Czasem zapałka, która daje w życiu płomyk nadziei, może wzniecić największy pożar.
Aubrey Lee ma dwadzieścia jeden lat i nie lubi tego, że jest w pewien sposób sławna. Samotnie wychowuje swojego synka i stara się poradzić sobie z tragedią, która niedawno ją dotknęła. Nagle w jej życiu pojawia się Reg Stan. Spotykają się zupełnie przypadkiem, ale od tego czasu łącząca ich nić zdaje się nieprzerwana. Ten utalentowany chłopak, który kilkoma dźwiękami gitary wydobywa z Aubrey największe emocje, wprowadza do jej codzienności dużo melodii, ciepła, uczucia… i nie tylko.
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 2024-02-15
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 280
Język oryginału: polski
Jaka książka ostatnio Was rozczarowała ?
Sięgając po “W rytmie uczuć” byłam pewna, że czeka mnie świetny debiut, utwierdzały mnie w tym pozytywne opinie wpadające w oko. Pierwsze strony sugerowały, że przede mną poruszająca historia o poturbowanej przez los bohaterce, która na nowo zazna szczęścia i miłości. Ale z każdym kolejnym rozdziałem niestety byłam coraz bardziej zawiedziona…
Aubrey jest sławna, na każdym rogu wręcz czekają na nią fotoreporterzy, a ona absolutnie nie jest z tego zadowolona. Ceni sobie prywatność, a nie artykuły na portalach plotkarskich, które przekręcają każdy szczegół z jej życia i dopisują drugie tyle.
Rok wcześniej spotkała ją niesamowita tragedia. Jej szczęśliwe życie w jednej chwili rozsypało się jak domek z kart. Teraz jedyne o czym marzy to o chwili gdy jej synek znów będzie radosny i zdrowy.
Podczas odwiedzin w szpitalu wpada na Rega Stana, który by wymigać się z dość krępującej sytuacji, udaje, że są parą. Temat w mig podchytują dziennikarze. Czy gdy bliżej się poznają, z udawanego związku ich relacja zmieni się w coś poważniejszego ?
Zapowiadało się naprawdę dobrze. Autorka miała fajny pomysł na tę książkę, to miało ogromny wręcz potencjał. Ale nie zostało to tak wykorzystane by mnie zaciekawić i zauroczyć.
Po pierwsze, obiecujący i mający możliwość rewelacyjnie zagrać na emocjach czytelników, wątek syna Aubrey został sprowadzony do takich wzmianek, przerywników między podchodami głównych bohaterów i scenami, o których wspomnę za chwilę. Co wg mnie jest tu absurdalne, to brak uzasadnienia, z jakiego powodu dziecko zostało utrzymywane w śpiączce farmakologicznej przez rok ? Bo jeśli był z niej wybudzany to chyba właśnie o taką chodziło. Nie jestem lekarzem, nie mam za sobą studiów medycznych, ale tak długo z tego co się orientuje, w śpiączce człowieka lekarze nie trzymają. Zwykle to trwa do czasu aż stan się ustabilizuje - kilka dni, czy tygodni.
Poza tym, od kiedy rodzic, ma tak niesamowicie ograniczoną możliwość przebywania przy dziecku w szpitalu, tak malutkim dziecku, jak bohaterka ? Pół godziny dziennie ? W określonych godzinach ? Dziwne to dla mnie, biorąc pod uwagę jak ważne jest dla psychiki dziecka żeby był przy nim ktoś tak ważny jak matka, a nie stado obcych lekarzy.
No i wątek, o którym wspomniałam już - Emily. Była dziewczyna Rega, która nie przyjmuje do wiadomości, że było minęło. Ta osoba podnosi ciśnienie niesamowicie, ale byłaby ciekawym urozmaiceniem, gdyby nie pojawiła się dosłownie co chwilę, zachowując coraz bardziej absurdalnie. Ten wątek zdecydowanie został zbyt mocno rozbudowany. A Aubrey mając świadomość już po jednej czy dwóch scenach z udziałem tej nawiedzonej eks, do czego jest zdolna, nadal przy kolejnych podważała zaufanie do Rega i wierzyła w to co Emily paplała.
Reg i Aubrey pracują razem. Ale taką pracę to ja bym chciała mieć szczerze przyznam. Taką w której praktycznie nie robi się nic, a szef przymyka oko bo ma słabość do pracownicy.
Cała ta historia ma w sobie sporo humoru, jednak także on jest z rodzaju tych, które są dla mnie bardziej żenujące niż zabawne.
Aż mi głupio przyznam, bo dawno nie skrytykowałam tak żadnej książki, w każdej staram się szukać pozytywów, zalet ale tu czytałam i było mi po prostu żal tego, że…mogło być tak pięknie.
Lubię książki z wątkiem muzycznym ale ta totalnie nie jest w moim typie niestety. Ale to debiut, każdy od czegoś zaczyna, może kolejne historie będą już bardziej imponujące.
I co najważniejsze - to moje zdanie, to moje odczucia na temat tej książki. Nie krytykuję ani autorki, bo jak zaznaczyłam, pomysł był obiecujący i wierzę, że będzie lepiej, bo ma potencjał, ani tym bardziej nie sugeruję, że osoby którym się ta historia spodobała mają zły gust. Każdy ma swój gust i nie mamy prawa go krytykować. Tak samo nie napiszę tu, że macie omijać tę historię wielkim łukiem, bo nie jest warta uwagi. A czytajcie ! Wyróbcie sobie własną opinię, bo recenzje to tylko odczucia jednego czytelnika, Wasze mogą być zupełnie inne.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji.
,,W rytmie uczuć" to debiut Oliwi Panek i muszę przyznać, że jest dość porywającym debiutem. Z jeden strony jest to opowieść o słodkiej i ciepłej miłości. A z drugiej strony porusza ona wile trudnych tematów tj. toksyczne związki, zdrada, ciąża wieku nastoletnim czy śmierć ukochanej osoby. Także emocji w tej książce nie zabraknie.
Aubrey Lee to 21 letnia dziewczyna, która na swój sposób jest sławna. I nie jest z tego powodu szczęśliwa. Jest również samotną matką. Pomimo młodego wieku już trochę przeszła w swoim życiu. Jest osobą, która z jednej strony jest krucha, a z drugiej niezwykle silna. Nagle w jej życiu pojawia się Reg Stan, chłopak z gitarą, który paroma dziękami rozbudza w Aubrey wiele emocji i zamienia jej dni w dni pełne słońca. Jak dalej rozwinie się ich znajomość? Przekonacie się sami.
Autorka napisała wspaniałą opowieść o dwójce młodych ludzi. Jest to książka o miłości i o odnajdywaniu siebie. Napisana jest cudownym, lekkim językiem dzięki czemu przez kolejne strony wręcz płynie się. Książka nie jest gruba. Ma zaledwie 280 stron i czyta się ją bardzo szybko. Jest idealna na jeden, może dwa wieczory.
Autorka wspaniale wykreowała swoich bohaterów. Uwielbiam dialogi pomiędzy Aubrey i Regiem. Nie jeden raz wywołali uśmiech na mojej twarzy i sprawili, że rozmarzyłam się.
Książka ma jeden minus. Jest za krótka.
Przeczytane:2024-03-08, Ocena: 4, Przeczytałam,
Debiutancka powieść Oliwii Panek to uroczy romans, w którym odnajdziemy wiele ciepłych uczuć, jednak nie tylko. Są tu poruszone także ciężkie tematy. I te właśnie bolesne tematy, takie jak śmierć, czy chore dziecko jakoś mi tu nie współgrały z tym rozwijającym się pomiędzy bohaterami uczuciem. Szkoda, bo potencjał fabularny był naprawdę obiecujący, jednak wątki, które zasługiwały na większą uwagę, zostały potraktowane trochę po macoszemu. Na plan pierwszy wysunęła się relacja bohaterówI fajnie, że mogliśmy poznać perspektywę zarówno Rega, jak i Aubrey, stąd ta strona uczuciowo -emocjonalna była dobrze pokazana. Chociaż ich dialogi lub niektóre sytuacje były momentami zbyt płytkie i przesłodzone, niezbyt autentyczne. Ale były też dobre momenty, które może nie chwytały za serce, ale przyjemnie się o nich czytało. Akcja rozwijała się w dosyć szybkim tempie, zakończenie na plus, styl autorki również wygląda obiecująco, więc z chęcią poznam się z jej następnymi powieściami. Ogólnie książka, jest dosyć lekką lekturą, która porusza trudne wątki, ale też romantyczne, w takim słodkim wydaniu. Poznaliście już "W rytmie uczuć"? A może macie w planach?