Kiedy awans kolejny raz przechodzi jej koło nosa, Sadie nie potrafi ukryć emocji i w burzliwej atmosferze rozstaje się z branżą finansową. Poświęcała pracy tak dużo czasu, że nie miała nawet chwili na życie osobiste. Rozżalona i zawiedziona marzy tylko o tym, by odreagować. Loguje się na portalu randkowym i następnego dnia umawia ze swoim wybrankiem.
Jack na pierwszy rzut oka wydaje się nudnym i nieciekawym facetem. Sadie jest rozczarowana. W dodatku okazuje się, że omyłkowo zalogowała się na portalu z nieruchomościami i młody okularnik nie jest wcale kandydatem na randkę, tylko właścicielem kamienicy na Brooklynie. I proponuje Sadie wynajem pokoju po korzystnej cenie.
Atrakcyjne warunki najmu i mało atrakcyjny właściciel. Sadie zależy, by zacząć życie od nowa i spełnić marzenia o własnej firmie florystycznej, chętnie więc przyjmuje tę propozycję. Wkrótce dzięki jej zdolnościom plastycznym kamienica zyskuje niepowtarzalny klimat. Stopniowo ociepla się także relacja między Jackiem a lokatorką.
,,Umowa na miłość" to pełna humoru współczesna historia miłosna - opowieść o tym, że przeciwieństwa się przyciągają, a pierwsze wrażenie niczego nie przesądza.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2023-08-09
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Lease On Love
Sadie od sześciu lat żyła praktycznie pracą, zostawała po godzinach, była na każde zawołanie. Liczyła na awans, wszyscy przyjaciele mówili, że jej się należy, tak w sumie ona też tak myślała. Prawda okazała się inna, nie tylko awans dostał przyszły zięć szefa, ale kiedy wybuchła i powiedziała parę gorzkich słów co o tym myśli (co jej się nie zdarzyło nigdy wcześniej), została zwolniona. Czuje nie tylko wściekłość i rozczarowanie, ale również wie, że to, co się stało, jest równoznaczne, z tym że będzie musiała zmienić miejsce zamieszkania. Na to mieszkanie jej po prostu nie będzie stać. Loguje się w apce, z której już kiedyś korzystała i zamierza iść z przyjaciółmi się zabawić, zapić smutki. „Po drodze” loguje się jeszcze w apce randkowej. Kiedy ma mocno ograniczone widzenie od spożytego alkoholu, dostaje powiadomienie i umawia się na randkę, a przynajmniej tak myśli. Na spotkanie przychodzi mało atrakcyjny mężczyzna, a nie długo później okazuje się, że nie chodziło o randkę, a o wynajęcie pokoju. Namówiona jedzie zobaczyć i zakochuje się od pierwszego wejrzenia w pięknej kamienicy i wszystkim, co w niej znajduje. Na dodatek cena jest wręcz śmieszna. Początkowo się wacha, jednak ostatecznie, po konsultacji z przyjaciółmi, decyduje się tam zamieszkać.
W życiu Sadie zaczyna się wiele zmian. Nowe miejsce zamieszkania to dopiero początek, a ona decyduje się również spełnić swoje marzenia i spróbować założyć własną firmę, jednocześnie pracując gdzieś w barze, aby mieć gwarancję stałego dochodu. Między nią a Jackiem (mężczyzną, który wynajmuje jej pokój) rodzi się przyjaźń, jednak ona pragnie czegoś więcej. Niestety przeszłość obojga nie pozwala osobie zapomnieć. Jaka? Jak potoczą się losy firmy, którą założy Sadie? Czy jej założenie było dobrą decyzją? Jak potoczy się znajomość Sadie i Jacka?
Zdecydowanie jestem na tak, książka bardzo mi się podobała, a jednocześnie dobrze się bawiłam podczas czytania. Z jednej strony lekka, z drugiej porusza dość ciężki temat, pokazuje, jaki ma wpływ to, co mówimy dziecku w jego dorosłym życiu (dokładnie wam nie mogę zdradzić, o co chodzi). To historia dziewczyny, która traci pracę i zaczyna wszystko od nowa, na szczęście ma wokół siebie przyjaciół, na których zawsze może liczyć.
