Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2017-06-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Space Between Us
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Z Anną McPartlin spotkałam się już przy "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" i nie powiem, byłam mile zaskoczona jej twórczością. Jednak czytając "To, co nas dzieli" zauważyłam pewne podobieństwa i różnice w stylu autorki, które niekoniecznie mi przypadły do gustu i na które jestem teraz bardziej wyczulona. Przede wszystkim kuły mnie w oczy dialogi - drętwe i takie zupełnie bez życia. Przy niektórych z nich miałam wrażenie, że zostały wstawione, bo tak, żeby po prostu powstał jakiś przerywnik między dłuższymi akapitami i czytelnik nie poczuł znużenia. Poza tym określenie "intensywna" albo "poruszająca" moim zdaniem nie pasuje za bardzo do tej książki. Nie wiem, czy to wina pani McPartlin czy to jednak ze mną jest coś nie tak i stałam się nieczuła, ale "To, co nas dzieli" we mnie nie wywołało większych emocji, o ile w ogóle jakiekolwiek się pojawiły. Co jest dla mnie niemiłym zaskoczeniem, ponieważ w "Gdzieś tam..." nie spotkałam się z takim problemem.
Również początek nie był dla mnie przekonujący. Skupiał się głównie wokół przyjaźni, którą dwie kobiety starają się naprawić oraz wprowadzeniu do ich życia codziennego, czyli niezobowiązująco i dla niektórych mało ciekawie. Trzeba jeszcze dodać, że autorka uwielbia się rozpisywać, wplatać dużo szczegółów i to jest jeden z powodów, przez które około połowa książki staje się wprowadzeniem do właściwej treści. Ale zapewniam, że później jest tylko lepiej, pojawiają się poważniejsze tematy, a powieść nabiera głębi. Można więc ją zaliczyć do tych życiowych, nieco refleksyjnych, ale nie przesadnie.
Jeśli miałabym podsumować te książkę, powiedziałabym, że to taki dobry średniaczek, którego nie zaszkodzi spróbować, aczkolwiek bez jakichś fajerwerków. Przyzwoita, z przesłaniem, dzięki niej czytelnikowi udziela się jej pozytywne nastawienie i zachęca do walki o to, co naprawdę w życiu ważne.
Znam już twórczość Anny McPartlin, dlatego po jej kolejne książki sięgam w ciemno. Ucieszył mnie fakt, że na polskim rynku wydawniczym pojawiła się najnowsza książka tejże autorki. "To, co nas dzieli" opowiada perypetie dwóch przyjaciółek z dzieciństwa , Eve Hayes i Lily Brennan . Obie połaczyła przyjaźń na śmierć i życie. Jednak wszystko się komplikuje, gdy Lily Brennan wyjeżdża do innego miasta, by zarobić na studia. Lily jest niechcianym dzieckiem. Jej matka, która rozwijała karierę związała się z nowo poznanym Grekiem . Matka Lily niedy nie mogła sobie poradzić ze smutkiem, że narodziny córki spowodowały, że musiała zapomnieć o sobie, swoich marzeniach i zawodowych celach. Lily chcąc stworzyć stabilną rodzinę , młodziutko wychodzi za mąż. Poświęca się rodzinie, podczas wymagających studii męża, który pragnie zostać lekarzem, kardiochirurgiem. I choć, Lily jest znacznie inteligentniejsza , to czyni wszystko, by mąż był szczęśliwy. Ona sama zostaje pielęgniarką. Kocha swoją pracę i nie ulega naciskom męża, by rzuciła tę robotę. Natomiast Eve Hayes zostaje projektantką biżuterii. Kobieta niezwykle uzdolniona. Nie wierząca w swoje możliwości. Pewnego wieczora spotyka się na schadzkę, z dawną miłością. Po upojnych chwilach idą ciemną ulicą, gdy niespodziewanie potrąca ich samochód. Połamaną kobietę, z licznymi obrażeniami znajdują sanitariusze. Kobieta w ciężkim stanie trafia do szpitala, w którym pracuje właśnie Lily. Przyjaciółki nie widziały się od lat. Teraz ich ścieżki życia znowu się krzyżują. .. Lecz w młodości podzieliło ich coś, czego czytelnik musi się dowiedzieć w trakcie czytania. Anna McParlin , jak to w jej przypadku bywa postawiła na uczucia. Eve I Lily połączone na zawsze, a jednocześnie podzielone sekretem, który zaważył na ich przyszłym życiu. Autorka nie zawiodła mnie i moich nadziei na kolejne ekscytujące, życiowe wątki. Całość czyta się z niemałym zaangażowaniem, zwłaszcza że sporo się tu dzieje a emocje są silne. Plusem jest także niezwykły klimat, ukazanie złożonych relacji międzyludzkich Bezsprzecznie powieść dobrze opracowana, życiowa a postacie realne, namacalne, prawdziwe! Nie sposób nie wdrożyć się w ich świat i na własnej skórze poczuć ich problemy, rozterki czy tragedie, z którymi muszą się mierzyć. Dzięki temu nie brakuje tu emocji, wzruszeń i refleksji. Polecam.
Cheap Offers: http://bit.ly/gadgets_cheap
Twórczość Anny McPartlin była mi od dawna polecana przy okazji wszelakich konkursów czy też zapytań o autorów, których nie znam a warto... Jakoś nie mogłam się czasowo tak ustawić, by sięgnąć po "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" czy "Ostatnie dni Królika", ale kiedy w nowościach pojawiło się "To, co nas dzieli" pomyślałam, że to jest ten moment. Czas poznać jak pisze irlandzka autorka. Jakie są moje wrażenia?
wakacje roku 1990; Dublin
Lily Brennan i Eve Hayes są przyjaciółkami, które los rozdzielił tego lata. Lily zarabia w restauracji na czesne do college'u, gdzie wybiera się po wakacjach, zaś Eve została w rodzinnej miejscowości i podnosi na duchu chłopaka Lily. Dziewczyny piszą do siebie listy pełne tęsknoty i opowieści o tym, co u której słychać w sprawach egzaminów, pracy, pasji oraz spraw sercowych - typowe przeżycia nastolatek. Listy te zostały zamieszczone na początku każdego rozdziału książki.
To było jednak ich ostatnie wspólne lato... Przyjaźń od pieluch zakończyła się na dwadzieścia długich lat... Dlaczego? Autorka tylko sygnalizuje drobnymi wtrąceniami, że coś się wydarzyło. Że ktoś popełnił błąd. Że ktoś powiedział prawdę. Że ktoś stracił przyjaźń. Że wystarczyło porozmawiać a nie zamykać się w kokonie ciszy i izolacji.
Rok 2010; Dublin
Po wielu latach na obczyźnie, gdzie robiła karierę, Eve wraca do domu. Porządkuje dom po śmierci ojca; wspomina przeszłość i jakże szczęśliwy czas. Pod wpływem nostalgicznego nastroju poszukuje w internecie informacji o Lily, bowiem bardzo brakuje jej przyjaciółki. Zaczyna spotykać się ze swoją miłością sprzed lat - Benem, choć jest żonaty to Eve nie potrafi zapomnieć. Podczas jednej ze schadzek dochodzi do wypadku - samochód prowadzony przez pijanego kierowcę potrąca parę idącą drogą... W szpitalu Eve spotyka Lily i nagle świat się dla niej zmienia. Kobieta nie ma pojęcia co dzieje się z Benem, ale właśnie wtedy uświadamia sobie, że naprawdę go kochała. Szkoda, że tak późno...
Czy dawne przyjaciółki odbudują swoją relację? Czy będą szczere? Jak potoczą się ich losy?
McPartlin skupiła się w swojej powieści na przyjaźni. Na pierwszym planie umieściła przyjaźń Eve i Lily, dwie jakże różne osobowości. Lily zawsze była delikatna, uwielbiająca się śmiać, ciepła i troskliwa. Znajomi mówili o niej "słoneczko", bowiem zawsze była bardzo pogodna. Uwielbiała pomagać innym, nawet kosztem własnego czasu wolnego. Marzyła o medycynie, jednak ponad swoje marzenia postawiła miłość do Declana... Czy było warto? Moim zdaniem ten związek od początku był toksyczny, zabijał w niej radość życia, przytłaczał. Declan był brutalny w łóżku, nie dawał jej pieniędzy ale nie chciał też, by pracowała. Wymagał punktualnych posiłków a dwukrotne - w ciągu dwudziestu lat - spóźnienie się z kolacją wywoływało ogromne kłótnie.... Na śniadania Lily każdemu z członków swojej rodziny robiła coś innego, bo tak lubili... Żyła jak robot, ale dzięki spotkaniom z Eve znów ma energię i siły, by stać kimś, kogo sama będzie szanować. Nie chce już być na każde zawołanie, nie chce być kontrolowana, strofowana, zmuszana. Nie chce wyrzekać się przyjaciół...
Po drugiej stronie stoi Eve - zimna i wyrachowana bizneswoman, szczera do bólu, beztroska i pewna siebie. Otwarta i samolubna, nieomylna i mówiąca wprost co myśli. Jej życie było dokładnym przeciwieństwem życia dawnej przyjaciółki. Z uwagi na to, że była sama, mogła robić co i kiedy chciała. Jej codzienność była poświęcona tylko i wyłącznie pracy. Teraz wszystko się zmieniło. Jest przykuta do łóżka, zdana na łaskę innych, ale nie traci pogody ducha, stara się walczyć pomimo kolejnych ciosów wprost w serce. Brat i przyjaciele (to kolejne aspekty tej więzi ukazane przez autorkę) wciąż gromadzą się przy jej łóżku i wspierają. Dzięki temu Eve ma siłę pomyśleć też o tym, by pomagać innym.
Książka pokazuje też jak wygląda życie w krajach objętych wojną, jak są postrzegani homo- lub biseksualiści, jaki wpływ na ludzi mają toksyczne związki, dlaczego czasem trzeba ukryć zdradę pod wymyślonym kłamstwem, jaki wpływ na dorosłe życie ma przemoc rodziców względem dzieci a także jak bardzo wydarzenia z przeszłości rzutują na przyszłość. Zawsze jest jednak iskierka nadziei na lepsze jutro.
Pewnie zastanawiacie się co wydarzyło się latem 1990 roku... Tego nie zdradzę. Autorka bardzo długo ukrywała prawdę przed czytelnikami. Pojedyncze sygnały, które pojawiały się co jakiś czas dawały impuls, który rozpoczynał proces myślowy - próbowałam domyślić się prawdy... Udało mi się to w połowie... Nie do końca spodziewałam się takich rewelacji... Ale ucieszyło mnie to, że ostatecznie przydało się to czegoś innego :) Tak, wiem piszę zagadkami, ale nie mogę ujawnić Wam szczegółów... Sami musicie je odkryć.
Czy twórczość Anny McPartlin stanie się moją ulubioną po tym pierwszym spotkaniu? "To, co nas dzieli" początkowo mnie nieco nudziła, nie mogłam wciągnąć się mocno w fabułę do tego stopnia, by trudno mi było odłożyć lekturę. Nie ciągnęło mnie też, by po nią sięgnąć w każdej wolnej minucie... Dopiero kiedy akcja się rozkręciła, czułam że muszę teraz, już, natychmiast poznać zakończenie... Jest to powieść lekka, ale oparta na autentycznych wydarzeniach.
Dlatego ujmę to tak - koniecznie muszę poznać inny tytuł pióra irlandzkiej autorki, licząc jednocześnie na więcej Irlandii w irlandzkiej opowieści :)
Recenzja znajduje się na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Autorka rozkochała mnie w sobie książką „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu”, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po jej kolejną powieść.
Eve Hayes i Lily Brennan to najlepsze przyjaciółki. Rodzina Eve traktuje Lily jak drugą córkę, one zaś kochają się jak siostry. Niestety dzieje się coś, co rozdziela najbliższe sobie osoby. Czy los ponownie postawi je na swojej drodze? Czy dorosłe już kobiety, będą w stanie się znów zaprzyjaźnić?
„Tutaj umrę. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, Ben. Przepraszam za ten wieczór. To był mój największy i najgłupszy błąd. Chyba cię kocham. Chyba zawsze cię kochałam.”
„To, co nas dzieli” rozczarowało mnie na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że akcja stoi w miejscu, choć lata wciąż lecą. Czas mija, a nasi bohaterowie pozostają bez zmian. Mam wrażenie, że przez całą książkę mamy do czynienia z nastolatkami, którzy nie są do końca pewni, kim chcieliby być. To jest zarówno minus, jak i plus, bo stawiają pytania dotyczące swojej egzystencji, stają przed dylematami moralnymi.
„Nadjeżdżał ku nim samochód, Eve zobaczyła światła. Nagle poczuła silne uderzenie w nogi i coś wyrwało dłoń Bena z jej uścisku. Nie zemdlała, ale wszystko wydawało się surrealistyczne, jak przyjemny sen, który zamienia się w koszmar. W jednej sekundzie patrzyła na Bena, w następnej tkwiła w fotelu pasażera pędzącego auta. Wiedziała, że jej połamane nogi sterczą przez wybitą przednią szybę.”
Kolejnym podpunktem jest absurd. Niektóre teksty są kompletnie pozbawione logiki. Mam tu na myśli czynności i zachowania postaci. Powyższy fragment jest jednym z wielu, który potwierdza moją teorię. Kobieta stoi na ulicy, uderza w nią samochód i nagle znajduje się w środku pędzącego auta, a jej nogi sterczą przez wybitą szybę. Jak?
Uczucia, a dokładniej ich brak. Owszem, były momenty, kiedy coś zakuło mnie w sercu na samo wyobrażenie danej sceny, ale częściej czytałam z obojętnością malującą się na mojej twarzy i będącą w moim wnętrzu. Po pewnym czasie zaczęłam wątpić w to, o czym tak naprawdę jest ta książka. Wokół czego kręci się fabuła. Znudzona i zgarbiona pod ciężarem zawodu, przewracałam kolejny kartki, by jak najszybciej znaleźć ten moment kulminacyjny, środek całego przedsięwzięcia. Nie znalazłam.
