Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2016-05-24
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 270
Język oryginału: polski
Byłam przekonana, że będzie to po prostu smutna opowieść o dzieciach z Domu Dziecka. Tymczasem okazało się, że te dzieci wcale nie są aż tak nieszczęśliwe, jakby się zdawało: w czasie kolejek do sklepów i żywności na kartki- dzieci z Domu Dziecka mają regularnie mięso na obiad i bardzo zróżnicowane posiłki, a same kolejki przed sklepami potrafią wykorzystać- zastępując kogoś otrzymują pieniądze. Kiedy w powieści pojawią się postać Agnieszki-Sylwii akcja nabiera tempa. Trzeba przyznać, że sztuka jaką wystawiły dzieciaki była naprawdę ciekawa, tylko niestety trafiła na niewłaściwy czas:( Nie spodziewałam się tak szokującego zakończenia. Szczerze, to nie wiem czy powieść nadaje się dla 10-latkow (a na ten wiek jest rekomendowana)
Ale z grubsza macie pojęcie, jak się u nas żyje. (s. 73)
Głównym bohaterem i narratorem jest Michał Szymczyk. Chłopiec trafił do Domu Małego Dziecka w Rybniku po tym, jak jego rodzice zginęli w wypadku. Do Państwowego Domu Dziecka „Młody Las” w Siemianowicach Śląskich został przeniesiony, gdy miał 7 lat. Michał ze szczegółami opowiada o życiu w bidulu. W tym dużym domu dziecka ważna była dobra organizacja.
Koło ósmej zwalniała się dla „Sanu” łazienka, więc wszyscy idziemy pod prysznic. (s. 66)
Grupy dzieci w różnym wieku miały swoje rzeczne nazwy i obowiązki, nie brakowało również dziecięcych wybryków czy osobistych tragedii. Chodzenie do państwowej szkoły wiązało się z pokonywaniem odległości i przełamywaniem lub potwierdzaniem stereotypów na temat wychowanków tej instytucji. Ważni byli ludzie, dla Michała najważniejsi byli ciocia Jola i „przygłup” Kiwaczek. I jeszcze idol chłopca – Mirosław Hermaszewski. Pewnego dnia wszystko się zmienia i świat Michała legnie w gruzach. Trafia pod Lublin do Domu Dziecka „Dębowy Las”.
Dla teatru, proszę pani, to ja jestem do wszystkiego zdolna. (s. 136)
Ciocia Lucyna, kierownicza „Dębowego Lasu”, ma pod opieką tylko 11 osób, gdyż tu przebywają dzieci z „poważnymi problemami”. Do Meandra, Kalarepy i reszty dołączył Michał. Tydzień później 14-letnia Agnieszka przywieziona przez milicję. Dziewczyna żąda, by nazywano ją Sylwią. To przyszła aktorka, pewne siebie, odważna, krnąbrna, nieco pyskata osóbka, która potrafi przegadać każdego. Jednak i ona traci rezon, gdy dowiaduje się, że ma poprowadzić koło teatralne i przygotować spektakl gwiazdkowy, a do tego opiekować się młodszym od siebie Michałem.
Bo siłą teatru jest to, że wszystko, co w nim oglądasz, co się dzieje w twojej głowie. Daje ci śmiech, łzy, zmartwienie, szczęście, miłość, a czasem nienawiść, dzięki którym ty sam stajesz się lepszym, mądrzejszym człowiekiem, a twoje życie staje się ciekawsze i bogatsze. (s. 145)
Zabawa w teatr okazuje się przedsięwzięciem bardzo poważnym. Sylwia jest reżyserem i gwiazdą spektaklu, którego scenariusz jeszcze nie powstał. Brakuje też tytułu przedstawienia. Narrator opisuje poszczególne etapy tworzenia teatru, przygotowywania przedstawienia, począwszy od przesłuchania. Możliwości są niewielkie, ale młodzi aktorzy radzą sobie na miarę możliwości. Premierę swej sztuki zaplanowali na niedzielę 13 grudnia 1981 roku. Zdaniem Wiktora to pechowy dzień…
A kim my jesteśmy, jak nie niewidzialnymi dziećmi? (s. 149)
Dzieci z domów dziecka na swój sposób były niewidzialne dla społeczeństwa, a przynajmniej tak je traktowano. Stanowiły problem dla wszystkich. Marcin Szczygielski na przykładzie Michała uświadamia czytelnikowi, jak niewiele trzeba, by dziecko z domu dziecka poczuło się częścią większej społeczności, jakie to istotne być ważnym i lubianym, zauważonym i docenionym przez innych. Te dzieci musiały nauczyć się, jak przetrwać w placówce opiekuńczej.
Polonezy jeżdżą od niedawna, a to najnowszy polski samochód! (s. 58)
Akcja rozgrywa się pod koniec lat 70. i na początku 80. PRL i komunizm to rzeczywistość, którą z kart tej powieści poznaje młody czytelnik. Dla niego to abstrakcja. Moskwicz, wołga, wartburg, trabant – to marki samochodów, które współczesnym dzieciom są nieznane, stanie w kolejkach po kilka godzin wydaje się niedorzeczne, a kartki na żywność chyba przekraczają jego możliwości percepcji, zaś saturator dziwnie brzmi. Rzeczywistość ukazana w powieści to zupełnie inny świat, nieznany, dziwny, smutny i szary, w którym brak towarów. Dzięki Michałowi młody czytelnik dowie się, kim był wujek Edward Gierek, pan w ciemnych okularach i mundurze wojskowym, co to jest komunizm i solidarność, związki zawodowe oraz bibuła. Ukazana oczami dziecka ta część historii Polski będzie bardziej zrozumiała dla współczesnej młodzieży, która łatwiej ją sobie przyswoi.
Akcja jest tylko pretekstem, żeby wszyscy mogli poznać całą prawdę o nas, żeby mogli wczuć się w naszą sytuację. (s. 184)
Pierwsza część powieści „Młody Las” była ciekawa, lecz mnie nie porwała. Nie działo się nic spektakularnego. To było niejako wprowadzenie w sytuacją dzieci z domów dziecka, ukazanie funkcjonowania tego typu państwowych placówek opiekuńczych i przedstawienie ich mieszkańców. Druga część „Dębowy Las” zaskoczyła mnie pod każdym względem. Zupełnie inny dom dziecka i podejście do wychowanków, inne warunki lokalowe i społeczne, inni ludzie (Mechaniczny Dziadek, Kalosz), jednak przede wszystkim poruszył mnie sam teatr i sztuka. Jako dorosła osoba znająca historię na pewno inaczej odbieram spektakl przygotowany przez trupę aktorską Teatru Niewidzialnych Dzieci niż czytelnicy w wieku 10-14 lat. Przedstawienie ma o wiele większy i poważniejszy wydźwięk, szczególnie w dniu 13 grudnia 1981 roku. Zakończenie zaskakuje i szokuje.
Talent to magiczna, nadprzyrodzona moc, którą natura obdarza każdego z nas, bo każdy ma jakiś rodzaj wrodzonych, unikalnych uzdolnień. (s. 216-17)
W powieści Teatr niewidzialnych dzieci Marcin Szczygielski porusza wiele poważnych tematów, łączy ze sobą prawdę historyczną z fikcją literacką, komizm miesza z prozą życia i tragizmem wydarzeń grudniowych. Emocji nie zabraknie, zwłaszcza że plastyczny język i lekkie pióro autora, wiarygodność przekazu i bohaterowie dziecięcy jak żywi sprawiają, że jest to książka warta przeczytania. Polecam i dla małych, i dla tych bardzo dużych dzieci, których dzieciństwo i młodość miało miejsce w latach 70. i 80.
Weronika niedługo kończy czternaście lat. Nic nie układa się jej tak jak powinno. Miała pójść do gimnazjum, jednak wciąż musi uczyć się w podstawówce –...
Co robić, kiedy śnieg wciąż pada, pada i pada? Warszawa jest już zasypana, życie w mieście staje na głowie… W szkole Majki zostają odwołane lekcje...
