Katarzyna Rawska, wrażliwa, niepoprawna romantyczka, na skutek redukcji etatów zostaje zwolniona z pracy w banku. Dzięki przyjaciółce udaje jej się zdobyć etat w fundacji, z którą wcześniej współpracowała jako wolontariuszka. Na początek musi dopilnować prac remontowych, adaptujących stary dworek na siedzibę fundacji. Kasia z entuzjazmem rzuca się w wir nowych zajęć, mając nadzieję, że pozwolą jej one zapomnieć o kłopotach oraz o mężczyźnie, w którym od wielu lat jest beznadziejnie zakochana, a który nie odwzajemnia jej uczuć. Tymczasem okazuje się, że w dworku zaczynają dziać się dziwne rzeczy... Wcale nie jest opustoszały, a wydarzenia które będą miały tam miejsce, naprowadzą Kasię na trop tajemnicy, której rozwiązanie zaskoczy ją samą...
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2010-10-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Kasia, dzięki pomocy przyjaciół, zaczyna pracę w fundacji, która na swoją siedzibę wybiera zaniedbany, wiekowy dworek wymagający remontu. Nowe obowiązki pochłaniają kobietę do tego stopnia, że może wreszcie przestać obsesyjnie myśleć o pewnym mężczyźnie – zamiast tego jej nowym uzależnieniem staje się zabytkowa budowla. Kasia coraz bardziej pragnie odkryć historię dworku i ich dawnych właścicieli; nie wie jeszcze, że to miejsce wcale nie jest tak opuszczone, jak mogłoby się wydawać.
Oj, oj, oj. Coś tutaj bardzo nie wyszło. Nie spodziewałam się, że ta książka okaże się jakimś arcydziełem, ale ponieważ uwielbiam odkrywać polskich autorów, postanowiłam dać jej szansę. Sądziłam, że dostanę kawał obyczajówki z subtelnym wątkiem paranormalnym, przy której doskonale się odprężę. Obyczajówka się zgadza, jednak elementowi fantastycznemu daleko do bycia subtelnym, a i uczucia odprężenia brak – zwykle było to politowanie.
Autorka, niestety, zupełnie nie udźwignęła połączenia gatunkowego. Przez pierwsze strony można ulec złudnemu wrażeniu, że „Tajemnica Sosnowego Dworku” to bardzo prosta, zwyczajna historia z dość mocno rozbudowanym wątkiem romantycznym i jakąś fajną zagadką w tle, którą czytelnik odkryje razem z bohaterami. A potem wyszło na jaw, że w tytułowym budynku są duchy. I to duchy skrajnie przerysowane, nierealne, wprowadzające bardziej element humorystyczny, aniżeli grozę czy poczucie niepewności. Jeśli dodamy do tego fakt, że dziwnym trafem w połowie książki okazuje się, że jedna z postaci jest kimś w rodzaju medium – choć wcześniej nie pojawia się na ten temat ani słowa – to otrzymujemy coś tak groteskowego i przesadzonego, że trudno traktować to jako jedną, logiczną całość.
A wielka szkoda, bo pod względem technicznym powieść wcale nie należy do najgorszych. Styl jest lekki i przyjemny w odbiorze – choć trzeba przyznać, że dialogi są miejscami nieco nienaturalne. Pomijając jedynie uciążliwy brak podziału na rozdziały, nie czytało mi się źle. Te niewiele ponad 300 stron minęło w mgnieniu oka, zaś finał (odrobinę przesłodzony) ładnie pozamykał wszystkie wątki. Fabularnie jest już natomiast znacznie gorzej. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że bez tego motywu z duchami całość wypadłaby zdecydowanie korzystniej: dostalibyśmy opowieść o grupie przyjaciół, wśród których największa uwaga skupiałaby się na Kasi, szukających informacji na temat pochodzenia starego, zaniedbanego dworku. Świetnie bym się bawiła, docierając z bohaterami na pewien cmentarz, a później zwiedzając inną, opuszczoną budowlę w celu poszukiwania pamiątek z przeszłości. Wówczas nawet wątek miłosny dotyczący Kasi i Marka, wyjątkowo infantylny i przewidywalny, irytowałby zdecydowanie mniej. Niestety absurdalność elementów fantastycznych, które pasują do reszty jak wół do karety, sprawiła, że fabuła po prostu nie przekonuje i wydaje się zbyt naciągana. Kiedy na dodatek wyszło na jaw, co tak naprawdę łączy Kasię i stary dworek, wywróciłam tylko oczami. Jasne. Bo takie „zbiegi okoliczności” zdarzają się przecież cały czas.
