Profesorowa Szczupaczyńska ma tysiąc spraw na głowie. Musi pamiętać o pulardzie na obiad, nie zapomnieć kupić wina przeciwko cholerze, sprawdzić, czy nowa służąca dobrze wyczyściła srebra. I jednocześnie potwornie się nudzi. Kraków w 1893 roku nie obfituje w atrakcje. Kiedy więc przypadkiem dowiaduje się, że w słynnym Domu Helclów zaginęła jedna z pensjonariuszek, zaczyna działać. Z wrodzoną dociekliwością – niektórzy mogliby ją nazwać wścibstwem – rozpoczyna śledztwo. Kryminał „Tajemnica Domu Helclów” to zaskakujący pastisz literatury z epoki, który dowodzi, że w mieszczańskim świecie pani Dulskiej jest miejsce na sensacyjną aferę. Przekorna gra z konwencją, wyjątkowy styl, cięte dialogi i przewrotny portret Krakowa końca XIX wieku. Błyskotliwa powieść Szymiczkowej wdzięk klasycznego kryminału łączy z pyszną satyrą na dawno minioną epokę. Maryla Szymiczkowa, wdowa po prenumeratorze „Przekroju” w twardej oprawie, królowa pischingera, niegdysiejsza gwiazda Piwnicy pod Baranami i korektorka w „Tygodniku Powszechnym”. Dziś co niedzielę, po sumie w Mariackim, można ją spotkać na kawie u Noworola, a wieczorami w Nowej Prowincji.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2015-07-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Zofia z Glodtów Szczupaczyńska nie była rodowitą krakowianką. Urodziła się i wychowała w Przemyślu, nie licząc rocznego i źle wspominanego pobytu na pensji Sakramentek we Lwowie; odebrawszy staranne wykształcenie domowe dzięki nieocenionej pannie Buchbinderównie, poślubiła Ignacego Szczupaczyńskiego herbu Wadwicz z osiadłej w Krakowie od pokoleń niezamożnej, acz szanowanej rodziny spod Tyńca – i odtąd robiła wszystko, co w jej mocy, by nikt nie pamiętał o jej przemyskim pochodzeniu.
Profesorowa Zofia Szczupaczyńska ma misję. Za wszelką cenę chce wejść do świata najlepszych rodzin krakowskich. I nic nie jest w stanie jej powstrzymać, ani brak majątku czy pochodzenia, ani mąż Ignacy, mało ambitny uczony Uniwersytetu Jagiellońskiego, patrzący z pobłażaniem na działania małżonki. Zofia prowadzi dom z pełnym zaangażowaniem, co chwilę znajdując powody, aby zwolnić kolejną służącą. Oszczędna do przesady, wynajdująca coraz to nowsze wytłumaczenia dla swojego skąpstwa, pławi się w zachwycie nad swoją wstrzemięźliwością. Jednym słowem hipokryzja. Kiedy w uporządkowany świat profesorowej wkracza tajemnicza zbrodnia w domu spokojnej starości, w pełni oddaje się dochodzeniu, na drugi plan spychając swoje ambicje społeczne.
Fantastyczny kryminał retro to dzieło Maryli Szymiczkowej, zza której wyłania się duet Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego. Panowie stworzyli powieść, która za sprawą głównej bohaterki oraz samej historii jest pastiszem dla książek Gabrieli Zapolskiej i Agathy Christie. Barwne postaci drugoplanowe, jak chociażby hrabina Żeleńska, która ponad wszystko ceni sobie plotki, czy siostra Alojza, bardzo oddana profesorowej, chwilami zagubiona, ale zawsze gotowa do pomocy oraz wspomniany wcześniej mąż Ignacy nadają powieści kolorytu.
W tej opowieści zaszczytne miejsce zajmuje XIX-wieczny Kraków i jego zwyczaje. Życie mieszkańców miasta zdeterminowane jest przez przynależność do warstw społecznych i układów towarzyskich. I choć Zofia nigdy nie przyznałaby się do przemyskiego pochodzenia, to i Kraków nie budzi w niej zachwytu. W tym mieście ważna jest gra pozorów, liczy się charytatywna aktywność oraz znajomości. A ponad wszystko najważniejsze jest bywanie w odpowiednim miejscu w odpowiednim towarzystwie.