Bardzo podobał mi się ten zabieg z listami i mieszaniem perspektyw. Naprzemiennie oglądamy świat oczami Eve i Lily, a pomiędzy czytamy ich listy z czasów nastoletnich. Podobał mi się również humor charakterów. Dziewczyny raczą nas dowcipami, a w dialogach potrafią być ironiczne i zabawne. Często się przez to uśmiechałam.
To mogłaby być piękna książka. Anna McPartlin udowodniła już, że potrafi poruszyć każdą strunę naszego wnętrza. Mam wrażenie, że miała po prostu słaby okres w życiu, przez co nie podarowała mi emocji w najnowszej książce, tylko pobieżnie przeleciała przez temat przyjaźni, niepewności, niedobranych par i w pewnym sensie problemów psychicznych. Całe szczęście ma tak wyrobiony warsztat, że czyta się szybko. A może czytało się szybko, bo nie zagłębiałam się w dane zagadnienia?
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu? Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak...
Przeczytane:2018-10-16, Ocena: 5, Przeczytałam, Zmieniły właściciela,
To już trzecia książka Anny, która została wydana w Polsce. Również trzecia, którą przeczytałam. Pierwsza, czyli "Ostatnie dni Królika" to coś co podbiło moje serce i chyba nigdy go nie opuści. Dzięki niej po "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" sięgnęłam w zasadzie bez wahania. Nie było już tak cudownie, ale nadal McPartlin miała w sobie to coś. Gdy wyszła pozycja "To, co nas dzieli" to ją również postanowiłam przeczytać. Było lepiej niż przy drugiej, ale nadal gorzej niż przy pierwszej powieści. Jednak jeśli Anna nadal będzie pisała to ja nadal będę czytała.
Poznajmy dwie kobiety - Lily Brennan oraz Eve Hayes. Mają prawie czterdzieści lat, a ich drogi rozeszły się bez mała dwadzieścia lat temu. Były najlepszymi przyjaciółkami, ale w wakacje, gdy były osiemnastolatkami wydarzyło się coś co bezpowrotnie je rozdzieliło. Nikt nawet najbliższa paczka przyjaciół, nie wie co się stało i dlaczego nierozłączne do tej pory dziewczyny zerwały ze sobą kontakt. Choć minęło tyle lat żadna nie próbowała odszukać tej drugiej. Wydawało by się, że to koniec wieloletniej przyjaźni, ale czy na pewno?
Mija kilkadziesiąt lat, gdy Eve po ogromnych sukcesach w branży biżuteryjnej wraca do Dublina. Chce sprzedać rodzinny dom by nie przypominał o tym co straciła i spróbować osiąść w miejscu gdzie się urodziła, ale na spokojnie i z czystą kartą. Jako samotna kobieta nawiązuje romans ze swoja pierwszą miłością - Benem. Kocha go i chciała by móc z nim być, ale wie, że to nie możliwe, bo on jest żonaty. Jednak oboje to ciągną. Jednak związek ten ma swój tragiczny koniec w postaci wypadku. Oboje w nim ucierpieli jednak tylko jej będzie pisane wyjść z niego cało. Ale czy na pewno?
Lily od początku miała najlepsze wyniki w nauce nie tylko w ich grupce przyjaciół. Była i jest inteligentna. Od początku sugerowano jej studia medyczne. Ona jednak została pielęgniarką. Choć zadowolona z pracy oraz dwójki dzieci to mąż, którym jest jej miłość z dzieciństwa nie daje jej powodów do radości. Ciągle kontrolowana i pilnowana zaczyna mieć dość.
Zbieg okoliczności, przeznaczenie czy może przypadek sprawił, że drogi Eve oraz Lily znów się schodzą. Ta pierwsza po wypadku trafia do szpitala gdzie pracuje jej dawna przyjaciółka. Po niemal dwóch dekadach kobiety mają możliwość porozmawiać i wyjaśnić sobie co się w tedy tak na prawdę stało i dlaczego nie zrobiły tego w tedy. Razem z nimi odżywa grupa przyjaźni sprzed lat oraz wychodzą na jaw niejedne sekrety.
To co podoba mi się u Anny to jej umiejętność poruszana poważnych tematów z nutką ironii oraz żartu. Żeby uzyskać taki efekt i pryz okazji nie wyszła masakra trzeba wyczucia proporcji, a McPartlin ją ma. Jej powieści choć lekkie w odbiorze to skrywają na swych kartach dramaty. Chciała bym więcej książek spod jej pióra i mam na dzieję, że to dostanę, a Wy pokochacie ją razem ze mną. Polecam
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com