Dwie kobiety w tak zwanym ,,pięknym wieku", dwa różne światy.
Kazimiera zaczyna i kończy dzień odmawianiem paciorka, regularnie zasila konto radia Święta Jadwiga i uważa, że największą zmorą naszego kraju są ,,elgiebety", lewactwo i ateiści. Maja nie przepuści żadnej parady równości, żyje ze swoim partnerem na kocią łapę, nadużywa wszystkich używek, jakie tylko wpadną jej w rękę, a z rzeczy świętych uznaje tylko święty spokój. Obie, rzecz jasna, serdecznie się nie znoszą. Problem w tym, że syn pierwszej z nich i córka drugiej są małżeństwem. Kiedy ich dzieci zostają oskarżone o popełnienie morderstwa, Kazimiera i Maja muszą połączyć siły, aby udowodnić ich niewinność. Pytanie - czy prędzej same się nie pozabijają?
,,Teściowe muszą zniknąć" to największy hit w bogatym dorobku literackim Alka Rogozińskiego. Drugie, poprawione wydanie powieści wzbogacone zostało o nowe dialogi. Przeżyjcie szalone przygody teściowych raz jeszcze!!
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2024-07-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Komedia kryminalna to gatunek, który coraz bardziej lubię.
Akurat ta książka nie wygrała z serią "Kółko się Pani urwało", ale do relaksu się nadaje.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Książki pana Alka Rogozińskiego kojarzyłam i od dawna chciałam się z nimi zapoznać i nareszcie się za to zabrałam! Byłam zaskoczona tym, co znalazłam!
Nie spotkałam się jeszcze z książką, gdzie zagadki rozwiązują tak dwie skrajne poglądowo osoby. Kazimiera i Maja to postacie bardzo charakterystyczne i zabawne. Historia również od samego początku wciąga i sprawia, że ciężko się od niej oderwać.
Fabuła skupia się przede wszystkim na starej legendzie, którą ktoś w końcu chce sprawdzić. Dużo osób jest w to zamieszanych, ale rozwiązanie jej nie jest proste ponieważ kilkadziesiąt lat sprawia, że nic nie jest już takie samo jak przedtem. Każdy chce to rozwiązać i zgarnąć najlepsze. Teściowe ze względu na swoje dzieci zostają w to zamieszane. Syn jednej z nich zostaje oskarżony o morderstwo, a córka porwana. Wtedy zaczyna się walka z czasem.
Bohaterowie są naprawdę bardzo ciekawi i naprawdę byłam wielce szczęśliwa, że na początku książki mamy opisane wszystkie osoby i jej powiązania. To czasami ratowało życie! Jednak gdybym miała opisywać wszystkie to musiałabym dodać oddzielny post. Ogólnie na pierwszy plan wysuwają się Kazimiera i Maja. Kazimiera wielka fanka polityki, kościoła i stereotypów. Naprawdę czasami załamywałam ręce jak czytałam w co ona wierzyła. Maja jest bardziej nowoczesna, ale też szaleje, wszelkie parady i protesty, życie bez ślubu i bardzo hipisowskie podejście do życia. Jednak mimo wszystko obydwie są kochającymi matkami, które dla swoich dzieci zrobią naprawdę wszystko.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Fabuła wciąga, a historię poznajemy z kilku strony przez co mamy jeszcze szerszy obraz sytuacji. Może nie była to powieść przez którą płakałam wręcz ze śmiechu, ale nie razu miałam uśmiech na ustach.
Podsumowując "Teściowe muszą zniknąć" to bardzo przyjemna powieść, którą można przeczytać bardzo szybko. Nie potrafię porównać jej do innych książek autora, bo ich niestety nie znam. Jednak jeśli mam być szczera, to więcej śmiałam się przy książce "Ja cie kocham, a ty miau" niż przy tej. Mimo tego i tak polecam tą książkę wszystkim, ponieważ warto ją poznać nawet tylko ze względu na Kazimierę i Maję!
Jestem po lekturze audiobooka i zastanawiam się, czy aby na pewno napisał tekst autor Rogoziński. Z drugiej styl i powtarzające się elementy - przejaskrawienie postaci, tudzież instytucji jest jego znakiem rozpoznawczym. O ile seria z Różą Król mocno do mnie przemawiała, o tyle tutaj nie znalazłem jednego zdania, które doprowadziłoby mnie do śmiechu albo wywołało uśmiech na twarzy. Nie będę tutaj szkicował zarysu fabuły, ta jest ogólnie dostępna, ale zwyczajnie spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Niestety, według mnie autor zaczyna popadać w schematyzm. W większości opowieści jest pewna powtarzalność. Postacie wydają się być powtarzalne. Nie było w tej opowieści nic zaskakującego, poza tym, co okazało się byś skarbem, ale tutaj akurat autor miał milion możliwości i którą by nie wybrał, ta zawsze wzbudzi wielkie WOW, chociaż to akurat nie ma większego znaczenia. W fabule brakuje mi logiki, panuje chaos. Pojawia się trup, potem nagle o trupie prawie cisza. Nie wiadomo, dlaczego, kto, skąd itd. Miałem wrażenie, że autor pisał utwór w pośpiechu, nie skupiając się zbytnio na ogólnym sensie. Plusem okazało się połączenie dwóch postaci, będących zupełnie innymi osobami z różnymi systemami wartości, ale nawet ten zabieg (jakże oklepany) nie uratował ogólnego rozczarowania, które się pogłębiało mimo świetnej interpretacji lektorki.
