Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2013-02-07
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 156
Bohaterka jej książki, przez swe idealistyczne poglądy, popada w konflikt z władzami Polski Ludowej. Z konieczności, udaje się do Niemiec, gdzie ma nadzieję uwolnić się od prześladowców… Nie wie, że przed nimi nie ma ucieczki…
Brzmi jak zapowiedź powieści sensacyjnej. Bo i tak jest. I nie jest zarazem, ponieważ Więcej niż szczęście traktuje o rzeczach o wiele ważniejszych. Kryminalna otoczka jest ważna, ale przykrywa clue historii.
Autorka porusza, przede wszystkim, problem stosunków międzyludzkich: polsko-niemieckich oraz, co ważniejsze, polko-polskich w okresie PRL-u.
Pisze o walce jaką wówczas toczyli ludzie. Z samym sobą i z otaczającą ich przestrzenią. W wymiarze uniwersalnym i jednostkowym, mentalnym i fizycznym. O tym, jak bezduszny może być człowiek i co może zrobić, by osiągnąć upragniony cel.
Szary świat socrealizmu przeciwstawia się tutaj rzeczywistości niemieckiej, w którą ucieka bohaterka powieści – Teresa. Nie wie jeszcze, ze sny o Zachodzie to utopia, a rzeczywistość za Odrą, tylko pozornie różni się od tej, z jaką miała nadzieję pożegnać się w ojczyźnie. Znów zmierzy się okrucieństwem świata i znów walka będzie nierówna. Kto wygra?
Autorka pokazuje nam prawdę o ludzkich sercach, o polityce, która nie widzi człowieka, a jedynie statystyki, władzy i jej aparacie przymusu… Pisze o tym, że nigdy nie możemy być pewni tego, co nas spotka. I że życie usłane jest przeszkodami. Te jednak trzeba krok po kroku, wyciągać i obrabiać na swoją modłę. Z kłód i kamieni rzucanych pod nogi, wybrukować sobie drogę ku lepszej przeszłości, Ana jej końcu mur, od którego odbiją się nasi prześladowcy.
Wątki autobiograficzne mieszają się z fikcją. Wyobrażenia, ze wspomnieniami autorki. Pojawiają się elementy znane z poprzednich powieści – postaci, motywy, myśli… Czasem migają nam przed oczami, czasem nie odstępują na krok. Widać, że temat ciąży autorce i musi się z nim rozliczyć.
To książka ciekawa, szczera i pouczająca. Nie majstersztyk czy materiał na bestseller wszech czasów. Takie powieści się nimi nie stają. Ale to coś, co warto przeczytać. I zapamiętać, bo może kiedyś, przesłanie zawarte na jej kartach, przyda się nam. Wszak żyjemy poza literacką fikcją.
Uciekając przed bezpieką Julia wraz z córką Joasią emigruje do Stanów Zjednoczonych. Wszystko wydaje się lepsze niż niepewność i strach związane...
Ślązaczka Antonina Gawełczyk czuje się Polką i kocha ojczyznę. Wpada w rozpacz, gdy jej matka postanawia przenieść się wraz z nią i jej siostrą do rodziny...
Przeczytane:2020-05-12, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam u siebie !, 52 książki 2020, 26 książek 2020, 12 książek 2020, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2020, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020,
Kiedy nadchodzi wolne popołudnie po pracy, gdy można słodko odpocząć, łapiemy często – gęsto po literaturę przy której można odetchnąć. Nie do końca tego oczekiwałam po tej jakże chudziutkiej książeczce, ale nie narzekam, że źle przy niej spędziłam czas. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że owa pozycja była dla mnie poniekąd wyzwaniem! Okładka zapowiadała historię lekką, niemalże wakacyjną i mocno romantyczną. A tu niespodzianka – czas ostatnich wydarzeń wojennych, imigracja za granicę, walka o swoją tożsamość. Brzmi dobrze?
Chciałabym powiedzieć trochę więcej, ale fizycznie jest to zupełnie nie możliwe. Niestety za dużo informacji było by spoilerem, a to nie o to chodzi i co gorsza z automatu moja recenzja robi się trudniejsza do napisania. Na pewno spotkamy intrygę, spotkamy sporo historii i spotkamy bohaterkę, która chwilami była trochę oderwana od rzeczywistości. Dzisiejsze czasy są przede wszystkim inne, a wiara jest jedną z ostatnich spraw jakie dotykają młodych ludzi. Tutaj religijności jest naprawdę masa, szczególnie, że młoda kobieta łatwych perypetii nie miała.
Zawsze uwielbiałam książki z lat 90. To taki okres, który ma swój urok, a ja nie mogę się temu oprzeć. Jednak „więcej niż szczęście” to nie jest lekka lektura, mimo że język jakim posługuje się autorka jest przystępny, chodź nie powiem, jako, że to moje pierwsze spotkanie z panią Stefanią, musiałam się z jej stylem pisania, po prostu oswoić. Główna bohaterka jest przede wszystkim mocno wierząca, nie przeszkadzało mi to, chodź widzę, że znowu robi się moda na postać mocno związaną z Bogiem. Pani Jagielnicka stworzyła personę, która ucieka. Ucieka przed oprawcami, którzy nie tylko ją otruwają, ale również i powodują jej problemy, które kończą się w psychiatryku.
Całość nie jest zła, jestem całkiem zadowolona z lektury, nawet jeśli pewne wątki są mniej czy też bardziej rozwinięte. Czasu nie straciłam, a myślę, że taka właśnie odsłona tych ostatnich podrygów wojenno – historycznych na pewno znajdzie i zjedna sobie sobie wielu fanów.