To jej wina

Ocena: 4.85 (13 głosów)

Książka nominowana do nagrody An Post Irish Book Award za rok 2021 w kategorii Kryminał Roku

Ostre, wyrafinowane i pełne napięcia.

Cara Hunter, autorka Kto porwał Daisy Mason?

Jeden zaginiony chłopiec

Cztery winne kobiety

Kto jest tak naprawdę winny, skoro każdy skrywa jakieś sekrety?

Marissa Irvine dociera pod adres Tudor Grove 14, żeby odebrać swojego synka Milo z pierwszego spotkania z kolegą z nowej szkoły. Lecz kobieta, która jej otwiera, nie jest znajomą mamą. Nie jest też opiekunką. Nie ma u niej Milo. Tak zaczyna się najgorszy koszmar każdego rodzica.

Wieści o zniknięciu chłopca krążą po cichym dublińskim przedmieściu. Kiedy pojawia się nazwisko podejrzanej osoby, rozchodzą się plotki o kobietach związanych z tym wstrząsającym zdarzeniem. Choć tylko jedna z nich mogła porwać Milo, to obwiniać można je wszystkie...

Wciąga natychmiast. To jej wina bazuje na największym koszmarze każdej matki i zręcznie przeplata oryginalne zwroty akcji.

Phoebe Morgan, autorka Idealnej opiekunki

Dziecko Marissy zostało porwane. Rozpracowywanie, kto to mógł być, to największa frajda z lektury tej pełnej przebiegłych zwrotów akcji opowieści.

,,Irish Independent"

Informacje dodatkowe o To jej wina:

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2022-08-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788328722484
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: All Her Fault

Tagi: Thrillery psychologiczne

więcej

Kup książkę To jej wina

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

To jej wina - opinie o książce

Pamiętam wydarzenie, gdy miałam lat 5-6 i w okresie około bożonarodzeniowym zniknęłam rodzicom z oczu. Byliśmy w sklepie, ogromnie się nudziłam, a za oknem zaczął padać śnieg. Wymknęłam się cicho na dwór i zaczęłam powoli iść przed siebie, patrząc tylko na wirujące płatki i próbując złapać je na język. Rodzice szybko mnie znaleźli, nie wiem, czy najpierw chcieli mnie przytulać z radości, czy „udusić” za nieposłuszeństwo. Dopiero po latach dotarło do mnie na jakie skrajne, ogromne i negatywne przeżycia ich skazałam. Z pewnością o wiele większe i potężniejsze emocje czuła Marissa bohaterka książki To jej wina, ponieważ jej synek został... porwany...

Marissa podjechała pod wcześniej umówiony adres, by odebrać synka, który był z piątkową wizytą u kolegi. Jakież było jej zdumienie, gdy drzwi otworzyła zupełnie obca kobieta, a po Milo nie pozostał nawet ślad. Zdziwienie przerodziło się w niepokój, później w strach aż w końcu z przerażeniem odkryła, że jej synek został porwany. Jak do tego doszło? Kto i dlaczego to zrobił? Gdzie się podział chłopczyk i dlaczego nikt nie zażądał okupu od bogatych rodziców?

Co to była za literacka uczta! Świetna, pełna emocji i doprowadzająca do szybszego bicia serca lektura. Już od pierwszych zdań zaczynał mnie ogarniać niepokój i dreszcze przechodziły po plecach. Autorka bardzo sprytnie i z wprawą godną mistrza wodziła mnie za nos. Gdy już myślałam, że całość poprawnie rozwikłałam, że już wszystko wiem i nic mnie nie zaskoczy, okazywało się, że to tylko złudzenie, prawda wygląda zupełnie inaczej, a ja dałam się wmanewrować w ślepą uliczkę z napisem „błędne rozwiązanie”.

Cała historia była na wysokim poziomie. Rewelacyjna fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie. Co rozdział to nowe tropy, wskazówki, które w pełni angażowały szare komórki i absorbowały całą uwagę. Trzeba było się skupić, ponieważ w każdym rozdziale niepostrzeżenie przemykał się niby nic nieznaczący szczegół, który dopiero w zakończeniu nabierał sensu.

Byłam bardzo przyjemnie zaskoczona książką bowiem historia w niej zawarta, która wydawała się sztampowa, okazała się wielopiętrową intrygą. Czytając czuło się napięcie i oszołomienie, szczególnie przez ostatnie 150 stron. To tak jakby pędziło się samochodem i tuż przed zakrętem odkryło, że hamulce odmawiają posłuszeństwa. Miałam nadzieję na wciągającą lekturę, ale to, co otrzymałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Jako wielka fanka thrillerów jestem więcej niż usatysfakcjonowana z tej ekscytującej, elektryzującej, szokującej i wbijającej w fotel lektury. Oby więcej takich pozycji na rynku.

Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Muza.

Link do opinii
Avatar użytkownika - brunetkabooksrec
brunetkabooksrec
Przeczytane:2022-09-25, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,

Jeśli lubicie czytać historie mrożące krew w żyłach to zapraszam.
"To jej wina" to historia o 4-letnim Milo, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. 
Marissa Irvine przyjeżdża po swojego synka Milo do domu jego kolegi. Okazuje się,  że pod wskazanym adresem mieszka całkiem obca kobieta, a chłopca nie ma i nigdy tam nie było. W tym momencie rozpoczyna się koszmar matki. 
Gdzie jest Milo i kto odebrał go z przedszkola?
Przekonajcie się sami. 
Genialna i wciągająca fabuła.  Świetnie wykreowani bohaterowie.  Dynamiczna akcja trzymająca w napięciu od samego początku. Podczas czytania odczuwałam niepokój i rozpacz towarzyszący matce chłopca. Nie wiadomo, co z nim stało się,  czy ktoś go porwał, czy żyje. W tym całym dramacie nie pomaga to, że każdy tutaj kłamie,  mataczy i skrywa tajemnice.  Poznacie bogatych ludzi, którym w jednej  sekundzie świat wali się na głowę i na ich problemy nie pomogą nawet pieniądze. Autorka umiejętnie manipuluje czytelnikiem i podsuwa mu mylne tropy.  Nie wiadomo komu można wierzyć. Ten thriller wzbudza ogromne emocje i nie można od niego oderwać się ani przez chwilę. Nie ma mowy o nudzie.  Zakończenie powieści jest nieprzewidywalne i szokujące.
Idealna książka dla fanów thrillerów psychologicznych. Jeśli lubicie historie o toksycznych relacjach rodzinnych, misternie uknutych intrygach, kłamstwach i tajemnicach to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. 
Genialny thriller!
Polecam!

