Literacki reportaż o dwóch twarzach Szwecji w czasie II wojny światowej.
Gdy w zaanektowanej przez hitlerowskie Niemcy Austrii życie Żydów stało się nieznośne, Elise i Josef Ullmannowie postanowili za wszelką cenę ocalić swojego jedynego syna. Ratunek mógł oznaczać tylko jedno - wysłanie Ottona do jakiegoś bezpiecznego kraju. Tak trafił do Szwecji. W ciągu pięciu lat rozłąki, aż do ich śmierci w Auschwitz w 1944 roku, piszą do niego ponad pięćset listów, na podstawie których Elisabeth Asbrink tworzy intymną opowieść o miłości i tęsknocie wplecioną w najczarniejsze fragmenty historii Europy XX wieku.
Ale ta historia ma jeszcze jednego bohatera. To Ingvar Kamprad, rówieśnik Ottona i późniejszy twórca IKEI. Zafascynowany nazistowskimi ideami należał do faszyzujących szwedzkich organizacji. Losy tych dwóch chłopców splotły się, gdy Otto zatrudnił się na farmie Kampradów. Ingvar wiedział, że Otto jest Żydem, Otto znał poglądy Ingvara, a mimo to połączyła ich przyjaźń. To kolejna zagadka ludzkiego losu.
To opowieść o życiu, które nagle rozpada się w proch, o rozpaczliwym szukaniu ratunku, o samotności dziecka wyrwanego z rodzinnego domu, o najgorszej zarazie, jaka mogła spotkać ludzkość - nienawiści do drugiego człowieka. To wreszcie rozliczenie autorki ze wstydliwą historią jej kraju. Asbrink demaskuje Szwecję i jej prawdziwy stosunek do Żydów - niechęć, bierność i milczące przyzwolenie na Zagładę.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2019-05-15
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: Och i Wienerwald star traden kvar
Niewątpliwie pozycja godna polecenia.Nie wiem jednak (pomimo nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego), czy pozycja jest godna rekomendacji jako literatura piękna czy też reportaż, gdyż nie mieści się w żadnej z powyższych kategorii. Poza chwilami dobrze dawkowanymi uniesieniami, przeskokami od postaci jednak nuży, na dłuższą metę, przytoczona korespondencja nic nie wnosi. Polecam chociaż nie przeczytałem do końca (jeszcze) ale bardziej z powodu, jakby (tfu, cholera), słuszności tematu. Brzmi brzydko ale, cóż. Nie czytałem dla przyjemności lektury wynikającej z siły narracyjnej. To, zresztą rzadko się udaję pomiędzy gatunkami.Można zostać dobrym dziennikarzem ale niekoniecznie dobrym pisarzem. W odwrotnej kolejności zdarza się to częściej. Wielu znanych pisarzy parało się dziennikarką, ale traktując to, jako ,,lżejszą muzę''. Zresztą nie jestem zwolennikiem reportażu jako gatunku literackiego uważając, że proza rządzi się swoimi prawami. Wracając jednak do tematu.
Jedno mnie zafascynowało, jedno zdanie z tej powieści. Dzieci, które ,,eksportowano,, z powodu pochodzenia żydowskiego aby je uczynić chrześcjanami, co niektóre nawet nie zdawały sobie sprawy, że mają pochodzenie żydwoskie. Można więc mówić o podwójnej tragedi. O zupełnym rozerwaniu skutku i przyczyny. Ile z nich dotarło do prawdy, już póżniej po wojnie? Jeśli nie znały przyczyny swojej podróży a ich krewni (rodzice, opiekunowie zginęli) to jak, mogły dotrzeć do rzeczywistości? Czy, to tylko szwedzka przypadłość? To, są pytania, kilka które się nasunęły siłą rzeczy po wstępnej lekturze części tej powieści.
Reasumując, dość dobre rzemiosło co w kontekście jednej z postaci (założyciela koncernu IKEA), brzmi akurat tak się składa nieoczekiwanie trafnie. Musiałem , też sobie zadać sobie pytanie na ile i jaki wpływ na książkę miała pierwszoplanowa postać w tej powieści, postać- za którą, przecież stoi stworzony przez nią poteżny międzynarodowy koncern. Nie dość potężny (przynajmniej w takim kraju jak Szwecja), żeby zamknąć usta autorce (co wobec wrzawy medialnej byłoby dość trudne i podgrzałoby jedynie atmosferę). Jednak czy powieść ta, to nie wylanie oliwy na wzburzone morze? Na ile byłą zainspirowana? Czy nie była odpowiedzią jakiej udzielił (użyczając swojej zgody na wykorzystanie swojej postaci), sam najbardziej zainteresowany? Czy listy, które wysyła właściciel koncernu po wrzawie wokół swojego zaangażowania w ruch nazistowski, czy zestawienie ich (poniekąd siłą rzeczy nasuwające się) z listami ojca chłopca wysłanego do Szwecji (co niedwuznacznie sugeruje, jakby to, że w miejsce ojca żyda, który został w Wiedniu, ocalony otrzymał nową rodzinę, mianowicie Kampradów od Ikei). Czy takie zestawienie, granie na emocjach, nie jest swoistą manipulacją zawartą w tekście? Moim zdaniem tak. Nie, nie jest to paingeryk (na rzecz późniejszego szefa IKEI) ale jednak brzmi niepokojąco, ponieważ niejako zrównuje ofiary i tych, którzy nimi jednak nie byli. Rzecz jasna podobne zabiegi należą do dziedzny zwanej ,,retoryką,, co od czasów greckich mówców oznacza mowę, którą można dowieść dowolnej tezy. W ramach ćwiczeń retorycznych mówca miał na przykład najpierw dowieść słuszności jakiejś tezy, w chwilę później ją obalić a potem jeszcze ani dowieść ani jej zaprzeczyć. Można mówić o sofistycznej wymowie tej powieści.