Czytało się ją szybko, a podczas czytania towarzyszyły mi emocje. Akcja sprawnie poprowadzona, nie bardzo szybka, ale też niewolna (ja bym stwierdziła, że jest na poziomie średnim), z ciekawymi zwrotami.
Główną bohaterką jest Sadie. To młoda kobieta, która nie wierzy w siebie, mocno się krytykuje, a jednocześnie jest trochę szalona (w pozytywnym znaczeniu), zwariowana, głośna, mówi co myśli. Osobiście ją polubiłam, chociaż czasem miałam ochotę jej zakleić buzię, kiedy po raz kolejny nazywała samą siebie sukom.
Jack to mężczyzna, który przeżył tragedię, co spowodowało, że zamknął się w sobie. Jest pełen tajemnic (które musicie już odkryć sami), a jednocześnie miły, opiekuńczy, dobry. Osobiście go polubiłam.
„Umowa na miłość” to książka, która mnie się podobała i dostarczyła mi dużo zabawy podczas czytania. Ze swojej strony polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Sadie miała dostać awans, ale ten wpadł w ręce kogoś innego. Dziewczyna postanawia zmienić swoje życie. Za namową przyjaciółek loguje się na portalu randkowym. Podczas spotkania ze swoim wybrankiem wszystko idzie nie tak. Jack nie jest w jej typie, a na dodatek prowadzi z nią rozmowę przypominającą casting. Okazuje się, że Sadie przez pomyłkę zalogowała się na portalu z nieruchomościami, a chłopak szuka właśnie kogoś, komu mógłby wynająć pokój w swoim domu. Warunki najmu są na tyle atrakcyjne, że Sadie godzi się bez wahania zamieszkać u Jacka. Do czego doprowadzi wspólne mieszkanie? Czy Sadie dostrzeże w Jacku kogoś więcej niż tylko zaszywającego się w piwnicy nerda?
“Umowa na miłość” to przyjemna historia o zaufaniu, spełnianiu marzeń, miłości, wartości, jakimi są przyjaciele i rodzina, ale też o stracie i próbie radzenia sobie z nią. Tę książkę czyta się bardzo dobrze, lekko z ciekawością. Nie jest to jednak komedia romantyczna. Podczas czytania zaśmiałam się może dwa razy, a to i tak było bardziej sapnięcie pod nosem z niewyraźnym uśmieszkiem, niż salwy śmiechu. Bohaterowie momentami bywają irytujący. Sadie niemal w każdym rozdziale żaliła się przyjaciołom na to, że jest egoistką, ale nie przeszkadzało jej to w ciągłym ich wykorzystywaniu podczas rozkręcania własnego biznesu. Jack to taki dobry chłopak. Utalentowany, inteligentny, no nieba by ci przychylił. Za dobry dla Sadie, to na pewno.
To, co mi się podobało, to powolny rozwój relacji głównych bohaterów. Brakowało mi jednak w tej książce porządnego tąpnięcia, jakiegoś fajnego zwrotu akcji. Był potencjał na jeden, ale szybko został zagłaskany przez głównych bohaterów. “Umowa na miłość” – przyjemna książka, dobra na weekend, ale raczej nie zostanie w mojej głowie na dłużej. Polecam jako jednodniowy umilacz. Ogromny plus za śliczną okładkę!