Duet Dehnel i Tarczyński napisali wspaniałą powieść, zabierając czytelnika w przeszłość, pełną intryg, finezyjnego humoru i uszczypliwości. Świat chwilami tak samo zepsuty i zakłamany, jak dzisiejszy. Gdzie plotka potrafi zniszczyć, a zachłanność i potrzeba zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy zmusza do najgorszych czynów. I choć sama intryga kryminalna nie porywa, ważniejszą i ciekawszą rolę do odegrania ma tu Kraków i jego mieszkańcy.
Znika staruszka w Domu Opieki. Ot, pewnie błahostka – starsza dama zaginęła w akcji i nie trafiła z powrotem. Problem w tym, że mija już któraś doba i ta akcja, w której się zagubiła, z pewnością powinna się zakończyć. A szanowna dama ani raczy wrócić! Szukają jej wszyscy, zaczynając od Matki Przełożonej, kończąc na ogrodnikach. Szum, rwetes, zaczynają się rodzić plotki. A nuż, szanowna dama dostała skrzydeł z miłości i wcale nie było z nią tak źle? A może została gdzieś zamordowana i jej stygnące ciało upomina się o znalezienie sprawcy? Taką zagadkę kryminalną (a jakże!) może rozwiązać tylko pani profesorowa Szczupaczyńska, przecież nie bez pardonu jest żoną lekarza!
I to jest właśnie to, czego oczekuję od książki osadzonej w innych czasach niż współczesne! Dodatkowo doceniam zabieg „wstępu” do każdego rozdziału – uwielbiam takie wtręty, które rzeźbią ciekawość Czytelnika i absolutnie nie zdradzają nadchodzącej fabuły na tyle, aby tylko nimi się zadowolić.
Maryla Szymiczkowa to twór literacki Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego. Obydwaj mają historyczne zamiłowania i to widać w tej książce – jest i odpowiedni język, jest i odpowiednie tło. Niewątpliwie krakowskie korzenie Piotra też pozwoliły na znakomite oddanie charakteru ówczesnego Krakowa. „Tajemnica domu Helclów” to genialnie zaprojektowana fabuła, pełna poczucia humoru, mrożących krew w żyłach zbrodni i omdlewających zakonnic. Jest motyw kryminalny, jest tło historyczne, jest logiczna spójność i z „Tajemnicy domu Helclów” aż tryska dziewiętnastowieczny Kraków, z całymi swoimi ułomnościami rzecz jasna.
Wyrazista postać profesorowej, która ma więcej wad niż zalet, a mimo to Czytelnik pokocha ją od pierwszego wrażenia, zaśmiewając się z jej ułomności z pobłażającym uśmieszkiem, dodaje wiarygodności i charakteru całej historii. Naszą główną bohaterkę pokochałam od razu. Czystej krwi średnia klasa, hipokrytka pełną gębą, która wstaje rano z myślą, jaki dobry uczynek sprawi, że będą o niej mówić na salonach, a zasypia zastanawiając się, jak rozwikłać zagadkę zniknięcia pensjonariuszy Domu Helclów. Samo życie towarzyskie opisane w książce jest aż nazbyt prawdziwe (wszystkie nieszczerości, niedopowiedzenia i ironiczne uśmieszki) nawet w dniu dzisiejszym. Różnica jest taka, że kiedyś było pięknie zawoalowane i ludzie umieli mimo wszystko nie gubić ze sobą kontaktu (Internet to zło).
Z natury jestem ciekawska, więc zrobiłam sobie mały research. Faktycznie istnieje dom Helclów w Krakowie i jest on dokładnie tym, czym jest w książce – Domem dla Ubogich imienia Ludwika i Anny Helclów. Powstał w 1890 roku z inicjatywy Helclów, którzy bardzo angażowali się w działalność dobroczynną. Jak zapisała Anna w swoim testamencie – „Cały zresztą majątek (…) zapisuję i przeznaczam na zakład publiczny dobroczynny w mieście Krakowie dla ubogich chrześcijan religii katolickiej założyć się mający z majątku po mnie pozostałego”. Domem opiekować się miały Siostry Miłosierdzia (powszechnie zwane szarytkami), których Dom Zgromadzenia został wybudowany obok Domu Ubogich. Pierwszą przełożoną była siostra Jadwiga Zaleska (wszystkie elementy zgodne z książką!). Dzięki temu, że w Domu mieszkali także ludzie zamożni (wyższe piętra), mogli zostać bezpłatnie przyjmowani ci, których na taką pomoc nie było stać.
Choć od tego czasu Fundacja Helclów została zlikwidowana, a Domu Ubogich został przekształcony na Dom Pomocy Społecznej, to cele, które mu przyświecają, nie zmieniły się. Mimo trudnych czasów podczas wojen oraz niewłaściwego użytkowania w czasach komunistycznych, przetrwał i dalej niesie swoją pomoc. W 2015 roku Dom Helclów obchodzi 125-lecie posługi miłosierdzia dla potrzebujących. Swoją drogą na uwagę zasługuje fakt jego architektury - Tomasz Pryliński, miejski architekt, który projektował dom, stworzył go na wzór renesansu włoskiego.
P.S.
Plus za klimatyczną okładkę!
Kraków końca XIX wieku, dwa morderstwa i detektyw amator - pani Profesorowa Zofia Szczupaczyńska przez której głowę "myśli zawsze pędziły jak czwórka Chełmońskiego". Bardzo dobry kryminał retro. Świetnie się bawiłam czytając. Polecam.
Kraków z końca XIX wieku, charakterne postacie i ginące bohaterki - mieszanka które zapewnią świetną lekturę i choć jest to kryminał to nie brak w nim humoru ;)
Przepyszny, przezabawny i niesamowicie klimatyczny kryminał w stylu retro.
Główna bohaterka profesorowa Szczupaczyńska to jejmość z ogromnym temperamentem i nadmiarem energii. Prowadzi ustabilizowane życie, właściwe ówczesnej damie, w którym troszeczkę się nudzi. Kiedy więc w Domu Helclów giną staruszki, profesorowa odkrywa w sobie żyłkę detektywistyczną i rozpoczyna własne śledztwo. Jej ciekawość, dociekliwość i natręctwo doprowadzają do rozwiązania zagadki i ujęcia prawdziwego sprawcy.
Sama intryga jest bardzo dobrze pomyślana i poprowadzona a zakończenie zaskakujące. Nawet nie śmiałam stawać z profesorową w szranki i choćby spróbować rozwiązać tajemnicę Domu Helclów. Jednak muszę przyznać, że tym razem samo śledztwo było dla mnie sprawą poboczną. Z ogromną przyjemnością towarzyszyłam Zofii Szczupaczyńskiej i chłonęłam klimat ówczesnego Krakowa: na targu, w teatrze, na cmentarzu… Z dużą ciekawością oglądałam toalety pań, słuchałam plotek i obserwowałam codzienne życie mieszkańców. Ten niesamowicie plastyczny opis miasta i społeczeństwa końca XIX wieku to prawdziwy smaczek, dla mnie ciekawszy niż samo śledztwo.
Pani profesorowa kupiła mnie całkowicie. Jest inteligentna, bystra, wścibska i świetnie manipuluje ludźmi, którzy robią dokładnie to co ona chce. Nie jest to żadna omdlewająca mimoza tylko dama z charakterem. Tu zakręci, tam zaintryguje, tu namówi, tam urobi i odwróci kota ogonem tak, że zawsze wyjdzie na jej. Uwielbiam ją :)
W książce mamy specyficzne poczucie humoru, z odrobiną ironii i szczyptą drwiny, ale trafione w punkt. Mnie bardzo przypadło do gustu, śmiałam się podczas czytania jak wariatka, czego moja rodzina kompletnie nie rozumiała – ich nie śmieszyło, więc nie każdemu się spodoba.
„Tajemnicę Domu Helclów” czyta się błyskawicznie. Jest klimat, zagadka, intrygująca bohaterka oraz rewelacyjny styl autorów i poczucie humoru. Czego chcieć więcej? Ja bawiłam się wybornie i z przyjemnością sięgnę po kolejne książki o pani profesorowej.
Profesorowa Szczupaczyńska na tropie nowej zbrodni. Dekadencja, wirujący stolik i zbrodniarz z zaświatów. Jesień roku 1898. W Genewie zamachowiec...
Tonący Szczupaczyńskiej się chwyta Ulewny lipiec 1903 roku. W Rzymie kona papież, a Kraków nawiedza wielka woda - Wisła występuje z brzegów i zatapia...
Przeczytane:2019-09-17, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
„Tajemnica domu Helclów”, Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, Wyd. Znak
Przepiękna polszczyzna, bohaterka z krwi i kości, intryga kryminalna czy sposób przedstawienia życia „wyższych sfer” XIX-wiecznego Krakowa? Gdybym miała wskazać, co podobało mi się najbardziej w tej książce, bez wahania odpowiedziałabym, że wszystko :)
Profesorowa Zofia Szczupaczyńska mieszka z mężem Ignacym w Krakowie. Jest przykładną żoną. Nie lubi zbędnych wydatków. Woli się na przykład przejść niż zapłacić za przejazd dorożką. Nie ma zbyt dobrego zdania na temat służących. Co prawda, mimo zastrzeżeń, nie zwolniła jeszcze Franciszki, ale Franciszka jest byłą służącą Józefy Dutkiewiczowej. A Zofia Szczupaczyńska zatrudniła ją na złość swojej kuzynce i z tego samego powodu jej nie zwalnia.
Ma duże ambicje i niespożytą energię. Zapewniła mężowi rozwój kariery. Jej samej marzyła się funkcja przewodniczącej sekcji kobiet na XIX Wystawę Krajową we Lwowie. Kiedy to się nie udało, zaczęła działać lokalnie na rzecz opieki nad krakowskimi chorymi i ubogimi. I właśnie podczas jednej z wizyt w Domu Helclów odkrywa w sobie żyłkę detektywa. Prowadzone śledztwo zmienia jej codzienny porządek dnia, a sama Franciszka w rozwiązaniu zagadki robi rzeczy, o które nigdy by się nie podejrzewała. Samodzielna wyprawa pociągiem, konszachty ze służącą, a nawet szantaż! Na plan dalszy schodzą sprawy domowe. A kiedy Ignacy zaczyna się interesować jej coraz częstszą nieobecnością w domu, wyjaśnia mu, że to dla jego dobra. Bo każda kobieta musi zachować odrobinę tajemniczości. W przeciwnym wypadku straci zainteresowanie swojego męża. I czy Ignacy na pewno chce, by straciła dla niego powab?!
Śledztwo toczy się w XIX wiecznym Krakowie, przedstawionym w znakomity sposób. Razem z bohaterami wędrujemy jego uliczkami, robimy zakupy na targu, bierzemy udział w najważniejszych wydarzeniach miasta razem z krakowską socjetą. Bierzemy udział w wymianie plotek i uprzejmości, gdzie ważniejsze są przekazy między słowami, słowa, gesty, uśmieszki czy ton głosu. I w znakomitym, rozciągniętym na lata pojedynkupań Szczupaczyńskiej i Dutkiewiczowej na wbijanie sobie szpil!
A cała historia opowiedziana przepięknym językiem! Zachwyciły mnie nawet opisy rozdziałów, które same w sobie są literackimi perełkami. A jakie opisy posiłków! Marzy mi się spróbowanie pulardy, karpia na szaro po holendersku, plastrów leguminy pokrytych aromatycznym majonezem, utartym z sardelami i kaprami oraz leguminy z kasztanami.
Znakomita lektura, którą polecam każdemu! Ja nabyłam już kolejną książkę tych autorów i już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam :)