Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016-04-05
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 376
Vernon Subutex zostaje wyrzucony na bruk, z jedną walizką. W poszukiwaniu dachu nad głową błąka się po mieszkaniach bliższych i dalszych znajomych, byłych...
Straciwszy mieszkanie i nadzieję na pomoc ze strony znajomych Vernon ląduje na bruku. Schorowany i ranny, zupełnie nieprzystosowany do życia na ulicy...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Czy ja- wielbicielka punka od wczesnych lat szkoły średniej- mogłam przejść obojętnie obok książki, na okładce której jak wół pisze „…jest jak punk rock- szybki, ostry, prawdziwy i wściekły na świat” ?! Opisać w trzech zdaniach o czym jest „Vernon Subutex” Despentes to trochę tak, jakby opisywać komuś, kto nie ma konta, jak działa Facebook. Niby wiadomo o co chodzi, ale opis może być problematyczny…
Punkt wyjścia jest taki- Vernon od lat nie pracuje i w końcu miasto Paryż radośnie wywala go na bruk za niepłacony czynsz. Vernon bierze więc to, co mu wpadnie w ręce, pakuje do walizki i rusza z nią w miasto, szukać kogoś, kto go przez kilka dni „przechowa”. I tak zaczyna się radosny pochód krewnych i znajomych królika- tych bliższych, dalszych i pobocznych. Autorka każdemu z nich udziela prawa do głosu- słyszymy historie o ludziach sukcesu, ale też o tych, którym życie obrzydło, o frustratach, liberałach, dawno przebrzmiałych gwiazdach, upadłych aniołach, zwiędłych divach, o tych którzy się na pociąg zmian załapali i o tych, którym ten pociąg uciął obie nogi.
Idealni odbiorcy tej książki to przedział wiekowy gdzieś pomiędzy trzydziestką a pięćdziesiątką. To jest książka o NAS. Z każdej strony patrzy na nas ktoś, kogo znamy- siostra, przyjaciel, kumpela ze szkoły, a czasami jest to nasza twarz. Bez ściemy i ironii- czasami miałam wrażenie, że czytam o swoim życiu! Może to nie przypadek, że w tej książce bohaterowie kontaktują się przez Facebooka? Jej konstrukcja jako żywo przypomina wynalazek Zuckerberga - jest niby jeden bohater (powiedzmy nawet, że to ty, ja czy jakiś on) a dokoła niego tworzy się sieć bliższych i dalszych znajomych. Jak na fejsie- Ala zna Krzysia, który jest kolegą Natalii, więc to normalne, że wszyscy razem znają Dawida. Tylko czy to jest prawdziwe życie? Czy potrafimy ze sobą rozmawiać w realu? Kiedy stoimy twarzą w twarz a każde z nas ma bagaż swoich życiowych kopniaków? Może rację ma autorka, kiedy pisze „Po czterdziestce wszyscy przypominają zbombardowane miasto.”
Każdy, kto pojawia się w tej książce jest sfrustrowany, zły, wypalony. Albo naćpany. I nieważne, że to Paryż- to mogłyby być Helsinki, Tokio, Wiedeń albo Wrocław. Pod każdą długością i szerokością geograficzną pełno jest ludzi, którzy mieli marzenia. Którzy kiedyś uważali, że do czegoś w życiu dojdą, że coś osiągną… Tymczasem jedyne co osiągnęli to praca dwadzieścia godzin na dobę, by zarobić forsę, której nie mają czasu wydać. Jedyne co osiągnęli to rozwód, bezrobocie, dziesięć kilogramów więcej, stracone złudzenia, wieczna nuda… Świat gna do przodu, nikt nie ogląda się na maruderów, którzy tęsknią za czasami Velvet Underground czy Nirvany. „Rokendrol umarł, rock jest martwy, stary…”
Vernon upadł tak nisko, że niżej już nie można. Czekam na kolejne dwa tomy. Może wzleci, jak feniks z popiołów? Może da nam nadzieję?