"Umowa na miłość" Falon Ballard to książka, po którą sięgnęłam z polecenia. Wprawdzie długo to trwało, bo czekała na półce od zeszłego roku, ale w końcu zdecydowałam się dać jej szansę. Czy słusznie? Jak doskonale wiemy, z wszelkiego rodzaju publikacjami jest tak, że to, co podoba się komuś, niekoniecznie wpasuje się w Wasz indywidualny gust. Nawet w przypadku, kiedy w przeszłości przeczytaliście sterty tych samych książek i oceniliście je bardzo podobnie. Czy zatem lektura "Umowy na miłość" okazała się strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Sadie. Dziewczyna pracuje w branży finansowej i nie może doczekać się awansu. Niestety, kiedy na jej wymarzone stanowisko zostaje wybrany ktoś spoza firmy, Sadie nie kryje swojego oburzenia, przez co ostatecznie zostaje zwolniona. Rozżalona i zawiedziona tym, co się wydarzyło, spotyka się z przyjaciółmi, aby odreagować ciężki dzień. Gdy upojona procentami wraca do domu, decyduje się na zalogowanie na portalu randkowym, by umówić się na spotkanie następnego dnia. Sęk w tym, że w rzeczywistości dziewczyna pomyliła aplikacje i nie umówiła się na randkę, tylko na spotkanie z właścicielem urokliwej kamienicy na Brooklynie, który szuka współlokatora.
Chociaż Jack na pierwszy rzut oka wydaje się nudnym i nieciekawym facetem. Sadie postanawia obejrzeć pokój do wynajęcia, ponieważ oferta wydaje się bardzo atrakcyjna pod względem finansowym i zakochuje się we wnętrzach kamienicy od pierwszego wejrzenia. Czy mieszkanie pod jednym dachem zbliży do siebie Jacka i Sadie? Czy dziewczynie uda się spełnić swoje marzenia o otwarciu własnej firmie florystycznej? Co wydarzy się, kiedy na jaw wyjdą wszystkie tajemnice, które skrywa jej nowy współlokator? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że miałam bardzo duże oczekiwania względem tej historii, ale niestety bardzo szybko okazało się, że losy Sadie i Jacka nie do końca przypadły mi do gustu.
Falon Ballard w swoim debiucie literackim postanowiła skupić się na głównej postaci kobiecej. Stworzyła więc dziewczynę pełną pasji, która po utracie pracy, której poświęcała niemal każdą minutę swojego życia, postanawia postawić na realizację swoich młodzieńczych marzeń. I naprawdę mocno trzymałam kciuki za to, aby jej się udało, szczególnie że los postawił na jej drodze osobę, która, chociaż była dla niej zupełnie obca, od razu mocno wspierała ją w dążeniu do celu. I właśnie tutaj pojawił się problem, ponieważ mam nieodparte wrażenie, że postać Sadie zdominowała całą historię. Była tak absorbująca, że czasami zupełnie zapominałam o Jacku, a przecież bez niego cały fabuła nie miałaby najmniejszego sensu. Dodatkowo bardzo irytowały mnie wszystkiego rodzaju ksywki, którymi bohaterowie się do siebie zwracali. I chociaż "Jacka Placka" i "Jacka Jackpota" dało się jeszcze jakoś przeboleć, tak zwrot "Groszku pachnący" doprowadzał mnie do szewskiej pasji... I przysięgam, że gdyby facet to do mnie się tak zwracał, dostałby w łeb i to bez ostrzeżenia.
Kolejną rzeczą, która w mojej ocenie wyszła nieco słabiej, jest też fakt, że autorka nie rozwinęła kwestii traum, z którymi mierzyli się główni bohaterowie. Wydaje mi się, że ten temat został potraktowany przez nią trochę po macoszemu, ponieważ poza krótkimi informacjami o tym, że kiedyś korzystali z terapii, nie mamy dosłownie nic. A po ich wycofaniu, ilości spożywanego alkoholu i przemyśleniach głównej bohaterki, można wywnioskować, że naprawdę potrzebują pomocy specjalisty.
Myślę, że największym plusem tej historii jest siła przyjaźni. Sadie trafiła w swoim życiu na cudowne osoby, które wspierały ją w każdym wyborze, którego dokonała. Bez wątpienia za ten wątek autorce należy się z pewnością dodatkowy plus. Jednak jest to dosłownie kropla w morzu potrzeb.
