Układy prawie idealne

Ocena: 3.33 (3 głosów)

Beti, samotna matka po trzydziestce, boryka się z problemami dnia codziennego. Jak wychować dziecko na normalnego człowieka, kiedy sytuacja normalna wcale nie jest? Jak zmusić Romana do płacenia alimentów? I za co kupić chociażby lody dla córki, kiedy komornicy pukają do drzwi? A przede wszystkim gdzie spotkać faceta, który oddali te wszystkie troski, pokocha i ją, i Melę? I tu na scenę wkracza czarujący Mario, który ma same zalety i tylko jedną wadę – dziewczynę, która właśnie spodziewa się jego dziecka. „Układy niemal idealne” to zakazana miłość i mnóstwo zabawnych perypetii po drodze. Beti, choć na pozór nie radzi sobie z niczym, jak zwykle radzi sobie całkiem nieźle. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pomoc córki, która nie raz musi potrząsnąć roztrzepaną mamą, i sąsiadek, które mimo własnych kłopotów, zawsze wyciągną pomocną dłoń.

Informacje dodatkowe o Układy prawie idealne:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-05-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-8083-057-8
Liczba stron: 252

więcej

Kup książkę Układy prawie idealne

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Układy prawie idealne - opinie o książce

Avatar użytkownika - natalia6202
natalia6202
Przeczytane:2016-07-30, Ocena: 4, Przeczytałam,

Recenzja również na http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

Beti powraca! Pojawiają się nowe miłości i... powtórki?

Na początek może trochę o języku książki: mianowicie widzę dużą, ogromną poprawę. Nie ma już kilku wyrazowych wstęporozdziałów, nie ma tyle chaosu. Jedyne na co mogę się skarżyć do duża ilość powtórzeń. Czytając praktycznie co dwie strony natykałam się na zdania:

Telefon. Doris?
Dzwonek do drzwi. Mario?
Telefon. Margo.

Trochę mnie irytowało to, bo tak bardzo przyciągało wzrok... ale reszta na jak największy plus. Widzę tu dużą tendencję wzrostową.
Beti, już trzydziestu trzy letnia samotna matka, poznaje (przez przypadek, który wcale przypadkiem nie był) Piotra i Mario.
Dodam, że historia lubi się powtarzać i Mario okazuje się dość niedostępny. Czy to przeszkadza Beacie? O, nie! Ona postanawia zawalczyć chociaż o kawałek szczęścia.
Walka jednak będzie bardzo krwawa, bo: nie ma pieniędzy, nie ma faceta, nie ma perspektyw, a jest... Egipt.
No problem!
Co to dla Beti?
Beti, która jest roztrzepana jak jajko na jajecznicę. Miałam wrażenie, że parę rzeczy wprost ociera się o naiwność w tej książce. Że sytuacje, które los stwarza dla Beaty, szanse, są wprost nieprawdopodobne. Ale na tym właśnie polega urok tej książki (poprzedniej również). Takie bardzo skrajne "raz na wozie, raz pod wozem" i to jest bardzo ciekawe.
Cały czas starałam się pamiętać, że książka to komedia romantyczna, a komedie rządzą się swoimi prawami przypadku i prawdopodobieństwa.
Trochę o całości:
Książka "Układy prawie idealne" podobała mi się dużo bardziej niż "Stosunki...". Język był lepszy, sceny bardziej rozwinięte, Beata lepiej wykreowana, mniej rzeczy "od czapy".
Przeszkadzało mi to, że niektóre sceny (ale tylko niektóre) nie były bardziej rozwinięte, ale rekompensował to humor i cięte komentarze Doris i Beti- idealnie dobranej pary z dwójką dzieci.
Język prosty, płynny- czyta się błyskawicznie i z dużą przyjemnością.

A Doris! Doris to jeden z moich ulubionych książkowych charakterów. Doris to taka nasza szalona, rozkoszująca w sobie facetów, Natka Pietruszki! Zabawna, z chwilowymi prześwitami poczucia odpowiedzialności.

Link do opinii
Avatar użytkownika - zksiazkawreku
zksiazkawreku
Przeczytane:2016-04-03, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
Nie od dziś wiadomo, że literatura kobieca to jest to, co lubię najbardziej. A jeszcze bardziej lubię, kiedy książka wywołuje u mnie płacz albo śmiech. "Układy prawie idealne" wywołały u mnie to drugie. Jest to książka zabawna, szalona i zwariowana, pełna humoru sytuacyjnego. Główną bohaterką książki jest Beti - samotna matka po trzydziestce, wychowująca kilkuletnią, aczkolwiek rezolutną Melę. Problemy to specjalność Beti i jej chleb powszedni. Wiecznie nie ma pieniędzy, były partner nie wysyła alimentów. I jak tu żyć, kiedy w dodatku komornik zajmuje konta bankowe, nawet te najbardziej skrywane? Beti, pomimo licznych problemów, doskonale sobie z nimi radzi. A wszystko za sprawą najlepszej przyjaciółki - Doris, która pomimo tego, że również nie ma w życiu lekko, pomaga głównej bohaterce. Bardzo pomocna jest również Mela, która pomimo tego, że jest jeszcze dzieckiem, nie raz stawia matkę do pionu. Największą pomocą dla Beti wydaje się być idealny mężczyzna, dzięki któremu pozbyłaby się wszelkich trosk. Owszem, pojawia się niejaki Mario, którego jedyna wadą jest fakt, że ma dziewczynę... w ciąży... Czy taki układ odpowiada Beti? Pomimo tego, że cała historia jest opisana w bardzo zabawny sposób, zachowanie bohaterki jest troszkę irytujące, przynajmniej dla mnie. Beti i Doris niemalże codziennie popijają piwko, ewentualnie piją na umór. Dziećmi też nie zajmują się jak na stereotypowe matki przystało. W dodatku mając poważne problemy finansowe jaką na wycieczkę do Egiptu... Nie wiem, może to ja mam tylko jakieś dziwne przekonania. Akcja w książce jest bardzo dynamiczna. Cały czas coś się dzieje. W dodatku brakuje w książce opisów, można policzyć je na palcach jednej ręki. Powieść składa się w przeważającej części z krótkich i skąpych dialogów, może dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie. "Układy prawie idealne" to duża dawka humoru. Królują tu nie tylko komiczne dialogi ale także sytuacje. Bardzo dużo jest tu nieoczekiwanych zwrotów akcji. Autorka pokazuje nam realny świat, prawdziwe sytuacje w nieco różowym świetle, a to wszystko za sprawą specyficznie wykreowanym bohaterom. Zdarzają się tu sytuacje, które normalnie by nas smuciły, a tu proszę, na odwrót - uśmiechałam się, gdy je czytałam. Podsumowując, "Układy prawie idealne" to bardzo dobra, specyficzna komedia. Jeśli chcecie poznać zabawne perypetie dwóch szalonych, samotnych pań po trzydziestce - zachęcam do lektury.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Varo
Varo
Przeczytane:2016-03-18, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki w 2016 roku, Mam,
Od długiego czasu staram się przekonać do literatury typowo kobiecej. Poczyniłam już niewielkie postępy i przyjęłam do organizmu kilka dobrych powieści. Co prawda nadal nie dowierzam w fenomen takich pozycji jak ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" [poczytajcie sobie markiza de Sade to się dopiero zdziwicie], ale nie jest już tak źle jak kiedyś, kiedy reagowałam na takową literaturę z pierwszymi symptomami apopleksji. Tak więc sięgnęłam po ,,Układy prawie idealne". Zachęcona pozytywnymi recenzjami poprzedniego tworu Beaty Kiecany, zasiadłam do lektury. Beata Kiecana jest absolwentką filologii polskiej UMCS w Lublinie. Współpracowała z ,,Tygodnikiem Zamojskim" oraz dwumiesięcznikiem ,,Twoje 9 Miesięcy". Od siedmiu lat mieszka w Warszawie, gdzie uparcie, jak mówi, próbuje zrobić karierę, a w przerwach stara się być dobrą matką dla swojej czteroletniej córeczki. Już nie wie, co jest trudniejsze... ,,Stosunki mega przerywane" to jej powieściowy debiut. Beti, samotna matka po trzydziestce, boryka się z problemami dnia codziennego. Jak wychować dziecko na normalnego człowieka, kiedy sytuacja normalna wcale nie jest? Jak zmusić Romana do płacenia alimentów? I za co kupić chociażby lody dla córki, kiedy komornicy pukają do drzwi? A przede wszystkim gdzie spotkać faceta, który oddali te wszystkie troski, pokocha i ją, i Melę? I tu na scenę wkracza czarujący Mario, który ma same zalety i tylko jedną wadę - dziewczynę, która właśnie spodziewa się jego dziecka. ,,Układy niemal idealne" to zakazana miłość i mnóstwo zabawnych perypetii po drodze. Beti, choć na pozór nie radzi sobie z niczym, jak zwykle radzi sobie całkiem nieźle. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pomoc córki, która nie raz musi potrząsnąć roztrzepaną mamą i sąsiadek, które mimo własnych kłopotów, zawsze wyciągną pomocną dłoń. W sumie jestem rozdarta, bo książka najpierw wydała mi się świetna. Ogromne poczucie humoru, komedia pomyłek i kosmiczne tempo wydarzeń. Jednak im dalej w las, tym wiadomo. Obiecałam sobie nie oceniać bohaterek, ale podobieństwo imion autorki i głównej postaci było uderzające i czasami łapałam się na tym, że czytałam to jak biografię. A tu już trzeba powiedzieć stop. Cały czas powtarza się jeden zarzut - poszatkowanie fabuły pod względem chronologii. Czasami robi to dobrze powieści, tutaj jednak tylko się gubiłam i domyślałam wielu wydarzeń pośrednich, a byłby to fajny kontrapunkt do szybkiego tempa. Niewiele tu opisów i dialogi raczej świecą golizna, a tego już nie mogę wybaczyć jako ogromna fanka rozwiązłych opisów. Postaram się teraz nie zaspoilerować bardziej niż to konieczne, ale muszę się tym z wami podzielić. Utrzymywanie związku z facetem, który gra na dwa fronty i mieszka ze swoją ciężarną dziewczyną? No, na miłość boską. Ale to jeszcze bym przełknęła, jeśli miałoby to jakąś puentę na koniec. Komedia jednak trwa. Bohaterki - dwie samotne matki piją niemal codziennie, niewiele zajmując się pociechami, mając stałe problemy finansowe i szukając facetów, co staje się osią oraz sensem ich życia? Dla mnie to kiepska fabuła. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że to obraz współczesnego społeczeństwa bla, bla, bla, ale nie. Za dużo tutaj kokieterii, nieuzasadnienia i braku pomysłu. Może to przez moje przekonania, ale kompletnie odrzucała mnie główna bohaterka i nie mogłam się do niej przekonać, ani utożsamić. A, a propos. Denerwowało mnie ciągłe gloryfikowanie tego, że ktoś napisze książkę - zaręczam wam, że życie niewielu odmienia się po jej wydaniu. W końcu wylałam z siebie to morze żółci, które stało mi w gardle od przeczytania. Jednak muszę przyznać, że dla kogoś, kto szuka szybkiej lektury, przy której może się pośmiać i nie chce się wgłębiać w moralne rozterki, ,,Układy prawie idealne" mogą się okazać atrakcyjną lekturą. Język nie jest zły, czyta się bardzo szybko, a niektóre zwroty akcji mogą nawet zaskoczyć. Polecam, kiedy chcecie się pośmiać, nie stracić wiele czasu [ja połknęłam w dwie godziny te 250 stron] i nie chcecie czegoś ciężkiego, w co trzeba się wgryzać. W innym wypadku - nie. ,,Krysia wyjeżdża po trzech dniach, oznajmiwszy, że już wszystko posprzątała, poukładała i nic tu po niej. Nudno w tym mieście, na podwórko nie można wyjść i w ogóle w głowie jej się nie mieści, jak tu można żyć. Poza tym nie może połapać się kto jest kto, kto jest z kim i dlaczego niektórzy nie chcą lub nie mogą być z kim chcą. Więc, jeżeli o nią chodzi, to ona już zrobiła, co w jej mocy, czyli starła kurze. - To pa, mamo."
Link do opinii
Inne książki autora
Córka swojej matki. Tragikomedia rodzinna z koronawirusem w tle
Beata Kiecana 0
Okładka ksiązki - Córka swojej matki. Tragikomedia rodzinna z koronawirusem w tle

Jak żyć, kiedy jest się córką matki, ekomatki, matki na diecie, matki pisarki i matki o jeszcze innych nałogach, takich już mniej chlubnych? Matki, która...

Stosunki mega przerywane
Beata Kiecana0
Okładka ksiązki - Stosunki mega przerywane

Pewnego dnia, w Dzień Dziecka, Betti postanowiła zacząć nowe życie. Wyprowadziła się z domu, zabierając ze sobą tylko torbę z ubraniami i trzyletnią córkę...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy