Marząc o lepszym jutrze
Anka wraca do Polski po dłuższym pobycie za granicą. Chce zacząć wszystko od nowa. Podejmuje
pracę w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Trudna codzienność, były narzeczony, zatarg
z jedną z pracownic nie ułatwiają jej przystosowania się do nowej sytuacji. Wzburzenie po kłótni
z matką nieoczekiwanie daje początek znajomości z policjantem Frankiem. I powoli wszystko
zdaje się zmierzać ku lepszemu.
Pojawienie się nowej pacjentki na oddziale otwiera zamknięty rozdział w życiu Anki. Nic nie jest
takie, jakim się pozornie wydaje. Anka będzie musiała zawalczyć nie tylko o siebie.
Tamarynd to nowa powieść Żanety Pawlik, autorki ciepło przyjętej przez czytelników Mowy nie
ma!
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2023-03-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 376
Pierwszy raz sięgnęłam po dzieło autorki i byłam miło zaskoczona. Zarówno ciekawie poprowadzona historia jak i styl pisarki przypadł mi do gustu, a finałowe strony spowodowały, że byłam zadowolona z czasu poświęconemu na czytaniu. Treść jest przemyślana, nieraz dosyć mocna, wzbudza ogrom emocji i powoduje, że długo jeszcze o niej myślimy po odłożeniu książki na półkę.
Anka to kobieta o trudnej przeszłości, która po kilku latach pracy w Niemczech wraca do kraju. Zatrudnia się jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznymi wynajmuje skromne mieszkanie. Mimo długiej rozłąki i pomocy finansowej dziewczyna nie ma dobrych stosunków z matką, a po jednym ze spotkań z rodzicielką poznaje policjanta Franka, któremu wpada w oko. Mężczyzna daje jej poczucie bezpieczeństwa i powoduje, że wszystko wydaje się lepsze. Lecz jej pozorny spokój zakłóca pojawienie się pacjentki, która przywraca bardzo bolesne i trudne dla niej wspomnienia.
Dlaczego Anka wyjechała do Niemiec? Jakie przeżycia ją gnębią i dlaczego stara się o nich zapomnieć? Czy jej znajomość z Frankiem ma szansę przetrwać? Kim jest nowa pacjentka szpitala, w którym pracuje bohaterka?
Moi drodzy, jestem pod ogromnym wrażeniem lektury, która mną poruszyła i zmusiła do przemyśleń. Pani Pawlik poruszyła tu wiele trudnych acz ważnych tematów i to one właśnie mną wstrząsnęły. Ciężka choroba, depresja, uzależnienie alkoholowe, przemoc, niezrozumienie czy toksyczny związek to tylko wierzchołek góry lodowej, a my jesteśmy wrzuceni w sam środek tych problemów.
Genialnie wykreowane postaci są charakterne i takie prawdziwe, iż miałam wrażenie, że stoję obok nich, obserwując na żywo to co robili i z czy się zmierzali każdego dnia. Współczułam Ance, bo dziewczyna nie miała lekkiego życia, które ją nie oszczędzało, tylko rzucało coraz to nowe kłody pod nogi. Podziwiałam jej upór i to, że nie poddała się.
Bardzo ucieszył mnie fakt, gdy spotkała w tym chaotycznym świecie bratnią duszę w osobie Jadwigi. Taka prawdziwa przyjaźń jest cenna i daje oparcie w drugim człowieku.
Jeśli szukacie powieści obyczajowej, która nie pozwala o sobie zapomnieć i dostarcza tylu wrażeń, to zachęcam was do sięgnięcia i przeczytania właśnie tej książki. Nie można się nudzić poznając taką fabułę, a i znajdą się takie fragmenty, gdy wasze serca mocniej zabiją a gardło zaciśnie niewidzialną pętlą.
Pokochacie bohaterkę, będziecie chcieli ją pocieszyć i otoczyć współczującym ramieniem. Życie w samotności i udawanie, że wszystko jest ok, to naprawdę trudna sztuka. Dlatego właśnie autorka uczula nas, by nie oceniać nikogo po pozorach. Zanim wydamy osąd poznajmy wszystkie fakty i dopiero wtedy po głębokim zastanowieniu będziemy obiektywni. Bo często nie zdajemy sobie sprawy, że krzywdzimy naprawdę niewinne osoby, które i tak mają już bardzo ciężkie życie. Bądźmy wyrozumiali i tolerancyjni.
Najbardziej uwielbiam książki, które można przeczytać jednym tchem. Taka właśnie jest powieść pani Żanety Pawlik. Czytając ją widzimy, że autorka daje nam czas na marzenia, a później nieco je odbiera i tak na przemiennie. Wchodzimy w historię i po chwili na naszej twarzy maluje się szok. Z pewnością nie takich wieści oczekujemy na początku. Następnie mamy wydarzenia z czasu zanim do tego doszło. Napotykamy tu różne postacie z ludzkimi problemami. Spotkamy tu matkę, która nie potrafi rozmawiać z własną córką. Zamiast wykazać się cierpliwością, ona woli wszystko przekreślić, totalnie odizolować się od problemu. Nie była tu przykładem do naśladowania. Nie ważne, że jej córka znalazła się w trudnej sytuacji. Ona też wolała uciec, niż stawić czoło problemowi, ale gdy poznamy ją głębiej, widzimy, że to właśnie córka pragnie spokoju i lepszego życia.
Kolejnym ważnym według mnie wątkiem było tu ocenianie innych przez pryzmat wieku i wyglądu. Postać potrafiła zapałać nienawiścią do osoby, którą dopiero co zobaczyła. Poprzez plotki wyrobiła sobie zdanie na jej temat, co w ogóle nie było prawdą. By bardziej zrozumieć, dlaczego kobieta znielubiła drugą kobietę, ujrzymy tu rozmowy dwójki mężczyzn, którzy faktycznie różnie podchodzą do życia. Dla jednego z nich życie polegało na wiecznej zabawie i rozmowach o chwilach intymnych. Był totalnym gburem, wypowiadał się nie tyle obraźliwie, co obleśnie. Wmawiał drugiemu co powinien zrobić, jak, gdzie i kiedy. Nie ważne, że jego partnerka spodziewała się dziecka. Ilekroć się pojawiał, miałam ochotę przewrócić stronę, by go nawet nie zaszczycić czytaniem, choć wiadomo, że była to postać fikcyjna. Na szczęście ten drugi miał jednak olej w głowie:-)
Jeszcze jednym wartym uwagi wątkiem była tu przeszłość, która miała pozostać nietknięta, czyli w takim stanie w jakim postać ją pozostawiła. Niestety los bywa nie tyle okrutny, co nie pozwala na niedokończone sprawy. Nie ważne jak trudne i bolesne one są, ona musi się z nimi zmierzyć. Wierzcie mi, że lekko nie będzie.
