Mroczna tajemnica ostatniego listu
Lidia jest tłumaczką i mieszka we Francji. Pewnego dnia dostaje zlecenie z policji - ma przetłumaczyć list znaleziony u młodej samobójczyni. Treść listu wzbudza w niej podejrzenia. Czy pisząca chciała odebrać sobie życie? A może to szyfr? Kiedy przyjeżdża siostra zmarłej, Adriana, Lidia towarzyszy jej jako tłumaczka podczas przesłuchania na policji i oferuje dalszą pomoc. Mimowolnie wplątuje się w ciąg dziwnych zdarzeń i odkrywa coraz bardziej niepokojące sekrety z życia zmarłej dziewczyny. Jednocześnie w mieście zaczynają ginąć kobiety: samotne, nieznające języka, mieszkające z dala od rodziny - emigrantki.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-09-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 288
Już na samym początku czytania bardzo spodobał mi się styl autorki. Potrafi lekko i barwnie opisywać co się wokół bohaterów dzieje. Opisuje ona nie tylko zwyczajne rzeczy, ale i wszystko dookoła. Czyta się ta lekko, niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Za to dialogi są odwrotnością tekstu. Czuć w nich stanowczość i niemy rozkaz, co zaraz studzi nasze zapędy. Da się wyczuć tutaj role bohaterów, choć dla mnie piękne jest to, że opisuje wszystko, co w danej chwili widzi. To historia nie tylko o głównych postaciach ale i o tych pobocznych, które zajmują niewiele miejsca w powieści. Każdy z bohaterów ma swój indywidualny charakter, co sprawia, że odróżniamy ich od siebie. A po tym jak i co mówią, można poznać w jakim mniej więcej są wieku. Czytając ją, miałam wrażenie, jakby całą historię opowiadała mi bogato ustawiona kobieta o bardzo miłym usposobieniu. Od razu poczułam do niej sympatię:-)
Od samego początku, do pewnego momentu mamy tutaj opowieść narracyjną bez dialogów. Wydaje mi się, że autorka chciała wprowadzić nas w historię, zanim tak naprawdę zacznie się na dobre. Nie mogę też nie wspomnieć, że sam tytuł pasuje tutaj idealnie. Mamy też sporo tajemnic i wiele rzeczy do przemyślenia, zanim na dobre zacznie się wszystko wyjaśniać.
Niektórzy bohaterowie są tutaj nieco natrętni, co powodowało moje rozbawienie. Chociaż książka przedstawia bardzo tajemniczą i smutną historię, to jednak bywały tu momenty, że chciało mi się śmiać. Tym bardziej wtedy nie potrafiłam się od niej oderwać:-)
Zlecenie, jakie dostało Lidia miało być banalnie proste. Nie sądziła tylko, że aż tak odmieni jej życie. Miała przecież przetłumaczyć list zwyczajnej samobójczyni. Tylko co chwila coś jej się tutaj nie zgadzało. Nie było tam emocji żegnania się ze światem, tylko coś zupełnie innego. Sekrety, domysły i mroczne tajemnice pochłoną was bez reszty. Miałam wrażenie, że im dalej czytałam, tym więcej było niewiadomych.Polecam fanom kryminalnych tajemnic i domowych sekretów. Ja byłam nią zachwycona:-)
W końcu udało mi się sięgnąć po książkę z mojej ulubionej kategorii – thriller. Ta powieść to debiutanckie dzieło Aurelii Blancard. Polska pisarka ( to trzeba powiedzieć, bo nazwisko naprawdę może zmylić! ) urodzona na Śląsku, mieszkała w Sakarze, Tuluzie i Saint-Tropez. Z zawodu jest tłumaczką, absolwentka kulturoznawstwa. Kryminały, które pisze utrzymane są we francuskich klimatach.
Lidia z zawodu jest tłumaczką i mieszka we Francji. Pewnego dnia dostaje zlecenie z policji : ma przetłumaczyć list znaleziony u młodej samobójczyni. Treść listu jednak wzbudza w niej wiele podejrzeń. Czy dziewczyna naprawdę chciała sobie tak nagle odebrać życie? A może jest w tym jakiś szyfr?
Kiedy do miasta przyjeżdża siostra zmarłej, Adriana z dalekiej Rumuni , Lidia towarzyszy jej jako tłumaczka podczas przesłuchania na policji i oferuje jej także dalszą pomoc.
Chcąc nie chcąc Lidia wplątuje się w ciąg dziwnych zdarzeń i odkrywa coraz bardziej niepokojące sekrety z życia zmarłej dziewczyny.