Link do opinii
Avatar użytkownika - pannamelancholia
pannamelancholia
Przeczytane:2022-09-08, Ocena: 5, Przeczytałam,

"To jej wina" Andrei Mary to thriller psychologiczny, który czytałam z taką miną: 😳. I uważam, że każdy dobry thriller właśnie taką reakcję powinien wywoływać.

Historia w tej książce nie jest łatwa i nie jest przyjemna. Dotyczy porwania dziecka, 4-letniego Milo, uroczego i bystrego chłopca, którego miała odebrać z przedszkola nowo poznana znajoma jego matki. Gdy Marissa Irvine - matka Milo przychodzi pod wskazany adres po synka okazuje się, że go tam nie ma.
Co więcej, mieszka tam zupełnie inna kobieta. Marissa próbuje skontaktować się ze znajomą ale numer jest już nieosiągalny. To nie jest dobry znak, potem jest jednak jeszcze gorzej. Z informacji od nauczycieli, innych rodziców, sąsiadów oraz policji rodzice Milo dowiadują się m.in. że chłopiec wyszedł z przedszkola z rudowłosą kobietą i wyglądało na to, że ją zna. Kim jest ta kobieta i czego może chcieć?
Koszmar rodziny Irvine dopiero się zacznie ...

Choć nie mam dzieci i daleko mi do rodzicielstwa to zaginięcia i porwania dzieci od zawsze były dla mnie przerażającym i szokującym tematem. Chyba każdego to rusza i nie sposób jest sobie wyobrazić przez co wtedy się przechodzi. Dramat rodziców, bezbronność dziecka, do tego strach i niepewność, czekanie na jakiekolwiek wieści.
W książce "To jej wina" możemy tego "doświadczyć". To, co spotyka rodzinę Irvine jest naprawdę niepokojące i straszne. Jednocześnie chcemy jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej i kto za tym stoi. Co myśleć o postaciach: o matce, ojcu, znajomych, opiekunce? Kto jest winny? Lecimy więc przez strony, czytamy bez przerwy, aby dotrzeć do końca i odkryć zakończenie. A zakończenie to dopiero jest coś, co szokuje! Możemy wyobrażać sobie różne rozwiązania, domyślić się kto jest czarnym charakterem ale gwarantuję, że TAKIEGO zakończenia się nie spodziewacie.

Wyjątkowo, nie piszę o bohaterach bo każdy z nich ma swój istotny udział. Trzeba każdego poznać, przyjrzeć się ich zachowaniu a potem odkryć ich sekrety. A to czego się dowiemy pozwoli nam zrozumieć cały sens tej książki.

"To jej wina" to bardzo ciekawy thriller, który trzyma w napięciu a nawet momentami podnosi ciśnienie. Myślę, że cała ta historia może skłonić do myślenia, być ostrzeżeniem dla rodziców, pod wieloma względami może na nas wpłynąć. Oczywiście polecam ale jeśli jesteś rodzicem, ta książka może mocno w Ciebie uderzyć.

Link do opinii
Avatar użytkownika - aggusia
aggusia
Przeczytane:2022-08-27, Ocena: 4, Przeczytałam,

Książka skusiła mnie wysokimi ocenami, dobrymi recenzjami, ciekawym blurbem okładkowym i nominacją do nagrody. Tego typu notki nie stanowią dla mnie punktu wyjścia przy wyborze lektury, ale nie mogę powiedzieć, żebym ignorowała ich istnienie. Biorąc więc wszystko do kupy, poddałam się ogólnemu entuzjazmowi na ten tytuł, lecz szczerze stwierdzam, że nie do końca go podzielam. Owszem, książka ma kilka niezaprzeczalnych plusów i to właśnie one, w moim odczuciu, w dużej mierze ratują fabułę.

 

Milo, czteroletni synek z bogatej rodziny mieszkającej w ekskluzywnej dzielnicy Dublinu, nagle znika, a wcześniej umówione spotkanie na zabawę z rówieśnikiem nie dochodzi do skutku. Zrozpaczona matka rozpoczyna poszukiwania syna i usiłuje dociec przyczyn tego zdarzenia, w efekcie czego dociera do szokującej prawdy.

 

Sam motyw przewodni jest oklepany do nieprzytomności. Porwania dzieci to nic nowego w literaturze, ale tego się nie czepiam z szacunku dla kreatywności autorki. Wszak każdy autor ma swój indywidualny pomysł, wizję, koncepcję… Intryga jest zagmatwana, wielopoziomowa, spójna i logiczna na każdej płaszczyźnie. Co mnie zatem uwierało? Ano to, że strasznie to było beznamiętne, pozbawione emocji, które w obliczu takich wydarzeń powinny się jednak pojawić. Nie wiem, czy kiedykolwiek czytałam tak bezemocjonalną, suchą jak pustynia Gobi powieść. Nie czułam nic, nie pojawiły się spodziewane emocje, nie było smutku, współczucia, strachu, napięcia, oczekiwania… Marissa, matka zaginionego chłopca, również wydaje się być neutralna, wypruta z przeżywania utraty dziecka. Przechodzi jakby obok tego wydarzenia, nienaturalnie spokojna, opanowana, bierze wydarzenia na chłodno, całą swoją uwagę skupia na rozlepianiu plakatów (serio?, takie metody w XXI wieku?, zamieszcza na Instagramie zdjęcie z przyjęcia, na którym wystąpiła w jednakowej sukience z koleżanką, a zaginięcie syna sprowadza do ulotek… no to mi się raczej nie mieści w głowie).

