Trudno dziś znaleźć Polaka, który nie miałby własnego zdania na temat tzw. mediów narodowych. Chyba nigdy od czasów PRL telewizja finansowana ze środków publicznych nie budziła takich emocji, bo też nie była tak jednoznacznie podporządkowana interesom partii rządzącej.
Mechanizmy działania tej instytucji możemy poznać dzięki Mariuszowi Kowalewskiemu, który pracował w TVP Jacka Kurskiego przez ponad dwa lata. Z książki Kowalewskiego dowiadujemy się, jak funkcjonuje czarna lista dziennikarzy i komentatorów, których nie wolno zapraszać do pasm publicystycznych, w jaki sposób zapadają decyzje personalne, jak powstały głośne materiały TVP takie jak ten o lekarzach rezydentach objadających się kawiorem, a także o tym, kto tworzy „paski grozy”.
Kowalewski opisuje TVP w stylu reporterskim – relacjonuje zdarzenia, przywołuje treść rozmów i korespondencji, opatrując to wszystko niezbyt rozbudowanym komentarzem, bo też komentarz jest tu właściwie zbędny – Czytelnik wyrabia sobie opinię na bazie samych faktów. One są wystarczająco barwne. Opisane tu zachowania czasem śmieszą nieporadnością, częściej porażają ładunkiem cynizmu i zła
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2019-12-17
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 148
Język oryginału: polski
Przeczytane:2020-03-10, Ocena: 4, Przeczytałam, Gatunek: Literatura faktu/reportaż, Mam, Ukończone w roku 2020,
Mariusz Kowalewski to jeden z wielu dziennikarzy, który został zwolniony z TVP za rządów Jacka Kurskiego. W swojej książce opisuje jak działał prezes TVP oraz jego ludzie wobec swoich pracowników i tematów, którymi się zajmowali. Na początku serwuje nieco historii, opisuje gdzie mieszczą się poszczególne pomieszczenia w budynku, po czym przestawia wszystkie absurdalne ale też i te mniej zabawne działania decydentów publicznej TV.
Z tyłu książki czytamy takie zdanie:
"Kowalewski opisuje TVP w stylu reporterskim – relacjonuje zdarzenia, przywołuje treść rozmów i korespondencji, opatrując to wszystko niezbyt rozbudowanym komentarzem, bo też komentarz jest tu właściwie zbędny".
Jak najbardziej tak jest. Autor pisze lekko i nieskomplikowanie, objaśnia wszystkie pojawiające się w tekście nazwiska (a mało ich nie jest, dzięki czemu czytelnik nie gubi się. Komentarz jest niepotrzebny, bo czytelnik sam może wyrobić sobie własne zdanie a w przypadku tej książki jest takich momentów sporo. Najczęściej wtedy nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. W większości przypadków pewnie to drugie...
Książkę pochłonęłam szybko i z zainteresowaniem. Jest ciekawa. Warto się z nią zapoznać, żeby zobaczyć jak to wszystko tam wyglądało od kulis i żeby wyrobić sobie własne spojrzenie w temacie. Zawarte w niej treści wywołują u czytelnika różne emocje: od zażenowania, po śmiech i nawet gniew na zaistniałą sytuację.
Polecam.