Chociaż historia opisana w "Umowie na miłość" nie wywołała u mnie szybszego bicia serca, należy pamiętać, że jest to debiut literacki autorki, więc można mieć nadzieję, że jej kolejne książki będą zdecydowanie lepsze. Chętnie to sprawdzę, gdy tylko pojawią się na polskim rynku wydawniczym, a tymczasem zachęcam Was do samodzielnego zapoznania się z tą historią i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat.
Sadie, robiła karierę w finansach, przez co jej życie osobiste bardzo na tym ucierpiało. Pomyłka w wyborze portalu internetowego sprawiła, że poznała Jacka, który wydaje się nudny facetem. Jednak Jack jest właścicielem kamienicy, a Sadie pilnie potrzebuje nowego mieszkania. Dla obojga bohaterów to nowy rozdział w życiu, który przyniesie wiele zmian w przyszłości.
Polubiłam postać Jacka. Artystyczna dusza, geek, nerd. Trochę zamknięty w sobie, lubiący przesiadywać w swojej #mancave Sama chciałabym mieć taką jaskinie?
Mam mieszane uczucia co do głównej bohaterki. Saide jest radosna, trochę zołzowata, ale to akurat w niej lubiłam. Była bardzo bezinteresowna w wielu aspektach. W książce mamy wykorzystany wątek, który bardzo lubię, czyli #grumpyandsunshine I faktycznie Sadie była takim słoneczkiem, a Jack mrukiem. Ich relacja była urocza. Dopełniali się w wielu kwestiach. Sadie wciągnęła Jacka w życie społeczne, którego on od wielu lat unikał. Jack pomógł Sadie w budowaniu jej samooceny. Dzięki jego pomocy czuła się bardziej wartościowa.
Jednak w książce były dwa momenty, kiedy zachowanie bohaterki mi się nie spodobało. Sadie uważała, że Jack nie jest w jej typie. Czasami miałam wrażenie, że trochę wyśmiewa jego zamiłowanie do komiksów, superbohaterów. W momencie zmiany wyglądu nagle znalazł się w kręgu jej zainteresowań, stał się dla niej atrakcyjny. Drugim taki negatywnym momentem była sytuacja, kiedy wymieniała, za co lubi Jacka. Kobieta na pierwszym miejscu wymieniła jego idealne mieszkanie, później wygląd, a na końcu charakter. Może się czepiam, ale takie momenty w fabule mnie trochę denerwują i uważam, że to trochę płytkie.
Ostatnią rzeczą, która średnio mi się spodobała w książce to tłumaczenie przezwisk, jakie Sadie nadawała przyjaciołom. Niektóre wydawały mi się trochę niepasujące do książki. Jednak mogę zrozumieć to, że ciężko czasami jest przetłumaczyć niektóre elementy fabuły, tak by miało to ręce i nogi. Sam fakt nadania przezwisk mi się podobał ?
Książka była przyjemna i zabawna. Przez styl autorki zaliczyłabym ją do lekkich. Choć pojawiły się elementy, które do łatwych nie należą, to nie były one jakoś bardzo rozwinięte. Nie powinno to przytłoczyć czytelnika. Każde z bohaterów mierzyło się z jakiegoś rodzaju traumą. Fajnie, że nie były to płytkie postacie. Byli przeciwieństwami, które się przyciągają. Oboje się uzupełniali i wyciągali ze swoich dołków.
Mimo tych kilku minusów mogę śmiało powiedzieć, że przyjemnie spędziłam czas czytając #UmowaNaMiłość i mogę ją Wam polecić.
Mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Co prawda, w trudnej sytuacji niełatwo jest znaleźć pozytywy oraz wypatrywać światełka w tunelu, ale może faktycznie coś tkwi w tym powiedzeniu?
Sadie to skupiona na pracy i pięciu się po kolejnych szczeblach kariery kobieta. Jej życie prywatne niemal nie istnieje, a ona chętnie poświęca wszystko dla zawodu analityczki finansowej, mając w perspektywie upragniony i zasłużony awans. Gdy ten element jej życia nagle się sypie, Sadie traktuje to jako znak do zmian. Z pomocą niezawodnych przyjaciół wie, że może naprawdę wiele zdziałać. I w końcu nadszedł czas na randkowanie! Gdyby tylko aplikacje nie były tak mylące...