 

Nie trafiał też do mnie klimat tej opowieści. Odnosiłam wrażenie, że wszystko jest sztuczne, plastikowe i sterylne. Mieszkające ze sobą małżeństwa są sobie obce, pozbawione więzi i wspólnoty, ale za to posiadają katalogowe domy, wyreżyserowaną na potrzeby sąsiadów kreację idealnego życia i rodziny, trochę jak w reklamach. Niby zaginęło dziecko, co samo w sobie jest potworną tragedią, a uczestnicy dramatu, zamiast skupić się na jak najrychlejszym odnalezieniu chłopca, martwią się swoim statusem materialnym, że mogą być postrzegani jako nieudacznicy, gorsi od swoich bogatych sąsiadów. Dużo bardziej niż poznanie motywu uprowadzenia dziecka, zajmuje ich analizowanie statusu materialnego innych i podejrzliwość co do ich życia.

 

To, co stanowi największą zaletę tej powieści to:

* umiejętność bardzo obrazowego oddania dublińskiego światka nowobogackich, tego ugrzecznionego towarzystwa wzajemnej adoracji, ze sztucznymi uśmiechami, fasadową uprzejmością, a pełnego obłudy. Kreacja bohaterów, spójność i wyrazistość ich sylwetek to duży walor powieści;

* zjawisko synestezji, które mnie ogromnie fascynuje, a jak dotychczas, w literaturze rozrywkowej spotkałam się z nim dopiero dwukrotnie;

* zakończenie – to po prostu fenomenalna bomba, majstersztyk. Nigdy bym się nie spodziewała, że autorka podąży w takim kierunku. Złożoność zdarzeń, motywacje i ostateczne rozwiązania są naprawdę świetne.

I w zasadzie za te trzy elementy przyznaję swoją ocenę.

 

Niezbyt przypadła mi też do gustu forma językowa. Chyba w żadnej książce nie spotkałam takiej przesadności, nadętości i egzaltacji w wypowiedziach bohaterów: wszystko było „miłe” i pełne „ochów” („Och, to miło”, „Och, musiała pani pomylić domy”, „Och, Richie…”, „Och, przepraszam”, „Och, na litość boską…”, „Och, czy to nie straszne?”, itp., itd.), tego jest tak dużo, że niedobrze się robi zaczynając czytanie co drugiego zdania od „och” i sprowadzania wszystkiego i wszystkich do kwestii „miły” bądź „miło”. Nie wiem, czy to taka irlandzka maniera wyrażania czy indywidualna koncepcja autorki, ale było to męczące.

Mimo że książka nie w pełni trafiła w moje gusta nie żałuję, że dobrnęłam do końca. Synestezja i zakończenie w dużym stopniu rekompensują niewygody czytelnicze.

 

Link do opinii

Marissa Irvine zjawia się pod wskazanym adresem, aby odebrać synka, Milo, który miał się spotkać z nowym kolegą. Okazuje się, że adres jest pomyłką. Pod tym adresem nie ma Milo. Ani pod żadnym innym. Teraz trzeba sobie wyobrazić minę i reakcję mamy. Szok i niedowierzanie. Zaczyna się poszukiwanie dziecka. W akcję angażują się sąsiedzi, znajomi i przyjaciele. Okazuje się, że dziecko odebrała z przedszkola opiekunka innego dziecka. Ale jak to możliwe? Kto jej oddał obce dziecko? Dlaczego Milo poszedł z obcą osobą? Rodzice są zrozpaczeni. Bardzo pomaga im nowa sąsiadka, Jenny, u której zatrudniona była opiekunka, która porwała Milo. W pewnym sensie poczuwa się do winy, że ją zatrudniła, nie za bardzo sprawdzając jej przeszłość. Liczy się każda minuta, z każdą godziną szanse maleją. Zastanawiające też jest, że nikt nie zażądał za małego okupu, przecież rodzice są bardzo bogaci. Czyli jest inny motyw porwania? Jaki? Jeżeli nie chodzi i pieniądze, to o co? Nie domyślicie się jaka jest prawda. Szokująca i druzgocąca. Mnie strzeliła, jak obuchem. Długo do mnie nie docierało, dlaczego Jenny zdecydowała się uprowadzić Milo. Ale teraz wiem, i staram się sobie poukładać jej tok rozumowania. Nie jest ławo, ale analizuję jej argumenty i chwilami ją rozumiałam … Koniecznie musicie po nią sięgnąć, świetny thriller psychologiczny, pełen intryg i kłamstw, niedomówień i niedopowiedzeń, skrzętnie i głęboko ukrywanych rodzinnych tajemnic i powiązań. Aż trudno chwilami to wszystko ogarnąć, ale trzeba spokojnie podejść do tej sprawy, bo ona tego wymaga i jest bardzo delikatna.

To jej wina przedstawia z perspektywy kilku różnych osób całą fabułę. Zabieg ten stał się już dzisiaj standardem. Taki przekaz pozwala spojrzeć nam na akcję z wielu stron, wyrobić sobie własne zdanie i pogląd na całość. Wiemy więcej, bo każdy narrator coś nowego wnosi od siebie, przekazuje swoje przemyślenia, podejście do tej sprawy, otwiera się uzewnętrznia. A to bardzo wiele znaczy dla odbiorcy.

Emocje przez całą powieść są na bardzo wytężonym poziomie, nawet na chwilę nie ma wytchnienia. Z początku można wskazać wielu podejrzanych, którzy mieli – przynajmniej teoretycznie – jakiś powód, aby dokuczyć bogatym Irvinom. Należy uważnie przyjrzeć się każdemu bohaterowi, oni nie są tacy czyści i bez podejrzeń, jak mogłoby by się wydawać. Każdy coś ma w zanadrzu, czy to romans, czy tajemnicę z przeszłości, czy niechlubne wydarzenia sprzed lat, które nie dają spokoju. Nikt z nich nie może spać spokojnie, każdy obawia się, że przez nieuwagę jego sekrety mogą ujrzeć światło dzienne.