To naprawdę wartościowa książka. Pokazuje, że wiele razy płacimy wielkie ceny za drobne przyjemności. Popełniamy błędy, by wiedzieć, że następnym razem warto czegoś unikać. Autorka za pomocą mniejszych i większych postaci stara się przygotować czytającego do życia. Przyjaźnie można zawierać w każdym wieku i nigdy nie należy przestawać marzyć.
Czyta się ją lekko, choć treści, które chce przekazać bywają trudne. Malownicze pióro zachwyca od pierwszej strony. Postacie są indywidualne, różni ich naprawdę wszystko. Wielokrotnie można się wzruszyć i uśmiechnąć. Naprawdę przepiękna książka, bardzo wam polecam!
Czy lubicie czytać książki, które odkrywają przed Wami idealne połączenie dobra i zła, będącymi częścią życia, jak i charakteru człowieka? Książki, które pozbawione zostały lukru, a przepełnione są realizmem życiowym?
Taką właśnie pozycją jest "Tamarynd" Autorki @zanetapawlik.autorka. To bardzo życiowa, realistyczna powieść obyczajowa, w której bohaterzy mierzą się, po prostu, z życiem...
Nie jest to ani łatwa, ani lekka lektura, ponieważ jest w niej poruszane wiele ciężkich tematów takich jak uzależnienia, traumy, śmierć samobójcza, czy ogólne problemy społeczne. Oprócz tego poznajemy zawiłości trudnych relacji rodzinnych, które w dużej mierze dotyczą życia głównej bohaterki, Anki. Jest w niej również kilka postaci, które są przykładem tego, jak bardzo różni są ludzie- w charakterze, podejściu do życia i do drugiego człowieka. Świetny pomysł na to, by zrozumieć, że natura/charakter każdego człowieka to zwyczajnie indywidualna sprawa.
Po przeczytaniu tej książki zrozumiałam, jak ważne jest poświęcenie uwagi naszemu otoczeniu. Jak wielu ludzi może skrywać swoje emocje, lęki, czy problemy pod maską, która składa się z uśmiechu, a tak naprawdę to tylko obronna zbroja.
Myślę, że ta pozycja nawet pomimo trudnej i emocjonalnej fabuły powinna być zauważona w świecie czytelniczym, ponieważ otwiera oczy na otaczający nas świat. Uświadamia, że zawsze jest wyjście z problemów/ kłopotów, a proszenie o pomoc to tak naprawdę jedno słowo "proszę".
Miałam przyjemność czytać poprzednią książkę autorki „Mowy nie ma!”, która przypadła mi bardzo do gustu. Z przyjemnością sięgnęłam zatem po jej najnowszą powieść.
Anka wraca z Hamburga do Polski, gdzie pracowała, aby zdobyć pieniądze niezbędne na operację dla chorej siostry. Podejmuje pracę w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Pragnie odciąć się od przeszłości i rozpocząć nowe życie. W nowym miejscu pracy poznaje nieco starszą od siebie Jadźkę, z którą mimo trudnych początków zaczyna nawiązywać nić przyjaźni. Nieoczekiwane pojawienie się na oddziale nowej pacjentki burzy spokój jaki odnalazła Anka. Na jej drodze staje również Franek, policjant i rozwodnik. Czy kobiecie uda się naprawdę zamknąć drzwi do przeszłości, odnaleźć szczęści i miłość?
„Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze” to wielowątkowa historia poruszająca niezwykle ważne tematy. Depresja, załamanie, nieradzenie sobie z problemami. Autorka za sprawą kilku historii pokazała, jak różnorodni ludzie starają się sprostać wymaganiom czy sytuacjom, w których stawia ich życie. Mamy możliwość zobaczyć różne oblicza ludzkiej niemocy, bezsilności wobec przeciwności, które los zostawia na ich drodze. Leczenie farmakologiczne, terapia uzależnień, próby samobójczy to tylko kilka z ujętych w fabule sytuacji, które autorka potrafi przekazać czytelnikowi w pełen emocji sposób, aby wciągnąć go w wir wydarzeń. Główną bohaterką tej powieści jest bez wątpienia Anka. Kobieta niezwykle silna, która za wszelką cenę stara się sprostać przeciwnościom. Pełna empatii, marzeń, które chciałaby zrealizować, zarazem świadoma świata, który ją otacza. Nie mogłam nie polubić tej postaci za jej wytrwałość. Choć momentami bezsilność związywała jej ręce, to starała się nie poddawać. Nie byłoby jednak tej książki bez bohaterów drugoplanowych. Świetnie wykreowanych, którzy uzupełniają całość tej powieści, pokazując różne oblicza zwyczajnej lub niezwyczajnej codzienności. Wielu z nas zna ją z tak zwanej autopsji, miało z nią styczność lub słyszało podobne historie.
Pióro autorki jest niezwykle przyjemne. Umiejętnie przeplata ze sobą teraźniejszość oraz przeszłość, aby wprowadzić nas w życie bohaterów, poznajemy ich doswiadczenia, dowiadujemy się co sprawiło, że są tacy jakimi ich poznaliśmy. To bez wątpienia książka warta lektury.
DEPRESJA, bo to ona w moim odczuciu jest główną osią całej powieści, każdego roku zbiera coraz większe tragiczne żniwa. Choroba, która zabiera człowiekowi radość życia cząstka po cząstce. Cicha niewidzialna, ignorowana... Depresja jest chorobą, a nie fanaberią lub stanem chwilowo obniżonego nastroju. Bliską osobę, która na nią choruje, należy traktować z troską i powagą. Gdy zauważymy u bliskiej osoby objawy depresji – zacznijmy działać.
Przede wszystkim – NIE bagatelizujmy problemu, licząc, że rozwiąże się sam. NIE mówmy "to nic takiego", "weź się za siebie", "przesadzasz". W ten sposób nie pomożemy, a możemy jeszcze zaszkodzić, pamiętajcie, że w ten sposób nie wyleczono nigdy żadnej choroby.
Najlepszym rozwiązaniem jest wizyta u lekarza specjalisty. Należy nakłonić chorego, by skontaktował się z psychiatrą i podjął również terapię. Depresję trzeba leczyć i należy o tym przekonać chorego...