Czy uda jej się pomóc Adrianie? Czy znajdzie przyczynę śmierci lub powód dlaczego młoda kobieta targnęła się na swoje życie? Czy sama będzie w tym bezpieczna?
Powiem szczerze, że dawno czegoś tak dobrego nie czytałam. Od pierwszego momentu kiedy wzięłam te powieść do ręki nie mogłam się od niej oderwać. Temat, który poruszyła tu autorka jest nie tylko dość ciekawy ale też znaczący. Bo przecież dość często dochodzi do samobójstw z nieznanych przyczyn, dość często słyszy się ( albo właśnie za mało słyszy się ) o kobietach, które znikają, giną. Szczególnie jeśli są to osoby spoza granic kraju, turystki. Autorka pokazuje nam też w jaki sposób pieniądze dają władze … i pomagają manipulować innymi.
Debiutancką powieść Pani Aurelii czytało mi się naprawdę bardzo szybko i dobrze. Akcja powieści nie zamula, wciąga do ostatnich stron, a umiejscowienie jej we Francji też ma pewne znaczenie tutaj. Dlaczego? Bo poznajemy ten kraj i miasto od strony o której nikt nie chce mówić: brudnej,złej, pełnej przemocy i przerażająco biednej. Sprawia to , że coraz łatwiej jest nam się z bohaterką utożsamić i w pewnym sensie kibicować jej w jakiś sposób w tej historii.
Kryminał stworzony przez autorkę zaskakuje nas też tym,że nie dostajemy typowego i tylko kryminału. Historię mamy wzbogaconą także o wątki obyczajowe, które sprawiają że fabuła jest jeszcze ciekawsza niż na samym początku.
Zakończenie powieści zaskakuje! Autorka w ciekawy sposób udowadnia nam tutaj, że dobry kryminał to nie tylko rozlew krwi i bezsensowne „mordobicie”. To także interesująca historia, która wciąga czytelnika bez reszty.
Gorąco polecam samemu sprawdzić w czym jest rzecz! Nie zawiedziecie się !
"W życiu jest miliard różnych dróg. Ta, na której utknęłaś, wcale nie jest jedyna."
Powieść bardzo mi się spodobała, gładko płynęłam nurtem narracji, dałam wciągnąć się w niebanalną historię, przyjemnie zżyłam z kluczową postacią. Ale tym, co najbardziej mnie przekonało, to subtelnie, a jednak wyraziście, nakreślony klimat niepokoju. Aurelia Blancard zajmująco drażni wyobraźnię czytelnika, sprawia, że uwaga całkowicie poświęcona jest spotkaniu z książką, od pierwszej do ostatniej strony. Czytam mnóstwo thrillerów, znam różne techniki stymulacji emocji u odbiorcy stosowane przez pisarzy, ale dawno nie spotkałam się z taką wprawą i swobodą w przypadku debiutu. Kobieca perspektywa, uwikłanie dwóch postaci w brzmieniu jednej tragedii zintensyfikowały odczucia nadając im szeroką skalę.
I choć pojawiły się drobniutkie zgrzyty w wygrywanej melodii intrygi, to dzięki takim nieznacznie obsuniętym nutom wykonanie opowieści zyskiwało na autentyczności. Przemawiała mglista aura ludzkich tajemnic, ciężkich, brudnych, paskudnych, trzymanych szczelnie w najciemniejszych zakamarkach duszy, obrastających złudzeniem, wstydem i pogardą, a przy tym przyciągających człowieka do klaustrofobicznych granic wytrzymałości. Pierwszorzędnie rozegrana zmyłka w wątku z mężem, dałam się nabrać na towarzyszące tło, podążałam fałszywym tropem i dopiero tuż przed zakończeniem zrozumiałam swój błąd. Mieszane odczucia wywołało raptowne urwanie scenariusza zdarzeń, coś nad czym długo się głowiłam, co angażowało na maksa, jednym przecięciem zostało przyjęte jako coś oczywistego. Ale i w tym przypadku, kiedy dotarłam do finału przygody czytelniczej, zrozumiałam, że miało w pełni akceptowalne uzasadnienie.