Postacie w książce są naprawdę różnorodne, co jest na plus. Osobiście najbardziej polubiłam Andrzeja, Oleńkę i ich dwójkę dzieci, bliźniaków – momentami wydawało mi się, że te dzieciaki mają dużo więcej oleju w głowie, niż niejeden dorosły z najbliższego otoczenia. Sama Kasia okazała się dość denerwująca. Jej zachowanie bywało nieprawdopodobnie dziecinne, dlatego w głowie mi się nie mieściło, że ta sama kobieta pracowała kiedyś w ochronie i nie ma najmniejszych problemów z unieruchomieniem dwóch osiłków. Marek to zaś typowy playboy, który zaczyna gonić króliczka, kiedy się okazuje, że ten wcale nie zamierza już do niego przychodzić z własnej woli. Typowo. Duchy w dworku (ponieważ odgrywają istotną rolę, również powinny być rozpatrywane jako pełnoprawni bohaterowie) tworzyły fajny, barwny duet i z miłą chęcią poznałabym ich historię od podszewki, w czasie rzeczywistym. Ale z daleka od Kasi, Marka i całej reszty, w osobnej książce, gdzie nie musiałyby pełnić funkcji bardzo karykaturalnego wątku fantastycznego.
Co więcej mogę powiedzieć? „Tajemnica Sosnowego Dworku” to nie jest skrajnie zła książka, bo krzywdy mi żadnej nie wyrządziła, mimo to jestem nieco wściekła na autorkę, bo zmarnowała coś, co miało w sobie jakiś potencjał. Balansowanie na granicy powieści obyczajowej i fantastyki wymaga jednak pewnego wyczucia, umiejętności pogodzenia ze sobą dwóch odmiennych estetyk, a tutaj nie miało to miejsca. O ile czyta się nie najgorzej i z pewnością część odbiorców znalazło i jeszcze znajdzie w tej powieści sporo rozrywki, o tyle odnoszę wrażenie, że gdyby była ona jeszcze o kilkadziesiąt stron dłuższa, to mogłabym odczuć silną potrzebę wyrzucenia jej przez okno. Pomysł był, ale nie został odpowiednio przemyślany, skutkiem czego powstała książka bardzo niedopracowana i przejaskrawiona. Z całą pewnością nie jest to pozycja, do której będę w przyszłości wracać.
Akcja powieści rozgrywa się w miejscowości Kraśnik - jest to odzwierciedlenie miejsca, w którym mieszka sama autorka. Przez powieść przewija się mnóstwo bohaterów. Każdy z nich jest bardzo różny. Niektóre charaktery doskonale ze sobą współgrają, inne ... no cóż.
Czytelnik od pierwszych stron nie ma żadnego problemu z rozeznaniem w sytuacji. Wszystko jest jasne, przejrzyste, a języka przystępny i czytelny.
Tak, jak autorka wprowadziła rozmaite i różnorakie osobowości, tak też nasyciła powieść kilkoma wątkami - de facto umiejętnie ze sobą splecionymi i uzupełniającymi się wzajemnie.
Mamy tu wobec tego wątek miłosny reprezentowany przez Katarzynę Rawską i pewnego dziennikarza Marka. Ich miłość niestety nie jest jednak taka oczywista. Para zmaga się bowiem z pewnym dziwnym problemem. Aczkolwiek takim, który może stanowić o ich wspólnym "być".
Wspomniana Katarzyna w wyniku redukcji etatów zostaje zwolniona z banku, w którym dotychczas pracowała. Dostaje wkrótce ofertę pełnego etatu w fundacji pomagającej narkomanom. Razem ze wspólnikiem, niejakim Andrzejem Nicińskim mają zająć się organizacją lokum dla fundacji. Miejscem ich działania ma być stary dworek, nadający się mocno do remontu.
