Poruszająca reinterpretacja celtyckiej legendy o Tristanie i Izoldzie
Michał, młody Polak naznaczony koszmarem drugiej wojny światowej, przybywa do Anglii, gdzie mieszka jego matka Wanda. Tam poznaje Kathleen i pomaga jej znaleźć posadę u starszego profesora - za którego dziewczyna wkrótce wychodzi za mąż.
Jeden wieczór staje się kamykiem, który porusza lawinę. Wanda, goszcząca u siebie Michała i Kathleen, proponuje im wspólne wysłuchanie symfonii Césara Francka. Muzyka budzi w młodych namiętność. Od tej chwili ich losy zaczynają przypominać historię Tristana i Izoldy - symfonia staje się ich napojem miłosnym, a Wanda, pomagając ukrywać romans, wchodzi w rolę Brangieny. Czy w Londynie znajdą schronienie przed królem Markiem? Czy ich miłość pokona przeciwności losu?
Tristan 1946 to nie tylko historia płomiennego uczucia, ale także refleksja nad traumą wojenną oraz skomplikowanymi relacjami rodzinnymi. Kuncewiczowa mistrzowsko łączy realistyczną prozę z elementami psychologicznymi, tworząc duszną i pełną napięcia atmosferę.
Wydanie zawiera wstęp Anny Nasiłowskiej, która wprowadza czytelnika w kontekst historyczno-literacki powieści.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2024-10-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 384
Czuję czasami potrzebę, by zmierzyć się z klasyką. Poświęcić czas starszym historiom, dzięki nim obserwować zmiany, które zaszły w obyczajach czy języku. Tym razem sięgnęłam po jeden z utworów Marii Kuncewiczowej, „Tristan 1946”. Historia, pozornie prosta i przewidywalna, okazała się nie tylko poruszająca i refleksyjna, ale również istotna i aktualna.
Dzieło tej uznanej autorki stanowi połączenie kilku ważnych i ponadczasowych tematów. Na stronach powieści znajdziemy odwołania do czasów II Wojny Światowej, przybliżenie lubianych i cenionych kwestii obyczajowych oraz intrygujące nawiązanie do historii Tristana i Izoldy. Takie przewrotne zestawienie mogłoby budzić pewne obawy i rzeczywiście taki czytelniczy niepokój się u mnie pojawił. Choć na początku towarzyszyła mi niepewność dotycząca wartości tej książki, ta dość krótka opowieść okazała się ważna i dająca do myślenia.
Nigdzie przecież nie zostało powiedziane, że takie różnorodne i nietypowe tematy nie mogą się przyciągać, uzupełniać i ze sobą współgrać, o czym autorka zdaje się dobrze wiedzieć. Nie potrafiłabym powiedzieć, która z tych spraw najbardziej mnie zainteresowała i najsilniej przywiązała do tej książki.
Chętnie wracam do tematyki dotyczącej II Wojny Światowej, wierząc, że należy pamiętać, pogłębiać wiedzę, rozmyślać i rozmawiać. Kuncewiczowa wykorzystała ten temat subtelnie i delikatnie. W urywkach wspomnień, fragmentach rozmów. W dużej mierze bardziej skłaniając nas do wyobrażania sobie poszczególnych wydarzeń niż bazując na odważnych opisach i brutalnych scenach. Zmierzyła się z tym i poradziła sobie znakomicie. Ale to jednak nie ta kwestia utrzymała uwagę i skłoniła mnie do poświecenia czasu temu tytułowi.
Moje zainteresowanie utrzymało przedstawienie kruchych i smutnych relacji między matką i synem. Młodym mężczyzną, na którym ciążyło wojenne piętno i niemłodej już kobiecie, która wiodła zupełnie inne życie w Anglii. Ich stosunki, tak wątłe, przepełnione niezrozumieniem, wypaczone przez czas i nieobecność… Nostalgia, niepewność, słabość. Te emocje szalenie mnie poruszyły i dały mi do myślenia. Czy można nadrobić to, co się straciło? Czy można naprawić te zniszczone więzi? Z wielką uwagą śledziłam rozwój tej delikatnej relacji między matką a synem i to właśnie ten wątek okazał się dla mnie w przypadku tej książki najistotniejszy i najbardziej zajmujący.
Kuncewiczowa zaproponowała swoim czytelnikom interesujące odniesienie do historii Tristana i Izoldy. Moim zdaniem sprawdziło się ono, jako środek pogłębiający wartość historii. Interpretacja autorki stanowiła swoiste wzbogacenie zaoferowanej czytelnikom opowieści. I miało to swój urok. Ale nie do końca mnie przekonało.
Choć pierwsze wydanie książki ukazało się w 1967 roku i widać pewne różnice językowe, nie stanowiły one problemu w moim odbiorze lektury. Książkę czytało się dobrze i przyjemnie.
