Wilno A.D. 1905
Wynalazek alchemików z Uniwersytetu Wileńskiego wywrócił życie w Europie do góry nogami. Teraz między miastami Aliansu latają potężne sterowce, po ulicach jeżdżą karety parowe, porządku pilnują golemy, a mechanicy konstruują automatony.
Wilno wyrwało się ze szponów Imperium Rosyjskiego i stało się wolnym miastem - ośrodkiem postępu, nauki i mistyki. A teraz grozi mu niebezpieczeństwo.
Tajemnice alchemiczne, przebiegli szpiedzy, tajne organizacje, miłosne intrygi, przerażające morderstwa, okrutne potyczki w wileńskiej przestrzeni powietrznej, ponure podziemia i dobrze znane postaci historyczne przedstawione w nowym świetle. Przygotujcie się na grozę i niebezpieczeństwa w pierwszej litewskiej powieści steampunkowej!
Śledźcie wydarzenia i czekajcie, aż wybije... WILCZA GODZINA
***
Do niezwykle barwnych realiów przełomu XIX i XX wieku Tapinas dokłada jeszcze kilka kolorów. W jego powieści spotykają się technika i alchemia, mistyka, magia i wielka polityka. Wyrazista, steampunkowa mozaika, podkreślająca charakter ówczesnej Europy.
- Wioletta Myszkowska, Program III Polskiego Radia
Niezwykłe wynalazki, sterowce, automatony i Kraków pod panowaniem Potockich, zaprzęgający fabryczną Nową Hutę do trybów przemysłowej rewolucji - to wszystko składa się na fantastyczne otwarcie świetnej steampunkowej sagi.
- Krzysztof M. Maj, redaktor naczelny ,,Creatio Fantastica"
Wilcza godzina jest wspaniałą steampunkową powieścią awanturniczą. Mamy tu wszystko, co potrzeba, a nawet jeszcze więcej. Pełna rozmachu wizja alternatywnej Europy z Wilnem jako kosmopolitycznym miastem-państwem zachwyca od pierwszych stron.
- Adam Wieczorek, Interia
issuu.com/wydawnictwosqn/docs/wilcza_godzina_issuu
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-07-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Vilko valanda
GODZINA TO ZA MAŁO
…żeby dobrze bawić się przy pierwszej w mojej „czytelniczej karierze” książce steampunkowej. Co to w ogóle jest ten steampunk? To odmiana fantastyki naukowej, która stylistyką i estetyką nawiązuje do „epoki pary”, czyli bliżej jej do wiktoriańskich koronek niż do punkowych dziur w pończochach i agrafek. „Steam” to po angielsku „para”, a w książkach tego nurtu aż się roi od różnorakich maszyn, mechanizmów i wynalazków. Powinno nam się to kojarzyć z zadymionym Londynem, a tymczasem akcja „Wilczej godziny” Andriusa Tapinasa (wydawnictwo SQN, 2017 rok) rozgrywa się w litewskim Wilnie. Ciekawi?
Jest rok 1905. Wilno ma status wolnego miasta, otoczonego Imperium Rosyjskim. To tutaj na potęgę rozwija się przemysł, kwitnie Uniwersytet, swoje gildie mają Alchemicy i Wskrzesieciele , po ulicach jeżdżą monocykle, a nad głowami latają nowiutkie sterowce. Wilno pełne jest wynalazców, uczonych i robotników pracujących w niezliczonych fabrykach, produkujących setki rzeczy, a przy okazji kłęby dymu i pary. Miasto kwitnie, a Rosja gotuje się ze złości. Po ulicach, obok miejscowych i studentów, kręcą się więc szpiedzy i różnej maści mąciciele porządku. Miasto czeka ważne wydarzenie – zjadą się tu najważniejsi przedstawiciele państw Europy, trzeba się więc pokazać z jak najlepszej strony. I tu zaczynają się schody. Okazuje się, że Wilnu grożą strajki robotników, po ulicach grasuje jakiś dziwaczny morderca, anarchiści smarują wywrotowe napisy na murach, narodowcy wszczynają bójki, w co drugiej karczmie siedzą szpiedzy, a niebo nad miastem jest za małe dla tak wielkiej liczby sterowców… Każdy ma tu swój interes do ubicia, pieniądze przechodzą z ręki do ręki, jedne sojusze upadają, a na ich miejsce rodzą się nowe alianse.