Podsumowując brakuje mi humoru który znam z innych książek autora. Liczę, że autor w końcu przestanie przemycać kolejne postacie świętych, tudzież LGBT i napisze coś oryginalnego, co pokaże jego świeżość, gdyż wierzę, że Rogoziński ma wiele do powiedzenia, sam jednak mimo wielkiego szacunku do autora czuję się zobowiązany napisać szczerze swoje przemyślenia po lekturze. Dla mnie "Teściowie muszą zniknąć" to słaba lektura, szczególnie znając potencjał autora.
Teściowa. Nie wiem jak z wami, ale w moim przypadku wystarczy wypowiedzieć to niewinnie brzmiące słowo, aby w głowie zaczęły pojawiać się żarty o niej oraz liczne opowieści, gdzie nie zawsze jest ona przedstawiana w dobrym świetle. Wiecznie tocząca starcia z synową, pragnąca udowodnić, że tamta niedostatecznie dobrze dba o jej kochanego synka. A wojny między nią a zięciem? „Mamusia sprząta czy odlatuje?” to niemalże hitowy cytat z pewnego kawału, który ma zapewne więcej lat, niż ja sama. Jednakże zdarza się, iż konflikt między teściową a drugą połówką jej dziecka nie istnieje. Żyją w zaskakującej zgodzie, a szacunek, miłe gesty oraz dobre słowa są na porządku dziennym. Ale niekiedy bywa tutaj mały haczyk. No bo kto powiedział, że idylla musi istnieć w każdym aspekcie? Czyż nie znajdzie się trochę miejsca na darcie kotów teściowej z… drugą teściową?
JUŻ JA CI PRZYGOTUJĘ KĄPIEL, MOJA DROGA. TYLKO CZEKAJ, SKOMBINUJĘ TROCHĘ WIĘCEJ WODY ŚWIĘCONEJ, TO MOŻE WYPĘDZĘ Z CIEBIE TEGO DEMONA!
Alka Rogozińskiego raczej nikomu nie muszę przedstawiać. Niekwestionowany Książę Komedii Kryminalnych, przez niektórych tytułowany Królem, już od ładnych paru lat mrozi krew w żyłach czytelnikom, rozbawiając do łez zarazem. Sama mam za sobą lekturę wielu jego dzieł, gdzie – wiadomo – bywały wzloty i upadki, ale połykałam je w niecałą dobę, nie mogąc przestać się uśmiechać, myśląc o stworzonych przez niego zwariowanych perypetiach. W „Teściowe muszą zniknąć” trochę poczekałam na ten mocniejszy akcent, bo wprowadzenie i przedstawienie bohaterów zajęło wiele stron, ale to, co później się tutaj działo… Chaos, chaos, chwila ciszy na złapanie oddechu i jeszcze większy chaos! Wiedziałam, że mamy trupa, gdzie nie było wiadomo, co takiego się stało, że ktoś sobie żył i nagle wyzionął ducha. Pojawił się znienacka niczym dobra promocja w sklepie z pewnym owadem w nazwie. Wiedziałam, że istnieje tajemniczy skarb, gdzie chrapkę na niego miało parę znaczących tutaj osób, różniących się od siebie statusami społecznymi. Skarb, gdzie jego wartość co rusz się zmieniała, bo tak naprawdę nikt nie wiedział, czym tak właściwie jest. Wiedziałam też, że plątanina zdarzeń, przecierające się ze sobą, pozornie niepasujące do siebie, ścieżki, prędzej czy później odnajdą wspólny mianownik. Zanim jednak do tego doszło, zaszło parę zdarzeń, przy których na zmianę włos jeżył się na głowie (i nie tylko tam…) lub się na niej plątał, gdy człowiek turlał się na ziemi ze śmiechu. Każdy rozdział wnosił coś nowego, nadając nowych rys fabule. A połączenie kontrastujących ze sobą charakterów, gdzie jedno drugiemu nie odpuści i niejednokrotnie chce udowodnić swoją rację? Czy coś takiego, w połączeniu zresztą, nie okazało się niewypałem? Ha! To było istnym strzałem w dziesiątkę! Teściowe działały na siebie niczym dwa pragnące przejęcia roli Alfy wilki. Skakały sobie do gardeł, a ich wymiana zdań prędzej czy później podkreślała pewne wydarzenia. Aczkolwiek ich zaskakująca współpraca udowadniała, iż nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli chodzi o najbliższych, człowiek jest gotowy odrzucić kość niezgody i zawalczyć ramię w ramię z wrogiem, tworząc niecodzienny sojusz. Wtedy też jesteśmy w stanie zapomnieć o spoglądaniu na kogoś przez pryzmat stereotypów i przekonań, odkrywając, że mamy przed sobą nie tyle wroga, a człowieka, który też ma uczucia. I może zdarza się pora uszczypliwości i gniewnych spojrzeń, lecz i tak wspólna sprawa umie spalać tlące się od lat uprzedzenia. No i nie ma też co ukrywać – kobiety bywają nieprzewidywalne!
Absurdy codzienności. Nieraz czytając o zaskakujących zdarzeniach czy widząc nagłówki pozornie szokujących sytuacji z życia gwiazd, łapiemy się za głowę i zastanawiamy, czy coś takiego faktycznie mogło mieć miejsce. Nam samym też zdarza się przeżyć coś dziwnego, ale prędzej czy później o tym zapominamy, przechodząc do porządku dziennego. A Alek Rogoziński na to sobie nie pozwala. Bez wahania sięga ręką po najbardziej smakowite kąski, zręcznie wplatając je w fabułę, tym samym tworząc książki jeszcze bardziej swojskie. „Teściowe muszą zniknąć” są okraszone taką dawką polskości, tymczasowymi „atrakcjami”, królującymi przekonaniami i celebrytami, że aż człowiek zapragnie przegryźć swojską kiełbaskę (albo kiszone ogórki, żeby nie było, że weszła dyskryminacja) oraz założyć skarpetki do sandałów, aby uzupełnić drobną lukę.
Myśleliście, iż nie znajdę minusów? Cóż, też chciałabym, by tak było, no ale cuda zdarzają się jedynie w Wigilię (choć nie zawsze). Kocham Alka za wodzenie za nos, coby odciągać myślami od właściwych zdarzeń. Za zapędzanie w kozi róg, gdzie obrywamy czymś w głowę, a nasz oprawca zyskuje czas na kolejne „machlojki”. Naprawdę, szło mu to tak wybitnie, że do samego końca nie wiedziałam, kto tak właściwie rozpoczął tę lawinę zdarzeń, ale czasami czułam przesyt. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż kolejne wieści czy pozornie niepasujące zdarzenia odnajdą swoje wytłumaczenie na kolejnych stronach, ale nieraz czułam, jak kryminalne zapachy zaczynają tracić na sile. Jak te humorystyczne trzymały się papieru, tak te miewały wzloty i upadki. Szaleńczy pęd za znalezieniem klucza do fabularnego zamka miewał momenty, gdy wylewał na głowę kubeł wody. Szokowało, człowiek zamierał, ale zbyt częste robienie tego pozwoliło się na kolejne tego typu atrakcje nastawić. Jestem zadowolona z zakończenia, bo nie zdołałam go w większości przewidzieć, lecz i tak po części czuję niedosyt. Alku, stać cię na więcej!
DZIEŃ DOBRY, CHCIAŁBYM ZAPISAĆ MAMĘ I TEŚCIOWĄ NA SZCZEPIENIE… TAK, JA WIEM, ŻE TO KLINIKA WETERYNARYJNA, ALE MOŻE PAŃSTWO ZDZIAŁAJĄ JAKIEŚ CUDA?