„Tristan 1946” to intrygujący tytuł, który mimo upływu czasu zachował sporą aktualność i pewną świeżość. Książka jest wartościowa i stanowi dobrą bazę dla przemyśleń. Moim zdaniem jest znacznie lepsza niż wiele tytułów ukazujących się obecnie na rynku wydawniczym.
Druga wojna światowa znacząco wpłynęła na młodego Polaka. Po jej zakończeniu postanawia wyjechać do matki, która mieszka w Anglii. To właśnie tam poznaje Kathleen, a niedługo później pomaga jej znaleźć posadę u pewnego profesora. Niedługo później kobieta za niego wychodzi i można by pomyśleć, że to koniec jej drogi z Michałem. Jednak staje się zupełnie inaczej. Jeden wieczór, wspólne słuchanie muzyki, wybuch namiętności. Symfonia Césara Francka jest początkiem czegoś, co nie powinno się zdarzyć, romansu, który nie powinien istnieć. Ich historia zaczyna przypominać historię Tristana i Izoldy. Czy tak samo się skończy? Jak potoczą się ich dalsze losy?
Znacie historię Tristana i Izoldy? Ja tak i przyznam szczerze, że do książki pani Marii Kuncewiczowej podeszłam z dużym zainteresowaniem, a jednocześnie niemałymi oczekiwaniami. Nie jest to książka napisana teraz, co „czuć” czytając, jednak dla mnie to było tylko na plus. Historia bardzo mi się spodobała i żałuję, że nie poznałam jej wcześniej.
Bohaterowie ciekawi, naprawdę dobrze wykreowani. Tacy, których losy śledzi się z zaciekawieniem, którzy wywołują emocje w czytelniku.
Wydanie wydawnictwa Marginesy zdecydowanie przypadło mi do gustu. Mamy twardą, dość ładną okładkę, bez zbędnych „udziwnień”. Moim zdaniem zdecydowanie pasującą do historii, jaką znajdziemy w książce.
„Tristan 1946” to książka z historią, którą moim zdaniem warto poznać i żałuję, że nie poznałam jej wcześniej. Ze swojej strony polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Najsłynniejsza historia miłosna naszego kręgu kulturowego, wpisana w realia powojennej Anglii. Tristan lat czterdziestych, naznaczony koszmarem okupacji...
Niezwykły, głęboki, poruszający portret psychologiczny kobiety niespełnionej, zawiedzionej i nieszczęśliwej. Historia pięknej i utalentowanej Róży, której...
Przeczytane:2024-11-24,
Retellingi cieszą się obecnie dużą popularnością. Swego czasu głośno było o „Kirke”czy o „Pieśni o Achillesie” Madeline Miller, nie są jednak nowością literacką. Mitologia nie tylko grecka, rzymska ale i celtycka, skandynawska, jest źródłem wielu niezwykłych historii, które inspirują do opowiedzenia ich na nowo. I taką realizacją jest wspaniale wydana w kolekcji Marginesy Klasycznie, powieść Marii Kuncewiczowej „Tristan1946”.
Tytuł zdradza nam inspirację autorki celtycką legendą o Tristanie i Izoldzie, połączonych płomiennym uczuciem wywołanym przez wypicie magicznego napoju przeznaczonego dla Złotowłosej i króla Marka. Kuncewiczowa prezentuje nam Tristana przez pryzmat jego wojennych doświadczeń, umiejscawiając akcję tuż po zakończeniu wojny. Michał zmagający się z wojenną traumą , próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości w Londynie. Jest samotny i zagubiony, pomimo że ma tu matkę, z którą nie widział się przez cały czas okupacji spędzonej przez niego w Polsce. To trudna więź, nadwerężona przez wzajemne pretensje i niewypowiedziane lęki. Izoldę autorka zobaczyła w młodej irlandzce, Kathleen, której Michał pomaga zdobyć posadę u dobrze sytuowanego, choć starszego wiekiem profesora Bradleya. Dziewczyna wychodzi za niego za mąż. Mamy więc i króla Marka. Miłosny napój łączący Tristana i Izoldę? Tym razem jego rolę pełni muzyka - wysłuchana wspólnie symfonia Cesara Franca, będąca katalizatorem zakazanej miłości. Czy losy tej miłości potoczą się jak w legendzie? Może nie będę tego zdradzać. Przeczytajcie sami.
Tristan 1946 to nawiązanie do legendy o miłości, jednakże pozbawione infantylności i ckliwości. Bohaterowie dotknięci doświadczeniem wojny ( zwłaszcza Tristan- Michał) są emocjonalnie rozbici, nie potrafią odnaleźć się w nowej powojennej rzeczywistości. Miłość na tym tle zyskuje jeszcze więcej tragizmu. Jest skomplikowana, trudna, chwilami wyniszczająca. Kuncewiczowa jest doskonałą obserwatorką ludzkich zachowań, kreuje bohaterów złożonych psychologicznie, żywych, niejednoznacznych. To naprawdę świetna, głęboka powieść psychologiczna i wspaniała realizacja ponadczasowego mitu.