Lektura niesamowita, z kompletnie nieprzewidywalnym zakończenie, dla mnie szokującym. Miała swoje przypuszczenia, ale tak daleko moja wyobraźnia jeszcze nie zawędrowała. Autorka postarała się i zapewne włożyła wiele wysiłku, aby tak manewrować czytelnikiem i tak go omamiać. By w końcu w pojedynku z nim odnieść zwycięstwo.

To opowieść o stracie, bólu i samotności, walce o prawdę, nawet, jak jest ona niewygodna. Ale to zawsze prawda. Czy w tej walce prawość i prawda się obroni? Czy wszechobecne kłamstwo będzie się panoszyć? Nie marnujcie ani chwili, sami się przekonajcie, co rządzi na tym świecie …

Godna większej uwagi!

Link do opinii

KTO ZAWINIŁ?...

Jeśli zastanawiacie się nad wyborem ciekawego i zaskakującego thrillera, historii, w której nic nie jest takim, jakim się wydaje to powieść Andrei Mary zatytułowana "To jej wina" będzie idealnym wyborem. Książka miała swoją premierę w pierwszych dniach sierpnia i zbiera bardzo dobre recenzje wśród czytelników, więc ja również postanowiłam nie odkładać jej na później.
Przenosimy się do Irlandii, do jednej z bogatszych dzielnic Dublina gdzie mieszkają Marissa i Peter Irvine ze swoim czteroletnim synkiem Milo. Zbieg zaskakujących okoliczności i jedno potężne nieporozumienie doprowadzają do sytuacji, w której chłopczyk znika bez wieści. Co się stało z Milo? Czy dziecko zostało porwane? Hipotez jest kilka, a wąski krąg osób podejrzanych z dnia na dzień coraz bardziej się poszerza. Od pierwszego dnia rodzice rozpoczynają prawdziwą batalię mającą na celu odnalezienie dziecka, w sprawę oczywiście angażuje się miejscowa policja, a także grono rodziców dzieci ze szkoły chłopca. Szczególny stosunek do tej tragedii ma mama Jacoba, kolegi z tej samej klasy - Jenny Kennedy. To ona czuje się odpowiedzialna za zaistniałą sytuację, gdyż wszystko wskazuje na fakt, że to opiekunka Jacoba - Carrie odebrała Milo ze szkoły i razem zniknęli. Dlaczego chłopiec opuścił szkołę z obcą kobietą? Kto stoi za zaginieciem Milo?
Andrea Mara stworzyła genialną historię, w której napięcie rośnie ze strony na stronę. To co z pozoru wydaje nam się oczywiste i najbardziej prawdopodobne okazuje się rozwiązaniem chybionym. Sprawa jest zdecydowanie bardziej złożona, a próba jej rozwikłania wymaga cofnięcia się do wydarzeń z przeszłości, o których główni bohaterowie pragnęli zapomnieć. Autorka niejednokrotnie wyprowadza czytelnika w pole. Rozwiązanie zagadki staje się coraz bardziej wymagające, a wciąż poszerzający się krąg osób podejrzanych sprawia, że zaczynamy wątpić w dosłownie każdy scenariusz.
Autorka dopuściła do głosu kilka osób dając im możliwość przedstawienia swojego punktu widzenia. Marissa pokazuje nam to wszystko, co dzieje się w sercu i umyśle matki, której zaginęło dziecko. Poznając relację Jenny mamy szansę stawić czoła poczuciu winy i wyrzutom sumienia, jakie ogarniają osobę, która poczuwa się do odpowiedzialności za zniknięcie dziecka. A dzięki głosowi Irene mamy okazję poznać rodzinę i środowisko, w jakim dorastała domniemana porywaczka. Daje nam to możliwość bardzo trzeźwego i obiektywnego poglądu na sprawę oraz stwarza szansę na wyciągnięcie własnych wniosków. Wydarzenia w powieści rozgrywają się na kilku płaszczyznach czasowych, które się idealnie uzupełniają. Nie ma chaosu i bałaganu, a zdarzenia idealnie się uzupełniają. Widać, że historia została przemyślana w najmniejszym szczególe. Mimo tego ostateczny obraz całej sytuacji bardzo mnie zaskoczył. Wyjaśnienie zagadki podobnie jak i samo zakończenie jest zdumiewające i szczerze mówiąc nie byłam pewna, czy to rzeczywiście jest ta sama książka, o tym samym zaginionym chłopcu.
Autorka poruszyła w swojej powieści problem synestezji, który zawsze mnie na swój sposób fascynował, a osoby odbierające otaczający świat poprzez paletę barw zawsze są dla mnie wyjątkowe. Spotkałam się z tym tematem już wcześniej, w innych opowieściach, ale wciąż jest on dla mnie bardzo intrygujący i wart zgłębiania.
Pozostaję też pod wrażeniem powołanych do życia bohaterów. Są to naprawdę wyraziste charaktery, nietuzinkowe osobowości, których postępowanie możemy bez problemu oceniać. Doceniam fakt, że tak naprawdę żadna z postaci nie została zaszufladkowana i to do nas, czytelników, należy wyrobienie sobie opinii na ich temat.
Akcja powieści biegnie błyskawicznie, a my czujemy się jak na pokładzie rozpędzającego się pociągu, który wcale nie zamierza zwalniać tempa. Choć szczerze mówiąc im bliżej finału, tym trudniej opanować natłok zdarzeń i momentami ma się wrażenie, że pewne fakty wyskakują niczym królik z kapelusza. W ostatecznym efekcie poczułam się nimi trochę przytłoczona.
Powieść "To jej wina" to naprawdę intrygująca historia dla wielbicieli gatunku domestic thriller. Dreszczyk emocji, nieoczekiwane zwroty akcji i ciekawe wrażenia gwarantowane!