Maja to kobieta, która nie znosi ograniczeń. Walcząca z niesprawiedliwością i uprzedzeniami, nieraz brała udział w protestach nawołujących do odrzucenia uprzedzeń oraz zaprzestania siana nienawiści, aby życie było pozbawione bólu, strachu i smutku. Gotowa przeciwstawić się władzy, nieraz siedziała na dołku, nie czując się z tego powodu źle – w końcu działała w słusznej sprawie. Natomiast Kazimiera z zachowania przypomina typowego „mohera”, który ufa tylko temu, co powiadają w ukochanym radiu i właściwie nie ma własnego zdania. Przesiąknięta nienawiścią do tych zachowujących się zgoła inaczej, niż nakazuje Pismo Święte, potrafi rzucać gniewne spojrzenia i straszyć modlitwą za grzeszników, by ci się nawrócili. Poza tym, jak się nakręci, to nawet jej mąż woli przytakiwać głową, by czasem nie rzucić czegoś, czego będzie żałował. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, iż te kobiety nie umieją dojść do porozumienia. Podobnie uparte, nigdy nie odpuszczały, przez co ich niecodzienna współpraca nie okazała się aż takim niewypałem. Wraz z nią przyszła możliwość poznania ich od innych stron, gdzie – bądź co bądź dalej pokazywały pazurki i urządzały samowolki – a wraz z tym sympatia. Nie ukrywam, Kazimiera irytowała mnie swoimi stwierdzeniami, doprowadzając do chęci mordu fikcyjnej postaci. Jestem uczulona na teksty, jakimi ona częstowała ludzi, ale przyznam, że z czasem zapałałam do niej sympatią. Trwało to znacznie dłużej, niż w przypadku wyluzowanej Mai, ale wreszcie nadszedł moment, kiedy nie tyle tolerowałam jej obecność, a zaakceptowałam ją. Ba, nawet jej pragnęłam. Mieszanka wybuchowa duetu M&K wykonała swoją robotę, zmiatając innych bohaterów z planszy, co cieszy, a zarazem smuci, bo…
… choć „drugoplanowcy” też mieli swoje atuty, pozwalające im wyróżnić się z tłumu, to i tak wypadali słabiej na tle tych dwóch młodych duchem kobitek. Same ich dzieciaki, Amelia oraz Janusz, odznaczają się w powieści, bo jednak bez nich nie doszłoby do kluczowego momentu, choć z drugiej strony aż tak nie oczekiwałam przeznaczonym im momentom. Zrobili swoje, więc byłam gotowa im podziękować, aby nasze królowe dalej ukazywały się na kartach. Również władca światka przestępczego, który cichaczem wbił w całą aferę spadkowo-skarbową, nie wydał mi się aż tak interesującą postacią. Owszem, jego dziwactwa i liczne kontakty pozwalały mu wiele działać, ale bardziej skłaniałam się ku zafiksowanemu na pewnej kobiecie młokosowi, gotowemu pokazać, jak wygląda gniew odrzuconego chłoptasia, no ale jego obecność przypominała mi o pewnym autobusie w mojej rodzinnej miejscowości, który pojawiał się znienacka, wprawiając ludzi w zaskoczenie lub w ogóle nie nadjeżdżał, gdzie oczekiwano nieoczekiwanego.
Podsumowując. Alek Rogoziński dalej udowadnia, że wystarczy wnikliwa obserwacja absurdów życia codziennego i nutka kryminalnej esencji, aby móc stworzyć książkę, przy której czytelnik będzie się zastanawiać, co nastanie pierwsze: wiecznie jeżące się na głowie włosy pozostaną tak na zawsze i nie trzeba będzie ich tapirować, zużywając multum lakieru czy będzie się tyle śmiał, że w pewnym momencie się zakrztusi. Tak, „Teściowe muszą zniknąć” nie jest pozbawione większych czy mniejszych wad, ale jak dla mnie każda kolejna książka Alka jest coraz dojrzalsza. Nie trzeba przekleństw i licznych podtekstów erotycznych, by było wciągająco. Pochwalam!
„z niektórymi życzeniami należy uważać, bo czasem bywa, że kiedy się spełniają, to niekoniecznie w taki sposób, w jaki je sobie człowiek wyobrażał“
Każdy z pewnością mógłby przytoczyć mnóstwo dowcipów o teściowych. Z reguły są przedstawiane jako kobiety co najmniej z piekła rodem. Ten schemat wykorzystał w swojej najnowszej powieści „Teściowe muszą zniknąć“ Alek Rogoziński.
Alek Rogoziński to polski dziennikarz, redaktor i pisarz, twórca komedii kryminalnych i powieści obyczajowych. Jego kariera rozpoczęła się w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej. Pracował też jako prezenter oraz DJ w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor a w 2007 roku został zatrudniony w dwutygodniku „Party”, z którym związany był do 2020 roku. Od tego roku postanowił poświęcić się tylko twórczością literacką. Zadebiutował w 2015 roku książką "Ukochany z piekła rodem", która zdobyła ogromną popularność. Od tamtej pory, z każdą jego kolejną powieścią poszerza się grono zwolenników jego twórczości. Ja, wraz z przeczytaniem „Teściowe muszą zniknąć“, z przyjemnością dołączam do tej grupy uważając, że przypisywany autorowi tytuł Króla Komedii Kryminalnej jak najbardziej jest uzasadniony. Napisanie dobrej komedii jest ogromną sztuką, wymaga bogatej wyobraźni i umiejętności patrzenia na rzeczywistość z dystansem ale też z przymrużeniem oka.
W swojej najnowszej powieści Alek Rogoziński postawił na przeciwieństwa, które razem tworzą mieszankę wybuchową.
Dominującymi postaciami są tytułowe teściowe, które z mocnym przytupem pojawiają się w pewnym momencie na literackiej scenie. Różne jak ogień i woda, reagujące na siebie jak pies na kota, a jednak w sytuacji wymagającej współpracy, potrafiące zjednoczyć siły.
„O ile (...) z osobna żadna z nich nie była szczególnie groźna, o tyle kiedy zeszły się razem, w mgnieniu oka rozpętywały prawdziwe piekło“.
Maja Wrzesińska to kobieta energiczna, niezależna, walcząca o ekologię, prawa człowieka, uczestnicząca w Marszach Równości i korzystająca w pełni z życia.