Historia Ani ale w szczególności (koleżanki z pracy) Jadzi, doskonale uświadamia czytelnikowi, jakim piekłem jest depresja, lęki czy nerwice. Autorka pokazuje, jak ciężkie jest codzienne funkcjonowanie, szczególnie w momencie gdy choroba atakuje z podwójną mocną. Jak w jednym momencie możemy stracić wszystko to co, budowaliśmy i pracowaliśmy przez wiele lat. Doskonale opisuje emocje i uczucia towarzyszące choremu, pokazuje wpływ choroby na otoczenie i ludzi nam bliskich. Udowadnia, jak bardzo destrukcyjna jest walka z własnym "JA", któremu wydaje się, że irracjonalne zachowanie będzie właściwsze, niż zmierzenie się z problemem.
Niesiona zachwytem nad poprzednią książką "Nie ma mowy!" z wielką radością zanurzyłam się w kolejną historię, która wyszła spod pióra pani Pawlik. Poprzednią książką byłam zachwycona, ale to, co zadziało się ze mną po lekturze tej książki to już totalny odlot.
Po pierwsze I CO NAJWAŻNIEJSZE znów nie brakło tematów, o których powinno się w dzisiejszych czasach mówić wyjątkowo głośno... Wierzcie mi, nie sposób przejść obojętnie nad tą historią- znów opowiada o najtrudniejszych wyborach, poświęceniu, walce demonami przeszłości, dysfunkcyjnej rodzinie, śmierci, gwałcie i wielu innych tematach, ale co warto zaznaczyć, historia opowiedziana przez autorkę, choć może się wydawać smutna i bardzo bolesna niesie w sobie olbrzymie pokłady pozytywnych uczuć i emocji. Pojawiają się uczucia, pragnienia, chęć zmiany życia na lepsze, naprawy tego co się kiedyś zepsuło, empatii i nadziei na lepsze jutro... Autorka pięknie pokazuje, jak wygląda prawdziwa i dojrzała przyjaźń, jak piękne są nowo rodzące się uczucia, które potrafią wyciągnąć z największej ciemności i otchłani. Ta książka wzrusza, potrafi rozbawić, ale i zmusić do wielu refleksji.
Po drugie autorka dużo więcej miejsca poświęciła opisom miejsc, które doskonale znam. Większość akcji dzieje się w "moich" Katowicach i dzielnicach szczególnie bliskich mojemu sercu. Znam opisywane miejsca, choć o istnieniu niektórych naprawdę chciałabym zapomnieć.
Po trzecie totalnie kupiła mnie opowieściami o moich ukochanych i wymarzonych Indiach! Moje marzenia o podróży do tego wyjątkowego kraju znów odżyły pełną piersią, a przy okazji dowiedziałam się kolejnych ciekawych rzeczy na jego temat. Doskonale było czuć, że autorka zna temat i ten kraj od niemal od podszewki i wspaniale dzieli się swą wiedzą z czytelnikami.
Książkę czyta się fenomenalnie. W moim odczuciu pomysł na fabułę okazał się genialnym strzałem w dziesiątkę. Nie mogłam się od niej oderwać ani na moment, a jeśli już to się działo, pragnęłam jak najszybciej do niej wrócić. Akcja powieści toczy się dość szybko, mocno zaskakuje, szczególnie w momentach gdzie w jedność łączą się losy postaci i wątki, które na pierwszy rzut oka znów wydawały się zupełnie niepołączone i wyrwane z kontekstu, ale w ostateczności tworzą spójną i klarowną całość.
Tak jak i przy poprzedniej książce jestem zachwycona kreacją postaci. Każda z nich dopracowana jest w najdrobniejszym szczególe, dzięki czemu wydają się nam czytelnikom niezwykle bliscy i znajomi.
Razem z nimi przeżywa się wzloty i upadki, płacze i śmieje.
Autorka ma naprawdę niezwykle ciekawe pióro, pewna scena na przystanku (w roli głównej kosz na śmieci, wściekła Anka i Franek) wywołała tak wielki napad śmiechu, że długo nie mogłam się uspokoić, a takich scen trafi się jeszcze kilka. Oczywiście nie brakuje wzruszeń, łzy również lały się strumieniami, warto mieć obok naprawdę spory zapas chusteczek. Istny emocjonalny rollercoaster...
Bardzo się cieszę, że ta książka trafiła w moje ręce. Jestem w niej absolutnie zakochana, chcę więcej. Autorka tą historią zawiesiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę, z wielką niecierpliwością czekam na kolejne książki, które wyjdą spod pióra pani Żanety Pawlik.
Na olbrzymie brawa zasługuje również okładka. Jest przepiękna i choć zazwyczaj nie zwracam szczególnej uwagi na ten aspekt książki, ta skradła moje serce na zawsze. Wierzcie mi, zdjęcia nie oddają jej uroku. Ja jestem oczarowana.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak, to jedna z lepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Mądra, niezwykle życiowa, naszpikowana ogromem emocji, które nie zawsze są łatwe.
Powyższy cytat doskonale oddaje charakter najnowszej powieści pani Żanety Pawlik pt.: „Tamarynd”, która w podtytule sugeruje życiową, a więc i niełatwą opowieść. To było moje drugie spotkanie z tą pisarką, która po raz kolejny dostarczyła mi moc wrażeń i przeżyć. Wprawdzie nieco innych niż w swej debiutanckiej książce „Mowy nie ma!”, ale równie intensywnych i urozmaiconych.
Anna Piechucka, a właściwie Liliana Piechucka, wraca właśnie do Polski po rocznej nieobecności w rodzinnych Katowicach. Zostawia za sobą trudny okres życia i planuje rozpocząć wszystko od nowa. Rozpoczyna pracę w miejscowym Centrum Psychiatrii, jako pielęgniarka. Wynajmuje kawalerkę, której daleko do przytulnego mieszkania, ale mimo to Anka ma nadzieję, że najgorsze ma za sobą i z optymizmem patrzy w przyszłość.
Pierwszy dzień w pracy nie należy jednak do najprzyjemniejszych, a spotkanie w domu rodzinnym kończy się jak zwykle kłótnią, więc początek pobytu w Polsce nie daje okazji do dobrego nastawienia. W jej życiu pojawia się sporo osób, które wpływają na jej decyzje, dostarczają zarówno powodów do zmartwień, frustracji, jak i radości. Jednym z nich jest przystojny i sympatyczny policjant, Franek Małecki, który nie jest wolny od swoich zmartwień. Jest mężczyzną po czterdziestce, ma za sobą rozwód, po którym pozostały mu obawy przed kolejnym związkiem, więc do znajomości z Anką podchodzi ostrożnie. Jego dumą jest dorosła córka Agata, która razem z narzeczonym planuje wspólną przyszłość. Jednak problemów dostarcza wciąż była żona, Iwona, która nie do końca pogodziła się z zakończeniem małżeństwa.
