Dobrych ludzi już nie ma - są tylko kanalie, źli i trochę mniej źli. Czyli ofiary. Mówiono o nim, że nadszedł do miasta od północy, prowadząc siwą klacz, uzbrojony w dwa miecze skrzyżowane na plecach. Sęk w tym, że w ludzkim gadaniu, rzadko jest prawda, częściej zaś pół prawda i gówno prawda. Z tą klaczą to akurat - to trzecie... Z mieczami zresztą też. Obrzyn poręczniejszy. Nazywam się Vincent Sztejer i zabijam dla srebra. Roboty nie brakuje. Zagładę przetrwały właściwie tylko trzy gatunki: karaluchy, szczury i sukinsyny. Mutanci w chórkach u Najświętszej Panienki też raczej nie śpiewają. Za odpowiednią sumkę pakuję się w ten syf i przerabiam cele na nawóz. Że śmierdzi? Ty co? Nietutejszy? Tak teraz pachnie cywilizacja...
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2015-06-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 312
Język oryginału: polski
Przeczytane:2022-03-26, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku,
"Sztejer. Umarły syn" to kolejne wydanie pierwszej książki z cyklu o tytułowym bohaterze. Vincent Sztejer zajmuje się polowaniem na potwory oraz zabijaniem ludzi na zlecenie. Autorem powieści jest Rober Foryś.
To moje drugie spotkanie z tym bohaterem. Pierwsze miało miejsce przy premierze książki "Sztejer. Kroniki Torunium". Chciałam przeczytać tę książkę, ponieważ byłam przekonana, że to dalsza część "Kronik". No cóż, mój błąd, ale nie żałuję. Dzięki temu miałam okazję zapoznać się z początkiem cyklu.
Vincent Sztejer jest nie tylko głównym bohaterem książki, ale też jej narratorem. Ten nieco antypatyczny typek ma specyficzne poczucie humoru, używa też dosadnego języka, dlatego poznawanie świata z jego perspektywy to ciekawe doświadczenie. Okazało się też, że jestem w stanie znaleźć w sobie nieco sympatii do tego mordercy, oszusta i gwałciciela.
Vincent jest zwinny, sprawny i szybki. Jest też twardy, tak twardy, że ciężko go zabić. Wyznaje zasadę: zabij albo zgiń. No ale nie ma się co dziwić, świat, w którym żyje, nie należy do najprzytulniejszych. W świecie po apokalipsie pełno jest potworów i mutantów, ludzie walczą ze sobą o jedzenie i pozycję. Wszędzie widać brud, smród i ubóstwo.
Książka podzielona jest na dwie różniące się od siebie części "Umarły syn" oraz "Piołun". Bardzo mi się spodobał taki podział. Na początku poznajemy tereny słabo zamieszkałe. Bagna, pustynie i małe wioski przypominają trochę Dziki Zachód z Amerykańskich filmów. Każdy dzień to walka o przetrwanie. Ciężko jest zdobyć pożywienie, zwłaszcza że wszędzie dookoła czają się prawdziwe potwory – ghule, wilkołaki i ryboludzie.
W drugiej części mamy okazję przyjrzeć się miastu. Piołun jest bogatą miejscowością. Mieszkają w nim ludzie z różnych kultur. Mutanty spotyka się o wiele rzadziej, ale to wcale nie oznacza, że żyje się tam bezpieczniej. Jeśli masz władzę i pieniądze, to może ci się tam całkiem przyjemnie mieszkać. Tylko uważaj, aby twoja pozycja nie była zbyt wysoka, bo zaraz znajdzie się ktoś, kto spróbuje zająć twoje miejsce.
Muszę przyznać, że pomimo początkowej antypatii do głównego bohatera czytało mi się tę książkę całkiem przyjemnie. Mamy tu akcję, thriller, a nawet horror. Wątków jest dużo, ale nie plączą się ze sobą. Liczne nawiązania do historii i popkultury śmieszą, a historia wciąga. Polecam książkę "Sztejer. Umarły syn" wszystkim, którzy mają ochotę na odrobinę rozrywki w tych ciężkich czasach.