Kazimiera Niedzielska z „ulem“ lub „kokonem“ na głowie, jest jej przeciwieństwem - narzekająca na wszystko, wszędzie widząca lewaków, LGBT, zwolenniczka obecnego rządu, Zenka Martyniuka, bogobojna, oglądająca Telewizję Czuwam, wspierająca Radio św. Jadwiga ale na swój subiektywny sposób interpretująca religijne dogmaty. Analogie są tu oczywiste dla tych, którzy orientują się w naszej obecnej rzeczywistości.
Mąż Kazimiery - Władysław, przyzwyczajony do długich wywodów swojej połowicy, wykazuje się anielską wręcz cierpliwością, gdyż „przez lata obcowania z nią przyzwyczaił się już do jej prywatnej koncepcji heliocentrycznej zakładającej, że Ziemia krąży wokół Słońca, ale za to Słońce zdecydowanie krąży wokół jego żony“. Ich relacja bardzo mnie rozbawiła, przywołując na myśl małżeństwo Dulskich... dlatego musiałam wspomnieć o tej drugoplanowej postaci.
„Gdyby kiedyś na łożu śmierci przyszło mu najpierw wygłosi hurtem wszystkie przemilczane przez całe życie riposty na słowa żony, spokojnie dożyłby do wieku Matuzalema. O ile nie dłużej.“
Obie panie wzbudzają sympatię zarówno swoimi wadami jak i zaletami. Są jak tornado, które wywraca wszystko „do góry nogami“. Mają jasno sprecyzowane poglądy i reprezentują dwa przeciwległe bieguny. Łączy je jedno: miłość do dzieci, których bezpieczeństwo i szczęście stanowi dla nich istotną wartość.
Amelia - córka Mai i Janusz - syn Kazimiery i Władysława są młodym małżeństwem, którzy niedawno wprowadzili się do mieszkania w bloku przy ul. Emilii Plater 47. Co ciekawe, blok faktycznie istnieje w Warszawie, jak zaznacza na początku autor w swoim Oświadczeniu, którym już od początku wprawił mnie w dobry nastrój. Pewnego dnia do ich klatki schodowej przychodzi Sylwester Mrożek, który okazuje się być wnukiem zmarłego wujka Karola. Jego wizyta zapoczątkowuje serię zdarzeń, którą trudno będzie powstrzymać...
Każda z postaci tej zakręconej historii ma swoją rolę do odegrania i swoimi działaniami coraz bardziej zagęszcza sytuacje. Wszystkie stworzone osoby mają nietuzinkowy charakter i wytyczony cel: odnalezienie skarbu. Tygrys Złocisty, zwariowana Babette i jej „uroczy“ chłopak Kamilek, bracia Krecikowie, Pelagia Miłorząb to tylko niektóre z barwnej galerii postaci. Splot różnych okoliczności powoduje, że o ukrytym skarbie dowiaduje się coraz więcej osób. To rodzi zabawne sytuacje, nieporozumienia a nawet niebezpieczne epizody. Tak to już jest z tajemnicami, że szybko robi się o nich głośno, mimo zachowania dyskrecji i nie rozpowiadania o tym nikomu.
„jak to możliwe, że kiedyś ludzie pili z jednej szklanki przemywanej między kolejnymi konsumpcjami zimną wodą i jakoś niczym się nie zarażali“
Książka przepełniona jest energią, szybkim tempem akcji, wciągającą fabułą, co sprawia, że trudno się przy niej nudzić. To wielowątkowa historia, w której wszystko jest możliwe. Barwny język literacki, zabawne dialogi, dowcipne opisy sytuacyjne i charakteryzujące poszczególne postacie a do tego tajemniczy skarb, wychodzące na jaw historie rodzinne, sekret pustego mieszkania i morderstwo są niewątpliwie doskonałymi składowymi tego literackiego dania, jakie zaserwował nam autor. Sprawił, że targały mną różnorodne emocje: od obawy o życie głównych bohaterów, poprzez irytację aż po śmiech. Nawet w dramatycznych sytuacjach potrafił rozbawić dowcipnymi porównaniami, skojarzeniami i opisami.
Alek Rogoziński do końca zwodzi czytelnika pozwalając mu na wysnuwanie własnych wniosków i próby odgadnięcia sprawcy morderstwa. Zastosowana narracja trzecioosobowa nie ułatwia zadania, mimo że znamy działania każdej strony. W efekcie wszystkie wątki zmierzają ku dynamicznemu, zaskakującemu i jednocześnie komicznemu finałowi.