Przeczytane:2021-11-29, Ocena: 6, Przeczytałam,
Żyjąc w społeczeństwie skumulowanym na problemach życia codziennego, o takim paradoksie czym jest DOM DZIECKA nie pamiętamy lub przypominamy sobie w tedy kiedy nadchodzi nagła potrzeba niesienia pomocy. Taki jest ten świat złożony z kart, gdzie niesiemy pomoc i taki w którym żyjemy nie świadomi że:
'' Dom to miejsce, gdzie dusza rozbiera się do naga. Dom to miejsce, gdzie można zdjąć maskę i dać się domowi pogłaskać po policzku. Dom kołysze do snu. Dom nie ocenia, nie rozlicza, dom kocha bezwarunkowo i bezinteresownie. Tylko dom tak kocha który posiada osoby kochane. Jeśli jest prawdziwym domem. ''
A który rodzic nie pragnie dla swojego dziecka tego co najlepsze, bezpieczne, otaczając miłością, opieką, stojąc na straży jego potrzeb, nie raz stajemy w szranki z super bohaterem. Jednak są takie miejsca, prawie dla reszty świata zapomniane i Boga, gdzie codzienność niemal jest walką, jest tęsknotą za utraconymi rodzicami, za marzeniami, za bliskością, zwykłą empatią, pozostawione jak liczba statystyczna, jak ktoś bez wyrazu, cielesności, borykającymi się z ułomnością, chorobami, z uśmiechem od święta, niby w śród podobnych, takich samych, a jednak z brakiem indywidualizmu, mając tyle cioć i wujków, pokoi, popsutych zabawek, walcząc o swoje, pokonują swoją drogę ku dorosłości.
Marcin Szczygielski ( wydawnictwo: Latarnik ), w swojej powieści '' Teatr niewidzialnych dzieci '' bardzo śmiało opisał losy chłopca, który na poczet książki stał się narratorem, opisującym swoje życie, od chwili kiedy to przyszedł na świat, a był to rok 1971, w Katowicach, gdzie jako mały berbeć nie miał możliwości nigdy poznać swoich rodziców którzy zginęli w wypadku samochodowym. Potem opiekowała się nim babcia do póki nie zachorowała i zmarła zostawiając Michała w raz z kilkoma zdjęciami na świecie. Od tamtej pory stał się wychowankiem Domu Małego Dziecka w Rybniku, potem przeniesiony do ; Młodego Lasu ; w Siemianowicach Śląskich, gdzie poznał rytuały dnia powszechnego, pokochał wychowawczynię panią Jolę, która była dobra, opiekuńcza, wszystkie dzieci traktowała jednakowo, miał swojego przyjaciela - Kiwaczka, cierpiącego na chorobę sierocą, i kilku chłopaków z którymi spędzał czas po szkole. Michał bardzo lubił galaktykę i wszystko to co było związane z kosmosem, ciekawiły go książki Lema, a ukochanym bohaterem był Mirosław Hermaszewski, pierwszy i jedyny w dotychczasowej historii Polak, który odbył lot w kosmos. Jak to jednak w życiu bywa, nic nie jest trwałe, i nic nie jest dane za na zawsze, o czym przekonał się chłopiec, który odkrył któregoś dnia że ciocia Jola zniknęła, a tym samym Kiwaczek. Jakim było szokiem, kiedy dowiedział się że Kiwaczka zabrała rodzina, a ciocia dostała lepszą pracę w innej placówce. Michał tak bardzo się załamał, zobojętniał, poddał się, trafił tym samym do szpitala psychiatrycznego. Ile było zachodu by można było go wyciągnąć z marazmu, ile czasu i poświęceń ze strony pani Joli, by wyciągnąć chłopca ze świata którego sobie zbudował w wyobraźni. Tam poczuł się jak w bańce hermetycznej, spokojnie dryfując po drogach mlecznych, mając u boku i utraconych rodziców i babcię, a także kochaną ciocię i Kiwaczka. Kiedy z Michałem było już na tyle dobrze, został zabrany do ; Dębowego Lasu ; pod Lublinem, gdzie kolejnym zjawiskiem który wprowadził chłopca w zdumienie był fakt, że wychowanków jest tylko jedenastu dzieci, a każdy ma swój