„Wilcza godzina” Tapinasa jest mistrzowską hybrydą kilku gatunków. Wspomniany już steampunk – zeppeliny, maszyny, ówczesne roboty i setki kręcących się kółek w mechanizmach – to stylowy dodatek do zagadki kryminalnej, intrygi szpiegowskiej, a nawet nietypowego romansu. Wszystko to miesza się ze sobą, wiruje, mieni się kolorami jak roztwór w retorcie alchemika. Książka Litwina może być tym, czym tylko zechcecie – jest tam prawie wszystko, co dobra książka mieć powinna. Niebanalni bohaterowie ( na czele z moim ulubionym legatem Antonim Srebro), zagadki, intrygi, wartka narracja, naprawdę lekkie pióro, gwarantują wiele przyjemnych godzin spędzonych na lekturze. (Jest też wisienka na torcie dla wnikliwych czytelników: na mgnienie oka pojawia się nawet ktoś ze znanego serialu). Bohaterowie nieustannie spiskują, intrygują i knują, akcja ani chwili nie zwalnia i nie utyka na mieliznach, kilka zaskoczeń gwarantowane…
Będę szczera – nie każdy kupi taką konwencję. Ale umówmy się: czytając takie, a nie inne książki, przymykamy oko na niektóre wymysły autorów. Gdybym nie założyła sobie, że nie zdziwią mnie dzieciaki latające na miotłach i machające patykiem (przepraszam, różdżką), nie byłabym w stanie przebrnąć przez siedem tomów o Potterze. Trylogia Tolkiena to w gruncie rzeczy bajka o karzełkach wrzucających do wulkanu kawałek metalu. A Geralt i jego wiwerny i strzygi ? Wilkory Starków? Bierzemy do ręki książkę i zakładamy sobie „w porządku, wiem, że wampirów nie ma, ale przez chwilę zabawię się myślą, że jednak są”. Bez tego zakładu małe miasteczko Salem na pewno nie powodowałoby u mnie czasowej bezsenności po każdej lekturze. Ten, kto kupi bajkę dla dorosłych Tapinasa z całym jej dobrodziejstwem inwentarza (te mechaniczne cudactwa nie są największą bujdą na resorach, w którą czasowo uwierzyłam) ma szansę naprawdę dobrze się bawić. A więc – przymykamy oko, puszczamy wodze wyobraźni i na Litwę! Najlepiej sterowcem.
Przeczytane:2022-01-20, Przeczytałam, Mam, 2022,
Jakiś czas temu zaczęłam odkrywać steampunk w literaturze. Dzięki niemu nie tylko jeszcze bardziej zakochałam się w fantastyce; ale zaczęłam szukać innych podobnych powieści, które wpisują się w ten niezwykły rodzaj fantastyki naukowej. Jakiś czas temu znalazłam Wilczą godzinę, którą napisał Andrius Tapinas. Ta powieść przeleżała na moim regale ponad rok i w końcu poczułam, że przyszła na nią odpowiednia chwila.
~*~
Autor przenosi nas do Wilna, na początku XX wieku. Między miastami Aliansu latają potężne sterowce, po ulicach jeżdżą karety parowe, a porządku pilnują golemy. Natomiast mechanicy konstruują automatony.
Wilno wyrwało się ze szponów Imperium Rosyjskiego i stało się wolnym miastem - ośrodkiem postępu, nauki oraz mistyki. Jednak grozi mu niebezpieczeństwo.