Wracając do pierwszoplanowej sprawy czyli samej powieści-reportażu. Gdyby autorka osnuła tą narrację wokół, postaci dzieci,które straciły rodziców i dom, nie wiedząc dlaczego a były , za małe , żeby przechować okruchy wspomnień, które pozwoliłyby odtworzyć przeszłość w trakcie trwania holocaustu i już po, zyskałaby literatura ale wtedy nie byłaby to, powieść-reportaż o tym o kim ona w ł a ś c i w i e jest. A mianowicie o założycielu koncernu Ikea. Ponieważ, to on jest głównym, pierwszoplanowym bohaterem tej ksiażki i to mi poniekąd zgrzyta. Czy, między faktami o które opiera się autorka nie umyka, nie przecieka coś istotniejszego? Czy opisanie całej machiny biurokratycznej, ówczesnego społeczeństwa szwedzkiego (nie mówiąc o austryjakach czy niemcach) nie zwalnia ad personam wymienionego już z imienia i nazwiska. Czy istnieje odpowiedzialność zbiorowa a jeśli tak, czy można w niej rozmyć odpowiedzialność osobistą? To, są ukryte założenia, które trzeba przy lekturze wydobyć na powierzchnię. Może myląc się co do nich a może nie.
Tak, więc wciąż polecam tą książkę z względu na przytoczone tło historyczne, niejako chronologiczne uporządkowanie lat tuż przed ostateczną zagładą, fakty, które są niejako zatarte w świadomości. Ale nie z powodów sensu stricto literackich. Zestawienie postaci z sobą (jak w kontrapunktowym listów ojca Otta i listów Kamrada) zaciera gorzki, bezpośredni ton pojawiający się gdy autorka opisuje mechanizmy biurokratyczne całego tego, przedsięwzięcia.
Reportaż opowiedziany, nie unikający emocji i rodzinnych tajemnic. Osamotniony nastolatek samotnie kroczący przez całkowicie nowe życie w Szwecji i rodzice piszący listy z Wiednia. Poprzez listy łatwo poczuć ich uczucia, żal, tęsknotę i drobne momenty radości. Intrygująca i powodująca potrzebę zaglądnięcia co dalej z chłopcem. Bardzo dobrze skomponowany reportaż, lecz nieco za długi. Pozostawia po sobie ślad na długo w głowie czytelnika.
Wiosną 1999 roku w niewielkiej szwedzkiej miejscowości Malexander w trakcie napadu na bank z rąk złodziei zginęło dwóch policjantów. A wszystko zaczęło...
NOWA KSIĄŻKA BESTSELLEROWEJ SZWEDZKIEJ REPORTAŻYSTKI! Elisabeth Asbrink, jedna z najbardziej wszechstronnych i cenionych szwedzkich autorek, zebrała...
Przeczytane:2022-01-30,
"W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa" Elizabeth Asbrink
Reportaż o losach wiedeńskich Żydów i o dzieciach które zostały wywiezione do Szwecji.Autorka Elizabeth Asbrink korzystała z listów, które przetrwały, listów rodziców do syna Ottona.
Historia żydowskiego chłopca Ottona który w 1938 roku został wraz z innymi dziećmi jego wyznania przewieziony do Szwecji. Dzieci które były ochrzczone trafiały do rodzin zastępczych, dzieci takie jak Otton czyli wyznania Mojżeszowego, trafiały do domów dziecka. Otto pracuje na swoje utrzymanie jako parobek na wsi,jako pomocnik ogrodnika czy przy wykopkach. Ukochani zatroskani rodzice piszą do Ottona prawie codziennie listy, budzą one tęsknotę, Otto miał nadzieję że wróci do rodziców,a przynajmniej że trafi do rodziny zastępczej, nie chciał być w domu dziecka.
Kolejnym bohaterem jest też młody Szwed, młody neonazista który mimo swoich poglądów politycznych, potrafi zaprzyjaźnić się ze swoim żydowskim rówieśnikiem Ottonem. W późniejszych latach staje się najbogatszym Szwedem, założycielem IKEI.
Czytając tą książkę, reportaż ma się wrażenie że siedzi się przy stole i czyta te wszystkie listy, próbując sobie wyobrazić, opowiedzieć co się wydarzyło i co się stało z rodziną Ottona. Autorka przytacza też sporo polityki,listy polityków,czy artykuły które ukazały się w gazetach. Naświetla nastroje jakie panowały w uczesanych latach,jak rodzimi mieszkańcy reagowali na uchodźców.
Czytając książkę zdajemy sobie sprawę że historia nie odchodzi w niepamięć, raczej zatacza koło. Sami musicie zmierzyć się z tą historią. Czy będziecie tak samo jak ja zbulwersowani na niektóre fragmenty, czy będziecie tak samo przeklinać i kręcić głową z niedowierzaniem? Trochę mnie męczyło właśnie przytaczane polityczne fragmenty, ale zdaję sobie sprawę że bez tego nie byłaby to pełna historia, pełny obraz.
Polecam