?
Margo zrobi wszystko, by odnaleźć odpowiedzi na te pytania. Dziewczyna nie cofnie się przed niczym, nawet gdy wilcze miasto wysunie swoje kły i zacznie coraz bardziej przerażać.
Jakoś od pewnego czasu mocniej mnie ciągnie ku polskim pisarzom. Tym razem mój wybór padł na Miszczuk i na książkę, którą napisała w wieku piętnastu lat - „Wilka”. Jako że niedawno miałam styczność z fantastyką to ten wybór aż tak mnie nie raził, tylko czy wyobraźnia i fabuła tej powieści rozluźniła mnie po ciężkiej nauce na egzaminy semestralne czy jednak zadziałała niczym płachta na byka?
„Czuję się jak powietrze. Jestem, ale mnie nie ma.”
Za sprawą „Wilka” przenosimy się do miejsca, które niewiele ma wspólnego z nowoczesnymi mieścinami. Wolftown to taka przysłowiowa dziura zabita dechami, gdzie komunikacja miejska nie jest całkowicie rozbudowana, a centrum handlowe znane jest z opowieści tych, którzy wyjeżdżają poza jego granicę. Jedynym atutem tego miejsca są lasy, w których można się zakochać.
Tak właśnie dzieje się z główną bohaterką, a zarazem narratorką całej historii, czyli Margo. Na samym początku to jeden z nielicznych atutów, jakie zauważa, ale z czasem odkrywa, iż Wolftown może stać się jej małą ojczyzną. I to nie za sprawą szkoły...
Kiedy zaczynałam czytać książkę byłam pewna, że Margo nie zdobędzie mojej sympatii. Drażniła mnie jej pobudliwość oraz niechęć wobec nowego miejsca zamieszkania. Dopiero po pewnym czasie byłam skłonna nazwać ją swoją fikcyjną koleżanką, chociaż miała wiele negatywnych cech charakteru. Wiem – nikt nie jest idealny, jednak kto nie miałby ochoty przywalić patelnią komuś nazbyt ciekawskiemu? Ceniłam ją jednak za sarkastyczne uwagi i wredne spostrzeżenia. Co jak co, ale ciągnie swój do swego, bo sama nie jestem lepsza. ;)
„Oczywiście, tak jak podejrzewałam, drzwi kuchenne były otwarte. A jakże... Złodzieje z całego miasta! Zapraszamy! Nasze progi zawsze są dla was gościnne!”
Na samym początku nie umiałam się wgryźć w fabułę. Irytował mnie nadmiar opisów, który mnie przytłaczał. Z czasem jednak wszystko zaczęło się wyrównywać, dzięki czemu dalszą część „Wilka” pochłonęłam z prędkością światła. Dialogi były naturalne, chociaż momentami zdarzała się nuta sztuczności. Prawie przy każdej (a może nawet bez „prawie”) wypowiedzi Maksa jest „mruknął”. Czy naprawdę ten chłopak nie umie powiedzieć czegoś w innej tonacji głosowej? Mógł krzyknąć, szepnąć, sapnąć, stwierdzić... Nie. Mruknął. Aż przypomina mi się reklama pewnej sieci fast foodów: No i fajnie!
Miszczuk posługuje się lekkim piórem, dzięki czemu nie będziemy mieli problemu z odbiorem tekstu. W „Wilku” przedstawia nam problemy nastolatek, a w grę wchodzi bycie nową osobą w mieście, zatargi z popularnymi ludźmi w szkole, pierwsze miłości czy słowne potyczki z rodzicami. Przecież jest to tak znane z innych książek, że nie trzeba tego tłumaczyć. Muszę przyznać, iż tą powieść Miszczuk bardziej skierowana ku młodzieży, bo nieco starsi czytelnicy mogą czuć niedosyt w kwestii słownictwa. No i wątek miłosny może wydawać się tak przesłodzony, że aż mdły. Bałam się, iż niedługo zostanę cukrzykiem. Na szczęście obyło się bez tego.
Podsumowując:
„Wilk” to powieść fantastyczna w sam raz dla młodzieży, która nie wymaga zbyt wiele w tym gatunku. To po prostu lekka powieść idealnie nadająca się na przerywnik pomiędzy ambitniejszymi tytułami. Przyznam jednak, iż ma w sobie to coś, czego od jakiegoś czasu mi brakowało, za co serdecznie dziękuję autorce.
"Przecież to niemożliwe".
