Beti, samotna matka po trzydziestce, boryka się z problemami dnia codziennego. Jak wychować dziecko na normalnego człowieka, kiedy sytuacja normalna wcale nie jest? Jak zmusić Romana do płacenia alimentów? I za co kupić chociażby lody dla córki, kiedy komornicy pukają do drzwi? A przede wszystkim gdzie spotkać faceta, który oddali te wszystkie troski, pokocha i ją, i Melę? I tu na scenę wkracza czarujący Mario, który ma same zalety i tylko jedną wadę – dziewczynę, która właśnie spodziewa się jego dziecka. „Układy niemal idealne” to zakazana miłość i mnóstwo zabawnych perypetii po drodze. Beti, choć na pozór nie radzi sobie z niczym, jak zwykle radzi sobie całkiem nieźle. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pomoc córki, która nie raz musi potrząsnąć roztrzepaną mamą, i sąsiadek, które mimo własnych kłopotów, zawsze wyciągną pomocną dłoń.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-05-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 252
Pewnego dnia, w Dzień Dziecka, Betti postanowiła zacząć nowe życie. Wyprowadziła się z domu, zabierając ze sobą tylko torbę z ubraniami i trzyletnią córkę...
Jak żyć, kiedy jest się córką matki, ekomatki, matki na diecie, matki pisarki i matki o jeszcze innych nałogach, takich już mniej chlubnych? Matki, która...
Przeczytane:2016-07-30, Ocena: 4, Przeczytałam,
Recenzja również na http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Beti powraca! Pojawiają się nowe miłości i... powtórki?
Na początek może trochę o języku książki: mianowicie widzę dużą, ogromną poprawę. Nie ma już kilku wyrazowych wstęporozdziałów, nie ma tyle chaosu. Jedyne na co mogę się skarżyć do duża ilość powtórzeń. Czytając praktycznie co dwie strony natykałam się na zdania:
Telefon. Doris?
Dzwonek do drzwi. Mario?
Telefon. Margo.
Trochę mnie irytowało to, bo tak bardzo przyciągało wzrok... ale reszta na jak największy plus. Widzę tu dużą tendencję wzrostową.
Beti, już trzydziestu trzy letnia samotna matka, poznaje (przez przypadek, który wcale przypadkiem nie był) Piotra i Mario.
Dodam, że historia lubi się powtarzać i Mario okazuje się dość niedostępny. Czy to przeszkadza Beacie? O, nie! Ona postanawia zawalczyć chociaż o kawałek szczęścia.
Walka jednak będzie bardzo krwawa, bo: nie ma pieniędzy, nie ma faceta, nie ma perspektyw, a jest... Egipt.
No problem!
Co to dla Beti?
Beti, która jest roztrzepana jak jajko na jajecznicę. Miałam wrażenie, że parę rzeczy wprost ociera się o naiwność w tej książce. Że sytuacje, które los stwarza dla Beaty, szanse, są wprost nieprawdopodobne. Ale na tym właśnie polega urok tej książki (poprzedniej również). Takie bardzo skrajne "raz na wozie, raz pod wozem" i to jest bardzo ciekawe.
Cały czas starałam się pamiętać, że książka to komedia romantyczna, a komedie rządzą się swoimi prawami przypadku i prawdopodobieństwa.
Trochę o całości:
Książka "Układy prawie idealne" podobała mi się dużo bardziej niż "Stosunki...". Język był lepszy, sceny bardziej rozwinięte, Beata lepiej wykreowana, mniej rzeczy "od czapy".
Przeszkadzało mi to, że niektóre sceny (ale tylko niektóre) nie były bardziej rozwinięte, ale rekompensował to humor i cięte komentarze Doris i Beti- idealnie dobranej pary z dwójką dzieci.
Język prosty, płynny- czyta się błyskawicznie i z dużą przyjemnością.
A Doris! Doris to jeden z moich ulubionych książkowych charakterów. Doris to taka nasza szalona, rozkoszująca w sobie facetów, Natka Pietruszki! Zabawna, z chwilowymi prześwitami poczucia odpowiedzialności.