Wzrok przykuwa urocza okładka książki i to ona najpierw zmotywowała mnie, by po nią sięgnąć. Tytuł brzmi intrygująco, a notka na końcu książki nie oddaje całkowicie tego, co znajduje się za tak uroczą oprawą. Zaznacza tylko początek zdarzeń, która śledzimy na ponad 37 stronach.
Tamarynd to indyjska roślina, więc spodziewałam się wątku związanego z krajem jego pochodzenia. I taki motyw się pojawił, jako marzenie do zrealizowania i element ubioru w postaci bransoletki, którą Anna otrzymała od swej przyjaciółki Jadwigi. Gdy zaczynała pracę w szpitalu psychiatrycznym, ich znajomość zaczęła się niezbyt przyjemnie. Jadźka, która była zatrudniona jako salowa, od początku uprzedziła się do nowej pracownicy. Z czasem pojawiły się sytuacje, dzięki którym obie kobiety połączyły przyjacielskie więzy. Jednak nie były one na tyle silne, by Jadwiga chciała zwierzyć się koleżance ze wszystkich swoich zmartwień. Pokazywała światu swoją pozytywną stronę przybierając maskę osoby silnej, radosnej i beztroskiej. Wiadomym było tylko, że kilka lat temu straciła córkę, a jej mąż odsiaduje karę w więzieniu.
Q tej powieści spotykamy wiele osób z różnymi problemami i o każdej z nich dowiadujemy się w trakcie pojawiania się kolejnych wydarzeń w życiu bohaterki. Anka jest w niej główną osią, wokół której toczą się kolejne epizody, a wraz z nimi poznajemy poszczególne postacie. Każda z nich dźwiga swój bagaż doświadczeń, zmartwień, wzbudzając przy tym różne emocje. Jedni dają się lubić od razu, a wobec innych potrzeba więcej na to czasu, ale są też takie osoby, do których trudno mi było przekonać się niemal do końca. Taką postacią jest na przykład matka Anki, Maria, która reprezentuje tę część społeczeństwa, która polega tylko na zdaniu proboszcza, chodzi do kościoła, modli się, deklaruje wiarę w Boga, ale tak naprawdę nie ma w sercu odrobiny miłości i empatii wobec najbliższej osoby. Potrafi sączyć jadem i wciąż doprowadza do kłótni ze swoją córką. Zupełnie inną osobą jest jej mąż, Lucjan, który jest postacią epizodyczną, ale dał się poznać, jako spokojny mężczyzna kochający swoje dzieci, a nawet swoją krnąbrną żonę.
Powieść „Tamarynd” przypomina barwny kolaż z jasnymi i ciemniejszymi plamami, wieloma odcieniami złożony z historii kilku osób doświadczonych na różne sposoby przez los. Każda z nich pozostawiona jest ze swoimi myślami i zmartwieniami, skrywając często przed innymi swoje prawdziwe oblicze. Ich historie sprawiają wrażenie autentycznych i prawdziwych, mimo że powieść zawiera fikcyjne zdarzenia, stąd z łatwością wnikamy w ich umysły i odczucia, mając swoje własne przemyślenia w danym temacie.
Fabuła biegnie dosyć szybko, gdyż dzieje się w niej dosyć dużo ze względu na sporą ilość wątków. Autorka zastosowała w niej narrację trzecioosobową, dzięki czemu możemy zajrzeć do umysłu i duszy każdej z pojawiających się osób. Często przeszłość przeplata się z teraźniejszością, gdyż w obecne zdarzenia są wpasowane obrazki z wcześniejszych lat. Nie mają one wyraźnego oznaczenia przybierając formę refleksji lub wspomnień. W ten sposób poznajemy lepiej poszczególnych bohaterów i ich tajemnice.
Tak duża ilość osób nie daje poczucia chaosu, gdyż autorka zgrabnie lawiruje pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami i łączy wszystko w jedną całość. Przedstawia ich losy stopniowo, naprzemiennie, dając poznać coraz lepiej każdą z postaci. Wszyscy okazują się w tej opowieści ważni, a poprzez ich historie powstał, w pewnym sensie, portret społeczeństwa wraz z problemami dotykającymi współcześnie dużą rzeszę ludzi. Dodatkowo autorka pokazuje realizm tzw. opieki zdrowotnej pod kątem uzależnień, różnych chorób, w tym psychicznych. Wyłania się nieudolność polskiego systemu zdrowotnego i błędy, które prowadzą do pogorszenia stanu pacjenta. Tutaj dobrym przykładem jest siostra Anny, Karolinka, która prawie straciła wzrok w wyniku niewłaściwie przeprowadzonych kilku operacji. Dopiero skierowanie do renomowanego profesora poza granice Polski zakończyło się sukcesem, ale wymagało dużych nakładów finansowych. To kosztowało Annę ogromne poświęcenie siebie, wyjścia ze swojej strefy komfortu, by z zgromadzić odpowiednią sumę pieniędzy dla ukochanej siostry.
O książce można by pisać jeszcze dużo więcej, gdyż jest ona wielowymiarowa i wielowątkowa, więc nie jest możliwe przedstawienie w recenzji wszystkich poruszanych zagadnień. Całkowicie zgadzam się z rekomendacjami zamieszczonymi na skrzydełkach okładki, gdyż z pewnością jest to powieść obok której trudno przejść obojętnie.
Jedyne, co mnie nieco zwiodło to zakończenie, ponieważ powieść skończyła się w takim momencie, który mógł być jeszcze bardziej rozwinięty. Zabrakło mi konkretnego, bardziej dokładniejszego opisu finałowych zdarzeń.
Zawsze, bowiem czytając jakąś książkę, zwłaszcza dobrą, mam obawy, co do ostatnich scen, gdyż osobiście lubię pełniejsze kumulacyjne sytuacje, które nastroją mnie pozytywnie, zanim ujrzę napis KONIEC. W powieści „Tamarynd” nie miałam odczucia, że zawarta w niej historia wybrzmiała do końca. Pozostał lekki niedosyt, ale może właśnie o to autorce chodziło.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka
"W życiu piękne są tylko chwile" w głowie wibruje mi tekst piosenki Dżemu, piękne chwile, ulotne i nietrwałe...
"Tamarynd - marząc o lepszym jutrze" Żanety Pawlik to przepiękna, życiowa opowieść, niosąca w sobie ogromny bagaż emocjonalny.
To jedna z takich historii, która wgryza się w duszę i w serce. Dojrzała i przejmująca.
Anka ma za sobą trudne doświadczenia; przerwany związek, chorobę siostry, odrzucenie przez matkę. Ucieczka do Hamburga, zatracenie się w pracy, trudne decyzje, przed którymi została postawiona uczyniły z niej kobietę doświadczoną, ostrożną w relacjach, ale nie odebrały jej wewnętrznego dobra. Powrót do Polski to nowe wyzwania, nowe relacje. Jednak nie da się odciąć od przeszłości, ona unosi się jak smuga cienia.
W szpitalu psychiatrycznym, w którym podejmuje pracę poznaje Jadwigę, salową. Choć z pozoru kobieta jest oschła i niedostępna to ma w sobie wiele troski, cierpliwości i uczucia względem pacjentów - niedoszłych samobójców, uzależnionych, dotkniętych chorobami psychicznymi. Relacja Anki i Jadwigi przyniesie nowe doświadczenia, ciężkie i przeszywająco smutne.
Jak trudno jest wejrzeć w duszę drugiego człowieka, jak trudno poznać kogoś naprawdę, jak łatwo przeoczyć coś, co może doprowadzić do tragedii. Wtedy uświadamiamy sobie, że mogliśmy zrobić, coś więcej...
Franek to dojrzały policjant, z rozwodowym doświadczeniem. Drogi Anki i Franka przecinają się.
Ta relacja jest ostrożna, subtelna, bez obietnic, bez planowania przyszłości, ale uczucia się rodzą. Kwestia tego, czy dadzą sobie szansę, by zacieśnić więzi. Doświadczenia i upływ czasu często nie czyni nas mądrzejszymi, ale na pewno sprawia, że stajemy się ostrożniejsi.
Autorka przedstawia nam sylwetki różnorodnych bohaterów, każdy z nich jest przetargany przez los, każdy w tej historii ma rolę do odegrania, żaden z nich nie jest papierowy.
Przez życie nie da się przejść na skróty, unikając błędów, porażek, rozczarowań. Tylko z perspektywy upływającego czasu dostrzegamy coraz wyraźniej, że życie to nie bajka. Czasem to życie może nas złamać, czasem uda się podnieść, by próbować zacząć jeszcze raz. Ale to gra wielopoziomowa, z różnymi poziomami trudności, czasem nie do pokonania. Tylko życie mamy jedno.
Jest w tej historii wyjątkowość, jest prawda, jest wartość.
Dużo tu trudnych historii, jednak autorka pozwala czytelnikowi otworzyć się na nie, wyzwolić empatię, spojrzeć na drugiego inaczej, zajrzeć w głąb siebie.
To historia o trudnych wyborach, niełatwych relacjach, niedopowiedzeniach. Historia o potrzebie akceptacji, miłości, potrzebie, by doświadczyć odrobiny dobra. Wreszcie o odwadze by móc się zmierzyć ze złem, by znaleźć w sobie odwagę, aby prosić o pomoc.
I znowu uświadamiam sobie, że rozmowa i mądre, refleksyjne słuchanie może zdziałać cuda, a tak często zamykamy się w swoich smutkach, bez nadziei na zrozumienie i akceptację.
Jeśli lubisz powieści obyczajowe, bardzo życiowe, niebanalne, prawdziwie dojrzałe to jest to książka, która powinna znaleźć się na twojej liście "must read ".
Tu nie tylko okładka jest piękna, wewnątrz również tkwi wartość.
Ogromnie, ogromnie polecam💗.
Główna bohaterka to Liliana, która nie lubi swojego imienia. Woli, gdy wszyscy zwracają się do niej Ania. Po dłuższym pobycie w Niemczech chce zacząć wszystko od nowa. Podejmuje pracę w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Nieoczekiwanie los sprawia, że poznaje przystojnego policjanta Franka, który namiesza w jej życiu. Na dodatek demony przeszłości zapukają do jej drzwi.
Autorka porusza w tej książce trudne tematy takie jak trudne relacje rodzinne, depresja, alkoholizm, samotność, przemoc wobec kobiet, brak wsparcia najbliższych. Prawdziwie wykreowani bohaterowie i ich problemy, z którymi muszą sobie radzić tak jak w realnym świecie. Śledziłam ich losy z ogromną ciekawością.
To powieść chwytająca za serce i skłaniająca do refleksji i przemyśleń nad życiem.
Warto czytać takie książki, które uwrażliwiają nas na problemy innych ludzi.
Gwarantuję Wam prawdziwy wachlarz emocji.
Jeśli szukacie wartościowej i mądrej literatury to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
Jestem zachwycona!
Polecam!
BRUNETTE BOOKS
“Tamarynd” to moje kolejne spotkanie z twórczością Żanety Pawlik, po “Mowy nie ma”. I tym razem autorka nie zawiodła, tworząc ciekawą, wielowątkową powieść obyczajową.
Anka Piechurska, główna bohaterka “Tamaryndu” to młoda kobieta, która wraca do Polski po dłuższym pobycie w Niemczech, gdzie pracowała. Teraz pragnie ułożyć sobie życie w kraju, osiedla się w rodzimych Katowicach, skąd przed kilkoma laty uciekła. Przyczyny emigracji Anki były bardzo osobiste, wiązały się i z sytuacją domową, i nieudanym związkiem.
Kobieta jest pielęgniarką, podejmuje więc pracę w szpitalu psychiatrycznym. Już pierwszy dzień pracy nie należał do udanych. Anka wchodzi w konflikt z jedną z pracownic. Do tego, z uwagi na małe środki finansowe, wynajmuje obskurne mieszkanie. Jej sytuacji nie ułatwiają napięte stosunki z matką-dewotką, która otwarcie krytykuje zachowanie starszej córki, przelewając swoją miłość i zainteresowanie na młodszą córkę, Karolinkę. Były narzeczony zarzeka poprawę i nagabuje Ankę. Jakby tego było mało, jej krewka reakcja po kłótni z matką budzi zainteresowanie policjanta Franka Małeckiego. I jak tu zaczynać nowe życie i marzyć o lepszym jutrze?
A może to przypadkowe spotkanie z policjantem w mocno niesprzyjających okolicznościach stanie się zaczątkiem czegoś nowego i ważnego dla Anki? Zresztą, pytań, które wywołuje lektura książki, jest sporo. Chociażby to dotyczące rozwoju niefortunnego początku znajomości z Jadwigą, salową, która pod maską oschłości i szorstkości skrywa ogromną wrażliwość i swój wielki dramat. Jak potoczy się znajomość Anki i Jadwigi? Czy uda im się wybrać w wymarzoną podróż do Indii? Wszak bransoletka z nasion tamaryndowca darowana Ance przez Jadwigę miała być tego dobrym znakiem.