"Wilk" to debiut literacki Katarzyny Bereniki Miszczuk, który został przez nią napisany w wieku piętnastu lat, co podczas lektury daje się niewątpliwie odczuć. Jednakowoż, nie dziwię się temu, że książka ta zyskała taką popularność, bo gdybym była nastolatką, z pewnością czytałabym ją z wypiekami na twarzy.
Katarzyna Berenika Miszczuk to scenarzystka, a także absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Autorka od czasu swojego debiutu napisała kilka książek fantasy, powieść grozy, science-fiction, a także romans z kryminałem.
Margo Cook to niczym nie wyróżniająca się nastolatka, która przeprowadza się wraz z rodzicami z Nowego Jorku do małego miasteczka Wolftown. W nowej szkole zaprzyjaźnia się z Ivette, a także stara się nawiązać kontakt z Maksem, lokalnym outsiderem, skrywającym w sobie tajemnicę. Bohaterkę zaczynają także dręczyć senne koszmary związane z wilkami i lasem, koło którego mieszka.
Miasteczko Wolftown, w jakim dzieje się akcja "Wilka" bardzo przypominało mi Forks znane z powieści "Zmierzch" Stephenie Meyer. Muszę także przyznać, że początkowo odnajdywałam same zbieżności pomiędzy tymi dwiema książkami, czyli małe miasteczko, przeprowadzka głównej bohaterki, intrygujący szkolny kolega i tajemnica związana z lasem. Na szczęście, im dalej fabularnie, tym podobieństw tych było mniej, a ówczesna, bardzo młoda autorka, postawiła na swoją własną koncepcję fabularną, dzięki której obroniła swój debiut. Nie napiszę, że to książka wyróżniająca się czymś szczególnym, ale mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić, że jej akcja wciąga. Poza tym, był to dla mnie taki swoisty sentymentalny powrót do czasów, gdy podobne historie angażowały moją wyobraźnię.
Pomysł na rozwikłanie tajemnicy Maksa zdobył moje uznanie, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że jest to wątek bardzo mocno odstający od rzeczywistości, pomimo swoich dość racjonalnych podstaw. Z wielką ciekawością śledziłam także rozwijającą się relację Margo i Maksa, a sceny wchodzenia i schodzenia z pergoli, budziły moje ciepłe uczucia. Młodzieżowy, prosty język z dającym się wyczuć, poczuciem humoru, dopełniały całkiem przyjemnej całości.
Podczas lektury, uwagę czytelnika z pewnością zwraca postać Margo – głównej bohaterki oraz narratorki całej ukazanej historii. To nastolatka z ciętym językiem, nie poddająca się zbyt łatwo, a jednocześnie dziewczyna z wielkim sercem, której trudno nie polubić. Intrygował mnie natomiast Maks, który początkowo swoją niedostępnością i pojawianiem się w najmniej oczekiwanych momentach, wywoływał sporo zdziwienia.
Po debiut Katarzyny Bereniki Miszczuk sięgnęłam bez większych oczekiwań. W fabule tej książki nie zabrakło sztampowych elementów, ale znalazłam w niej także oryginalne wątki oraz intrygujące kreacje głównych bohaterów. Jestem więc bardzo ciekawa, co też autorka wymyśliła w drugiej części kontynuacji losów Margo i Maksa. Czuję, że będzie się działo.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Przyjemny i lekki, niezobowiązujący w wysiłku inteketalnym romans dla młodzieży. Pierwsza część całkiem fajna, chociaż czytając bez problemu da się wyczuć, że to pierwsza książka autorki. Pomysły nienajgorsze, chociaż trochę brakuje im racjonalnej motywacji.
Fajna młodzieżowa powieść. Margo przeprowadza się z dużego miasta do mnieiszczej mieściny. Czeka ją poznawanie nowych ludzi w szkole. Pierwsze miłości, nowe przyjaźnie i tajemnica.
Podobała mi się. Miłość, tajemnica, zdarzenia, które wykraczają poza ludzkie pojęcie. Too wszystko w tej książce. Co wiecej Margo, dziewczyna niby zwykła, ale dla miłości była gotowa nadstawić głowę. Dosłownie. Tajemnica, którą odkryła nie przytłoczyła jej. Wręcz przeciwnie, stawiła jej czoła. Książka lepsza niż Zmierzch.
