Monumentalna powieść uznana przez krytyków literackich na świecie
za jeden z najlepszych utworów współczesnej literatury.
Jacques lub Jaime lub Jacobo Deza przygląda się nieznanym twarzom otaczających go ludzi. Przygląda się swojej twarzy. Odkrywa, że pozornie spokojny, zachodni świat, w którym żyjemy, toczy trucizna zdrady i przemocy.
To coś więcej niż jedynie pasjonująca historia, to wielopoziomowa, śmiała proza napisana z prawdziwą maestrią.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2016-10-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 1120
Tytuł oryginału: Tu rostro mañana
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Ewa Zaleska
Coś, co miało być sympatyczną kolacją, a może randką czy nawet nocą miłosną zmienia się dla Victora w tragikomiczny koszmar. W jego ramionach zupełnie...
Wciągająca szpiegowska intryga, tajemnice i dylematy moralne. Dwóch mężczyzn, jeden fikcyjny, drugi prawdziwy, mieli szansę zabić Hitlera, zanim ten...
Przeczytane:2020-05-30, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2020, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, 2020,
"Nawet najbardziej nieśmiały i samotny mężczyzna, który tylko burknie coś do swojej gospodyni, jeśli w ogóle natknie się na nią w ciągu dnia, nawet najbardziej lekkomyślna i tępa kobieta o ptasim móżdżku, nawet najmniej ciekawe i nietowarzyskie dziecko, najbardziej zamknięte w sobie w całym kraju, każdy coś o czymś wie, bo słowa, niestrudzona infekcja, rozsiewają się bez żadnej pomocy i pokonują każdą przeszkodę, i szerzą się i przenikają bardziej, dużo bardziej, niewysłowienie bardziej, niż może to sobie wyobrazić człowiek, ktokolwiek. Żeby to coś wychwycić i zrobić z tego użytek, wycisnąć do ostatniej kropli, potrzebne jest jedynie wyczulone ucho detektywa i szybko kojarzący, agresywny umysł." s. 321
Powyższy cytat świetnie opisuje prozę Mariasa. Ja chyba jednak nie mam wyczulonego ucha detektywa ani szybko kojarzącego, agresywnego umysłu. Autor natomiast rozsiewa słowa ponad miarę. Jego pisanina to istna infekcja, trudna do zniesienia. Jedno jest pewne, nie można panu Javierowi odmówić talentu literackiego. Pisze pięknym językiem, długie zdania, ale na tyle jasno, że czytając nie gubiłam się i nadążałam za tokiem myślenia. To, że zdania w tekście się powtarzały, to nic. Co jakiś czas czytałam te same zdania, które wracały natrętnie, jakby autor nie mógł się ich pozbyć. To, że spora część treści była pusta i bez sensu, to już inna sprawa. I stąd tak niska moja ocena. Nie wiem, czy autor zakpił sobie z czytelników pisząc tak banalny tekst na ponad tysiącu stronach, czy po prostu jest znerwicowany i "Twoja twarz.." była zwyczajnie formą terapii. Ten dylemat wciąż pozostaje dla mnie nierozwiązany. Ciągłe dygresje, powroty do wojny domowej w Hiszpanii (temat obowiązkowy?) i powtarzanie do znudzenia pseudofilozoficznych teorii nie dodało tej książce wartości. Treść bez trudu zmieściłaby się na co najwyżej dwustu stronach, i to z nadwyżką, więc po co było na tysiącu? Ech... Wymęczyła mnie tak książka okrutnie, choć nie sprawiała trudności formalnych, wynudziła strasznie. Męczyłam ją bardzo długo, bo ciągle próbowałam od niej uciec. I teraz jej największa zaleta: już ją przeczytałam, już mam z głowy. Ufff... Teraz niech męczą się z nią inni. Albo i nie. Ja czuję, że to było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z twórczością Javiera Mariasa.