Opis fabuły, który znajduje się na okładce obiecuje nam, że w tej powieści znajdziemy tajemnice alchemiczne, przerażające potyczki i miłosne intrygi, a także natkniemy się na przebiegłych szpiegów i tajne organizacje. To brzmi jak obietnica przeżycia fascynującej przygody - pełnej grozy, napięcia i niebezpieczeństwa. Dlatego też po tej powieści spodziewałam się dość sporo - szczególnie mając w pamięci dwie z moich ulubionych serii, a mianowicie Materię Primę i Trylogię Nadzoru. Jednakże mam dość mieszane odczucia co do Wilczej godziny.
Niewątpliwym plusem jest pomysł na fabułę i świat ukazany w książce. Znalazłam tu wiele elementów, które kocham w steampunku i to one trzymały mnie przy tej książce. Czymś co może być plusem i minusem jednocześnie jest to, że historia, którą opowiada nam autor dzieje się na wielu płaszczyznach. Otóż obok elementów typowych dla steampunku znajdziemy tu wątek kryminalny, polityczny oraz w pewnym stopniu również społeczny. Ta wielowątkowość sprawia, że z jednej strony łatwiej jest nam wyobrazić sobie życie w świecie wykreowanym przez autora, ale z drugiej w moim przypadku miało to wpływ na spowolnienie fabuły - bo autor mało skupiał się ma elementach tej historii, które faktycznie mnie interesowały. To, że fabuła w Wilczej godzinie toczyła się wolno mnie osobiście uwierała i psuła rozrywkę. Ja w tego typu opowieściach wolę jednak wartką akcję i zwroty akcji, które są sprawnie podparte odpowiednio zbudowany światem. Jednak dla części czytelników zapewne będzie to plus. Dodatkowo akcja tocząca się na wielu płaszczyznach sprawia, że moim zdaniem klimat steampunk'a w zbyt wielu momentach się rozmywa. Chociażby dlatego, że autor sporo uwagi poświęca chociażby na intrygi polityczne. Często miałam wrażenie, że osadzenie historii w takim, a nie innym nurcie literatury jest autorowi potrzebne jedynie jako furtka umożliwiająca autorowi snucie historii, która może nieco odbiec od ówczesnych realiów historycznych czy tego jak wtedy faktycznie wyglądała sytuacja geopolityczna. A to nie jest coś, na co się nastawiałam sięgając po powyższą książkę. Mimo wszystko oczekiwałam lekkiej lektury, w steampunkowym klimacie z wartką akcją i licznymi zwrotami akcji, czego mi niestety zabrakło. Dodatkowo z technicznego punktu widzenia uwierało mnie mało światła na stronie, przez co tekst był dla mnie zbyt mocno zbity, przez co ciężko mi się czytało.
Poza tym coś, co mnie bardzo irytowało to, to, że na początku ciężko się odnaleźć w świecie wykreowanym przez autora. Jednak kiedy mi się to udało ze zdumieniem odkryłam, że ta książka zwyczajnie mnie nudzi. Autor skupiał się na mało istotnych kwestiach, jednocześnie nie rozwijając tych, które były naprawdę ważne - albo robiąc to bardzo nieudolnie. Chociażby zabrakło mi klimatu Wilna jako ośrodka nauki i mistycyzmu oraz podkreślanej przez autora wielokulturowości i otwartości na innych. A to mnie zabolało, bo historia zawarta w Wilczej godzinie ma ogromny potencjał, który niestety moim zdaniem został niewykorzystany. Odniosłam wrażenie, że autor chciał zbyt dużo upchać w tej powieści, przez co niestety straciła swój klimat, a ja zwyczajnie zmęczyłam tę książkę.
Bardzo żałuję, że Wilcza godzina mi zwyczajnie nie podeszła, bo bardzo lubię ten nurt w literaturze, w którym została napisana. Mam jednak nadzieję, że kolejne spotkania z literaturą tego typu będą dużo lepsze.
Dajcie znać czy czytaliście tą książkę. A może możecie polecić mi inne powieści, które są utrzymane w steampunkowym klimacie?