Odkryj miejsce, które odciśnie ślad na twojej duszy!
Zapnij plecak i na przekór popularności greckich wysp, hiszpańskich wybrzeży oraz tureckich kompleksów all inclusive, wyrusz w podróż, którą zapamiętasz na całe życie – prosto do Ameryki Południowej!
Przepraw się przez ocean, dżunglę oraz granie usiane wulkanami i powędruj śladem cofających się lodowców. Zachwyć się naturą, płynąc po wzburzonych głębinach, grzęznąc do pasa w błocie lub zdobywając szczyty, na których nie sposób złapać oddechu. Poczuj na plecach dreszcz adrenaliny, a na końcu stań na krawędzi otchłani i powiedz sobie: było warto.
Właśnie taką przygodę przeżyła trójka początkujących podróżników – niedoszła ornitolożka, inżynier oraz księgowa. To nietypowe trio postanowiło wyjść ze swojej strefy komfortu i rzucić się w wir wydarzeń. Historie zawarte w tej książce sprawią, że twoje serce zabije mocniej na myśl o wyprawie do dżungli, a nocami będziesz śnić o współczesnych smokach oraz widokach zapierających dech w piersiach… To jak, wyruszamy?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2024-11-15
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
Liczba stron: 240
Język oryginału: polski
Przeczytane:2025-01-03, Ocena: 2, Przeczytałam, współpraca barterowa, 26 książek 2025,
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Nie ma co owijać w bawełnę, źle mi się czytało tę książkę. Co chwilę zerkałam, ile zostało stron do końca albo zastanawiałam się, co innego mogłabym teraz robić. Sięgnęłam po "Trzy krainy. Bezsenność w Ekwadorze", bo chciałam spróbować czegoś nowego - nigdy nie interesowałam się Ameryką Łacińską i prawdopodobnie nigdy w życiu tam nie pojadę. Z książki niewiele się dowiedziałam o samym Ekwadorze, bo to ten rodzaj literatury podróżniczej, w której bardziej chodzi o to KTO, a nie GDZIE.
Przez większość czasu miałam wrażenie, że ten tytuł powstał dla samej autorki albo dla jej znajomych (widziałam, że wspominają o tym też inni czytelnicy, czyli coś musi być na rzeczy). Treść przypomina relację, którą można by usłyszeć od koleżanki przy kawie, tzn. byliśmy tam, potem tam, to mi smakowało, to nie, tu robiliśmy zdjęcia, było fajnie, musisz sama spróbować. Jako czytelniczka kompletnie niezwiązana z autorką, wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej o miejscach, ich wyglądzie i historii, a nie tylko odtwarzać kroki innego turysty.
Co mnie BARDZO irytowało, to zapis dialogów. Rozmowy są wplecione w ciągły tekst, wyróżnia je tylko kursywa. Np. "Tak... Pamiętam. Moja małżonka całą noc przeglądała internet w poszukiwaniu informacji o przypadkach porwań ludzi na organy... Był jeden. Jasne. 60 lat temu. Bo zacierają ślady... Jasne. Chyba już najwyższy czas odczarować twoje urojenia". Kto to mówił? Z kim rozmawiał? Kiedy to miało miejsce? Czy to naprawdę było takie ważne? Czy to miało być zabawne?
W tekście jest bardzo dużo skrótów myślowych, które sprawiały, że się gubiłam. W jednym akapicie bohaterowie są tutaj, w drugim już gdzie indziej. Większy nacisk jest położony na (takie mam wrażenie) doświadczenia lepiej zapamiętane, np. niewygody podróży, niż na konkrety, ciekawostki o miejscu, w którym się znajdują. Wielu rzeczy trzeba się domyśleć, a to ciężkie zadanie dla czytelnika, który ani nie był świadkiem samej podróży, ani nie jest obeznany z tym rejonem świata.
Książka nie podobała mi się, nie będę jej wspominać, uważam, że nie jest dobrze napisana, a przynajmniej trzeba by nad nią jeszcze popracować. Jedyne osoby, którym mogłabym ją polecić, to czytelnicy, którzy interesują się Ekwadorem albo już go znają, być może docenią relację innego podróżnika albo zaciekawi ich inny punkt widzenia.