Spotkania grupy anonimowych kleptomanów to nie miejsce dla porządnych nastolatek. A jednak tam właśnie trafiają dwie dziewczyny, którym niczego w życiu nie powinno brakować. Tabitha Foster ma wszystko, czego można pragnąć: pieniędzy jak lodu, tłum przyjaciół, popularność, najprzystojniejszego chłopaka w szkole... Brakuje jej tylko dreszczyka emocji. Tego samego, od którego jest uzależniona Elodie Shaw, cicha i nierzucająca się w oczy dziewczyna. Za to obecność Moe w takim miejscu nie powinna dziwić - wszyscy wiedzą, że to zadymiara, trzymająca się z najgorszymi szkolnymi szumowinami.
Tabitha, Elodie i Moe: królowa szkoły, dziewczyna-cień i twardzielka - takiego trio nikt nie potrafiłby sobie wyobrazić razem. A jednak rzucone przez Tabithę wyzwanie sprawia, że zaczyna je łączyć dziwna nić porozumienia. Od porównywania skradzionych fantów tylko krok do rozmów o wszystkim... Czy także o powodach, dla których zaczęły szukać tego rodzaju mocnych wrażeń?
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2019-06-19
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 260
Tytuł oryginału: Trinkets
Mimo szczerych chęci, nie udało mi się polubic żadnej z bohaterek. To typowe 16-letnie amerykanki, ich życie to tylko: kosmetyki, modne ciuchy, seks z chlopakami i wzajemne obgadywanie się. A ta cała Grupa Anonimowych Kleptomanów to wielki niewypał: tuż po zajęciach dziewczyny robią sobie zawody, kto wiecej ukradnie!
Tabitha, Elodie i Moe – trzy dziewczyny pochodzące z zupełnie różnych światów. Tabitha ma wszystko – pieniądze, bogatych rodziców, popularność, przystojnego chłopaka… i słabość do kradzieży. Elodie w szkole nie wyróżnia się niczym i sprawia wrażenie grzecznej dziewczynki, jednak jest niezawodna, gdy trzeba niepostrzeżenie wynieść coś ze sklepu. Moe natomiast określić można mianem twardzielki – jej wygląd i znajomi wzbudzają przestrach i nieufność w mieście. Często zdarza jej się wyjść ze sklepu z dodatkowym przedmiotem, niekoniecznie zdobytym legalnie.
Dziewczyny spotykają się na jednym ze spotkań grupy anonimowych kleptomanów, które ma powstrzymać je przed kolejnymi próbami kradzieży. Początkowe zdystansowanie wkrótce zmienia się w rosnącą sympatię, a następnie w przyjaźń, której żadna z nich się nie spodziewała.
Kirsten Smith była dla mnie zupełnie nieznana, zanim sięgnęłam po Trinkets. W momencie wybierania książki do przeczytania potrzebowałam lekkiej młodzieżówki, która pozwoliłaby mi się zrelaksować i pomogła oderwać myśli od poważniejszych lektur, które czytałam równolegle. Nie spodziewałam się po niej wiele, niewiele też dostałam. Trinkets okazała się bowiem książką, o której zapomina się w ciągu pierwszych pięciu minut po zakończeniu lektury.
Zacznijmy jednak od początku. Tabitha, Elodie i Moe poznają się w okolicznościach nietypowych – na spotkaniu grupy anonimowych kleptomanów, na które każda z dziewcząt zmuszona była uczęszczać. Kreacja tych trzech bohaterek nie mogłaby być bardziej typowa – gwiazda szkoły, szara myszka i buntowniczka. Ciężko mówić w tej sytuacji o oryginalności. Tak czy inaczej, nastolatki są tak różne, że ciężko było mi wyobrazić sobie, w jaki sposób mogłyby się dogadać. I choć początkowo jedynym, co je łączyło, były wspólne wyprawy do centrum handlowego i opowieści o dokonanych tam kradzieżach, z czasem zaczęły się przed sobą otwierać i odkrywać sekrety swojego życia prywatnego.
Z pewnością na pierwszy rzut oka mocnym atutem powieści wydaje się motyw
kradzieży. I faktycznie, przez pierwsze rozdziały wiódł on prym wśród wielu wątków, które istnieją w książce, jednak szybko zaczął zanikać. Na pierwszym planie zastąpiły go zupełnie pospolite i typowe dla literatury młodzieżowej sprawy, takie jak problemy rodzinne, rodząca się przyjaźń, zakochanie… i to mnie rozczarowało. Może nie był to zawód nie wiadomo jak tragiczny, jednak żałowałam, że Trinkets, która miała w sobie jeden unikalny, niepowtarzalny element, wyróżniający ją na tle innych młodzieżówek, straciła go na rzecz przeciętności.
Rozdziały w Trinkets następują naprzemiennie z perspektywy wszystkich głównych bohaterek. Autorka próbowała (dosyć nieudolnie) zastosować w nich zabieg pomieszania form literackich, aby pomóc czytelnikowi w odróżnieniu fragmentów książki od siebie. Wyglądało to tak, że rozdziały Tabithy były zwyczajnym tekstem ciągłym, Moe prezentowała swoje przemyślenia w formie pamiętnika, a Elodie pisała coś na kształt wierszy. W rzeczywistości jednak styl pisania we wszystkich przypadkach był dokładnie taki sam i brakowało cech charakterystycznych, które sprawiałyby, że można by było bez zastanowienia stwierdzić, o której z postaci właśnie czytamy. Dodatkowo „wiersze” w wykonaniu Elodie były dosyć marne – tak naprawdę był to zwyczajny tekst sformatowany w ten sposób, aby każda linijka rozpoczynała się wielką literą, i to tyle. Zero rymów, zero fantazji, żadnych środków poetyckich… Bardzo to biedne było, jak na wiersze.
Nie jestem właściwie w stanie wymienić większej ilości wad Trinkets, jednak nie mogę też przywołać jakichś szczególnych jej zalet. Prawdę mówiąc, była to powieść jedna z wielu – całkiem przyjemna, lecz zupełnie niezapadająca w pamięć; ciekawa, lecz nie fascynująca; zajmująca czas, lecz nie czyniąca go wyjątkowym. Zupełnie szczerze mogę stwierdzić, że już teraz niewiele z niej pamiętam, choć skończyłam ją czytać zaledwie nieco ponad tydzień temu. Trinkets to typowe letnie czytadło – do przeczytania i zapomnienia.
Plusem jest jednak to, że książkę czyta się błyskawicznie. Dzięki dużej czcionce, sporym marginesom i wielu elementom graficznym, które zajmują miejsce na stronie, tekstu do przeczytania nie pozostaje wiele. Właściwie skończenie Trinkets w ciągu jednego dnia nie byłoby wielkim problemem. Z informacji na okładce książki wynika, że powstał serial na Netfliksie na podstawie powieści Kirsten Smith. Czytając, myślałam sobie, że ta historia mogłaby wypaść lepiej na ekranie – gdyby wszystkie wątki zgrabnie połączyć w całość i umieścić kradzieże i spotkania grupy anonimowych kleptomanów w centrum… byłaby szansa na przyjemny serial rozrywkowy.
Trinkets to typowa książka na jeden raz – nie przeczytałabym jej powtórnie, bo już za pierwszym odkryłam wszystko, co miała do zaoferowania. Nie jest to książka w żadnym stopniu ambitna, a jej głównym celem jest zajęcie czasu czytelnikowi. Szkoda, że nie ma w sobie więcej głębi; że tak bardzo przypomina tysiące podobnych młodzieżówek, które już powstały. Mogę polecić ją tym z Was, którzy szukają szybkiej i niezobowiązującej lektury, która umili jeden wieczór; jeśli jednak macie ochotę na coś, co pozostanie w Waszym sercu na dłużej, w Trinkets tego nie znajdziecie.
booksofsouls.blogspot.com
Przeczytane:2020-03-22,
Pamiętam, jak przy premierze Trinkets sporo osób mówiło, że jest to dosyć dobra młodzieżówka, ale znalazły się też głosy, że nie ma w niej absolutnie nic ciekawego. W związku z akcją, jaką zorganizowałam na swoim Instagramie (#marzeczJaguarem) postanowiłam sięgnąć po tę pozycję i na własnej skórze przekonać się, czy jest to dobra książka. Dlatego też dziś co nieco Wam o niej napiszę.
Ludzie uzależnieni od alkoholu uczęszczają na spotkania Anonimowych Alkoholików. Jednak na jakie spotkania uczęszczają ludzie uzależnieni od kradzieży? Na spotkania Anonimowych Kleptomanów, gdzie chodzi również szesnastoletnia Moe. Dla niej te spotkania to monotonne posiadówki, których rytm wyznacza pochrapywanie starszego pana oraz narzekanie najnieszczęśliwszej kury domowej w mieście. Wszystko jednak ulega zmianie, gdy na salę wkraczają Elodie i Tabitha.
Tabitha ma okrutnie bogatych rodziców, popularność, przyjaciół i najprzystojniejszego chłopaka. No i ciągotkę do kradzieży markowych ubrań. Elodie z kolei sprawia wrażenie pilnej i grzecznej uczennicy, ale mogłaby mieć również na czole wypisane słowo “złodziejka”. Ich zdolności do gromadzenia różnych rzeczy nie mogą się jednak równać z talentem Moe.
Zacznę od tego, że po tej książce nie spodziewałam się tak naprawdę niczego szczególnego. Choć opis bardzo mnie zaciekawił, to miałam świadomość tego, że książka będzie dość poprawną młodzieżówką, akurat na jeden-dwa wieczory, żeby przeczytać i zapomnieć. Kompletnie nie spodziewałam się jednak tego, że ta książka okaże się tak inna od pozostałych młodzieżówek, jakie ostatnio czytałam.
Pierwszą główną bohaterką powieści jest Elodie. Nastolatka przeżywa chwile smutku i rozgoryczenia, gdyż została zmuszona do przeprowadzki do zupełnie obcego miasta. Dlaczego? Otóż jej ojciec znalazł sobie nową dziewczynę i z nią zapragnął zamieszkać. Elodie jest przykładem dość schematycznym, ponieważ jest zła na ojca po przeprowadzce, a swojej nowej macochy wręcz nienawidzi. Próbuje wszystkiego, żeby jak najbardziej pokazać swoje niezadowolenie i wychodzi z niej taka typowa, książkowa nastolatka. Choć niektórych ta postać może denerwować, z czego zdaję sobie doskonale sprawę, to jednak we mnie Elodie wzbudziła ciepłe uczucia. Owszem, nie zachowywała się dojrzale, ale warto też przyjrzeć się, dlaczego w ogóle tak postępowała. Dzięki temu, że dojrzałam, jej potrzebę zwrócenia na siebie uwagi- zapomniałam o jej wszystkich wpadkach.
Drugą główną bohaterką jest Tabitha, czyli typowa rozpieszczona, bogata pannica, która ma wszystko, ale i tak jej mało. Na początku ją przekreśliłam, bo stwierdziłam, że ktoś taki nie może być pozytywnym bohaterem i nic dobrego nie wniesie do historii. Teraz wstydzę się tego, ponieważ jest to kolejna dziewczyna, która chciała tylko zwrócić na siebie uwagę rodziców. Nie do końca jest tak, że ma ona idealne życie, ponieważ w jej rodzinie również nie układa się dobrze. Dlatego też Tabitha wzbudziła moje współczucie i cień sympatii.
Ostatnią główną bohaterką, o której wspomnę, jest Moe. Dziewczyna, która żadnych kłopotów się nie boi, a nawet sama się w nie pcha. Przyznam szczerze, że denerwowała mnie jej ta pewność siebie, która była na pokaz. Zgrywała taką twardą laskę, która niczego się nie boi, ale w rzeczywistości nie była taką dziewczyną do końca. Moe polubiłam najmniej, a wręcz jest mi dość obojętna.
Jak wspomniałam wyżej, spodziewałam się po Trinkets zupełnie czegoś innego i nie spodziewałam się tak pozytywnego zaskoczenia. Nie jest to taka typowa młodzieżówka, która jest napisana tym samym schematem, co tysiąc poprzednich i którą się przeczyta i odstawi później na półkę. Ja odnalazłam w niej sporo takiej niepewności, bólu oraz potrzeby przynależności do jakiejś grupy.
Bardzo rzadko zaznaczam fragmenty w książkach, ponieważ nie uważam tego za coś potrzebnego mi do życia. Jednak przy lekturze Trinkets uznałam, że niezaznaczenie kilku cytatów będzie po prostu lekceważące, tak więc w moim egzemplarzu znalazło się kilka znaczników.
Kirsten Smith ma lekkie pióro, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Dodatkowym urozmaiceniem jest to, że każda bohaterka ma przypisany do siebie osobny sposób prowadzenia narracji. Czytelnik znajdzie tutaj historię opowiadaną w formie wiersza, poprzez wpisy w dzienniku, a także standardowe przedstawienie punktu widzenia danej bohaterki. Myślę, że jest to ciekawe i dość niespotykane.
Myślę, że kiedyś jeszcze wrócę do tej historii, a Was zachęcam do sięgnięcia po tę książkę- zwłaszcza jeśli poszukujecie dobrej młodzieżówki.