„Teściowe muszą zniknąć“ to świetnie napisana powieść z wieloma zabawnymi sytuacjami, dialogami i nietuzinkowymi postaciami. Dzieje się w niej tak wiele, że momentami zapominamy o tym, że jest w niej element kryminalny. W swoim niepowtarzalnym stylu autor wprowadza kolejne wątki i osoby niczym kucharz komponujący swoją potrawę z różnych składników, by w efekcie otrzymać smakowitą strawę.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi Sztukater
recenzja pochodzi z mojego bloga:
Po raz pierwszy do czynienia z komedią kryminalną miałam jakiś rok temu, podczas lektury „Zbrodni po irlandzku” autorstwa Aleksandry Rusin. Gatunek ten bardzo mi się spodobał i byłam pewna, że będę częściej po niego sięgać. Dlatego też gdy dostałam propozycje zrecenzowania najnowszej powieści Alka Rogozińskiego o zabawnym tytule „Teściowe muszą zniknąć” nie wahałam się zbyt długo.
Na pozór są z dwóch zupełnie różnych bajek. Kazimiera regularnie zasila konto radia Święta Jadwiga i uważa, że największą zmorą naszego kraju są tęczowi, lewactwo i masoni. Maja regularnie paraduje w Marszach Równości, żyje w konkubinacie, a z rzeczy uznawanych za święte uznaje tylko święty spokój. Nic więc dziwnego, że obie serdecznie się nie znoszą.
Problem w tym, że syn jednej z nich i córka drugiej są małżeństwem. W dodatku takim, które wpadło w nie lada kłopoty. Kiedy jedno z ich dzieci zostaje oskarżone o morderstwo, a drugie porwane, Kazimiera i Maja muszą połączyć siły, aby udowodnić ich niewinność. Pytanie - czy same się przy tym nie pozabijają?
Co trzeba przyznać, Panu Alkowi udało się mnie rozbawić. I to nie raz. Tytułowe teściowe wypadły świetnie i dostarczyły mi nie lada rozrywki. Zwłaszcza postać Kazimiery, jej przekonania i co poniektóre wypowiedzi, z pewnością na dłużej pozostanie w mej pamięci. Co do innych postaci, niestety wypadły dość blado w porównaniu z tą wspaniałą dwójką.
Co ciekawe, książka ta zaczyna się od krótkiej charakterystyki występujących w niej bohaterów, dzięki czemu wraz z szybko rozwijającą się akcją nie towarzyszyło mi uczucie zagubienia czy dezorientacji w kwestii rozpoznania danych postaci.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny wypadł on w moim odczuciu bardzo dobrze. Nie udało mi się poprawnie odkryć, kto jest mordercą, co jest dużym plusem.
Nie ma w tej powieści nic drastycznego, strasznego, dzięki czemu myślę, że może ona spodobać się większej liczbie odbiorców. Poza tym, „Teściowe muszą zniknąć” powinny przypodobać się czytelnikom lubiącym się pośmiać podczas lektury i preferującym czarny humor.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Alka Rogozińskiego, więc nie potrafię stwierdzić czy na tle innych jego powieści, „Teściowe muszą zniknąć” są lepsze, czy też gorsze. Osobiście spędziłam z tą powieścią kilka przyjemnych godzin, podczas których nie raz wybuchnęłam śmiechem. Jeśli nadarzy się taka okazja, to zapewne w przyszłości sięgnę po inne powieści tego autora (a jego dotychczasowy literacki dorobek to aż czternaście książek).
Autor posiada lekkie pióro, dzięki czemu komedię tą czytało mi się błyskawicznie. Intryga była przemyślana, fabuła rozkręcała się w odpowiednim tempie, ale mimo to, czegoś w tej książce mi zabrakło. Czego? Tego sama nie potrafię sprecyzować. „Teściowe muszą zniknąć” to zabawna pozycja, nie mniej jednak wydaje mi się, że nie zagości w mej pamięci na zbyt długo. Nie mniej jednak jak najbardziej polecam tą książkę. W obecnie panującej sytuacji w Polsce i na świecie, warto przeczytać coś co wywołała na naszych twarzach uśmiech. Chociażby na krótką chwilę.
Moja ocena: 7/10
Przed sobą mam egzemplarz recenzencki, nie wiem, jak bardzo zmieni się egzemplarz finalny, jak na tę chwilę książka nie ma skrzydełek, stronice są kremowe, czcionka duża, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane.
Na okładce widzimy skrzynię ze skarbami, diamenty i inne świecidełka. Tło jest kremowe, lekko żółte, u góry widzimy cienie dwóch osób, z czego mogą to być cienie tytułowych teściowych... Okładka znacząco różni się od tych wydawanych w Edipresse jak i Filii, jednak imię i nazwisko autora zostało zachowane w taki sam sposób jak wcześniejsze tytuły, co jest na plus, bo grzbietowo będzie bardzo zbliżona do reszty książek Alka.
Jest to moje już sama nie wiem które spotkanie z pisarzem. Niby wiem, czego mogę się spodziewać, ale za każdym razem potrafi mnie zaskoczyć. Tym razem również się to udało i powiem szczerze, że nawet ta historia bardziej spodobała mi się niż "Dom tajemnic", którą nie dawno czytałam... I właśnie zorientowałam się, że jeszcze nie miałam okazji opublikować tej recenzji dla Was... Ale w najbliższym czasie to nadrobię, obiecuję! :)
Sięgając po lektury Księcia Komedii Kryminalnych wiem, że dostanę lekką, przyjemną, przystępną powieść przy której odprężę się i zapomnę na moment o swoim życiu, problemach. Odetnę się po prostu. Przesycony sarkazmem, ironią i humorem język sprawia, że wpada się do świata bohaterów od pierwszych stron i opuszcza się dopiero doczytując do ostatniej kropki.
Poznajemy tutaj kilka nowych bohaterów, kilka możemy kojarzyć z poprzednich lektur. Nawet nie wiecie, jak szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Jest Krzysiu Darski, policjant, którego spotkać możemy w niemalże każdej książce Alka! Szkoda tylko, że tak go mało, ale cieszę się, że w ogóle się pojawił. Lubię go, jest specyficznym bohaterem, ale chyba nie ma osoby, która by go nie lubiła.
Głównych bohaterów wymieniłabym kilku. Otóż tytułowe teściowe - Maja i Kazimiera. Różne tak bardzo, że aż oczy bolą gdybyśmy je ujrzeli, a od czytania o nich głowa boli. Są to tak charakterystyczne postacie, a gdy spotkają się... wybucha wojna domowa. :D
Kazimiera jest matką Januszka, a Amelki mamą jest Maja. Januszek to tak w ogóle z Amelią do gustu mi nie przypadli, ale za to dwie babeczki wymienione wcześniej - jak najbardziej. Z nimi nie sposób się nudzić. Sami się o tym przekonacie, jeśli tylko zdecydujecie się na przeczytanie tej historii. Bo jak najbardziej warto.
Pomysł na książkę jest strzałem w dziesiątkę. Przedstawiona lektura jest kryminałem - jest trup! Jest zagadka, tajemnice przeszłości, skarb, jakaś mapa... Jest też i komedia - czyli to, co specyficzne w stylu Alka. Humor, ironia i sarkazm. Te trzy elementy są stałe, nierozłączne. I najbardziej je widać właśnie gdy staną obok siebie obie teściowe. Pewnego dnia wybuchłaby katastrofa w miejscu,gdzie byłyby obie, jednak pojawia się sprawa, w której łączą, o dziwo swe siły. Przyznam się, że ta lektura poprawiła mi samopoczucie i jakoś tak lżej mi było w ciągu dnia, gdy rozmyślałam o sytuacjach przeczytanych w recenzowanej dziś książce. Czyta się tak szybko, bo tyle się dzieje, że czytelnik ledwo nadąża. Więc nudzić się nie będziecie. Przerostu opisów nad dialogami nie ma. Nie ma też zbędnych dialogów, wszystko jest idealnie wyporcjowane. Każdy wątek został doprowadzony do końca. Nie zostaje Wam nic innego, jak ją zamówić i czytać!
Reasumując, już teraz polecam Wam tę powieść. Jest to kolejna, udana komedia kryminalna naszego polskiego Księcia. Myślę, że drugiego takiego nie znajdziecie na rynku wydawniczym. Pozbawiona wad, pozwala nam odciąć się od rzeczywistości i przenieść się do świata wykreowanego przez autora. Wraz z bohaterami podążamy przez meandry niespodzianek przyszykowanych przez świat i ludzi, którzy mają wspólny cel, a działają przecież osobno. :) Pełno pomyłek i gaf popełnianych przez postacie sprawia, że lektura mija nam w szybkim i przyjemnym czasie.
Jestem bardzo zadowolona z lektury i wiem, że sięgnę w ciemno po każdą książkę autora, jaka by nie była. :)
,,Teściowe muszą zniknąć" to książka, która z pewnością przypadnie do gustu zarówno fanom komedii kryminalnych, jak i tym, którzy szukają lekkiej, ale inteligentnej rozrywki. Alek Rogoziński po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać książki, które bawią, wciągają i zaskakują. To opowieść o tym, że nawet najbardziej skrajne osobowości mogą się zjednoczyć, gdy w grę wchodzą losy najbliższych. I choć tytuł sugeruje coś zupełnie innego, to właśnie teściowe okazują się bohaterkami, które nie tylko muszą, ale wręcz nie mogą zniknąć z życia swoich dzieci. Ta pełna humoru, a jednocześnie intrygująca książka, to lektura, która dostarcza czytelnikom nie tylko rozrywki, ale i wielu emocji. Zdecydowanie warto ją przeczytać!
Bardzo śmieszna. Skrajne charakterki tytułowych teściowych pięknie się ścierają. Dużo zabawnych skarykaturyzowanych postaci i zabójcze zbiegi okolicznosci. Jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić, to wydaje mi się, że słowo "niemal" jest czasem nadużywane, a autor niepotrzebnie przesadnie rozwija nawiązania do ikon popkultury.
