Michael Taylor po trudnej rozmowie z przełożonym dostaje wreszcie wymarzony urlop. Przed wyjazdem spotyka się jeszcze z przyjacielem na obiedzie. Rozmowa przywołuje bolesne wspomnienia, więc gdy następnego dnia partnerka Michaela wycofuje się ze wspólnego wyjazdu na wakacje, w głowie Michaela zaczynają kiełkować nieprzyjemne myśli…
„Trauma” Damiana Ciechanowskiego to podróż w przeszłość pełną bolesnych wspomnień, niedokończonych rozmów i trudnych chwil. Czy Michael będzie w stanie pokonać własne demony? Czy odnajdzie spokój? Jakie są granice jego wytrzymałości?
Wydawnictwo: Alternatywne
Data wydania: 2024-07-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 211
Język oryginału: polski
Przeczytane:2024-12-23, Ocena: 5, Przeczytałam,
Trauma, to powieść dla wyjątkowo cierpliwych ludzi. Napisana bardzo konkretnie z dużym naciskiem na dialogi w których dowiadujemy się planowanych wydarzeń. Początek książki jest nieco twardy, gdyż dwóch mężczyzn ubiega się o zasłużony urlop, a ich szef szydzi z nich na każdym szczeblu poruszając nawet, a raczej zwłaszcza temat ich rodziny. To było takie prostackie i wredne, aż całe moje ciało przechodziły dreszcze i same złe uczucia względem tego człowieka. Ale tak naprawdę to był dopiero początek. Bo gdy dalej zaczęłam się wczytywać, odkryłam skąd ten brak naturalnych odruchów, dlaczego jedne reakcje bywały przesadzone a inne niemożliwe do ulokowania. Kilka razy w swoim życiu spotkałam się z książkami o takim temacie i w większości z nich chodziło o historię, która ma być spowiedzią ze wszystkich trosk, zmartwień i traum. Tak zwane odpuszczenie, odrzucenie tego, co nam zalega w duszy o czym nie chcemy rozmawiać, ale jeśli jednocześnie nic nikomu o tym nie powiemy, to zje nas od środka. Na początku to była zwykła rozmowa kilku osób znających poniekąd życie jednego z nich. Jednak dalszy rozwój sytuacji sugerował zupełnie coś innego. Sprawa dotyczyła choroby kobiety, lecz rozłożono ją od początku na każdy drobny czynnik, by ten, kto to czyta, a byłby niedajboże w podobnej sytuacji, wiedział jakie etapy się przechodzi, na czym polega diagnoza, badania, ich wykonanie aż po samo leczenie. Autor jakby chciał nas o tym poinformować w sposób twardy, bo gdyby zrobił to zbyt czule, nie dałby rady tego skończyć, a czytelnik nie chciałby kończyć lektury. Postać stale to przeżywa. Te sceny do niego powracają, męczą od wewnątrz i za każdym razem odgryzają kawałek jego istnienia. Niestety wciąż trapią go wyrzuty sumienia, choć zupełnie niepotrzebnie. Rozumiem jednak, że dawać rady każdy potrafi. Gorzej jest jednak być w tej sytuacji, gdzie nie ma drugiej strony, innego wyjścia czy nadziei, że to tylko zły sen. Czasami nasze życie bywa tak ciężkie, że pomimo odrodzenia, dania sobie nowej szansy, nadal studiujemy to, co przeżyliśmy. Takie książki są potrzebne zwłaszcza po to, by docenić to, co się posiada. Bywają ludzie zamożni, aczkolwiek znudzeni własnym życiem. Tą książka jest takim przebudzeniem, gdzie ktoś kolejny raz podkreśla, że nic nie jest na zawsze. Przekaz aż bije po oczach. Przeczytajcie, bo najlepszym terapeutą na świecie jest właśnie kartka i długopis.