Na podkreślenie zasługuje właśnie ten wątek dotyczący kultury Indii, rytuałów pogrzebowych w Waranasi, kąpieli w Gangesie i innych ważnych miejsc w tym egzotycznym dla nas kraju.
“Tamarynd” to wielowątkowa powieść dotykająca niełatwych tematów. Jej bohaterowie, bardzo różnorodni, borykają się z życiowymi problemami, doświadczają trudnych sytuacji, nawet takich, które przekraczają ich wytrzymałość psychiczną. Autorka w poruszający sposób pisze o depresji, chorobach psychicznych, uzależnieniu od alkoholu, prostytucji, przemocy wobec kobiet, zdradzie, utracie bliskiej osoby, braku wsparcia i zrozumienia przez najbliższych, samotności. Szczególnie mocno wybrzmiewa problem depresji, nietraktowanej przez część społeczeństwa jako choroby i często niedostrzeganej przez otoczenie. A nieleczona depresja może prowadzić do tragicznego końca…
Żaneta Pawlik nie ucieka zatem od bolesnych spraw, społecznie ważnych tematów, często pomijanych, nieporuszanych w książkach. Pisarka opowiada o prawdziwym życiu, istotnych problemach, takich, z którymi każdy z nas mógł się zetknąć, bardzo aktualnych momentami, jak wątek wojny na Ukrainie, uchodźców.
Jej bohaterowie mierzą się z trudnymi i tragicznymi doświadczeniami, z wyzwaniami nie do pozazdroszczenia. Wchodzą w relacje z innymi ludźmi, czasem skomplikowane, a czasem dającymi radość i nadzieję, jak to bywa w życiu.
“Tamarynd” to naprawdę poruszająca powieść, skłaniająca do refleksji, z wieloma cennymi, życiowymi cytatami np. “Nie można oddzielić człowieka od jego przeszłości. Nierozerwalnie zrasta się z nim, jest sumą doświadczeń, dobrych i złych”. (str. 364).
Książka została sprawnie napisana, z dobrze wykreowanymi bohaterami, niebanalną fabułą. Uwrażliwia, przejmuje, wzrusza, pomaga lepiej zrozumieć innych ludzi i samego siebie. Polecam!
„Tamarynd” to książka z całą pewnością wyjątkowa. Żaneta Pawlik nie bała się zajrzeć życiu w oczy i przygotowała dla nas prawdziwą życiową ucztę, bowiem w swojej książce porusza wiele ważnych tematów. Przeczytamy tutaj o trudnych relacjach na płaszczyźnie matka-córka, problemach alkoholowych, samobójstwie, chorobach psychicznych, zdradach, czy specyfice pracy w szpitalu oraz policji. Czyli tak naprawdę przeczytamy o wszystkim o czym na codzień się nie mówi głośno.
Mocną stroną powieści jest fakt, że autorka świetnie przedstawia atmosferę panującą na oddziele psychiatrycznym, a także przypomina jakie panują tam warunki. Niejednokrotnie zwraca uwagę na warunki pracy personelu medycznego i podejście do pacjentów, które są…karygodne.
Widać, że Pani Żaneta dokładnie przemyślała swoją fabułę i dopracowała ją w najmniejszym szczególe. Jej bohaterowie to postacie niezwykle złożone i dopieszczone. Każda z nich ma za sobą jakieś ciężkie przeżycia i los nikogo nie oszczędzał. Jednak to właśnie sprawia, że bohaterów możemy odbierać jako prawdziwych ludzi mieszkających w naszym otoczeniu. Są oni tacy jak my. Nikt z nich nie jest wyidealizowany.
Czytając tę książkę niejednokrotnie miałam w oczach łzy wzruszenia. Z łatwością potrafiłam wczuć się w bohaterów i byłam pod ogromnym wrażeniam jak autorka pisze o tak wielu trudnych sprawach. Bo uwierzcie, że robi to w sposób piękny i chwytający za serce.
„Tamarynd” to książka, która zasługuje na to, aby o niej mówiono głośno. Porusza wiele tematów TABU, które często są przemilczane i otwiera czytelnikowi oczy na wiele kwestii. Dziękuję Pani Żaneto za tak cudowną i poruszającą historię.
Anka po powrocie do Polski zaczyna nowy rozdział. Zostaje zatrudniona w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Pierwszy dzień okazuje się pechowy, gdyż wpada w konflikt z osobą z personelu. Na dodatek matka ma jej za złe rozstanie z narzeczonym. Po kłótni z rodzicielką Anka w przypływie złości niczym wandal przewraca kosz na śmieci. Ta nieco zabawna sytuacja otwiera furtkę na znajomość z policjantem Frankiem. Czy złapią wspólny język? Czy raz na zawsze odegna przeszłość?
„Choroby psychiczne zostawiały piętno pod skórą, niewidoczne na pierwszy rzut oka. Dlatego otoczenie często nie pojmowało, że ktoś pod maską uśmiechu skrywał ogromny ból”.
Lubię, gdy książka ukazuje życie ludzi, którym nie łatwo jest się uwolnić od błędów i bolesnych rozczarowań. Skomplikowane życie bohaterów daje nam wgląd na to, co sami możemy zaobserwować w rzeczywistości. Doświadczenia uczą nas, abyśmy uważali na potknięcia i gnali naprzód, nie patrząc wstecz. Co zrobilibyśmy bez marzeń? Marzenia o lepszym jutrze dodają nam siły, którą tak bardzo potrzebujemy do pozytywnego nastawienia. Powieść przypomina o pomaganiu bliskim, jeśli oczekują wsparcia w sytuacjach kryzysowych, troszczeniu się o ich zdrowie psychiczne i dobro.
Druga książka autorki, która mnie tak głęboko poruszyła i zmieniła moje postrzeganie świata. Bardzo mądra i emocjonalna. Piękna okładka, która symbolizuje szacunek, pamięć i miłość. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu literackiego. Można odczuć, iż z łatwością i lekkością autorka opisuje trudne tematy. Serdecznie polecam! 🙂
„— Próbuję ci powiedzieć, że zanim wesprę się na kimś, muszę najpierw stanąć na nogi o własnych siłach. A ja nie czuję, żebym złapała równowagę.
— Ludzie są ze sobą z wielu powodów. A to, że mogą na sobie polegać w trudnych chwilach, dawać oparcie, jest jednym z nich – przekonywał Franek”.
Dostałam jakiś czas temu książkę z Wydawnictwa @zysk_wydawnictwo i nie sądziłam, że będzie tak bardzo życiowa. To jakby obnazenie rzeczywistości, zajrzenie w sam środek człowieka i ukazanie jego dylematów, problemów, zmagań, jego stanu psychicznego, niepokoju i wielu innych uczuć i emocji.