Dynamizm panujący pod koniec thrillera z pewnością zadowoli uwielbiających mocne wrażenia i liczących na spektakularne incydenty. Atrakcyjny wydawał się kryminalny rys klimatu, amatorka rozwiązania zagadki samobójczej śmierci trzydziestolatki wykazywała znikome umiejętności detektywistyczne, ale właśnie takich byśmy się po niej spodziewali w prawdziwym życiu. Lidia dostała od policji do przetłumaczenia kartkę napisaną przez Rumunkę, która skacząc z mostu definitywnie zakończyła swoje życie. Kobieca intuicja podpowiadała, że coś w tekście było nie tak, brzmiał fałszywie i nieprzekonująco, jakby jakiś przekaz skrywał się między wierszami. Sprawa nie dawała Lidii spokoju, a kiedy na scenę wkroczyła siostra ofiary, obie kobiety próbowały wyjaśnić, co tak naprawdę stało się z Natalią. Co ciekawe, widzieliśmy Francję z zupełnie innej strony niż promowana na fotografiach pocztówek i albumów, mroczność skrywała się za pięknymi fasadami znanych zabytków, gospodarzyła w dusznych dzielnicach wypełnionych emigrantami.
bookendorfina.pl
Główną bohaterką książki „Uściski” jest Lidia, pozbawioną energii życiowej tłumaczka, pracująca ciężko by mieć na podstawowe wydatki. Jednocześnie marząca, w skrytości serca, o domu i powiększeniu rodziny. Tłumaczenia dla policji, to jedno z tych niewdzięcznych zajęć, które wykonuje tylko ze względów formalnych i finansowych… tak rozpoczyna się historia… od przetłumaczenia pocztówki, jedynej rzeczy która pozostała po młodej imigrantce, która skoczyła z mostu. W tych dziwnych okolicznościach Lidia wplątuje się w spiralę, zagrażających jej życiu, zdarzeń i odkryje sekrety z życia zmarłej. W trakcie lektury poznajemy motywację Lidii do rozwiązania sprawy nieżyjącej dziewczyny, której nie znała, choć możliwe, że znała jej wewnętrzne rozterki…
Dla mnie to książka o wyobcowaniu fizycznym, psychicznym i moralnym, o podążaniu za lepszym światem z dala od domu, rodziny i przyjaciół, o nielicznych ludziach, którzy potrafią wyciągnąć pomocną dłoń. O przemocy wobec kobiet, które do wspaniałego Paryża, przyjeżdżają z wielkimi oczekiwaniami i planami. O wykorzystywaniu władzy, jaką dają pieniądze i manipulowaniu strachem.
Jak gorzki smak ma wstyd? Jak ciężko jest wyznać prawdę, gdy wiąże się to z zawodem w oczach najbliższych? Jak wszechogarniająca musi być niemoc by myśleć o samobójstwie?
Odpowiedź na te pytania może doprowadzić do ostateczności.
„Uściski” to dobrze skonstruowany kryminał, z elementami powieści obyczajowej. Książka pełna tajemnic, niedomówień, balansowania między prawdą o domniemaniu. Nie ma tu szybkiego tempa akcji, ale Aurelii Blancard udowadnia, że są inne sposoby, by utrzymać zainteresowanie czytelnika.
W kręgu tajemnic W Beaufort dochodzi do morderstwa. Cathy pracująca w paryskiej redakcji dostaje swoją życiową szansę - ponieważ ofiarą jest jej dawna...
Ocena: 4, Przeczytałam,
Lidia jest tłumaczką i wraz z mężem mieszka we Francji. Nie jest to jednak ta piękna Francja z pocztówek, to raczej druga jej strona, mroczna i brzydka. Pewnego dnia otrzymuje od policji do przetłumaczenia list samobójczyni. Pomimo tego, że ci zamknęli śledztwo ona, wraz z siostrą zmarłej drąży w tej sprawie dalej. Przynajmniej jedna z nich nie wierzy w samobójstwo Natali.
Książkę wypożyczyłam z ciekawości. Raz,że nie znałam autorki, dwa, spodobał się mi breloczek z misiem na okładce😉.
Czytałam z zainteresowaniem, aczkolwiek dopiero pod koniec mnie rozkręciła tak całkiem. Przez całość Lidia troszkę mnie irytowała, brakowało mi u niej emocji, była taka nijaka i niby wiedziała co jest grane ale 'poczekajcie chwilę, jeszcze coś sprawdzę'. 😅.
Pomysł na fabułę ok, biedna dziewczyna z Rumuni trafia na studia, które ledwo, ale opłaca rodzina, a potem wcale nie jest tak kolorowo. Pracy brak, a przecież ciężko jest przyznać się do porażki, kiedy wszyscy w nas wierzą.
Prostytucja, handel żywym towarem, szantaże, samobójstwa...to właśnie tę stronę Francji autorka nam pokazuje. Najgorsi jednak wg mnie są tutaj policjanci, którzy mają ludzi w...głębokim poszanowaniu i nie robią nic...ważne żeby zamknąć sprawę i w papierach się zgadzało.
Ogólnie, książka ciekawa, w pewnych momentach wciągająca, zaskakująca praktycznie do samego końca. Można pokusić się o jej przeczytanie. Jako,że to debiut autorki trzeba powiedzieć,że jest dobra.