Najgłośniejsza powieść 2019 roku już w Polsce!
Margaret Atwood po ponad trzydziestu latach wraca do świata ze swojej najsłynniejszej powieści Opowieść Podręcznej. I to w jakim stylu! Za Testamenty pisarka zdobyła Nagrodę Bookera.
Zawsze mówiłam ,,nie", gdy proszono mnie o napisanie drugiej części. Ale jako że zaczęliśmy zbliżać się do Gileadu, zamiast się od niego oddalać, ponownie to przemyślałam - powiedziała autorka w dniu premiery.
Od wydarzeń przedstawionych w ,,Opowieści Podręcznej" minęło piętnaście lat. Sytuacja Republiki jest dramatyczna. Brakuje jedzenia, na świat przychodzą zdeformowane, słabe dzieci, umierają też Podręczne, czyli niewolnice, których zadaniem jest rodzić. W tym kraju przemocy żyją obok siebie Ciotka Lidia, surowa i okrutna funkcjonariuszka Gileadu oraz młodziutka Agnes, przygotowywana do roli Podręcznej. Ich losy obserwuje z jak dotąd bezpiecznego dystansu Daisy, nastolatka mieszkająca w Kanadzie. Jaki los spotka mieszkańców Gileadu? A raczej jaki los czeka świat, w którym powstał Gilead?
,,Książka, którą musisz przeczytać"
Sunday Telegraph
,,Margaret Atwood w najwyższej formie"
The Guardian
,,Nasz wspólny czas, mój czytelniku, właśnie się zaczyna. Może potraktujesz te moje kartki jak kruchą skrzynię skarbów, którą należy otwierać z największą ostrożnością. Może podrzesz je lub spalisz, co często przydarza się słowom. Trzymasz w dłoniach groźną broń,naładowaną sekretami trzech kobiet z Gileadu. Narażają życie dla ciebie. Dla nas wszystkich. Zanim wkroczysz w ich świat, warto może uzbroić się w te myśli: Wiedza jest władzą. Historia nie powtarza się, ale się rymuje".
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2020-02-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Czyta: Maria Seweryn
Tytuł oryginału: The Testaments
Po przeczytaniu książki „Opowieść Podręcznej”, jak i obejrzeniu jej adaptacji przyszła kolej na sięgnięcie po kolejną lekturę Margaret Antwood „Testamenty”.
Nie da się opiniować "Testamentów" unikając porównania do poziomu "Opowieści podręcznej". Można odnieść wrażenie, jakby dwie ideologicznie podobne książki pisały dwie różne osoby. Autorka trzymała się ciężkiego języka, topornych słów i filozoficznej narracji w pierwszej części, by po latach pozwolić sobie na większą swobodę i lekkość w toczącej się fabule. Kontynuacja losów Gileadu mknie w "Testamentach" na łeb, na szyję porywając czytelnika w świat niebezpieczeństwa, ryzyka, walki o wolność; tutaj również wpadają na swoje miejsce brakujące elementy z "Opowieści podręcznej", by zgrabnie domknąć historię strasznego, utopijnego świata udręczonych kobiet.
„Testamenty” to świetna książka, którą czyta się z dreszczami. Oburza i szokuje, budzi sprzeciw oraz zmusza do myślenia. W części tej więcej się dzieje dzięki czemu nie sposób się od niej oderwać. Pisarka świetnie zamknęła całą historię, a samo zakończenie było nieprzewidywalne.
Polecam!
„Testamenty" są kontynuacją popularnej „Opowieści podręcznej”, która dla mnie była pełna niedomówień. Czy „Testamenty” okazały się być podobne? Nie. W tej historii lepiej poznajemy mechanizm funkcjonowania Republiki Gileadu, dzięki relacjom nie jednej, a trzech zupełnie różnych bohaterek. Ta historia wywołała we mnie o wiele emocji niż „Opowieść podręcznej”, ale uważam, że aby jak najlepiej pojąć poruszany przez autorkę temat, powinno się przeczytać obie książki.
