,,Święty Szarbel" z Kalwarii Pacławskiej
W trakcie krótkiego życia o. Wenanty Katarzyniec pomógł Maksymilianowi Kolbe stworzyć media katolickie i objawił się jako wielki kaznodzieja. Zapewnił jednak swoich współbraci, że najwięcej uczyni... po śmierci.
Tak też się stało. Problem ze znalezieniem pracy, kupno samochodu, spłata wysokiego kredytu, kłopoty biznesowe, a także uciążliwe dolegliwości zdrowotne - wielu świadków potwierdza, że ten pochowany w Kalwarii Pacławskiej zakonnik skutecznie rozwiązuje każdą sprawę. Ci, którym pomógł nie mają wątpliwości: Wenanty jest taki jak święty Szarbel.
Kim jest tajemniczy przyjaciel Maksymiliana Kolbego? Tomasz P. Terlikowski podąża śladami Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca i przekonuje: ten cichutki zakonnik pokaże, jak wielkim jest orędownikiem!
,,Nie zapomnę nigdy skromności, jaka tchnęła z całej postaci Wenantego."
Św. Maksymilian M. Kolbe
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: 2018-03-07
Kategoria: Duchowość, religia
ISBN:
Liczba stron: 272
Świetnie napisana biografia. Nie za długa, nie za krótsza, z licznymi odniesieniami to tekstów o. Wenantego, jego myśli i rozważan.
Częstochowa jest domem Matki Polaków - Czarnej Madonny. Jak dobrze go znamy? Tysiące cudownych uzdrowień, pielgrzymi z najdalszych zakątków świata i legendy...
Siedem spojrzeń na granicę życia i śmierci Współczesna medycyna coraz skuteczniej przedłuża życie. Czym się kierować przy rozwiązywaniu wynikających...
Przeczytane:2024-03-08, Ocena: 4, Przeczytałem,
Skąd moje zainteresowanie tym mało znanym zakonnikiem o. Wenantym Katarzyńcu? Otóż przeglądając kiedyś kolorową prasę, natknęłam się na wywiad z aktorką - Dominiką Figurską, która opowiedziała, że swoje problemy rodzinne (głównie finansowe) powierzyła właśnie temu duchownemu i że jej modlitwy zostały szybko wysłuchane. Wycięłam z tego wywiadu zdjęcie z krótkim opisem księdza i zaczęłam go w modlitwach prosić o różne rzeczy. Ku memu ogromnemu zdumieniu, zaczęły się bardzo szybko spełniać. Postanowiłam dowiedzieć się o nim czegoś więcej i stąd kupno książki o jego krótkim życiu. Tym samym chciałabym dać świadectwo tego, że ten skromny człowiek spełnia po śmierci, to co zapowiedział za życia czyli pomaga ludziom. Ktoś może w to wierzyć lub nie, ale skoro sama tego wciąż doświadczam, to uważam, że warto o tym mówić, bo może ktoś również znajdzie w tym świętym już za życia człowieku wsparcie i pomoc w trudnych życiowych momentach czy konkretnych problemach.
Cóż można powiedzieć o tej książce? Została napisana przez osobę, która również doznała łaski ze strony duchownego i obiecała mu w zamian za spełnienie pewnej prośby napisanie książki o nim. Opisuje jego krótkie i zadziwiająco ascetyczne życie, które wynikało nie tylko z biedy, ale również ze świadomego wyboru wyrzeczenia się wszelkich dóbr, przyjemności czy pokus i znalezienia sensu między innymi w odmawianiu sobie wielu rzeczy. Wenanty nie jest prawdziwym imieniem księdza, przybrał je wstępując do zakonu. Pochodził z bardzo ubogiej rodziny, która mieszkała w maleńkiej wiosce położonej w Galicji. Kształcił się na nauczyciela, chociaż nie zamierzał nim zostać, ale była to pośrednia droga do tego aby zostać duchownym. Jego rodzice nie chcieli aby poszedł do zakonu, bo liczyli na to, że zostanie nauczycielem i wesprze ich finansowo. Zamknięty w swoim świecie introwertyk nie miał lekko we wspólnocie zakonnej, w której zderzyło się ze sobą tyle różnych charakterów i osobowości o różnych temperamentach. Bratnią duszę znalazł w innym zakonniku, znanym O. Maksymilianie Maria Kolbe.
Ciężko jest jakoś obiektywnie ocenić tę książkę, bo co napisać o kimś, kto od maleńkości modlił się i dążył do świętości? Mnie zadziwiła determinacja z jaką dążył do zastania kapłanem (wbrew rodzinie i pomimo braku środków finansowych na kształcenie),zapał z jakim wykonywał swoje kapłańskie posługi, jak wszystko przyjmował z pokorą i podejściem, że "skoro Bóg tak chciał", to tak ma być i tyle. Czy był to chodzący ideał? Tak by wynikało z tej książki, ale podejrzewam, że jako człowiek z krwi i kości z pewnością miał swoje słabości i grzechy. To, co mi się nie podobało, to surowość z jaką traktował podległych mu kleryków. Zakrawa to na pewne zacietrzewienie religijne, ale czy mam prawo to oceniać? Uważam, że w życiu pewne sprawy należy wyważyć, natomiast postawa Wenantego była dla mnie skrajnym poświęceniem czy oddaniem się sprawom religijnym, a przynajmniej tak to wygląda na podstawie tego, co przeczytałam w tej książce. Jednak skoro takie życie czyniło go szczęśliwym, to jego sprawa.
Warto przeczytać książkę, chociaż momentami czułam się jak na lekcjach religii. Nie ma tam tak zwanego normalnego życia, tylko modlitwy, posługi, ocenianie każdej czynności pod kątem tego czy spodoba się to Panu Bogu, odrzucanie wszystkiego, co ludzkie (a tym samym grzeszne),poświęcanie długich godzin na kontemplacje, adoracje. To nie mój świat, nie moja bajka, nie jestem w stanie tego zrozumieć, ale uszanować tak, bo każdy ma prawo zrobić ze swoim życiem, to co uważa za stosowne. Warto poznać tego niezwykłego człowieka, który sam zapewniał, "że najwięcej uczyni po ... śmierci" i rzeczywiście tak robi. Szkoda, że mam tak daleko do Kalwarii Pacławskiej, w której spoczywają jego szczątki, bo chętnie pomodliłabym się przy jego grobie. Moim marzeniem jest aby jak najwięcej osób się o nim dowiedziało i doświadczyło łask, które są udziałem wielu ludzi, o czym zresztą powstały osobne książki.