Nastoletnia Margo Cook wraz z rodzicami przeprowadza się z tętniącego życiem Nowego Jorku do Wolftown , gdzie rozpoczyna kolejny rok nauki. Dziewczyna szybko zaprzyjaźnia się z Francuzkę mającą fioła na punkcie koloru różowego - Ivette Reno oraz staje się konkurencją dla Cheerleaderek, kiedy wpada w oko jednemu ze sportowców. Jednak Margo nie w głowie popularni chłopcy, lecz tajemniczy outsider Max, z którym dzieli szkolną ławkę. Dlaczego Max unika Margo? Jaką tajemnicę skrywają szkolni outsiderzy? Czy odpowiedzią mogą być dziwne sny, które dręczą dziewczynę od chwili przybycia do Wolftown?
Margo Cook to postać z charakterem, która ma cięty język a zarazem potrafi wnieść do historii dużą dawkę pozytywnego humoru. Najbardziej zapadł mi w głowie jej tekst: „A udław się pomponem”. Mimo to nie poczułam więzi ani z Margo, ani z żadnym z bohaterów „Wilka”. Mam wrażenie, że gdzieś w połowie książki, Margo straciła swój zadziorny charakter na rzecz bycia niepoprawną romantyczką.
Z oceną „Wilka” mam ogromny problem. Mogłabym napisać krótko, że historia Margo i Maxa jest dość przeciętna. Jednak nie do końca byłaby to prawda. Sięgając po konkretny tytuł zawsze zwracam uwagę czy mam do czynienia z debiutantem, czy też wymiataczem. Pomaga mi to obiektywnie spojrzeć na napisaną historię. Na powieść, która wyszła spod pióra debiutanta patrzę nieco łagodniej, niż na książki, autora którego dziesiąta z kolei powieść została okrzyknięta bestsellerem; debiutantowi umiem wybaczyć pewne schematy bądź drobne wpadki.
„Wilk” to debiutancka powieść Pani Miszczk, którą napisała w wieku 15 lat, a jej pierwsze wydanie pojawiło się w 2006 roku. Historia opiera się na znanym wszystkim schemacie – dziewczyna przenosi się do nowej szkoły, gdzie spotyka atrakcyjnego lecz niedostępnego chłopaka, który skrywa pewną tajemnicę… Zakładam, że bez problemu w myślach potraficie dopowiedzieć sobie ciąg dalszy tej historii. Przez większość część książki nic odkrywczego się nie dzieje, aż do twistu na samym końcu. Mając za sobą serię „Kwiat paproci”, wiem, że autorka potrafi napisać wciągające i zaskakujące powieści, do których „Wilk” niestety się nie zalicza. Jednak jak wspomniałam wcześniej, historia ta została napisana przez piętnastoletnią wtedy pisarkę, co pozytywnie mnie zaskoczyło, bo rzadko zdarza się, że ktoś w tym wieku potrafi stworzyć sensowną i pełnowymiarową historię.
Jak już wcześniej zaznaczyłam, fabuła „Wilka” nie jest skomplikowana, lecz dość prosta i niestety przewidywalna. Zaczynając książkę byłam nią bardzo zainteresowana i sam początek naprawdę mi się podobał. Jednak czym bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym czułam większe znużenie. Historię mogę podzielić na dwie części. Wydarzenia rozgrywające się głównie w szkole stanowiły tę nudniejszą część książki - zajęcia pływania potem fizyka i ponownie fizyka oraz zajęcia pływania… Dopiero kiedy bohaterowie opuścili szkolne mury, nareszcie zaczynało coś się dziać. Kiedy przebrniemy przez mało porywający środek, czeka na nas mała niespodzianka. Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na „wilkołaki” i ich historię. Właśnie zakończenie skłania do sięgnięcia po kontynuację, aby dowiedzieć się, jak potoczą się losy bohaterów po ciekawie rozegranym finalne.
„Wilk” to książka, która może spodobać się niewymagającym fanom fantastyki skierowanej dla młodszych odbiorców, którzy chcą przeczytać lekką historię ze szkołą w tle. Dla mnie „Wilk” okazał się przeciętną lekturą. Zabrałam się do niej z zapałem, który szybko został ugaszony poprzez przewidywalną i momentami nużącą fabułę, jednak autorce na sam koniec udało się mnie ponownie wciągnąć w historię i zachęcić do sięgnięcia po kontynuację.
https://www.mowmikate.pl/2018/10/wilk-b-k-miszczuk-recenzja.html
Autorka bestsellerowych powieści Wilk i Wilczyca oraz cyklu Ja, Diablica, Ja, Anielica, Ja, Potępiona powraca w nowej nieznanej odsłonie! Julia budzi...