To nie jest zwykła historia, ona porusza wszystkie struny naszego serca. W pewien sposób uświadamia nas, dodaje otuchy, pcha do przodu, daje nadzieję na lepsze jutro. Jest wyjątkowa pod każdym względem.
Autorka poświęciła każdej swoje myśli dużo czasu, by nie była po prostu czymś, co tylko przeczytamy, ale czymś, co zakotwiczy się w nas na długo.
Ludzkie historie zaczynają się w domu. Nie zawsze są piękne, lecz człowiek nauczył się bardzo dokładnie maskować trudności. Na co dzień zakłada maskę, pokazuje, że jest wszystko w porządku, że jest pięknie, po czym wraca do domu i płacze albo przeżywa koszmar. A następnego dnia znów mamy to samo.
Autorka nie bała się zagłębić w trudne temat i ukazać życie z tej gorszej strony.
W książce ,,Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze." ukazała życie Anki, która po powrocie do Polski zderzyła się zarówno z przyszłością, jak i też teraźniejszością. Nie było to przyjemne zderzenie, wręcz przeciwnie. Musiała zmierzyć się z matką, byłym narzeczonym i nie tylko nimi.
Dodatkowo praca w szpitalu psychiatrycznym również przywołała już dawno zamknięty rozdział w jej życiu.
Czy Anka poradzi sobie z tym wszystkim? Czy będzie umiała zawalczyć o siebie?
Po przeczytaniu tej książki byłam pełna emocji. Pióro autorki jest doskonałe. Przekaz otwiera oczy na pewne sprawy. Zawsze stawiajmy siebie na pierwszym miejscu i walczmy o siebie. Nawet w momencie, kiedy jest beznadziejnie.
,,Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze" to świetna powieść obyczajowa malująca przed czytelnikiem obrazy z życia zwykłych osób, które mierzą się z codziennymi wyzwaniami i skrycie marzą, że ich los w przyszłości się polepszy. Niebanalne tło wydarzeń, jakim są realia szpitala psychiatrycznego oraz komendy policji, czyli miejsc pracy głównych postaci, sprawia, że czyta się ją z jeszcze większym zainteresowaniem. Autorka wykazała się ogromnym znawstwem tych tematów tak, by w pełni oddać czytelnikowi realia pracy w powyższych zawodach. Lecz to nie jedyne kwestie poruszone w książce, które wzbogacają wiedzę podczas lektury - Autorka skutecznie rozbudza chęć poznania na własnej skórze Indii, które mają duże znaczenie dla fabuły. Ponadto postaci tu wykreowane są przede wszystkim realne - mowa tu zarówno o bohaterach głównych, jak i pobocznych. Mierzą się z trudnościami dotyczącymi problemów psychicznych, uzależnień czy relacji międzyludzkich, ale także spotykają się z niesłusznymi osądami, kłamstwami, odrzuceniem. Każdy na swój sposób stara się zwyczajnie przetrwać, a większość z nich nie ma zamiaru okazywać swoich bolączek osobom postronnym. Całokształt fabuły jest osadzony w teraźniejszości, umiejętnie podejmując dobrze nam znane tematy społeczne. A całość czyta się po prostu świetnie i zdecydowanie warto sięgnąć po tę lekturę, bowiem ja przedstawiam tu jedynie wierzchołek genialnie poprowadzonych ludzkich historii, które w niej znajdziecie.
,,Chwila obecna to tylko stop-klatka, pauza w szaleńczym biegu przez życie. Potrzeba było dobrej kondycji, żeby dobiec na metę bez zapaści".
Anka po dłuższym pobycie w Niemczech wraca do Polski. Ma zamiar zostawić przeszłość za sobą i zacząć wszytko od nowa. Podejmuje pracę pielęgniarki w szpitalu psychiatrycznym. Kłótnie z matką, były narzeczony, trudni współpracownicy. Przez przypadek poznaje pewnego policjanta Franka, wydawać by się mogło, że w końcu w życiu Anki wszystko zaczyna zmierzać w dobrą stronę. Niestety przykra przeszłość odzywa się w najmniej spodziewanym momencie.
Poruszająca, dająca do myślenia powieść obyczajowa z ciekawie zarysowaną warstwą psychologiczną. Zaskakujące ludzkie poczynania. Stopniowo wnikamy w życie naszej bohaterki, dostrzegamy, że pod przykrywką uśmiechu kobieta umiejętnie zachowuje pozory, jej codzienność jest ciągłą walką. Autorka porusza szereg ważnych problemów, które mogą stać się udziałem każdego z nas. Walka o siebie, mierzenie się z depresją, nieustające poczucie strachu, niepewność, walka z nałogiem, o miłość, o lepsze jutro. Choroby o podłożu psychicznym, problemy natury osobistej, rodzinne dramaty, trudne relacje rodzinne, brak wsparcia bliskich, przemoc wobec kobiet, samotność, poświęcenie. Kłamstwa, niedomówienia, brak szczerości, które utrudniają relacje. Przywdziane maski, ukrywanie prawdziwych problemów, umiejętnie stwarzane pozory.
Wnikliwa, mądra, emocjonalna opowieść, zmusza do refleksji. Ukazuje, że nadzieja jest zawsze i że warto walczyć z przeciwnościami losu. Serdecznie polecam.
https://tatiaszaaleksiej.pl/tamarynd-marzac-o-lepszym-jutrze/
Ania pracowała za granicą, ale teraz wróciła do Polski i zatrudniła się w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Niełatwe przypadki w pracy, konflikt z matką, trudna relacja z koleżanką z pracy, powrót dawnego narzeczonego... Wszystko to nie ułatwia Ance życia. Czy zmieni to przypadkowo poznany policjant Franek? Przekonajcie się sami...
To druga książka Autorki - również wspaniale napisana. Proza Pani Żanety ma w sobie coś takiego, że chce się ją czytać bez odkładania, mimo, że tematy, które porusza do łatwych nie należą - depresja, wychodzenie z alkoholizmu, poczucie beznadziei... Nie jest to słodka opowieść, która otuli jak kocyk. To prawdziwe życie, z całym jego ciężarem, bólem, smutkiem. Poznajemy różnych bohaterów, każdy z nich zmaga się z własnymi demonami... Ale jest w tej historii też miejsce na marzenia, wiarę w lepsze jutro... Pięknie, mądrze i szczerze napisana historia, która porusza, skłania do refleksji i nie pozostawia obojętnym. Dziękuję Autorce za tę książkę ? I czekam na kolejne...
"Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze" to opowieść o Ance, która wyjechała za granicę by zarobić pieniądze na operację siostry. Gdy po latach postanawia wrócić do Polski, okazuje się, że nie ma co liczyć na rodzinę. Początki są trudne dla niej. Znalazła mieszkanie w mało atrakcyjnej dzielnicy oraz pracę w szpitalu psychiatrycznym jako pielęgniarka. Pomimo wszystko stara się żyć od nowa. Na jej drodze staje przystojny policjant Franek. Mężczyzna również ma swoje tajemnice. Jak rozwinie się dalej ich znajomość? Pewnego dnia na oddział w szpitalu trafia osoba, którą Anka zna. Miała nadzieję już nigdy jej nie widzieć. Wraz z tą osobą powracają demony przeszłości.
Czytałam debiutancką powieść Pani Żanety ,,Mowy nie ma", która mnie oczarowała. Jak było tym razem? Podobnie. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, a przy tym ma lekkie pióro. W "Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze" jest mowa o depresji, która często wynika z samotności. Oprócz depresji znajdziemy również temat samobójstwa, żałoby, rozwodu... .Pani Żaneta po raz drugi wspaniale wykreowała bohaterów oraz ich problemy, które nie są oderwane od tego co dzieje się w naszym życiu. Konflikty w małżeństwie, radzenie sobie ze stresem, brak możliwości poprawy jakości życia. I chociaż mogłoby się wydawać, że za dużo tych wszystkich przeciwności losu, to tak nie jest.
Nie ma tutaj postaci dobrych czy złych. Każdy z bohaterów ma na swoim trudną przeszłość. Powieść również skłania do refleksji nad tym jak łatwo jest ocenić człowieka nie zając jego całej historii. Jak potrafimy żyć obok, a w ogóle nie wiemy z czym boryka się dana osoba. A wystarczy tylko zapytać ,,Co u ciebie"? Tylko, albo aż tyle.
Książka na pewno dostarczy wielu emocji. Wstrząśnie, ale również da nadzieję. Są różne tutaj momenty, które wywołały na moich ustach uśmiech. Wszystko to sprawia, że pomimo trudnych tematów, książkę czyta się bardzo szybko. Ja już nie mogę doczekać się kolejnych książek Pani Żanety.
[współpraca reklamowa] Wydawnictwo Zysk i-ska
Kiedy nadchodzi czas trudnych wyborów... Henryk, owdowiały przed trzema dekadami, mieszka sam, żyjąc wspomnieniami o ukochanej żonie. Mimo wieku stara...
O życiowych zakrętach i nowych początkach. Małgorzata to kobieta spełniona. A przynajmniej tak by się wydawało na pierwszy rzut oka. Żona, matka, nauczycielka...
Przeczytane:2024-06-13, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
Autorka w swoich powieściach zawsze porusza ważne, a zarazem trudne kwestie. Z pietyzmem oraz dbałością o każdy detal przedstawia problemy, z którymi większość społeczeństwa musi się mierzyć dzień po dniu niczym chomik uwięziony w swojej karuzeli. Jej historię przedstawiają nie tylko ciemną stronę ludzkiej natury czy egzystencji, one tchną nadzieją, ale też stanowią swoistą przestrogę pełną empatii oraz drogowskazów prowadzących do zrozumienia siebie oraz otaczającego nas świata.
Życie składa się z tysięcy, a może nawet milionów podejmowanych przez nas decyzji. Zbyt często nie zdajemy sobie sprawy, że konsekwencje naszych wyborów podążają za nami jak cień, orbitując w naszej przestrzeni nawet do końca naszych dni. Przeszłość lubi upominać się o swoje, jest sumą dobrych i złych przeżyć, doświadczeń lub podjętych działań. Potrafi oblepić człowieka jak smoła, tworząc z nim nierozerwalną całość. Pozostawia w nas blizny, które bez ostrzeżenia potrafią się otworzyć, raniąc nas przy tym boleśnie raz za razem. Od kolei losu wbrew pozorom nie można uciec, należy się po prostu z nimi pogodzić oraz robić wszystko, by uchronić się przed błędami popełnianymi w przyszłości.
Nasza psychika nie raz i na dwa wystawiona zostaje na ciężką próbę. Silniejsze jednostki potrafią się uporać z różnymi nieprzyjemnymi wydarzeniami, aczkolwiek są osoby, które pod wpływem złych przeżyć popadają we wszelkiego rodzaju zaburzenia bądź choroby psychiczne. Zbyt często boją się przy tym poprosić o pomoc, gdyż strach przed stygmatyzacją lub ostracyzmem społecznym skutecznie im to utrudnia. Wiele z tych osób postanowiła popełnić samobójstwo, będący ich ostatnim krzykiem o ratunek. Pisarka uświadamia nam, iż nie należy wstydzić się na przykład depresji, warto udać się o pomoc do specjalisty. Uczula nas również na sygnały mogące płynąć od najbliższych, a które zdarza się nam przegapić.
Ta pozycja obola także stereotypy dotyczące alkoholizmu. Wśród znacznej części społeczeństwa utarło się przekonanie, że uzależnieni od napojów wyskokowych to menele lub bezdomni leżący pod krzakiem albo żebracy pod sklepem, którzy nie są wybredni przy doborze trunków. Wielu spożywających procenty w nadmiarze okazuje się wysokofunkcjonującymi alkoholikami. Pozornie świetnie potrafią sobie radzić w codziennych realiach. Są sumiennie, pracowici, odpowiedzialni, nieskorzy do agresji, awantur i bijatyki. Jednak pod tą wierzchnią warstwą skrywa się osoba podporządkowująca swoje życie piciu, które ma na niego destrukcyjny wpływ. Wyjście z nałogu jest drogą pełną wybojów, wyrzeczeń oraz ciężkiej pracy nad sobą. Aczkolwiek nagroda, jaka czeka wytrwałych na mecie, warta jest starań i doznanych trudności.
Oczywiście to nie wszystkie istotne aspekty przedstawione w tej książce. Dlatego zachęcam Was, żebyście sami odkryli całą problematykę w niej zawartą i docenili pisarski kunszt literatki.
To słodko-gorzka opowieść, przepełniona smutkiem, a jednocześnie naładowana marzeniami i nadzieją na lepsze jutro. Żaneta Pawlik potrafi dotrzeć do najgłębszych otchłani ludzkiej duszy, zaserwować cały wachlarz emocji oraz zmusić do refleksji. Jej styl cechuje lekkość pióra, czasem brutalna wręcz szczerość, ale również swoista wrażliwość. Polecam Wam tę lekturę gorąco! Z pewnością po jej skończeniu na wiele spraw spojrzycie z zupełnie innej perspektywy, a może nawet uda Wam się zmienić swoje życie na bardziej spokojne, ułożone i zadowalające.