Prace rozpoczynają się i pojawia się jakby kolejny wątek. Dworek, jak się okazuje, ktoś zamieszkuje. Są to dwie lokatorki, siostry, bliźniaczki. Niby nic dziwnego. No tak, tylko, że te siostry pochodzą z innego wieku...
Okazuje się, że Kasia i jej przyjaciółka Marta potrafią porozumieć się z takimi lokatorkami. Zaczyna się odkrywanie zagadek z przeszłości, wielkich tajemnic rodziny Molnarów. Koniec końców tworzy się takowy wątek z sensacyjną nutką.
Mieszają nam się od tej chwili: współczesność z historią. Z historią, która musi być rozwikłana w swej tajemnicy dla dobra pojawiającym się w Dworku zjaw. Czy Marcie i Kasi uda się pomóc "zbłąkanym" siostrom ? Jak potoczą się losy Marka i Katarzyny? Wreszcie, czy tytułowy Sosnowy Dworek znajdzie spokój w swych podwojach i stanie się docelowym schronieniem dla ofiar narkomanii? Tego z pewnością dowiecie się, czytając.
Zachęcam o lektury!
Lekka, zabawna książka dla osób, które lubią czytać powieści z historią i tajemnicą w tle. Trochę przesłodzona, momentami przerysowana z przewidywalnym zakończeniem, ale mi w tego typu powieściach, których głównym zadaniem jest dostarczenie rozrywki, w ogóle to nie przeszkadza.
Bohaterowie to w większości małżeństwa - białe charaktery, bo za jedynego "złego" można uznać Marka, który panicznie boi się stanąć na ślubnym kobiercu i który od wielu lat bawi się uczuciami Kasi. Powoli jednak, za sprawą różnych wydarzeń, a w szczególności od momentu, w którym dziewczyna postanowiła trzymać go na dystans, dochodzi do wniosku, że musi o nią zawalczyć.
Kasia i Marta próbują rozwikłać tajemnicę Sosnowego Dworku, w którym pojawiają się duchy zmarłych dwieście lat wcześniej bliźniaczek. Odkrycie, którego dokonają bardzo je zaskoczy.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a co najważniejsze z uśmiechem na ustach.
Marek to dziennikarz, który boi się stałych związków i deklaracji.
Kasia zostaje zatrudniona w fundacji a swoją pracę ma zacząć od remontu dworku, w którym ma mieć siedzibę ta fundacja.
Okazuje się, że budynek jest nawiedzony. Kasia z przyjaciółką Martą postanawiają odkryć historię pewnych bliźniaczek. Przyda się też talent dziennikarski Marka. Odkrycie tajemnicy zaskoczy wszystkich. A Marka zaskoczy własne serce.
Lekka, zabawna lektura, która pozwoli na chwilę oderwać się od trudów codzienności.
Świetna książka, o perypetiach kilku mieszkańców Kraśnika. Kasia ma problem, bo traci pracę. Na szczęście zostaje zatrudniona do fundacji, w której do tej pory była wolontariuszką. Jej właściciel akurat wydzierżawił dworek, w którym jak się okazuje są dwie zjawy. I to całkiem sympatyczne. I widzą je tylko kobiety. Dlaczego tam się znalazły? Tego nie powiem, nie będę psuła niespodzianki. Pobocznie mamy też perypetie uczuciowe Kasi i Marka, a także próby wyswatania ich przez Martę. I nieźle jej się to udaje. Ta książka to dobra zabawa.
Książka dla każdej wielbicielki tajemnic,romansów i zagadek z przeszłości.Interesująca fabuła,lekka forma i sympatyczni bohaterowie sprawia,że trudno się oderwać do ostatniej strony.
Jest takie powiedzenie: wszyscy stoimy na ramionach naszych przodków… (s. 18)
Słowo „tajemnica” zawsze wywołuje we mnie dreszczyk emocji, bo wiem, że książka mi się spodoba, przynajmniej z założenia. A gdy do tego dodamy dworek sprzed lat, to robi się jeszcze bardziej intrygująco, bo dochodzi aspekt historyczny. Cóż to za książka? Tajemnica Sosnowego Dworku Małgorzaty J. Kursy, której lekkość pióra i poczucie humoru miałam okazję poznać wraz z Nieboszczykiem wędrownym.
We wrześniu otwieramy świetlicę. Będziesz jej kierowniczką. (s. 28)
Katarzyna Rawska straciła pracę w banku, a jej „partner” przeszedł do lamusa; pozostał jej tylko wolontariat w fundacji RAFA. I stamtąd niespodziewanie, a raczej dzięki poczcie pantoflowej, przychodzi pomoc. Szef Andrzej Niciński zatrudnia ją na etacie kierowniczki świetlicy dla podopiecznych fundacji w Kraśniku. Świetlica będzie mieć siedzibę w zabytkowym Sosnowym Dworku razem z fundacją Niny Wojnarowej. Od teraz Kasia ma dopilnować remontu dworku i dla formalności podpisać umowę o pracę.
Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby pana nie zawieść. (s. 29)
Od tej pory Kaśka wpada w wir pracy, chce udowodnić szefowi, że się do niej nadaje. Wszyscy wkoło o tym wiedzą, ale nie sama zainteresowana, bowiem ta 29-letnia kobieta nie jest zbyt pewna siebie, za to skromna i nierzucająca się w oczy. Teraz musi nadzorować pracę ekipy remontowej i radzić sobie z robotnikami. Niewiele osób widziało tę niepozorną kobietę w akcji… Niewiele osób wie, co ona tak naprawdę potrafi… A potrafi, gdy życie ją do tego zmusi lub życie pozwoli się wykazać. Ta praca zmieni całe życie Kasi, lecz przede wszystkim zmieni ją samą.
Marcie przydarzają się różne dziwne rzeczy. (s. 159)
Czyżby Marta grzechu warta? Na pewno uwagi, bo swoją osobowością i charakterem przykuwa uwagę od początku powieści i niejako spycha swą przyjaciółkę Kasię na dalszy plan. Marta Artymowicz ma ksywki Mała, Malutka, ale zwana jest nawet… czortem. Ona inaczej odbiera świat niż ludzie wokół niej. To chodzący wulkan energii świetnie zorganizowany. Poza tym wszędzie jej pełno oraz jej szalonych czasami pomysłów. U niej nie ma nic na siłę. Ona ma swój sposób zdaniem męża – najpierw ugłaskać, a potem wymagać. Z taką kobietą można konie kraść albo… szukać duchów!
Tak bym chciała poznać jego historię! (s. 37)
Kasia rozpoczęła poszukiwania informacji o Sosnowym Dworku. Niestety, niewielu rzeczy się dowiedziała. W sprawę zostaje zaangażowany lokalny dziennikarz Marek Dorosz, jej były. Maszyna historyczna została wprawiona w ruch. Ale najlepszym źródłem informacji będzie zupełnie co innego. A raczej kto inny.
Powiem ci coś, tylko nie śmiej się ze mnie… Mnie się wydaje… Czasami mam wrażenie, jakby ktoś mi się przyglądał… (s. 43)
Sosnowy Dworek liczy sobie około dwustu lat. W ciągu minionego czasu było w nim kilka instytucji, przewinęło się mnóstwo ludzi, lecz dwie lokatorki zamieszkały w nim na… dłużej. I to one teraz przyglądają się Kasi w trakcie remontu dworku. Ich (nie)obecność na pewno bawi czytelnika, samą zainteresowaną i niektórych innych bohaterów raczej wprowadza w stan szoku, przerażenia i niedowierzania. Kierowniczka fundacji postanawia poznać ich dzieje. W ten niecodzienny sposób trafia na zagadkę z przeszłości. Jej rozwiązanie z pomocą przyjaciół będzie kamieniem milowym w jej przyszłości.
Marek nie myśli racjonalnie na tematy damsko-męskie. Wciąż się okopuje. (s. 41)
Autorka porusza w powieści temat relacji damsko-męskich. Przedstawia małżeństwa Arytmowiczów i Nicińskich, funkcjonowanie ich rodzin, podział obowiązków, także w kwestii opieki nad dziećmi. Na tle sielsko-anielskich rodzin rozgrywa się dramat osobisty – Marek Dorosz, zatwardziały singiel, dziwnie się przygląda wszelkim parom znajomy ze szkolnych lat i nadziwić się nie może, że jego koledzy są szczęśliwi w małżeńskim stadle. Nie może dojść do ładu ze swoimi uczuciami, sam tak naprawdę jeszcze nie wie, czego chce. Albo dojrzeje, albo nie.
Małe trzęsienie ziemi dobrze wpływa na umysł. (s. 14)
Akcja toczy się sama, zaś bohaterowie zabierając czytelnika w różne miejsca, pokazują mu bardziej i mniej znane aspekty życia. Szczęśliwe zakończenie nie jest zaskoczeniem, wręcz można je przewidzieć – kwestia tylko, po jak bardzo krętych ścieżkach prowadził los swoich bohaterów. Bardzo miło spędziłam czas w Sosnowym Dworku. Książka dostarczyła mi rozrywki, momentami bawiłam się setnie, śmiejąc się w głos z dialogów dzieci, realizacji pomysłów Marty, perypetii Kasi z duchami czy z samych duchów żądnych… Ale o tym cicho sza.
Jednak pod płaszczykiem komizmu i banalnych spraw w Tajemnicy Sosnowego Dworku ukryte są ważniejsze rzeczy. Dążenie do poznania historii dworku, dziejów jego lokatorów skłonić może do zainteresowania się historią lokalnego zabytku czy nieznanym grobem na cmentarzu. Z drugiej strony to sposoby na zgodne funkcjonowanie w rodzinie i rozwiązywanie problemów. Z trzeciej to wpływ czynników zewnętrznych na człowieka, jego metamorfozę, wydobycie jego prawdziwego „ja”, zaś z czwartej wkroczenie w nieco inny wymiar…, nie wspominając o potrzebie działania różnych fundacji.
Chcę wiedzieć, co się dzieje w dworku. To wszystko jest nieprawdopodobne. (s. 159)
Małgorzata Kursa ma niewątpliwie lekkie pióro z zaostrzoną końcówką albo dobrze zatemperowany ołówek. Jej postacie mają pazura, choć różnej długości, mają cięty język i charakter. W tej obyczajówce pani Małgorzaty pojawiło się nieco fantastyki i magii, które są powiewem historii rodzinnej i dodają uroku powieści. Takich „urokliwych” duchów jeszcze w literaturze nie spotkałam. Zachęcam Was serdecznie do zapoznania się z nimi, gdyż naprawdę warto.
"Tajemnica Sosnowego Dworku" to historia paczki wspaniałych, niezawodnych przyjaciół, o jakich zapewne marzy każdy z nas. Jedną z ważniejszych postaci jest Katarzyna Rawska, której z dnia na dzień zaczyna walić się świat. W momencie, gdy traci pracę, a ukochany okazuje się nie być w ogóle zainteresowany trwałym związkiem, odnajduje pocieszenie właśnie u jednej z bliskich znajomych. Koleżanka nie ma zamiaru zostawić jej w potrzebie i szybko bierze sprawy w swoje ręce, zarówno te związane z brakiem dochodu, jak i nieodpowiednim zachowaniem sympatii.
Kasia zostaje zatrudniona w fundacji, która umieszczona będzie w starym, wymagającym całkowitego remontu Sosnowym Dworku. Dziewczyna jest zadowolona, bo w końcu może się wykazać, a nadzór odświeżania budynku w końcu pozwoli jej w pełni rozwinąć skrzydła, tym bardziej, że owa posiadłość fascynuje ją do granic. Ciepłe usposobienie kobiety sprawa, iż postanawiają jej się ujawnić dwie tajemnicze istoty, od dawna zamieszkujące te zabytkowe mury.
Jaką tajemnicę skrywa remontowany dworek?
"Przy starym kamiennym kominku pojawiła się świetlista poświata, a po chwili wyłoniły się z niej dwie smukłe sylwetki. Miały na sobie dziwne suknie: długie, mocno wydekoltowane, z krótkimi bufkami, odcinane tuż pod piersiami. Wysoko upięte ciemne włosy spływały misternymi puklami na szyje ozdobione połyskliwymi perłami. Obie postacie wyglądały identycznie."
Bezsprzecznie jest to opowieść o pięknie i sile prawdziwej przyjaźni i miłości, która trwa przez wiele lat. Nie tylko poznajemy paczkę wspaniałych, bezinteresownych przyjaciół, ale także zagłębiamy się w ich związki, pełne zrozumienia i kompromisów. Co ważniejsze, partnerzy nawet nie próbują rywalizować z przyjaciółkami swych kobiet, wspierają je równie mocno, jak one same.