Jak zwykle autor nie zawodzi. Kryminał i komedia. Super się czyta...
Hej Moliki ?
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzja książki "Teściowe muszą zniknąć" Alka Rogozińskiego.
Książę komedii kryminalnej tym razem bierze na celownik dwie starsze Panie. Mówiąc bierze na celownik mam tutaj oczywiście na myśli mnóstwo zdecydowanie niezapomnianych przygód. Choć jakby nie patrzeć może się zdarzyć, że będą na celowniku i dosłownie ?
Powieść pana Alka jak zawsze przepełniona jest intrygami, mnóstwem osób, które mają motyw, ale przede wszystkim ogromną dawką poczucia humoru, który uwielbiam miłością szczerą i ogromną ???
Ta historia zdecydowanie trafiła w mój gust czytelniczy! Polecam Wam ogromnie i gwarantuję, że z bohaterami tej książki nudzić się nie będziecie!
Próba odpowiedzi na pytanie, co dzieje się na wspólnych imprezach rodzinnych, której członkowie fanatycznie wspierają skrajnie różne ugrupowania polityczne. A w tym wszystkim - zagadka kryminalna, której rozwiązaniu muszą sprostać dwie nienawidzące się kobiety - by uratować swojego syna i zięcia przed niesłusznymi oskarżeniami. Niespodziewana współpraca w osiągnięciu wspólnego celu daje ciekawą, wartką fabułę, która pędzi niczym najnowsze pociągi pendolino. Tak szybko, że chciałoby więcej zagadek po drodze - by książka była dłuższa.
Bohaterowie bestsellerowych powieści ,,Śmierć w blasku fleszy" i ,,Dom tajemnic" wracają! Współwłaściciele agencji PR, Mariusz ,,Mario" Kosek i Dominika...
Kolejna powieść Księcia Komedii Kryminalnej! Dwójka przyjaciół, Mariusz i Dominika, prowadzi agencję zajmującą się organizacją imprez. Kiedy...
Przeczytane:2022-02-27,
'' (...) z niektórymi życzeniami należy uważać, bo czasem bywa, że kiedy się spełniają, to niekoniecznie w taki sposób, w jaki je sobie człowiek wyobrażał. ''
; Teściowe muszą zniknąć ;
Alek Rogoziński.
Wydawnictwo: WAB
Literatura: Komedia kryminalna.
Jeśli pragniecie szczyptę dobrego poczucia humoru, znajdziecie na łamach powieści komedii kryminalnej, gdzie zmieszana jest intryga, morderstwo, zwroty akcji, teksty które wywołują niekontrolowane wybuchy śmiechu, a w tym wszystkim ukryty skarb. Śmieszna, lekka, zabawna, z jajem i pazurem, ukazuje relacje rodzinne, sąsiedzkie, śledztwo które doprowadza do odkrycia zagadki, gdzie rodzinna tajemnica wychodzi na jaw.
Młode małżeństwo zostaje postawione przed faktem dokonanym, odwiedziny jednego z członka rodziny który otrzymał po śmierci dziadka wiadomość o rzekomym skarbie ukrytym w miejscu gdzie mieszka Amelia z mężem. Od tej chwili następuje szybki zwrot akcji, młodzi postanawiają pomóc Sylwestrowi, wszystkie drogi prowadzą do piwnicy. Lecz tam zostaje odnaleziona zamordowana sąsiadka, która nota bene nie była łatwą lokatorką, wszelkie poszlaki wskazują na Janusza który odnajduje zwłoki kobiety, zostaje aresztowany, a Amelia postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Do tej samej piwnicy trafiają ludzie z półświatka mafii którzy także szukają zguby, kto ich zastanie, kto otrzyma mocny cios w łeb? Kiedy Amelia zostaje przetrzymywana, teściowe które nie pałają do siebie miłością, na każdym kroku skacząc sobie do gardeł, zakopują topór wojenny, starając się współpracować, by doprowadzić tajemnicę skarbu do końca, pragnąc uwolnienia z kłopotów swoje dzieci. Jak zakończy się ta historia posiadająca dużą dozę ironii, dowcipu, sarkazmu, mnie osobiście położyła na łopatki, tym samym polecam byście przekonali się sami.
Alek Rogoziński z niebywałą brawurą poprowadził śledztwo z lekką narracją, motywem który odkrył wiele spraw związanych z rodzinnymi komplikacjami, a także to na czym zazwyczaj bazowały dowcipy o teściowych, niesztampowa fabuła przenosi w realia polskich rodzin, więzów, wartości, potykając się o heroiczną walkę która ma na celu odkrycie tajemnicy która skrywa skarb dla którego wiele można poświęcić, także stracić. Przy tej powieści nikt z czytelników nie będzie się nudził, ziewał, zasypiał, ona sprawi że trudno będzie podnieść wzrok z nad książki, wbija w fotel, uzależnia, czas przestaje mieć znaczenie.