Narratorkami są trzy kobiety. Ciotka Lidia jest jedną z założycielek społeczności Gileadu. Jest mentorką i przywódczynią, jest też surowa i bezwzględna oraz cieszy się wielkim autorytetem wśród innych Ciotek. Z jej zdaniem liczą się Komendanci, Żony i reszta społeczeństwa Gileadu. Agnes jest młodą dziewczyną mieszkającą w Gileadzie. Właśnie wchodzi w okres dojrzewania, dlatego jej rodzina szuka dla niej odpowiedniego męża. Jednak dziewczyna nie godzi się na zamążpójście i dzięki wsparciu Ciotki Lidii udaje jej się trafić do Ardua Hall, w którym będzie szkoliła się na przyszłą Ciotkę. Ostatnią bohaterką jest Daisy, szesnastolatka wychowywana w Kanadzie. Drogi tych trzech kobiet w pewnym momencie przecinają się, a one same mogą przyczynić się do upadku reżimu .
Ta historia znacznie bardziej przypadła mi do gustu niż pierwsza część opowieści o Gileadzie. W tamtej części zabrakło mi dokładnego wytłumaczenia funkcjonowania Republiki Gileadu, a tutaj moja ciekawość została w pełni zaspokojona. Dzięki trzem bohaterkom, których relacje przeplatają się i uzupełniają oraz narracjom z trzech zupełnie różnych punktów widzenia, dowiedziałam się tego, jak werbowano kobiety do roli Ciotek, czym był Zbiornik Wdzięczności oraz kim były Perłowe Dziewczęta. Poznałam zasady i reguły panujące w tej nietypowej rzeczywistości. Autorka świetnie zobrazowała łamanie praw kobiet, zmuszanie ich do wcielania się w role bezwzględnych i okrutnych, ale też uległych i znoszących wiele cierpień. W tej historii pokazano, że ludzie walcząc o przetrwanie są w stanie upodobnić się do swoich oprawców, wzmacniać swoją pozycję i cierpliwie czekać na moment, w którym będą mogli zemścić się i odkupić swoje winy.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Ta część diametralnie różni się od pierwszej i wiem, że „Opowieść Podręcznej” jest powszechnie bardziej ceniona, ale mi o wiele bardziej podobały się „Testamenty”. Przyznam szczerze, że po części pierwszej, do tej pozycji przysiadałam trochę opornie, ale po kilku rozdziałach strasznie się wciągnęłam! Przede wszystkim cała historia była o wiele ciekawsza – pisana z perspektywy trzech osób, a do tego intrygi, wola walki i zwroty akcji, które były czasem dość przewidywalne, ale jednak coś się działo. Jedyne co mnie irytowało to postać Daisy, myślę, że autorka mogła ją trochę bardziej poskromić.
Książkę polecam, ja jestem naprawdę miło zaskoczona.
„Testamenty” to próba odpowiedzi na wszystkie niedopowiedzenia „Opowieści Podręcznej”. Ci co czytali wiedzą, że była ona ich pełna. Zostawiła czytelników z masą pytań bez odpowiedzi. Nie dowiadujemy się z niej, co było powodem ogromnych zmian społecznych, jakie opisuje nam Freda. Jak powstał Gilead czy jak upadł. Poznajemy po prostu tylko jej codzienność i urywki z przeszłości. „Testamenty” ukazują o wiele pełniejszy obraz stworzonego przez Atwood świata. Przede wszystkim poznajemy go z perspektywy trzech bohaterek: okrutnej Ciotki Lidii,- którą znamy już z pierwszej części i to właśnie jej narracja wydaje się najciekawsza i najbardziej zaskakująca,- wychowanej w Kanadzie Daisy oraz mieszkającej w Gileadzie Agnes. Ich relacje wzajemnie się uzupełniają oraz splatają. Dostarczają nam przy tym, o wiele więcej informacji na temat życia i zasad panujących w Gileadzie oraz przyczyn jego upadku. Zmiana narracji w tym wypadku ułatwia również odbiór historii. O ile sposób prowadzenia relacji w „Opowieść Podręcznej” mógł być dla niektórych nużący, w „Testamentach” mamy szybszą akcję, więcej zawirowań i właśnie ten pełniejszy obraz z odpowiedziami, na które czekaliśmy. Jednocześnie jednak historia ta traci przez to na swojej intymności i wyjątkowości. Nie jest już tak przejmująca, choć Gilead w tej części wydaje się jeszcze straszniejszy i bardziej okrutny. Choć może to akurat wina mężczyzn, którzy choć pojawiają się tu rzadko, mają ogromny wpływ na życie kobiet i wydają się być jeszcze bardziej zepsuci i zdemoralizowani?