Na zaklęcia, uroki i marzenia "Urocznik" to połączenie uniwersalnego kalendarza, minikompendium wiedzy, której nie powstydziłyby się żadna szeptucha i...
Przeczytane:2019-08-25,
Pewnego dnia rodzice Margo oznajmiają jej, że muszą przeprowadzić się z Nowego Jorku do małego miasteczka Wolftown. Oczywiście, dziewczynie kompletnie się to nie uśmiecha, więc stara się jak najbardziej uprzykrzyć rodzicom życie. Od przyjazdu do nowego domu, dziewczynę zaczynają męczyć koszmary, w których musi uciekać przed kimś przez ciemny las. W szkole poznaje nowych znajomych: zwariowaną Ivette, kochającą kolor różowy oraz cichego i zdystansowanego Maksa, nazywanego przez wszystkich metalowcem. Margo bardzo chce rozwiązać zagadkę swoich snów, a także tę ciążącą na miasteczku od lat. Czy jej się to uda?
Zanim zabrałam się za tę książkę, zastanawiałam się, jaka będzie ta książka. Czy mnie rozczaruje, czy może jednak zachwyci? No i przede wszystkim: czy będę mogła nazwać ją typową powieścią młodzieżową? Oczywiście, za chwilę spróbuję na te pytania odpowiedzieć.
Główną bohaterką jest zbuntowana Margo, która nie jednego potrafi wyprowadzić z równowagi, uwierzcie mi. Dziewczyna jest inteligentna i bardzo dobrze się uczy, jednak czytając, miałam wrażenie, że chwilami nie potrafi ona opanować swoich emocji. Muszę przyznać, że miałam wtedy ochotę zrobić jej krzywdę, żeby tylko się ogarnęła. No ale koniec końców całkiem ją polubiłam, choć i tak za przyjaciółkę jej chyba bym nie chciała.
Max to chłopak cichy, nienarzucający nikomu swojej obecności, choć i tak wszyscy go zauważają. Ze względu na jego styl ubierania oraz fakt, że jeździ motocyklem, jest nazywany metalowcem. Oczywiści wzbudza tym ogólną niechęć i strach wśród uczniów. I kompletnie nie rozumiem takiego szufladkowania ludzi. No bo każdy ma prawo do ubierania się, jak chce i nie może ze względu na to być nazywany metalowcem, dresem czy kimś innym. Tak, przyznaję, że z początku chłopak nie do końca wzbudził moją sympatię, jednak z każdym kolejnym rozdziałem lubiłam go coraz bardziej.
Wcześniej miałam okazję czytać tylko dwie powieści pani Katarzyny, a były to dość nowe książki. W przypadku Wilka mamy do czynienia z debiutem tej autorki, więc też ten styl pisania różni się od pozostałych powieści. Mnie jednak w żadnym stopniu to nie przeszkadzało, a książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie i całkiem szybko.
Historia tu przedstawiona jest trochę schematyczna, to prawda. Jednak trzeba wziąć pod uwagę to, że jej pierwsze wydanie miało miejsce 13 lat temu, a wtedy wątki wilkołaków, międzygatunkowej miłości i tego typu spraw był czymś zupełnie nowym.
Mnie bardzo przypadł do gustu pomysł ze stworzeniem Wolftown- miasta wilków. Dla mnie już sama ta nazwa przywołuje na myśl jakąś tajemnicę i sprawia, że czuję ciarki na plecach. Na brawa zasługuje moim zdaniem również klimat, jaki udało się stworzyć autorce, a który momentami wywoływał we mnie lęk.
Odpowiadając już na pytania zadane wyżej: według mnie Wilk to bardziej powieść skierowana do młodzieży. Osobom dorosłym może przeszkadzać język, jakim posługują się bohaterowie oraz sama fabuła może im wydać się nudna i dziecinna. Ja, choć jestem już dawno po osiemnastce, to jestem oczarowana tym światem i mnie naprawdę ta książka przypadła do gustu.
Także, jeśli macie ochotę na fajną i wciągającą młodzieżówkę, to sięgajcie po Wilka. Jednak przymknijcie oko na pewne schematy, które się tutaj pojawiają i po prostu cieszcie się lekturą.