Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015-12-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
,,Niedopowiedzenia niszczą każdy związek - odezwała się Malwina. - Też coś o tym wiem. Czasem lepiej, żeby bolało, ale chociaż masz świadomość sytuacji." str. 84
Malwina Zarzycka główna bohaterka powieści jest szczęśliwą żoną. Praca bibliotekarki przynosi jej satysfakcję, ale niestety niskie zarobki, dlatego często dorabia sobie udzielając lekcji gry na gitarze oraz pianinie. Kobieta jest w pełni zadowolona ze swojego małżeństwa z Arturem. Mężczyzna pracuje w policji, gdzie spędza sporo czasu lecz oboje nie narzekają na to, do czasu...
,,Życie jest pełne niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji." str.10
Wkrótce ma się pojawić na świecie ich pierwsze dziecko, oboje są z tego powodu bardzo szczęśliwi. Przygotowują pokoik dla malucha, kupują mebelki, malują ściany, wszystko po to aby ciepło przywitać je w domu. Nie chcą znać płci, chcą mieć niespodziankę, ale najważniejsze jest to, by dziecko urodziło się zdrowe. Na świat przychodzi córka! Jednak nikt się nie spodziewał tego, co los dla nich przygotował. U dziewczynki zdiagnozowano Zespół Pierre'a Robina. Najpiękniejszy dzień w życiu Zarzyckich, staje się jednym z najgorszych. Zaczynają się problemy nie tylko ze względu na chorobę dziecka, ale również próbie zostaje poddane ich małżeństwo.
,,Tak to już jest, że po narodzinach dziecka świat rodziców wyraźnie się kurczy, stając się coraz bardziej hermetycznym. Przestają też liczyć się ich własne potrzeby, aspiracje i dążenia. Wszystko kręci się wokół najmłodszego członka rodziny. To on dyktuje własne warunki, wymaga miłości, troski i opieki, jednocześnie oczekuje bezwzględnego
poświęcenia." str. 10
Każdy rodzic zapytany: czy wolałby aby urodził się chłopiec czy dziewczynka, odpowie z przekonaniem, że nie liczy się płeć, bo tak samo będzie kochał córkę bądź syna, a najważniejsze jest to, by dziecko urodziło się zdrowe. Autorka bardzo dogłębnie ukazała, przez co musi przejść małżeństwo, które nie daje sobie rady z obowiązkami związanymi z chorobą dziecka. Dalej do czego jest zmuszona matka, i z czego musi zrezygnować, aby być w pogotowiu przez całą dobę. Do jakich poświeceń zdolny jest mąż, który psychicznie nie może dać sobie rady z chorobą córki. Krasińska ukazała również więź rodziców z córką, mam tutaj na myśli Malwinę i jej ojca, z którym była niezwykle zżyta, który pomagał jej na tyle na ile było to możliwe. Zupełnym przeciwieństwem była matka, z którą miała ciągłe spięcia.
,,Swojej pracy poświęcała się bezgranicznie, nawet gdy na świecie pojawiła się Malwina. To ojciec kładł ją do snu. To on czytał jej książki na dobranoc. To on chodził do szkoły na zebrania i pamiętał o jej występach kończących naukę w kolejnych klasach szkoły muzycznej.
Był z nią.
Był dla niej." str. 95
Autorka po raz kolejny udowodniła jak doskonałym kunsztem włada. Książka pod względem stylu, fabuły i narracji wypada bardzo dobrze. Pomimo trudnego i bolesnego tematu, lekturę czyta się bardzo szybko z ogromnym zaciekawieniem. Postacie są nakreślone doskonale, w szczególności główna bohaterka Malwina, z którą odbiorca przeżywa wszystkie wzloty i upadki. Zakończenie powieści miło zaskakuje. Oprawa graficzna mnie zachwyciła, jest naprawdę bardzo ładna. Także całość bardzo dobrze się komponuje.
,, Chcesz rozmawiać o faktach? Świetnie! - Znowu zaczęła się denerwować. - Fakt numer jeden: najważniejsza była i pewnie nadal jest dla ciebie praca! Fakt numer dwa: zostawiłeś mnie! Fakt numer trzy: zerwałeś kontakt ze swoją córką!" str.5
Krasińska bardzo ciekawie przedstawia historię Malwiny, rozpadu jej małżeństwa, walkę o zdrowie córki, a także wsparcie ze strony ojca. Bardzo intrygującym posunięciem było, to, że autorka opowiedziała całą historię na przełomie dziesięciu lat. Jednak opisując zdarzenia, tylko jednego dnia, a mianowicie każdy dwunasty września, który był dniem urodzin jej córki. Przyznaję, że pierwszy raz spotkałam się z takim manewrem, aczkolwiek bardzo mi się to podobało. W książce pojawia się również relacja Artur-Malwina-Marek, kim był ostatni mężczyzna, nie zdradzę, aby nie zepsuć przyjemności z czytania.
,,Dzisiaj już była pewna, że szczęście nie jest nikomu dane na zawsze." str.94
Reasumując. Szukając szczęścia, to druga powieść autorki, którą miałam przyjemność przeczytać. Ogromnie się z tego powodu cieszę, gdyż w żadnym wypadku się nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie, jestem w pełni usatysfakcjonowana. Tak samo jak polecałam Finezję uczuć równie dobrze mogę polecić Szukając szczęścia, obie książki są bardzo życiowe, niosą ze sobą szereg emocji oraz podejmują bardzo wrażliwe tematy i skłaniają do refleksji. Podobnie jak w przypadku debiutu, również w Szukając szczęścia autorka nie ocenia i nie krytykuje zachowań bohaterów. Generalnie jest to książka godna polecenia.
Chyba każdy z nas, bez względu na to, kim jesteśmy i jak wygląda nasze życie, szuka swojego szczęścia. Czasami przychodzi ono bez większego trudu i sprawia, że każdy dzień jest dokładnie taki, jaki chcielibyśmy by był zawsze. Jednak często los weryfikuje nasze plany i rzuca nam pod nogi kłody, które ciężko jest przezwyciężyć. Ważne, by mimo wszystko się nie poddawać i próbować znaleźć to swoje prawdziwe szczęście...
Może zaczęłam tę recenzję nieco melancholijnie, ale natchnęła mnie do tego historia zawarta w książce Anety Krasińskiej - "Szukając szczęścia". Jest to bowiem opowieść o ludziach, którzy myśleli, że mieli wszystko, co potrzebne do tego, by wieść spokojne, pełne radości życie. Małżeństwo, mieszkanie, wymarzona praca i oczekiwanie na dziecko... A jednak los sprawił, że to szczęście zostało zaburzone. To piękna opowieść o poświęceniu w imię miłości i o tym, że nawet jeśli czasami popełniamy błędy, to zawsze można je naprawić.
Główna bohaterka Malwina to kobieta, która samotnie wychowuje swoją córeczkę - Dagmarę. Jej mąż odszedł kilka lat wcześniej, nie mogąc poradzić sobie z tym, co ich spotkało. Otóż dziewczynka od urodzenia cierpi na zespół Pierre'a Robina. Mimo to, Malwina kocha swoją córkę tak bardzo, że robi wszystko, by zapewnić jej szczęśliwe życie. Wychowanie niepełnosprawnego dziecka nie jest dla niej łatwe, ale na szczęście stale może liczyć na pomoc swojego kochanego ojca, jaki często wyręcza ją w wielu sprawach, jak również przyjaciół - Alicji czy też Agnieszki. Kobieta zdaje sobie sprawę z faktu, że jej córeczka nigdy nie będzie tak sprawna, jak większość dzieci, a mimo wszystko, nie poddaje się i cały czas szuka tego prawdziwego szczęścia... Po wielu latach, do jej drzwi puka były mąż - Artur. Czy mężczyzna potrafił się zmienić i spróbuje uzyskać przebaczenie? Co na to Malwina? Czy kobiecie uda się odnaleźć to upragnione szczęście? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie oczywiście w książce Anety Krasińskiej.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka. Przyznam się szczerze, że przeczytałam ją raptem w jeden dzień i jeszcze teraz, będąc po odłożeniu nadal ta historia nie chce wyjść z mojej głowy. Autorka podejmuje się tematu bardzo ważnego, jednocześnie w jakiś sposób kontrowersyjnego. Pokazuje, że życie nie zawsze daje nam wszystko, co chcemy i czasami to my musimy podjąć takie decyzje, by w jakiś sposób poradzić sobie na tej ścieżce, jaką kroczymy. Jest to jednocześnie historia, jaka idealnie obrazuje ludzkie zachowania. Czasami dopiero w momencie, gdy coś idzie nie tak, dostrzega się takie cechy swojej osobowości, o jakich nie miało się dotychczas pojęcia - egoizm, czy też niechęć do czegokolwiek z powodu poczucia porażki bądź też niesprawiedliwości. Ta książka pokazuje również, jak wspomniałam wyżej, że jeśli kogoś bardzo się kocha, to się nie poddaje - nawet jeśli czasami brakuje już sił i wydawać by się mogło, że nasze życie nigdy nie nabierze odpowiednich kolorów. Powieść Anety Krasińskiej uświadamia także, iż człowiek jest w stanie zrozumieć własne błędy i przyznać się do swoich słabości. Nawet jeśli trwa to dłużej, to któregoś dnia nadchodzi moment, gdy zrozumiemy, że nie można dłużej odcinać się od tych, których kochamy, tylko dlatego, że boimy się przyznać przed nimi i samymi sobą - że po prostu czegoś się boimy. Piękna historia, która naładowana jest mnóstwem emocji. Przyznam się szczerze, że momentami moje oczy się zaszkliły i uroniłam nawet jakąś łezkę.
To, co bardzo mi się spodobało, to sam pomysł na opowiedzenie całej historii. Podobnie, jak w książce, którą uwielbiam, czyli "Jeden dzień", tutaj autorka postawiła na cechę charakterystyczną każdego rozdziału. Każdy z nich to ten sam dzień - 12 września, czyli urodziny Dagmary, a zmienia się jedynie rok. Bardzo spodobał mi się ten zabieg, bo odróżnia tę książkę na tle innych powieści. Również język, jakim posługuje się autorka zdecydowanie przypadł mi do gustu. Niektóre fragmenty były napisane tak, jak sama chciałabym to zrobić, tworząc własną książkę. Może dlatego ten język tak mi się spodobał, bo mimo, że jest prosty, to też niezwykle emocjonalny.
Nie mam chyba nawet do czego się przyczepić, bo nawet jeśli były pojedyncze minusy, to całość jak dla mnie jest zdecydowanie wartą uwagi historią. Książka porusza poważną problematykę i opisuje życie takim, jakim jest: czyli czasami pełnym kolorów, a czasami niezwykle szarym... Stąd to, co jeszcze chciałabym tutaj zawrzeć, a dawno tego nie robiłam, to zacytowanie dla Was kilku fragmentów, jakie szczególnie mi się spodobały.
"Niedopowiedzenia niszczą każdy związek. (...) Czasem lepiej, żeby bolało, ale chociaż masz świadomość sytuacji." "-Życie to ciągłe wybory - wyjaśnił. - Dopiero po pewnym czasie możemy poznać ich skutki, które albo nas satysfakcjonują, albo nie." "Każdy człowiek czegoś żałuje, ale nie można cofnąć czasu i podjąć innych decyzji."Podsumowując, polecam Wam przeczytanie książki "Szukając szczęścia", szczególnie jeśli lubicie historie, które poruszają ważne aspekty związane z tym naszym życiem. Tę powieść czyta się naprawdę szybko, stąd myślę, że warto poświęcić jej kilka chwil.
Dzisiaj już była pewna, że szczęście nie jest nikomu dane na zawsze. (s. 205)
Szczęście trwa dość krótko i szybko można je utracić. To towar deficytowy, o czym przekonała się na własnej skórze bohaterka powieści – Malwina.
Choroba rządzi się swoimi prawami. (s. 162)
Dagmara od urodzenia jest chora, ma zespół Pierre’a Robina. Jest niepełnosprawna, a to od rodziców wymaga wiele poświęcenia, wiele trudu, ogromnej siły do walki o zdrowie dziecka i każdą nową nabytą umiejętność i jeszcze większej cierpliwości. Ten egzamin z życia zdaje tylko Malwina. Ale jakim kosztem! Łatwo się domyślić. Przede wszystkim utratą normalności i… szczęścia.
Powoli uwalniająca się endorfina [ze słodyczy] zaspokoiła jej wewnętrzną potrzebę szczęścia. Szczęścia, które wciąż pozostawało towarem deficytowym… (s. 131)
Ulotne chwile szczęścia to tylko namiastka dawnej codzienności, dawnej Malwiny. Na co dzień zmaga się z przeciwnościami losu, chorobą córki, z samą sobą i depresją. Gdy zaczęło jej się w końcu układać, pomyślała, że jest… w Matrixie! Do tego stopnia nie wierzyła, że mogło ją w końcu spotkać szczęście, że nabyła je jakimś cudem w nieistniejącym sklepie. Tak trudno uwierzyć nieszczęśliwej osobie, że w końcu na swej drodze życiowej spotkała szczęście.
To chyba naturalne, że sobie pomagamy, w końcu jesteśmy rodziną. (s. 55)
W pokonywaniu przeszkód dnia codziennego, w organizowaniu życia wokół niepełnosprawnej córki pomagają bohaterce nieliczne osoby. Warto się przyjrzeć relacjom ojca z córką i dziadków z wnuczką. Funkcjonowanie dziecka z zespołem Pierre’a Robina jest trudne dla otoczenia nie tylko w domu, ale też w szkole, w różnych miejscach z innymi dziećmi. U Dagmary proces nabywania podstawowych umiejętności trwa bardzo długo, a to wymaga ogromnych pokładów cierpliwości.
Życie to ciągłe wybory. Dopiero po pewnym czasie możemy poznać ich skutki, które albo nas satysfakcjonują, albo nie. (s. 219)
Szukając szczęścia to powieść bardzo emocjonalna zarówno dla bohaterów, jak i czytelnika, będącego obserwatorem wydarzeń w życiu Dagmary i Malwiny. Fabuła to samo życie, życie z dzieckiem niepełnosprawnym od urodzenia, a takich dzieci i rodzin mamy w Polsce wiele. Wprawdzie Dagmara i Malwina to postacie fikcyjne, lecz są odzwierciedleniem wielu matek i dzieci niepełnosprawnych w ich codziennej egzystencji.
Autorka ciekawie skonstruowała powieść. Każdy rozdział zaczyna się znamienną datą – 12 września. Tego dnia przyszła na świat Dagmara, a kolejne lata stanowią początek do opisu jej urodzin i wydarzeń z życia rodziny. Klamrą spinającą te lata jest bieżący czas wydarzeń, czyli 12 września 2010 roku. Wydarzenia z poranka otwierają powieść, wydarzenia z popołudnia ją zamykają, a w środku wspomnienia owych dziewięciu lat życia Dagmary i z Dagmarą.
„Jesteś wielka”. (s. 95)
To prawda. Osoby pokroju Malwiny zasługują na podziw i na uznanie za wszystko, co robią dla swojego chorego dziecka. Na mój zasłużyły. Wierzę, że zasłużą i na Wasz, bo choć powieść ma głównie smak goryczy, a jej czytanie nie należy do łatwych i przyjemnych ze względu na tematykę, to jednak odrobina słodyczy też się pojawi. I nadzieja, ze zdobędzie się ów towar deficytowy…
Łódź okresu międzywojennego to mozaika społeczna złożona z czterech narodowości. Polacy mieszkają obok Żydów, Niemców i Rosjan. Koegzystencja tak różnych...
Olga usiłuje wrócić do normalnego życia. Chodzi do pracy, zajmuje się domem i dziećmi i marzy o chwili, kiedy zostanie ogłoszony wyrok w sprawie śmierci...
Przeczytane:2016-06-20, Ocena: 3, Przeczytałam, 2016, Wyzwanie 2016,