Na mnie lektura obu części wywarła podobne wrażenia i w pewnym sensie traktuję je nierozerwalnie. Jeśli jednak miałabym wybierać, to „Opowieść Podręcznej” była tą bardziej szokującą i przejmującą. Wywołała więcej emocji i przemyśleń.
Rozczarowałam się i to gorzko. O ile "Opowieść podręcznej" głęboko cenię i często do niej wracam to "Testamenty" z pewnością nie trafią do kanonu moich ulubionych książek. Książki te zostały napisane w znacznym odstępie czasowym, ale mam wrażenie, że napisała je zupełnie inna osoba, wyszły spod innej ręki. Zacznijmy od tego, że narracja prowadzona z różnych perspektyw to całkiem ciekawy pomysł, tyle że kobiety w tej opowieści były nijakie, jałowe, bez wyrazu. Daisy wprost działa mi na nerwy, rozkapryszona nastolatka zupełnie psuje nastrój zbudowany w "Opowieści podręcznej", który bardzo chciałam zachować w kontynuacji. Nie było to możliwe, wielka szkoda. Zwroty akcji, jakby wprowadzane na siłę. Tu znów pokuszę się o bezlitosne porównanie do pierwszej części, gdzie świat przedstawiony i przeżycia wewnętrzne bohaterki budowały grozę, tam nie trzeba było zbędnych zwrotów akcji. Zawiedziona, liczyłam chociaż na porządne zakończenie, takie wiecie, z przytupem, wbijające w fotel - tutaj też się zawiodłam. Być może moja negatywna opinia wynika z tego, że liczyłam na powtórkę z emocji, które zaserwowało mi pierwsze spotkanie z "Opowieścią podręcznej", Być może wymagałam zbyt wiele i dlatego rozczarowanie było aż tak bolesne.
Aby dobrze zrozumieć "Testamenty" należy sięgnąć po pierwszą część "Opowieść podręcznej" - bez jej znajomości ciężko będzie zrozumieć fabułę. Obie powieści stanowią jedność i nawzajem się uzupełniają. Utrzymane w surowym klimacie, proste i z brakiem jakiejkolwiek subtelności - takie są właśnie :Testamenty", to już cechy rozpoznawcze całej twórczości Atwood. Trzy spojrzenia na Gilead trzech różnych kobiet: tej, która ten świat zbudowała i bohaterki, która innego świata nie zna oraz kobiety, która ma możliwość obserwacji jedynie poprzez media: gazety i telewizję. Świat stojący na mocno zbudowanych fundamentach zaczyna chwiać się w podstawach, czy będzie to koniec republiki Gileadu? Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, umierają Podręczne, rodzi się coraz więcej zdeformowanych dzieci, jaki będzie finał całej historii? "Testamenty" jak i jej poprzednią część czyta się z ciekawością, narracja trzecioosobowa dodatkowo nadaje tej historii pikanterii i sprawia, że patrzymy na całość nieco bardziej obiektywnie. Atwood po raz kolejny udowadnia, że przy jej książkach nie będziemy się nudzić.
Ostatnimi czasy szukałem książki, która mnie zachwyci i pochłonie bez reszty. Znalazłem, jeśli jeszcze nie czytaliście "Testamentów" Margaret Atwood, koniecznie nadrabiajcie zaległości.