Bohaterowie wykreowani przez autorkę są niezwykle barwni, różnorodni, a przede wszystkim autentyczni, dzięki czemu niemal od pierwszych stron zyskują naszą sympatię. Powieść jest przepełniona emocjonującymi, często dosadnymi i zabawnymi dialogami, jakie wielokrotnie rozbawią czytelnika do łez. Autorka również delikatnie naśmiewa się z mężczyzn, którzy boją się trwałych relacji z kobietami, postać Marka daje naprawdę wiele do myślenia. Nie sposób nie utożsamić się z postaciami, kibicujemy im całym sercem, będziemy także świadkami wielkich przemian niektórych z nich.
Język Małgorzaty J. Kursy jest niesamowicie przyjemny i przystępny. Pasjonująco bawi się piórem, doskonale łączy teraźniejszość z historią, a całość dopieszcza wyśmienitym humorem, dzięki temu książkę czyta się lekko, z rozkosznym zadowoleniem.
Powieść przesiąknięta jest również tajemnicami, a także zjawiskami paranormalnymi, czym wzbudza niepokój i nie pozwala oderwać się od lektury, nim nie odkryjemy finału. Co ciekawe, ukazane duchy, diametralnie różnią się od tych dobrze nam znanych, złych i budzących lęk. Są nie tylko przesympatyczne,ale także łakome wiedzy, pragną jak najszybciej nadrobić stracony czas i poznać historię, zmiany w kulturze, czy społeczeństwie. Jak przystało na damy, są również trochę próżne, bardzo żałują, iż żaden mężczyzna nie jest w stanie ujrzeć ich piękna.
"Małe trzęsienie ziemi niekiedy dobrze wpływa na umysł..."
"Tajemnica Sosnowego Dworku" to przede wszystkim piękna, przyjemna opowieść o cudownej przyjaźni. Lekka, pełna humoru i niezwykle ciepła lektura, która przypomina nam, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Co istotne, autorka pokazała, iż nie boi się wpleść w delikatną fabułę także trudnej tematyki, takiej narkomania czy samotne macierzyństwo.
Jest to także historia o odkrywaniu własnych korzeni, niesieniu pomocy i pasji. Stary dworek nawiedzony przez dwa przepiękne duchy nadaje całości niepowtarzalnego, magicznego klimatu, jaki podsyca ciekawość czytelnika do granic. Książka również rozbudza naszą wrażliwość, pozwala się wyciszyć i zrelaksować. To doskonałe połączenie współczesności z historią, jakie wzbudza naprawdę wiele niesamowicie ciepłych emocji. Miłosne rozterki, różne oblicza uczuć, genialne portrety psychologiczne oraz rodzinna intryga w tle, a to wszystko przepełnione fantastycznym humorem! Ta niezwykle sugestywna powieść jest niczym balsam dla duszy, zapewnia relaks, rozrywkę, ale też podnosi na duchu. Wspaniała zabawa gwarantowana!
Polecam gorąco!
Zuchwały napad na bank, zamaskowani bandyci, przypadkowi świadkowie . I trup. Policja ma co robić, szczególnie że w tym małym miasteczku niewiele...
Personel Agencji Literackiej TERCET ma dość upału i gastronomicznej działalności Manueli. Majka postanawia zabrać wiedźmy na tygodniowe wakacje. Warszawski...
Przeczytane:2021-05-02,
Katarzyna ma ostatnio w życiu pod górkę. Została zwolniona z pracy i bezskutecznie szuka nowej. Życie uczuciowe też jest porażka. Na szczęście przynajmniej to pierwsze zmienia się dzięki przyjaciołom. Katarzyna dostaje pracę w fundacji, w której kilka lat była wolontariuszką. Ma zostać kierowniczką świetlicy w tytułowym Sosnowym Dworku, a wcześniej przypilnować prac remontowych. Jak się okazuje, w dworku nie będzie mieszkać sama. Współlokatorkami będą... sympatyczne duchy dwóch kobiet. Jak pobyt tutaj wpłynie na życie Katarzyny? Czy odzyska spokój... ducha?
Książka bardzo kobieca i ciepła. Rozgrzewa serce. Spora dawka uśmiechu gwarantowana.
dr Kalina Beluch