Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015-08-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 576
Przypadkowe zdarzenia z reguły mają największy wpływ na nasze życie. Tłumaczymy to sobie zrządzeniem losu lub, jak kto woli, naszym przeznaczeniem. Czy warto polegać na ślepym losie i jak można na tym wyjść? Jak wielki wpływ w rzeczywistości mają inni ludzie na nasze życie, a co nam się wydaje?
Jeden gest Łukasza , jedno stanięcie w obronie kobiety wprawiło w ruch całą machinę zdarzeń, nad którymi nie ma żadnej władzy. Ale czy na pewno? Dlaczego tak postąpił? Czy nakazywała mu tego wyuczona chęć zapewnienia bezpieczeństwa, a może przeznaczenie zadecydowało o jego życiu za niego? Czy obroniłby w ten sposób każdą kobietę, a może tylko tę? Czy gdyby wiedział jakie problemy mu to przyniesie, zrobiłby tak ponownie? Czy jesteśmy w stanie ograniczyć wpływ innych ludzi na siebie izolując się od nich, a może przeznaczenie i tak znajdzie swoją drogę?
Na początku myślałam, że słowo „Maru” to imię, ale wyszukując je w odmętach Internetu, możemy się dowiedzieć, że po japońsku oznacza ono „krąg, doskonałość, pełnię”. Podtytuł idealnie pasuje do fabuły – życie Łukasza to następujące po sobie zdarzenia, które niczym pełznące za przeznaczeniem robaczki, zdają się wypełniać swą misję. Kolejne kobiety, będące jego partnerkami w życiu, dokładają do tej historii swoją wyjątkowość i na zawsze dodają smaczków przeżyciom Łukasza. Czy któraś z nich zagości na dłużej? Jeśli tak, to dlaczego ta, a nie poprzednia? Czym go urzekła?
Książka „W cieniu tańczącej lipy. Maru” to wielowątkowa powieść, której bibliografia jest bardzo imponująca. Gdy zaczniecie czytać tę pozycję, zrozumiecie jak wielkiego researchu wymagało jej napisanie oraz jak wiele można się z niej dowiedzieć, choćby o japońskiej kulturze. Choć z pewnością thrillerem ciężko ją nazwać, to już sensacyjno-obyczajową z nutą powieści psychologicznej, zdecydowanie można. Jedyne, co może przeszkadzać, to maleńka czcionka, ale jej powiększenie automatycznie spowodowałoby zwiększenie objętości książki. „W cieniu tańczącej lipy. Maru” zapewni Wam melancholijną podróż w głąb emocji, różnorodności kulturowych i najróżniejszych krajobrazów naszej planety na wiele godzin.
Przeczytane:2018-02-16,
Opowieść o dwóch tajemniczych kobietach i rozdartym między nimi dość ciapowatym facecie. Plus ogromna dawka kultury, głównie włoskiej i japońskiej.
Konserwator zabytków Łukasz podczas służbowego pobytu we Włoszech jest świadkiem kłótni małżeńskiej dwojga Japończyków która kończy się spoliczkowaniem żony. Polak staje w obronie kobiety, jej mąż odchodzi jak niepyszny, a między Łukaszem i Mariko szybko rodzi się nić porozumienia która przekształca się w przyjaźń, a z czasem w miłość. Mężczyzna zauważa jednak, że jego wybranka jest obserwowana przez jej dziwnie wyglądających rodaków. Podejrzewa, że zostali oni nasłani przez jej - wkrótce byłego - męża. Aby zapewnić kobiecie ochronę wysyła ją do Paryża i oddaje pod opiekę swej dawnej przyjaciółce, światowej sławy projektantce mody Marcelli. Mimo niewygasłych jeszcze uczuć jakimi kiedyś darzyła Łukasza, kreatorka zgadza się pomóc jego nowej ukochanej, w międzyczasie zbierając informacje zarówno o niej, jak i o jej prześladowcach.
"W cieniu tańczącej lipy. Maru." to dość nietypowa powieść. Niewiele w niej akcji, więcej opisów wewnętrznych rozterek bohaterów, a przede wszystkim historyczno-kulturowego tła. Postacie poznajemy nie na podstawie ich zachowań, lecz przez pryzmat ich stanów psychicznych, a także miejsc i czasów w których przyszło im żyć. Z jednej strony mamy przez to do czynienia z bardzo ciekawymi zabiegami stylistycznymi - dużo jest retrospekcji, akcja toczy się na przemian w teraźniejszości i w przeszłości, postacie często odwołują się do minionych czasów. Mamy tu także piękną, poetycką prozę mówiącą o uczuciach Mariko, Łukasza i Marcelli. Pisząc o nich autorka stosuje niebanalne, barwne porównania, przenośnie i epitety, przez co lektura powieści przypomina obcowanie z wyrafinowanym dziełem sztuki, z jednym z tych o których dyskutują główni bohaterowie. Widać, że Alexandra V. Thomas bardzo przyłożyła się do swej pracy, bowiem cały świat przedstawiony utworu opisany został z ogromną precyzją, z troską o najmniejszy detal (opis jednego ze strojów Mariko zajmuje prawie trzy strony). Jednak to właśnie w tych szczegółach tkwi przysłowiowy diabeł. Podczas lektury tej książki miałam bowiem często, zbyt często, wrażenie, że nie czytam powieści obyczajowej lecz popularnonaukowy przewodnik po kulturze Japonii Włoch, w mniejszym stopniu także Czech i krajów arabskich. Po zamieszczonej na końcu publikacji bibliografii widzę, że przed przystąpieniem do pisania "W cieniu tańczącej lipy..." autorka przeczytała prawie czterdzieści kulturoznawczych pozycji i jak najwięcej ze swojej wiedzy chciała przekazać czytelnikowi swej powieści. Cenie sobie utwory z których poza wymyśloną fabułą otrzymuję także wiedzę na temat historii, zwyczajów panujących w innych krajach, odległych kultur. Z pewnością takie powieści są bardziej wartościowe niż chociażby ckliwe romansidła ograniczające się jedynie do namiętnych dialogów postaci, niemniej odnoszę wrażenie że w tej książce zachwiane zostały proporcje pomiędzy akcją a jej tłem. Często wydawało mi się wręcz, ze losy bohaterów są jedynie pretekstem do opowieści o kulturze krajów z których się oni wywodzili. No chyba że autorce chodziło o taki efekt...
Poza tym wiele wątków tej powieści nie zostało wyjaśnionych - nie wiemy kim w rzeczywistości była Mariko i jej czeskie koleżanki, nie dowiemy się też co właściwie stało się z Marcellą, a ostatnie słowo książki brzmi nieodwołalnie - koniec - zatem autorka nie planuje raczej jej kontynuacji. Pisarka chyba tak bardzo koncentrowała się na wiernym opisie świata przedstawionego, że nie starczyło jej energii na rozwikłanie wymyślonych wcześniej zagadek.
"W cieniu tańczącej lipy. Maru." to książka pełna tajemnic, niedopowiedzeń, kultury i historii. Dla wielbicieli Japonii, Włoch, czy też osób lubiących poznawać tradycje i obyczaje innych krajów powinna stać się pozycją obowiązkową. Czytelników lubiących w książkach przede wszystkim trzymającą w napięciu, wartką akcję może jednak znudzić i zmęczyć.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/