Już od pierwszych stron widzimy znaczącą różnicę w sposobie prowadzenia narracji. Ale zacznijmy od tego, o czym opowiada książka. Trzy bohaterki, trzy perspektywy, dwa światy! Żyjąca w Kanadzie młodziutka Daisy a po drugiej stronie - w rozpadającym się Gileadzie - surowa Ciotka Lidia i przygotowywana do roli Żony młoda Agnes. Co mają ze sobą wspólnego? Odpowiedź znajdziecie na kartach tej powieści. Głównym tematem książki jest dramatyczna sytuacja Gileadu i dążenia do obalenia go. Przeszłość skrywa wiele sekretów.
W powieści tej autorka postawiła na znacznie więcej akcji i zwrotów fabularnych. Język, który przeszkadzał wielu czytelnikom "Opowieści Podręcznej" (osobiście uwielbiam) uległ zmianie. Stał się bardziej dzisiejszy, mam wrażenie, że przystępniejszy dla każdego czytelnika (nie licząc dzieci). Historia została opowiedziana z trzech perspektyw, dzięki czemu mamy pełny obraz zdarzeń.
Próżno szukać tutaj wielu bohaterów z "Opowieści Podręcznej". Minęło 15 lat od wydarzeń w niej ukazanych. Pojawia się tutaj Ciotka Lidia, jeden z najciekawszych charakterów tych książek. Kobieta, która potrafi być jednocześnie lisem i kotem. Nad wyraz przebiegła. Autorka odkrywa przed nami jej ludzką twarz. Poznajemy jej słabości a z każdym kolejnym "Holografem z Ardua Hall" poznajemy jakie motywy nią kierowały i jej prawdziwe oblicze. W powieści zwraca się ona do nas, każdego czytelnika. Sądzę, że może to być swego rodzaju protest samej autorki. W końcu powieść ta powstała dlatego, że nasz Świat zaczął coraz bardziej przypominać ten wymyślony przez pisarkę. "Zaczęliśmy zbliżać się do Gileadu, zamiast się od niego oddalać" jak powiedziała w jednym z wywiadów Margaret Atwood.
Obie części uważam za absolutnie genialne. Jeśli zniechęciliście się po przeczytaniu pierwszego tomu, ten jest zupełnie inny. Dużo więcej się dzieje i język jest współcześniejszy. Jeśli pierwszy tom was oczarował (jak było w moim przypadku) nie zawiedziecie się. Według mnie literatura obowiązkowa dla wszystkich dojrzałych ludzi, którzy zrozumieją jakie przesłanie ze sobą niesie.
Czy jest ktoś, kto przeczytał „Testamenty” nie czytając "Opowieści Podręcznej", tak jak ja? Moja opinia nie odniesie się więc do pierwszej części historii o Gileadzie, świecie, w którym przenigdy nie chciałabym się obudzić.
Pierwsze wrażenie po przeczytaniu kilkudziesięciu stron? Ta opowieść jest genialna! Na tyle, że pochłonęłam ją w jeden wieczór. I choć zakończenie nieco nie przystaje, moim zdaniem, do całości, trywializując w pewnym stopniu poruszane problemy, to fabuła zafascynowała mnie do tego stopnia, że „Opowieść Podręcznej” już do mnie jedzie.
Trzy kobiety i trzy spojrzenia na Gilead, reżim zdominowany przez mężczyzn, sprowadzający kobiety do roli posłusznej żony, służącej, lub klaczy rozpłodowej. Których wartość określana jest jedynie ich przydatnością dla systemu i swojego pana. Pośledni gatunek, który nie zasługuje na to, by samodzielnie myśleć, odpowiadać za siebie, czy czytać? Bezwolne marionetki w rękach fanatycznych mężczyzn i stworzonego przez nich totalitarnego reżimu?