Link do opinii
Avatar użytkownika - RudaRecenzuje
RudaRecenzuje
Przeczytane:2022-08-14,

Dlaczego Milo zaginął? Kto ponosi winę za uprowadzenie chłopca? Co mają do powiedzenia perfekcyjni rodzice dziecka? Czy w idealnym domu mogą skrywać się sekrety?

“To jej wina” zaczyna się mocnym akcentem, który nie zapowiada jednak tego, z czym będziemy mieli do czynienia w dalszej części książki. Kiedy korzystam z określenia „dalszej”, zdecydowanie mam na myśli drugą połowę, która okazuje się dynamiczna, zaskakująca i przewrotna. Wszystko, w co do tej pory wierzyliśmy, okazuje się być jedynie żartem ze strony autorki. Mara jest bowiem bardzo dobra w plątaniu wątków, zwrotach akcji i przedziwnych niespodziankach. Elementy te sprawiają, że w czytelniku buzują emocje, podtrzymują jego zainteresowanie i nie pozwalają odłożyć książki aż do samego końca.

Niestety taki pozytywny odbiór zyskała u mnie przede wszystkim druga część powieści. Jeśli chodzi o początki i pierwsze rozdziały, to nie do końca wyglądało to tak, jakbym sobie tego życzyła. Po mocnym początku akcja książki wyhamowała. Autorka poświęciła wiele miejsca wątkom obyczajowym. Śledztwo dotyczące zaginięcia było proste i nie dodawało całości pikanterii. Nie można powiedzieć, by było w tym coś złego. Inne kwestie także okazały się zajmujące i dobrze współgrały z całością, ale mnie zabrakło w tym wszystkim napięcia, a to na nim najbardziej zależy mi w tego typu książkach. Druga część, choć dostarczyła emocji i tych charakterystycznych dla thrillera elementów, nie potrafiła nadrobić pewnego zniechęcenia i znużenia, które zdążyły już we mnie wykiełkować.

Przyznam szczerze, że ostatecznie książka okazała się o wiele bardzie intrygująca, niż zakładałabym po tych pierwszych rozdziałach. Mimo pewnego niedosytu, ostatecznie otrzymałam sporo atrakcji, w postaci mrocznych sekretów, trupów ukrytych w szafie, nawiedzającej bohaterów przeszłości oraz zaskakujących niespodzianek. Rozwiązanie poszczególnych wątków okazało się dość zawiłe i skomplikowane i pod tym względem Mara zdecydowanie się wykazała. Świetnie udało jej się również zakończyć całą historię dobrym finałem.

Kolejny plus autorka zdobyła u mnie za kreację bohaterów. Ich decyzje, postanowienia, wahania, błędy- te cechy sprawiły, że w moich oczach nabrali oni autentyczności. Mara nie obawia się napiętnować ich złem i problemami. Nie wszyscy jesteśmy idealni, a świat nie jest czarno biały- zdają się krzyczeć kolejne kartki. Wielu niespodzianek dostarczyli również sami bohaterzy, zupełnie inni, niż można się było tego po nich spodziewać. Autorce udało się pod tym względem również wyprowadzić mnie w pole. Raz po raz pokazywała, że w jej rękawie kryje się sporo asów.

Tym, co jednak najbardziej ujęło mnie w tej książce, jest bardzo dobry styl Mary. Powieść wydaje się czytać sama. Zabrałam ją ze sobą na plażę i to był znakomity wybór. Leniwy dzień upływał mi bardzo przyjemnie w towarzystwie tej opowieści. Autorka wspaniale opowiada, umiejętnie oddaje emocje, nie ma problemu z budowaniem dialogów i opisów.

„To jej wina” to historia, której możecie zaufać mimo pewnych niedoskonałości. Nie jest to książka, po którą chciałabym sięgnąć ponownie, ale jak wspomniałam, wspaniale sprawdzi się na długi letni dzień. Czy to coś, czego potrzebujecie i szukacie? Przekonajcie się sami.

 

Link do opinii

„To jej wina” to bardzo ciekawie skonstruowany domestic thriller, w którym porwanie chłopca staje się pretekstem do odkrycia zaskakujących kulis, albo raczej drugiego dna całej sprawy. Co tym bardziej zaskakuje, gdyż akcja rozgrywa się w spokojnej, zamożnej okolicy, gdzie mieszkają życzliwi sobie, pomocni ludzie. I do takich dramatów zwyczajnie tutaj nie dochodzi. Przedmieścia Dublina są idealnym miejscem do życia, szczególnie dla rodzin z dziećmi. Są, do czasu, aż okolicą nie wstrząsa sprawa porwania małego Milo. To koszmar dla rodziców, ale nie tylko. Szybko pojawiają się wątpliwości, wzajemne oskarżenia, obwinianie i strach. Przede wszystkim trwa jednak szukanie chłopca i winnych. Szukają rodzice, szuka policja. Pojawia się jedna podejrzana osoba, a potem kolejne. Dość szybko zostaje nakręcona spirala lęku, a błahe problemy, które kiedyś nie miały znaczenia, urastają do rangi znaczących.

Zaskakujący może być fakt, że raczej wcześniej niż później dowiadujemy się, kto stoi za porwaniem Milo. Jednak to nie jest koniec wydarzeń, bo wraz ze wskazaniem winnej osoby, wydarzenia nabierają barw i rozpędu. Po pierwsze nadal nie znamy motywu, po drugie, jak już wspominałam, thriller ma drugie dno. Początkowo ukryte, odsłaniane krok po kroku, trzymające w napięciu do ostatniej chwili. Powieść Mary nie jest łatwą lekturą, jest niezwykle emocjonalna i boli. Boli, porusza i przytłacza krzywda dziecka. Ale nie tylko, bo autorka dotyka w powieści innych ważnych kwestii, które nie pozostają bez wpływu na czytelnika. A mimo to czyta się tę książkę ekspresowo. Wciąga tak, że nie sposób się od niej oderwać, nie sposób nawet w spokoju oddychać. Coś niesamowitego! Ciekawą sprawą jest w powieści prowadzenie narracji. Nie chcąc za dużo zdradzać, napiszę tylko, że wydarzenia przybliżają czytelnikowi trzy kobiety. Jedną z nich jest matka chłopca – Marissa, drugą matka kolegi Milo – Jenna, a trzecią niejaka Irene. Kim ona jest i jaki ma związek ze sprawą – to już musicie sprawdzić sami. Jestem pewna, że ten thriller niejednokrotnie wprawi Was w zdumienie. Jest nie tylko przepełniony akcją, napięty do granic możliwości, pełen emocji i tajemnic, ale przede wszystkim zaskakujący. Takich plot twistów, jakie zaserwowała autorka, nie spodziewałam się nawet przez chwilę. Nic tu nie jest takie, jakim się wydaje. Zostajemy wciągnięci w intrygę, której zakończenia nie będziemy w stanie przewidzieć. I dobrze, bo właśnie o to w dobrym thrillerze chodzi.