pokoik, że ten Dom Dziecka jest inny, osobliwy - pomimo nazwy - posiada ogródek, galerię, aulę, fajne towarzystwo które opiekuje się sobą wzajemnie i panią dyrektor, która jest super ciocią, a także konia Kalosza i Mechanicznego Dziadka. Pamiętajmy że to jest rok 1981, gdzie w Polsce rządzi partia komunistyczna, gdzie rozdmuchało się ZOMO, które wyłapywało kogo chciało, gdzie pałowanie stanowiło chleb powszedni, a czarna wołga była postrachem nie tylko dziecięcych koszmarów, a rzeczywistością, kolejki za towarem to nie był black week, a szara codzienność która ustawiała ludzi za chlebem i innymi produktami kupowanymi na kartki, kiedy to pojawiła się Solidarność nie znana, a jak dobrze się zapowiadająca, dająca nadzieję i wiarę na odrodzenie się Nowej Wolnej Polski, gdzie utworzony związek zawodowy miał uwolnić od reżimu toczącego się od lat w kraju. Hasła typu: ; Dobro narodu najwyższym celem partii ; lub ; Wszystkie siły dla socjalistycznej ojczyzny ; w tym czasie do ; Dębowego Lasu ; zawitała nowa osoba - Sylwia. Głowa pełna marzeń, zapowiadająca się artystka , kolorowy ptak, postanowiła wystawić sztukę w raz z dziećmi o NIEWIDZIALNYCH DZIECIACH. Bo kim one są w rzeczywistości, osobami z ponurymi historiami, nie kiedy bardzo bolesnymi, od których reszta świata odwraca głowę, Sylwia pragnęła za pomocą kolegów ukazać ich takimi jakimi są, dziećmi które czekają, marzą, czują. Sztuka miała ukazać się 13 grudnia 1981r. lecz tego dnia...zapodziała się ciocia dyrektorka, a sztukę postanowiło towarzystwo zaprezentować w Lublinie...Jakim było wielkim szokiem i nie dowierzaniem kiedy zamiast Teleranka, facet o ptasim pyszczku, rozpoczął przemowę, a w Lublinie przejeżdżały czołgi. Jak zakończy się ta historia, czy uda się młodym aktorom wystawić sztukę? Jaki miał być cel i idea tego przedstawienia, a dokąd zaprowadzi morał? Czy Michałowi uda się odnaleźć dom?
Dzieci mają wręcz cudowną moc, aby zmieniać się we wszystko, w co tylko zapragną.
Jean Cocteau
Powieść którą prezentuje autor, ukazuje żywą, plastyczną wyobraźnię przelaną literami na papier, jest szczegółowo zobrazowane życie w placówkach, gdzie jak ją pozywano często ; bidul ; ukazane kłopoty, radości, z czym się mierzył nasz bohater, pełen wrażliwości, chęci bycia tylko lub aż, kochanym, zauważonym, te niesamowite uwiarygodnione portrety dziecięce, dają dużo do myślenia, łapią za serce i wyciskają łzy, bo czym jest mały jeszcze nie ukierunkowany, nie ukształtowany człowiek, jego wizje świata, otoczenia, wartości. Pełna empatii, ciepła, jak tylko Szczygielski potrafi pisać lekko, płynnie, wciągająco, podkreślić tematy ważne na ważkie, tylko on umie usadzić dosłownie człowieka i pozwolić mu pobudzić fantazję do działania. Bardzo mnie wzruszyła historia Michała, ile jest takich Kiwaczków, dzieci, gdzie ich mikre pragnienia są groteską, może nawet i fanaberią wymyśloną na poczet własnych potrzeb, smutna opowieść o chęci posiadania drugiego człowieka, o przyjaźni, więzach nie koniecznie rodzinnych, ale też jest komiczna, przeplatana dowcipem i humorem. Autor tym samym swoich czytających podopiecznych zabiera w daleką przeszłość by pozwolić im zajrzeć w realia Polskiej minionej i poczuć egzystencję tamtych lat. Książka jest trudna i wymagająca, lecz tak napisana że dzieci powyżej dziesiątego roku życia, nawet nie zauważą że tuż za ; Dębowym Lasem ; jest stan wojenny.
Bo tam, gdzie nie ma dzieci, brakuje nieba.
Algernon Charles Swinburne