Historia tyleż przerażająca, co nieprawdopodobna. Ale czy na pewno? W ilu miejscach na świecie los współczesnych kobiet jest równie straszny? A ile czasu i samozaparcia trzeba było, by wywalczyć prawo do edukacji, wyborcze, czy do pełnienia funkcji publicznych? Na ilu płaszczyznach kobiety nadal walczą o równouprawnienie?
To opowieść ku przestrodze, nie tylko dla kobiet, jak szybko można stracić prawa, które dziś wydają nam się czymś normalnym i naturalnym. Zachowajmy więc czujność i pamiętajmy, że nasze wybory mają wpływ na naszą teraźniejszość i przyszłość. Byśmy nigdy nie obudzili się w drastycznej rzeczywistości jak ta kreowana przez Margaret Atwood.
Ksiązkę przeczytałam ,żałuję jedynie ,że nie rozpoczęłam od pierszej części,bo sporo mi umknęło.
Nie jestem zwolenniczką tego gatunku literackiego ,ale przyznaję,że książka jest ciekawa ale nie było u mnie wielkiego WOW
To było coś! Niesamowita historia, która już od pierwszych stron mnie porwała.
W książce poznajemy relacje trzech bohaterek - ciotki Lidi, Daisy i Agnes, które się po pewnym czasie łączą. Daisy i Agnes to dziewczyny, dla których Gilead istniał odkąd pamiętały. Nie znały świata przed powstaniem Republiki. Jednak Daisy wychowana jest w wolnej Kanadzie, a Agnes w Gilead.
Jednak to historia ciotki Lidii zrobiła na mnie największe wrażenie, bo poznajemy jak powstało Gilead oraz co najważniejsze możemy lepiej poznać rolę ciotek i zrozumieć kobiety, które zaczęły współpracować z reżimem. Przynajmniej niektóre z nich.
Przyznam, iż polubiłam ciotkę Lidię. Zrozumiałam ją tak jak i w wcześniejszym tomie zrozumiałam Rozdzielenie (mam nadzieję, że nie pomieszałam nazwy).
Trudno mi teraz też ją ocenić na gruntu bycia dobrym czy złym. Jakoś łatwo mi w serialu i tomie pierwszym ocenić ją jako tą złą. Ale teraz widzę w niej też pozytywne cechy i że jej zachowanie wynikło z koszmaru jaki zafundował jej początek Gilead. Teraz jest dla mnie szara - ni dobra, ni zła.
Drugi tom czytało się łatwiej niż tom pierwszy. Może na końcu nie czułam takiego WTF, jak przy tomie pierwszym i niektóre ruchy bohaterów były przewidywalne jednak dla mnie była ciekawsza. Przede wszystkim dzięki ciotce Lidii i jej historii. To przede wszystkim dla niej warto poznać tą powieść.
Przyznam się, że po "Opowieści podręcznej" trochę bałam się sięgać po drugi tom. Wiedziałam, że to inna historia będzie, że nadal nie będę wiedzieć co się stało Fredą, ale teraz uważam, iż inni bohaterowie stanowią wartość dodaną tej historii, gdyż dodali inne punkty widzenia historii.
Ech, ciekawi mnie jeszcze punkt widzenia mężczyzny - komendanta jakiegoś - czym się oni kierowali? Dlaczego stworzyli Gilead?
Bardzo się cieszę, że Margaret Atwood zdecydowała sie opowiedzieć nam dalszy ciąg tej historii. Dostałam też odpowiedzi na parę pytań, które mnie nurtowały po przeczytaniu Opowieści podręcznej. Teraz mogłam popatrzeć na Gilead z perspektywy trzech bohaterek, chociaż najciekawsza była dla mnie historia ciotki Lydii. Wreszcie dowiedziałam się, jak to się stało, że została ciotką. Doskonale w książce pokazany jest mechanizm łamania kręgosłupa moralnego przez totalitarną władzę. Przygoda z Testamentami zbiegła się u mnie z drugą falą Strajku Kobiet, co jeszcze podgrzało moje emocje przy czytaniu. Jest jednak w powieści światełko nadziei - każdy reżim kiedyś sie kończy. Mam nadzieję, że ten aktualny w Polsce też.
"Jaki sens rzucać się pod walec parowy z powodu zasad moralnych i pozwalać, by cię zmiażdżył? Lepiej wtopić się w tłum, obłudnie chwalący, uniżony, nienawistny tłum. Lepiej ciskać kamienie, niż godzić się, by inni ciskali nimi w ciebie. To zwiększa szanse przeżycia. Architekci Gileadu doskonale o tym wiedzieli. Ludzie ich pokroju zawsze o tym wiedzą."
Dla osoby, która przeczytała wcześniej pierwszą i długo, jedyną część historii z "Opowieści podręcznej" Margaret Atwood, zapoznanie się z częścią drugą, kiedy już w końcu powstała, było tylko kwestią czasu. "Testamenty", bo taki tytuł nosi ta druga część, jednak nie wciągnęły mnie aż tak bardzo jak tom pierwszy. Chociaż chyba słowa "nie wciągnęły", nie są tu właściwie dobrane, bo czytało mi się równie dobrze i szybko, jednak... Straciły one ze swojej treści wiele napięcia, wszystko stało się takie jakieś niemrawe.
Republika Gileadu, stała się jakimś karykaturalnym koszmarkiem tego czym z założenia miała być. Wszechobecny fałsz, obłuda i donosicielstwo. Brak większości codziennych produktów, oraz coraz większa śmiertelność podręcznych i porodów dzieci "nie dzieci" oto obecny Gilead, w odstępie piętnastu lat od wydarzeń które miały miejsce w części pierwszej.
Taki zastany stan jakiegoś kuriozum, oglądamy oczami trzech kobiet. Ciotki Lidii znanej ze swej fanatycznej działalności funkcjonariuszki reżimu, młodziutkiej Agnes, wychowanej w Republice i właśnie przygotowywanej do małżeństwa z wiele od niej starszym komendantem, oraz jeszcze młodszej Daisy, mieszkanki Kanady. Właściwie kto czytał pierwszą część, z łatwością domyśli się, kim są te osoby i co je łączy lub połączy wkrótce.
Nie bardzo też zadowoliło mnie zakończenie. Niby większość znaków zapytania, które zrodziła część pierwsza, zniknęły. Jednak wyjaśnienie ich nastąpiło jakoś po łepkach na tyle, że ja bym miała kolejną garść pytań do tych wyjaśnień. Ogólnie odniosłam wrażenie, po przeczytaniu "Testamentów", że może lepiej by było nie pisać kontynuacji, jak to pisarka miała w pierwotnych planach. Tak więc ta pozycja dostanie ode mnie tylko cztery gwiazdki
Dowcip, inteligencja i nieskończona wyobraźnia. Jak ona to robi? Jak Margaret Atwood nieustannie tworzy tak mądrą, przejmującą, złośliwie zabawną i po...
Najnowszy tom esejów, krótkich wierszy i szkiców pióra znanej kanadyjskiej autorki, laureatki licznych prestiżowych nagród literackich. Niesamowite, dowcipne...
Przeczytane:2021-04-04,
Długo trzeba było czekać na kontynuację „Opowieści podręcznej” . Sama autorka, Margaret Atwood, tak naprawdę wcale jej początkowo nie planowała. W końcu jednak stwierdziła, że namnożyło się tyle spraw, tyle wątków, wiele osób było ciekawych dalszych losów głównej bohaterki, że czemu by ich nie napisać.
Tyle że głównej bohaterki w testamentach prawie nie ma. A kto się tam pojawia zamiast niej?
Prym, co może dziwić, bo w końcu to Gilead, wiodą tam kobiety. Głównie trzy z ich; wychowana w mieście Agnes Jemina, Nicole, która przybiera w opowieści różne imiona min. Daisy, czy Gemma, orz osławiona z pierwszej części ciotka Lidia. Spotykamy tu też wiele innych, pobocznych postaci, które mają w tej historii do odegrania mniejszą, lub większą rolę.
Tym razem poznajemy Gilead aż z trzech stron. Z punktu widzenia ciotki Lidii, Daisy, jako osoby wychowanej poza Gilead, ale interesującą się nim na tyle, by słuchać wiadomości oraz napisać artykuł o małej Nicole oraz Agnes Jeminy, która została tam wychowana. To sprawia, że obraz Gilead oraz jego historia nigdy nie były aż tak pełne.
Okazuje się, że zanim ciotka Lidia została ciotką, została złamana przez system, przerzuta, a później przez niego wypluta. Wzięta prawniczka od kilku rodzajów spraw zgodziła się przyłożyć rękę do czegoś, co zgodnie z prawem nie powinno istnieć. Zanim stała się częścią tego sytemu, musiała przejść szereg testów, a później sprawdzić się w terenie, jako Perłowa Dziewczyna, by w końcu zasłużyć na tytuł ciotki. W tym celu do Ardua Hall przyjmowano kobiety, które nie nadawały się na żony, robiono z nich Suplikantki, przechodziły testy, otrzymywały perły i jako Perłowe Dziewczyny jechały w teren, by się sprawdzić.
Czytelnik mógł się już zapoznać ze sposobem, w jaki zostaje się Podręczną. O ciotkach do tej pory było wiadomo bardzo niewiele. Teraz ta wiedza została poszerzona.
Ciotka Lidia, ma niemal niepodzielną władze. Jedyną osoba, z którą musi się nią dzielić, jest komendant Judd. Jest jedną z czterech ciotek założycielek, ale inne nie dorastają jej do pięt. Zarówno pod względem intelektu, jak i udziału w intrygach, kłamstwach i spiskach.
To samo dotyczy młodych dziewcząt; ich przygotowania w szkole i wydania za mąż. Agnes Jemina oprowadza nas po swoim świecie, opisuje własne opinie i uczucia, stosunki poszczególnych osób, przepływ informacji, plotki i tajemnice. Dzięki niej możemy zobaczyć, co się dzieje w takim typowym domu Komendanta.
Z czasem popadała w coraz większy marazm, dostrzegała coraz więcej uchybień, kłamstw i potknięć tych, którzy mieli stać na straży ich praw, aż w końcu sama straciła wiarę w to, co pomogła utworzyć i zaczęła działać przeciwko niemu, doprowadzając Gilead do upadku.
Jednocześnie ciągle prężnie działa organizacja o nazwie Mayday. Aktywnie działali w niej przybrani rodzice Daisy, Niel i Tabitha. Niestety, poza poznaniem kilku nowych, młodszych, czy starszych członków, niczego nowego się o tej organizacji nie dowiemy. No, może poza niezmiernie ciekawym faktem, że droga, dzięki której podręczne odzyskują wolność była kiedyś drogą, którą uwalniano i przemycano niewolników.
Kiedy drogi Nicole, Agnes Jeminy i ciotki Lidii w końcu się przetną, będą się działy rzeczy zarówno wspaniałe, jak i straszne, ale koniec końców doprowadzą do upadku Republiki Gileadu.
Bohaterowie w opowieści Margaret Atwood są niezwykle sprawnie skonstruowani. Czujemy się, jakbyśmy mieli do czynienia z żywymi ludźmi, którzy są dokładnie tacy sami jak my. Rzuceni w coś równie okropnego, jak wir wojny, starają się sobie Radzic, przetrwać, a przy tym nie zwariować.
Każdy z jej bohaterów ma jakieś wady, ułomności, posuwa się do okropnych rzeczy, by osiągnąć cel. Czasem, ale tylko czasem miewa z tego powodu wyrzuty sumienia.
Rozczarowuje jedynie bardzo skrótowo opisane, szczęśliwe zakończenie, które zupełnie nie pasuje do tej historii. Bo powinna być ciężka i mroczna aż do samego końca…