Jack zdecydowanie nie należy do typu mężczyzn, za którymi dziewczyny będą oglądać się na ulicy. Ukryty za dziwnymi t-shirtami, nieujarzmionymi włosami i grubymi oprawkami nie przepada za integrowaniem się z ludźmi. Wycofany, skryty, samotny, mający problem z nawiązywaniem kontaktów- stanowi zupełne przeciwieństwo gadatliwej, szczerej do bólu i ekspresywnej Sadie. Ale ktoś przecież nie bez powodu powiedział, że przeciwieństwa się przyciągają...
Przeczytane:2023-09-10,
Kiedy awans kolejny raz przechodzi jej koło nosa, Sadie nie potrafi ukryć emocji i w burzliwej atmosferze rozstaje się z branżą finansową. Poświęcała pracy tak dużo czasu, że nie miała nawet chwili na życie osobiste. Rozżalona i zawiedziona marzy tylko o tym, by odreagować. Loguje się na portalu randkowym i następnego dnia umawia ze swoim wybrankiem.
Jack na pierwszy rzut oka wydaje się nudnym i nieciekawym facetem. Sadie jest rozczarowana. W dodatku okazuje się, że omyłkowo zalogowała się na portalu z nieruchomościami i młody okularnik nie jest wcale kandydatem na randkę, tylko właścicielem kamienicy na Brooklynie. I proponuje Sadie wynajem pokoju po korzystnej cenie.
Atrakcyjne warunki najmu i mało atrakcyjny właściciel. Sadie zależy, by zacząć życie od nowa i spełnić marzenia o własnej firmie florystycznej, chętnie więc przyjmuje tę propozycję. Wkrótce dzięki jej zdolnościom plastycznym kamienica zyskuje niepowtarzalny klimat. Stopniowo ociepla się także relacja między Jackiem a lokatorką.
***
„Umowa na miłość” to typ powieści, która nie wstrząśnie Wami dogłębnie, ani nie wywołała większych wzruszeń. Bardzo możliwe, że części z Was szybko wyleci ona z pamięci. Mimo to, jest to historia lekka i z humorem, dostarczająca czytelnikowi odpowiednią dawkę rozrywki. A tego typu historie, zwłaszcza podczas ostatnich upałów są wysoce pożądane.
Pomysł na tę historię był ciekawy, choć w moim odczuciu całość jest mało dopracowana. Duży minus należy się przede wszystkim za brak większego wglądu do przeszłości bohaterów. Zarówno Sadie jak i Jack mierzą się z pewnymi demonami z przeszłości. Bardzo chciałam zrozumieć pobudki jakimi się kierowali przy niektórych decyzjach, ale nie potrafiłam, przez wzgląd na znikomą ilość informacji. Autorka podkreśla, że wydarzenia z przeszłości w znacznym stopniu ukształtowały bohaterów, a jednak wspomina o nich raptem w kilku akapitach.
Nie do końca polubiłam się z główną bohaterką, która momentami była dość powierzchowna. Nie przekonało mnie również to nagłe uczucie, jakie pojawiło się między bohaterami. A to zakończenie? Przelukrowane do potęgi.
Największy atut tej historii? Wątek przyjaźni. Jestem zdania, że stanowi on najbardziej wartościowy element tej powieści. Sadie i jej grupka przyjaciół są niezwykle zgraną paczką, która umie się wspólnie bawić, żartować, ale i pomagać sobie nawzajem w każdej sytuacji. Tacy przyjaciele to wielki skarb.
Czytało się to nieźle, jednak jestem przekonana, że za jakiś czas ta historia kompletnie wypadnie mi z pamięci. Mimo to, nie żałuję czasu, jaki jej poświęciłam.
Moja ocena: 5/10