„To jej wina” to thriller, który ma wszystko to, co jest potrzebne, aby znaleźć się na listach bestsellerów. Dobrze przemyślaną, intrygującą i konsekwentnie prowadzoną fabułę, ciekawych, niejednoznacznych, poprawnie skrojonych bohaterów i zwroty akcji, które lubi chyba każdy. Serdecznie polecam!

Link do opinii
Avatar użytkownika - gdziejatamksiazk
gdziejatamksiazk
Przeczytane:2022-07-29, Ocena: 4, Przeczytałam,

"Marissę aż bolała ręka od przyciskania telefonu do ucha. Za każdym razem modliła się, żeby miała inny przebieg, żeby w końcu zamiast: "Nie, przykro mi, nie widzieliśmy go", usłyszeć "Tak! Jest cały i zdrowy". Ale nikt tego nie powiedział. Słyszała strach, ciekawość i współczucie, a raz czy dwa nieco odmienny ton: jakby oczekiwanie jakiegoś dramatu w ten nudny listopadowy wieczór."
"To jej wina" Andrei Mary, to całkiem dobry thriller, który dostarcza wielu emocji. Zaginięcie dziecka, porwanie, to temat bardzo trudny dla rodzica. Najgorsze, co może go spotkać, to stracenie dziecka z oczu, brak informacji, gdzie przebywa, co się z nim dzieje. Wiele pytań rodzi się w głowie, kręcą się jak karuzela na najwyższych obrotach, a emocje rozrywają człowieka od środka. Strach, ból, pewien rodzaj szaleństwa będzie towarzyszył, dopóki dziecko nie pojawi się całe i zdrowe. Wróci, otoczy się je opieką, ale strach, lęk nadal będzie towarzyszył. A jak z poczuciem bezpieczeństwa? Nie wiem, czy wraca na dobre.
Porwania dziecka doświadcza rodzina Irvinów. Milo znika, a wieści o tym szybko rozchodzą się po dublińskim przedmieściu. Po szkole miał przyjść do kolegi się pobawić, lecz pod wskazanym adresem, który Marissa Irvine dostała smsem, nie ma dziecka. Zaczynają się poszukiwania przez matkę, lecz szybko sprawa trafia na policję.
Andrea Mara stworzyła historię, która jest koszmarem dla każdego rodzica. Bohaterowie właśnie doświadczają takiego koszmaru, z którego nie da wyjść, jeśli dziecko nie wróci całe i zdrowe do domu. Na własną rękę podejmują działania, by znaleźć ukochanego synka. Również policja robi co może, aby zaginiony chłopiec został odnaleziony i wrócił bezpiecznie do domu.
Autorka porusza kilka ważnych kwestii, które z życia wzięte nadają realizmowi książce. Oprawca oswaja dziecko, swoją ofiarę, ze sobą, by łatwiej mogło dojść do porwania. Zazwyczaj są to osoby z bliskiego otoczenia rodziny, co dodatkowo szokuje i jest po prostu okropne. Jak tu komuś zaufać? Kiedy dochodzi do porwania, inni rodzice oddychają z ulgą, że nie spotkało to ich dziecka, choć strach nadal im towarzyszy, że może się to wydarzyć. Rodzice porwanego dziecka z frustracji myślą, dlaczego to akurat ich dziecko zostało porwane.
Ale co jeszcze ważne i okrutne zarazem, to szukanie korzyści z trudnej sytuacji własnego dziecka. I nie chodzi tu o porwanego chłopca, a o oprawcę, którego matka chce zarobić, opowiadając ckliwą historię trudnego dziecka.
Ukazany jest także obraz społeczeństwa, jak łatwo ocenia sytuację i ludzi, których owa sprawa dotyczy. Jak łatwo jest wskazać osobę po części winną, choć wcale ta wina nie leży po jej stronie.
"To jej wina" to thriller, który Waszą pewność dotyczącą zagadki zamieni w proch. Nic nie jest takie, jakim się wydaje, a zwrotów akcji nie brakuje. Jedno zdarzenie z przeszłości, które rozbija dwie rodziny. Dzięki narracji kilku kobiet poznajemy ich stanowisko w tym trudnym wydarzeniu. Każda z nich jest inna, zmierza się z własnymi problemami, ale łączy je porwanie dziecka i oprawca. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, choć więcej tu wydarzeń, które mają miejsce już po porwaniu.
Choć książka nie rzuciła mnie na kolana, to nie można odmówić jej ciekawej fabuły, dobrej kreacji bohaterów, poruszonych ważnych tematów i zwrotów akcji. Dobry thriller, który zostanie z Wami w głowie na dłużej.

Link do opinii

Marissa jedzie odebrać swojego synka Milo z domu od nowego kolegi z klasy. Na miejscu okazuje się jednak, że pod podanym adresem mieszka ktoś zupełnie obcy. Wkrótce wychodzi iż Jeny - mama chłopca nie umawiała się Marissą. Nie ma jej nawet w mieście. A jej syn bawi się u innego kolegi. Koszmar bogatego małżeństwa z przedmieścia Marissy oraz ojca dziecka - Petera  właśnie się zaczyna. Tylko gdzie jest Milo i kto odebrał go z przedszkola?

,,To jej wina" to historia bazująca na popularnym motywie uprowadzenia dziecka, która akurat tu jest pretekstem do pokazania drugiego dna całej historii. Dużym plusem jest to iż na samym początku bez zbędnych wstępów następuje solidne uderzenie. Autorka ukazuje jak  w jednej sekundzie nasze poukładane i spokojne życie może rozpaść się na miliony kawałków. Mimo, iż z początku nie brakowało tu emocji to gdzieś w połowie historia straciła rozpęd i zwyczajnie zaczęła nudzić. Całość pokazana jest z trzech perspektyw i mimo, iż zazwyczaj jestem ogromną fanką takiego przedstawienia historii  to tu nie do końca się to sprawdziło. Liczba pobocznych wątków była jak dla mnie zbyt duża przez co rozprasza, a i nie wnosi za wiele do całości. Wielokrotnie powtarzany styl życia mieszkańców nudzi, tak jak i bohaterki. Niestety dylematy bogatych mam, które całkowicie nie mają czasu dla swoich dzieci szukając im idealnej niani, która zrobi za nie wszystko momentami irytuje. Nie brakuje tu również zazdrości, toksycznych relacji z teściami czy zwykłych problemów w komunikacji, która jak dla mnie jest podstawą każdego związku. Możemy obserwować obraz zepsucia ale i przekonania, iż pieniądze są w stanie załatwić większość problemów. Co prawda zakończenie zaskakuje i jest ogromnym plusem to jednak dla mnie trochę za mało.

Link do opinii

Wyobraźcie sobie, że przychodzicie odebrać swoje dziecko z domu kolegi, do którego zostało zaproszone. Otwiera wam obca kobieta, która o niczym nie ma pojęcia. Waszego dziecka z pewnością u niej nie ma. Właśnie tak rozpoczął się koszmar Marissy Irvine. Jej czteroletni syn Milo znika i ani Marissa, ani jej mąż Peter, ani opiekunka nie wiedzą, co stało się z chłopcem. Wieść o zaginięciu czterolatka szerzy się po Dublinie, pojawiają się kolejne tropy, a na wierzch wychodzą sekrety, których dla dobra sprawy lepiej byłoby nie odkrywać.

 

,,To jej wina" jest pierwszą przetłumaczoną na język polski powieścią bestsellerowej irlandzkiej autorki Andrei Mary. W tym thrillerze psychologicznym splatają się losy czterech kobiet, które poznajemy w obliczu jednej tragedii: zaginięcia małego Mila. Książka już na pierwszych stronach wrzuca czytelnika w sam środek akcji, kiedy to stajemy się świadkami sceny, gdy Marissa Irvine idzie odebrać swojego syna z domu innej mamy. Czyta się to tak, jakby samemu stało się na miejscu kobiety: od razu pojawiają się najpierw niepewność, potem niepokój, a potem autentyczne przerażenie, gdy wraz z Marissą zdajemy sobie sprawę, że chłopca nie ma tam, gdzie być powinien. Autorka naprawdę umie grać na emocjach, to muszę jej przyznać.

 

Później tempo co prawda zwalnia, lecz nie oznacza to, że autorka pozwala czytelnikom odpocząć. Czasem było co prawda trochę nudno, zwłaszcza gdy małżeństwo Irvine'ów i wspierające je osoby mogły tylko podejmować rozpaczliwe próby odnalezienia chłopca, rozklejając plakaty i rozmawiając z ludźmi. Lecz po takich nudniejszych fragmentach autorka podrzucała jakieś nowe tropy i informacje, z których powoli wyłaniał się obraz całości. Z czasem okazywało się także, że poszczególni bohaterowie skrywają coraz więcej niepokojących sekretów. Warto przy tym wspomnieć o świetnie wykreowanych portretach psychologicznych postaci. Naprawdę można poczuć ich emocje i wczuć się w ich sytuację. Podobała mi się zwłaszcza postać Carrie, dziewczyny o wielu twarzach.

 

Thrillery psychologiczne mają to do siebie, że przedstawione w nich nieraz tragiczne historie są z życia wzięte i tak naprawdę mogłyby przydarzyć się każdemu z nas. Wczuwamy się w sytuację bohaterów, a równocześnie doświadczamy też ulgi: ,,uff, jak dobrze, że to nie mnie przytrafiło się coś takiego". W książce ,,To jej wina" ulgi doświadczymy dopiero po doczytaniu ostatniej strony, bo autorka nie odpuszcza aż do końca. Zakończenie jest naprawdę zaskakujące i mocne. I dodam, że nie chodzi tylko o to, czy mały Milo zostanie odnaleziony cały i zdrowy, czy też spodziewać się należy najgorszego. Ta historia sięga głębiej. I wciąga. Polecam.

 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza.

Link do opinii
Avatar użytkownika - karolinaosewska
karolinaosewska
Przeczytane:2022-08-03, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2022,

To jej wina

 

Najgorszy koszmar dla rodziców? Moment w którym ich dzieciom dzieje się krzywda. Chwila gdy ich dziecko znika i nie wiadomo co się z nim dzieje. Właśnie takiej sytuacji doświadczy Marissa, główna bohaterka thrilleru To jej wina, gdy zjawia się pod drzwiami domu na Tudor Grove 14, skąd ma odebrać synka, Mila, a jego tam nie ma. Mało tego drzwi otwiera zupełnie obca kobieta, która nie jest Jenny, matką Jacoba, z którym popołudnie miało spędzić jej dziecko. Gdzie jest Milo? Kto go zabrał i dlaczego? 

 

"- Nie wiem, gdzie jest mój syn - szepnęła i osunęła się na podłogę obcego domu"

 

To jej wina to doprawdy wciągająca lektura, nie można się od niej oderwać od samego początku. Autorka zastosowała tu zabieg niczym Hitchcock, zaczęła od trzęsienia ziemi, a później akcja nabierała jeszcze większego przyspieszenia. By zszokować czytelnikiem zakończeniem, które mnie osobiście całkowicie zaskoczyło i zupełnie nie spodziewałam się takiego poprowadzenia fabuły. 

 

"(...)A ty mówiłaś, że potwory nie są prawdziwe.- Nie te, które są w książkach. Chociaż czasem źli ludzie przypominają potwory, mimo że są ludźmi." 

 

Historię poznajemy z punktu widzenia kilku osób, tak się składa, że samych kobiet, które w taki czy inny sposób są związane z głównym wątkiem powieści. Historię przybliżają nam więc Marissa, matka zaginionego chłopca, Jenny, jej przyjaciółka, matka Jacoba, Carrie i Irene, a to kim one są w powieści, musicie sami odkryć, sięgając po ten tytuł. ;) 

 

Polubiłam dwie główne bohaterki, czyli Marissę i Jenny, za to bardzo irytowała mnie Irene, która myślała tylko o kasie, i jak tu uszczknąć coś dla siebie. Bardzo miłą i sympatyczną bohaterką była także Esther, kobieta, która wspierała od samego początku Marissę, a potem i Jenny. Zaś co do Carrie, to do niej miałam najbardziej mieszane uczucia, podczas lektury zrozumiecie dlaczego. A i denerwowało mnie trio rodziców, nazywane przez bohaterki Sabatem, bo doprawdy zachowywali się jak wszechwiedzące, żądne krwistych ploteczek rekiny. 

 

Negatywnie zaskoczyli mnie natomiast prawie wszyscy bohaterowie męscy tej historii. Cóż, taki autorka miała pomysł na fabułę. 

 

To jej wina jest wciągającym domestic thrillerem, dzięki któremu zarwiecie noc, by poznać rozwiązanie tej historii. Nie brak tu emocji, napięcia i momentów zaskoczeń. Autorka sprawnie wywiodła mnie w pole, bowiem snułam zupełnie odmienne rozwiązanie historii. Czyta się ją naprawdę dobrze, i jak ostatnio nie miałam szczęścia do tego gatunku, tak ten pozytywnie mnie zaskoczył. Mogę z czystym sercem go Wam polecić ! 

 

Za egzemplarz do recenzji i możliwość lektury przedpremierowej dziękuję wydawnictwu Muza. 

Link do opinii

Marissa Irvine dociera pod adres Tudor Grove 14, żeby odebrać swojego synka Milo z pierwszego spotkania z nowym kolegą. Ale kobieta, która otwiera jej drzwi nie jest znajomą mamą. Ani opiekunką. A Milo tutaj nie ma.

Tak właśnie zaczyna się najgorszy koszmar rodzica.

Kiedy policja typuje podejrzanego, a raczej podejrzaną, na całym dublińskim przedmieściu aż huczy od plotek.

Co stało się z chłopcem?

Kto i dlaczego go porwał?

 

Ależ to było dobre!

Emocjonujące, pędzące jak wicher i zaskakujące jak jajko z niespodzianką!

Autorka zaserwowała nam tutaj całą paletę emocji począwszy od przerażenia, bo chyba nie ma gorszego koszmaru dla matki niż to, że nie wie, gdzie jest jej dziecko, po zdumienie, szok i niedowierzanie. Robi to w dodatku w iście mistrzowski stylu, bo kiedy zbliżamy się już do końca, kiedy myślimy, że wszystko wiemy, to daje nam takiego kopniaka, że tylko otwieramy usta ze zdziwienia.

Niczego w tej historii nie możemy być pewni, prócz rozpaczy, która spogląda na nas z niemal każdej kartki.

Dramat, jakiego tutaj doświadczymy z pewnością zostawi nas z wieloma pytaniami, bo czyż sami nie zrobilibyśmy wszystkiego, aby tylko odzyskać własne dziecko?

 

Książka jest znakomita, dlatego ogromnie polecam!!! Czytajcie koniecznie!!!

Link do opinii
Avatar użytkownika - ktomzynska
ktomzynska
Przeczytane:2022-07-30, Ocena: 5, Przeczytałam,

Jeden zaginiony chłopiec. Cztery winne kobiety. Jednak kto tak naprawdę jest winny skoro każdy coś ukrywa i ma swoje sekrety?

 

Zawsze uwielbiam thrillery, gdzie motywem przestępstwa, czy zbrodni były dzieci. Takie książki potrafiłam przezywać najbardziej, a odkąd na świecie jest Olivier robią one na mnie jeszcze większe wrażenie. 

 

,,To jej wina" jest książką, którą czyta się z zapartym tchem i nie chce się jej odkładać na bok. Autorka ma świetny warsztat pisarski, dzięki któremu przez lekturę się płynie. Fabuła, jak i sama intryga zostały bardzo ciekawie nakreślone i widać, że autorka je przemyślała. Akcja pędzi tutaj dość szybko i tak naprawdę ciągle coś się dzieje. Możemy przyjrzeć się tutaj wątkowi miłości rodzicielskiej, przemocy, zazdrości, czy pazerności. Zobaczymy także toksyczne relacje z teściami i mroczne oblicza rodzinnego życia. 

W książce jest wiele niewiadomych i postaci, które porządnie potrafią namieszać. Bohaterowie są nieprzewidywalni i każdy z nich coś ukrywa. Są niejednoznaczni. Pod maską jednej osoby kryją coś zupełnie innego. W wielu momentach zastanawiałam się nad ich człowieczeństwem w kwestii ważenia losów chłopca nad własnymi korzyściami. 

Samo śledztwo zostało poprowadzone naprawdę fajnie i w ekspresowym tempie. Czego kompletnie się nie spodziewałam to tak naprawdę drugiej sprawy, która wychodzi na światło dzienne. Tutaj zaginięcie chłopca jest nazwijmy to pretekstem, aby poznać drugie dno całej historii. Dno które zaskakuje. 

 

,,To jej wina" jest świetnym thriller z gatunku domestic thriller. Porusza ciekawe tematy i sprawia, że czytelnik sam zaczyna się zastanawiać nad pewnymi kwestiami społecznymi. Zdecydowanie polecam 

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy