Rosetta wychowuje się na dziewiczych plażach wyspy Texel. Jej ojciec, rybak z dziada pradziada, traktuje dziewczynkę oschle i surowo, ale zawsze może ona liczyć na ciepło i zrozumienie ze strony troskliwej matki. W swojej kuchni Cosima uczy córki kreatywności i ciekawości świata. Życie rodziny Dussenów zmienia się jednak diametralnie, kiedy kuter ojca nie wraca do macierzystego portu.
Pozbawiona środków do życia Cosima najmuje się jako gospodyni domowa w pięknej willi jednej z zamożnych mieszkanek nadmorskiego miasteczka. Załamana z powodu przeprowadzki Rosetta stroni od ludzi, najczęściej chowając się przed światem w lawendowym ogrodzie na tyłach domu. Nie podejrzewa nawet, iż przypadkowe spotkanie z pewnym rudowłosym chłopakiem sprawi, że rozkwitnie, odkrywając w sobie pasję do gotowania. Jednak ich rozpisana na symfonię aromatów i smaków znajomość wystawiona zostaje na próbę, kiedy Nikodem postanawia wrócić do Polski. W końcu dziewczyna, mimo obaw podążając za podszeptami serca, decyduje się wyruszyć w nieznane. U kresu podróży czekają na nią stęsknione ramiona ukochanego i jego zyskująca coraz większą popularność restauracja.
Rosetta szybko uczy się egotycznej codzienności. Jej ulubionymi przyprawami stają się cząber i tymianek, ziołem - mięta, a marzeniem - serwowanie szczęścia przyprawionego ukochaną lawendą. Uwielbia się śmiać, łamać konwenanse, kocha masło i... ludzi. Czy dzięki humorowi i ciepłu kobiety z dalekiej krainy restauracja, mimo przeciwności losu, pozostanie miejscem, do którego mieszkańcy miasteczka przychodzą nie tylko zjeść, ale również nakarmić duszę i uleczyć złamane serce? Jaki wpływ na toczące się sielsko i leniwie dni w Polsce będą miały sekrety z holenderskiej przeszłości? Jedno jest pewne - kuszący aromat lawendy, miłość i pasja będą w tej pełnej humoru, wzruszeń i rodzinnych perypetii opowieści sekretnymi składnikami idealnie skomponowanego życia.
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 2024-10-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗦𝘆𝗺𝗳𝗼𝗻𝗶𝗮 𝗮𝗿𝗼𝗺𝗮𝘁ó𝘄 𝗶 𝘀𝗺𝗮𝗸ó𝘄
Agnieszka Zakrzewska to jedna z moich ulubionych autorek, która jak mało kto potrafi tworzyć przepiękne historie, radujące serce i pokrzepiające duszę. Jej książki zapewniają kilka godzin znakomitej rozrywki na najwyższym poziomie, pozwalając mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść w klimatyczne miejsca, z których nie chce mi się wracać.
Zauroczyłam się książkami Agnieszki Zakrzewskiej od momentu, gdy przeczytałam 𝐵łę𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑜𝑙𝑖𝑏𝑟𝑎. Autorka zabrała mnie w niezwykłą podróż do Holandii, gdzie miałam okazję poznać proces tworzenia holenderskiej porcelany. Moja miłość do jej twórczości jeszcze bardziej wzrosła, kiedy w 𝑅𝑢𝑏𝑖𝑛𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑎𝑘𝑤𝑎𝑟𝑒𝑙𝑖 przeniosła mnie na przepiękne pola kolorowych tulipanów. Ostatnia powieść autorki, 𝐶𝑧𝑢ł𝑒 𝑝𝑜𝑟𝑎𝑛𝑘𝑖, 𝑏𝑒𝑧𝑠𝑒𝑛𝑛𝑒 𝑛𝑜𝑐𝑒, brzmi jak najpiękniejsza ballada, której można słuchać bez końca. Wzrusza, chwilami chwyta za gardło, wywołuje uśmiech, a na koniec skłania do refleksji. Jak tu nie kochać Agnieszki Zakrzewskiej za takie historie?
𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 to kolejna niezwykła podróż literacka – przepiękna, otulająca serce historia, pełna zapachów i smaków. Nowa „lawendowa” powieść mojej ukochanej autorki jest niezwykła, pełna uroku i aromatów nie tylko lawendy, ale także aromatycznych przypraw. Opowiada o Rosetcie, która uwielbia się śmiać, łamać konwenanse, kocha masło, a przede wszystkim ludzi. Ta miłość przyciąga do jej tawerny „Zielona łyżka” liczne rzesze gości, spragnionych nie tylko pysznych potraw, które Róża serwuje, ale także serdecznej atmosfery i życzliwości, jaką ta kobieta emanuje. Ta niezwykła kobieta dla każdego ma uśmiech i dobre słowo, potrafi także poświęcić swój czas i uwagę.
𝐺𝑑𝑦 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść, 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑖 𝑛𝑎𝑡𝑦𝑐ℎ𝑚𝑖𝑎𝑠𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑖ą𝑘𝑎𝑗ą 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ𝑎𝑚𝑖 𝑑𝑎𝑤𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć. 𝑍𝑎𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎𝑛𝑒 𝑠𝑚𝑎𝑘𝑖 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑜𝑑𝑧ą, 𝑡𝑜 𝑜𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑜ł𝑢𝑗ą 𝑤𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑙𝑒𝑔ł𝑒 𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧𝑦 𝑖 𝑐𝑖ą𝑔𝑙𝑒 ż𝑦𝑤𝑒 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑒. 𝐾𝑎𝑟𝑚𝑖ę 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑚𝑖 𝑖 ż𝑦𝑗ę 𝑝𝑜 𝑡𝑜, ż𝑒𝑏𝑦 𝑜𝑑𝑡𝑤𝑎𝑟𝑧𝑎ć 𝑗𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑡ą 𝑝ł𝑦𝑡ę 𝑧 𝑢𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛ą 𝑝𝑖𝑜𝑠𝑒𝑛𝑘ą 𝑧 𝑚ł𝑜𝑑𝑜ś𝑐𝑖. 𝑊𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐𝑧𝑦 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛ąć 𝑜𝑐𝑧𝑦, 𝑎 𝑤𝑒ℎ𝑖𝑘𝑢ł 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑜𝑠𝑖 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑔𝑜 𝑗𝑢ż 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎.
Czyż można piękniej rozpocząć książkę? Od razu ma się wrażenie, że usiedliśmy w fotelu w ogrodzie wśród pachnącej lawendy, przymykając oczy, by słuchać opowieści autorki, którą snuje z niezwykłą lekkością w dwóch liniach czasowych: Rosetta kiedyś i Róża teraz. Pozwala nam uczestniczyć w życiu swojej bohaterki i poznać przyczyny, które sprawiły, że dziewczynka wychowana na dziewiczych plażach wyspy Texel, pod opieką surowego ojca Holendra, rybaka z dziada pradziada, oraz kochającej matki Włoszki, która nauczyła ją kreatywności i ciekawości świata, obecnie jest znaną w Wici restauratorką.
Róża mieszka w Polsce, wśród polskich przyjaciół. Jej życie toczy się spokojnie i sielsko, ale sekrety z holenderskiej przeszłości wciąż drzemią w jej sercu. Z jej pamiętnika wyłania się obraz rodziny, w jakiej dorastała: matka, Włoszka Cosima, utalentowana kucharka, która potrafiła nawet z niczego wyczarować fantastyczną potrawę, oraz ojciec, Holender – oschły i uzależniony od alkoholu rybak, traktujący córkę surowo i despotycznie, niejednokrotnie podnoszący na żonę nie tylko głos.
Tak jest do momentu, gdy sztorm zabiera ojca wraz z siódemką jego kompanów. Pozbawiona środków do życia Cosima zatrudnia się jako gospodyni domowa w pięknej willi jednej z zamożnych mieszkanek nadmorskiego miasteczka, która bez skrupułów wykorzystuje umiejętności kobiety, każąc jej pracować ponad siły. Rosettę cieszy brak despotycznego ojca, ale pobyt w domu kobiety, która wyzyskuje umiejętności matki, sprawia, że Rosetta zaczyna stronić od ludzi i spędza czas na tyłach domu w lawendowym ogrodzie. To właśnie tam zakochuje się w lawendzie, a jej miłość do tej rośliny przetrwa lata.
To, jakim człowiekiem jest teraz Róża, zawdzięcza troskliwej matce oraz pewnemu rudowłosemu chłopakowi z Polski, który odkrył w niej pasję do gotowania. Połączyła ich wielka miłość, a z kart powieści można wyczytać, że zostali małżeństwem. Można jedynie domyślać się, że wydarzyło się coś bardzo poważnego, co skłoniło ich do rozdzielenia, mimo tak głębokiej miłości. Ona mieszka w Polsce, a on we Włoszech.
List od Nikodema otwiera drzwi do tej niezwykłej powieści. Jest zaproszeniem dla Róży do przyjazdu do miejsca, w którym obecnie przebywa jej mąż, a dokładnie gdzie to jest, Róża ma rozszyfrować sama, ponieważ treść listu to szarada. Róża już wie, gdzie znajduje się Nikodem, ale nie jest przekonana, czy powinna do niego pojechać. To właśnie ten list powoduje, że wraca wspomnieniami do przeszłości.
Jej najbliższa przyjaciółka Irena wcale nie jest zachwycona perspektywą wyjazdu Róży. W końcu to tutaj znajduje się jej restauracja oraz grono przyjaciół, którzy ją uwielbiają, a sezon już za chwilę się rozpocznie. Początkowo próbuje odwieść Różę od tego pomysłu, ale przypomina sobie, że dla niej Róża zawsze robiła wszystko. W związku z tym Irena, w tajemnicy przed przyjaciółką, wysyła do jej siostrzeńców w Holandii SMS z wiadomością: „Help”. Gdy zaintrygowani tą wiadomością trzej bracia Dussen, tak różni od siebie, wyruszają do Polski z przekonaniem, że ukochana ciocia umiera, zaczyna się prawdziwie zabawna opowieść o tym, jak próbują pokonać barierę językową i kulturową. Róża, wspierana przez przyjaciół i siostrzeńców, postanawia w końcu wyruszyć do Włoch na spotkanie z mężem. Pragnie się przekonać, co takiego ważnego ma jej do zakomunikowania, że po tylu latach zdecydował się skontaktować z nią. Co zastanie na miejscu?
Ta powieść spełnia podobną rolę jak lawenda, kojarząc się z pięknym fioletowym kolorem oraz wspaniałym zapachem. Przepełniona wieloma aromatami i smakami, pobudzała moją wyobraźnię i zmysły. Na skórze czułam odżywczy powiew bryzy, na języku smak polsko-holendersko-włoskiej kuchni, a w sercu – moc emocji. Zakochałam się w bohaterach 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡𝑢 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 i ich losach. Próżno szukać Wici na mapie, bo takiej miejscowości nie ma. Powstała w wyobraźni autorki, ale ja z ogromną przyjemnością zamieszkałabym tam, wśród tych niezwykłych i dobrych ludzi, bo takiej troski i zainteresowania drugą osobą próżno szukać w dzisiejszych czasach.
Nie wszystko tu jednak toczy się tu jak w baśni – życie bohaterów jest pełne problemów i kłopotów, ale to właśnie dzięki nim powieść zyskała na realności. Śmiech i łzy, wzruszenia i radość to wszystko można znaleźć w 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑐𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢. Dwie linie czasowe ściśle ze sobą splecione nieustannie podsycały moją ciekawość. Autorka ujawniła część historii, ale wciąż pozostaje wiele do wyjaśnienia. Już nie mogę doczekać się kontynuacji!
Śmiało mogę stwierdzić, że 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 ma właściwości lecznicze: ukoi skołatane serce, uspokoi rozbiegane myśli i pozwoli oderwać się od rzeczywistości na kilka godzin. Smaku tej wspaniałej potrawie, jaką niewątpliwie jest ta książka, dodaje fakt, że Agnieszka Zakrzewska uczyniła bohaterkami swojej powieści dwie wierne czytelniczki. Jakie, tego nie zdradzę – trzeba przeczytać tę historię! Na koniec warto wspomnieć, że w książce znajdują się także przepisy, które koniecznie muszę wypróbować – już mi ślinka cieknie.
W książce pt. "Szept lawendowego ogrodu" autorka zabiera nas w kulinarną podróż pełną smaków oraz wzruszeń. Przyjemny styl i lekkie pióro autorki zachwyca od samego początku powieści. To historia, która pokazuje nam, że rodzina jest bardzo ważna w życiu i powinna wspierać się w kryzysowych sytuacjach, a nic tak nie cementuje rodziny jak wspólne posiłki przy jednym stole. Poznajemy Rosettę Dussen - Abramowicz, która prowadzi restaurację "Zielona Łyżka" w nadmorskich Wiciach. Powoli odkrywałam jak doszło do tego, że pół Holenderka, pół Włoszka znalazła się nad Bałtykiem. Rosetta opowiada nam o swoim dzieciństwie w Holandii, wspomina mamę Cosimę i młodszą siostrę Flavię oraz dowiadujemy się jak poznała swojego ukochanego. Jej droga nie była usłana różami lecz Rosetta odnosi się do ludzi z szacunkiem i ma taką aurę, że przyciąga do siebie ludzi. To cudowna kobieta, której życie nie oszczędzało, a każdemu przychyliłaby nieba. Kiedy dostaje tajemniczy list od Nikodema, jej zwariowana przyjaciółka Irenka Kozan wymyśla plan działania. Postępem zwabia do Wici trzech zwariowanych braci Fransenów z Holandii, którzy mają zastąpić ciotkę Rosettę w Zielonej Łyżce.
Cudowna i chwytająca za serce powieść, która sprawiła, że wzruszyłam się i śmiałam do łez. Autorka powoli pozwoliła mi ułożyć układankę. Opowiadała mi o życiu Rosetty i jej rodziny, obecnie i w przeszłości. Czuję niedosyt, bo finał powieści urwał się w niespodziewanym momencie. Będę intensywnie wypatrywała kolejnego tomu, by dowiedzieć się, co wydarzy się we Włoszech, co odkryje Rosetta i nie mogę doczekać się, kiedy dowiem się jak poradzili sobie holenderscy siostrzeńcy Rosetty z Zieloną Łyżką. Genialna fabuła, świetne dialogi, barwne opisy i pięknie wydana książka zachwyciły mnie ogromnie. Czekam na dalsze losy bohaterów.
Polecam z całego serca!
BRUNETTE BOOKS
"Szept lawendowego ogrodu" to pięknie napisana, klimatyczna, ciepła powieść o dorastaniu, miłości i pasji, w której nie brakuje wzruszeń, ale też dobrego humoru, emocji tych dobrych, ale też tych, przez które łza zaczyna kręcić się w kąciku oka. To historia przywołująca zapachy lata, więc jeśli tęsknicie za ciepłymi podmuchami wiatru, zapachem morskiej bryzy i lawendy, to znajdziecie to wszystko w książce Agnieszki Zakrzewskiej.
Rosetta mieszka wraz z młodszą siostrą i rodzicami na wyspie Texel. Jej ojciec jest rybakiem, a jego stosunek do córek jest dość oschły. Dziewczynki jednak zawsze mogą liczyć na wsparcie swojej mamy, Cosimy. Gdy ojciec ginie na morzu, rodzina Rosetty opuszcza ich dotychczasowy dom, a matka rozpoczyna pracę jako gospodyni domowa w nadmorskiej willi u majętnych państwa. Rosetta bardzo przeżywa zmiany, które nastąpiły w jej życiu. Ukojenie znajduje w lawendowym ogrodzie mieszczącym się na tyłach jej nowego domu. Poznanie Nikodema sprawia, że Rosetta zaczyna na nowo odkrywać piękno świata. Odnajduje w sobie pasję i talent do gotowania, które bez dwóch zdań odziedziczyła po mamie. Niestety, relacja dziewczyny i Nikodema zostaje wystawiona na próbę, kiedy okazuje się, że chłopak wraca do Polski. Rosetta postanawia wyruszyć za nim, w perspektywie mając wspólne życie. W obcym kraju uczy się nowych smaków i staje się sercem restauracji prowadzonej przez Nikodema.
Mijają lata, a tawerna "Zielona Łyżka" prowadzona jest przez stateczną Różę. Kobieta kolejny raz musi opuścić miejsce, które kocha, po tym, jak dostaje list od Nikodema... Pora rozliczyć się z przeszłością, pora zrozumieć, pora wybaczyć i zapomnieć...
Ta historia pochłania czytelnika od pierwszych stron. Oczarowuje nie tylko cudownymi, malowniczymi opisami krajobrazów, czy przepysznych potraw, ale przede wszystkim samą historią. Autorka stworzyła powieść wielowymiarową, której akcja toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych, a każda z nich jest równie urokliwa, wzruszająca i piękna.
A gdybym miała napisać w skrócie, o czym jest ta książka, to napisałabym, że o różnych rodzajach miłości, wspomnieniach i pasji, której siła pozwala przetrwać.
Bardzo lubię powieści, które są spokojne, przez które płynie się jak łódką po gładkiej tafli morza, a "Szept lawendowego ogrodu” właśnie taką jest książką. To pole dla wyobraźni, dla zmysłów i emocji. Zachwyciłam się historią Rosetty, która mimo trudności, jakie spotkały ją w życiu, zachowała optymizm, dobry humor i taką czystą, niczym niezmąconą radość i pogodę ducha.
Jak dla mnie to idealna powieść obyczajowa. Ma wszystko to, czego oczekuję od tego gatunku. Taką przestrzeń, w której mogę pozwolić sobie na domysły, wspaniały klimat miejsc, w których toczy się akcja, świetnych bohaterów i historię, która nie pozostaje mi obojętna. I uwaga! Ta książka jest niesamowicie aromatyczna. Nie czytajcie jej z pustym żołądkiem albo bez przekąski obok, bo dostaniecie ślinotoku!
O matko i córko!
Ta książka jest nie tylko piękna wizualnie pod każdym względem, w środku jak i na zewnątrz ale także jest przecudowna jeśli chodzi o treść.
Zawiera w sobie wszystko, co lubię, nie ma niczego, co by mi osobiście nie pasowało.
Duża dawka świetnego poczucia humoru ubawiła mnie totalnie a do tego wszystkiego jest dużo mądrości, pokory, uczuć i... jedzenia.
Ta książka nie tylko pachnie lawendą ale także szafranem, czekoladą, pomidorami i ziołami...
Mogłabym tak wymieniać bez końca i wiecie co?
Nie dość, że wyobraźnia działa na najwyższym poziomie to autorka na końcu zaserwowała nam kilka przepisów na potrawy, jakie się przewinęły podczas czytania, dzięki czemu możemy dosłownie poczuć te smaki.
Ja już zacieram łapki nie tylko na myśl o gotowaniu niczym Cosima, Rosetta lub Nikodem ale także już marzę o drugim tomie.
Jestem ciekawa reakcji Róży na te słowa, które usłyszała od szefa kuchni we Włoszech, ciekawi mnie także jakie wydarzenia doprowadziły do rozejścia się tych dwojga, zdaje się niewidzących świata poza sobą ludzi.
Trzech ancymonów z Niderlandów także zasiało we mnie ziarno ciekawości, każdy z nich jest tak różny a jednocześnie intrygujący a mieszkańcy Wici są zżyci ze sobą niczym połączone jedną, wielką rybacką siecią oczka.
Ta historia jest pięknie ubraną w słowa kreacją życia, które daje nam lekcje i nie zawsze się układa tak, jakbyśmy chcieli.
Od nas samych zależy, jak się dostosujemy do tego, co dał nam los i ile jesteśmy w stanie z niego czerpać.
Wiele mądrości przekazane w sposób tak lekki, wzruszający i przyjemny, że nie chciałam odrywać się od lektury póki nie skończę.
Miałam chęć poznać osobiście bohaterów, których duża część życia kręciła się wokół Zielonej łyżki ale przede wszystkim kuchni tworzonej z miłością.
Włoski temperament, holenderski pragmatyzm i polska życzliwość - co z takiej mieszanki powstanie?
Zachęcam Was, byście uzyskali odpowiedź na to pytanie przez przeczytanie Szeptu lawendowego ogrodu, gdzie ta niezwykła roślina wraz z wiatrem podpowie Wam dokąd iść i czy ta droga jest słuszna.
Rosetta i Irena to tak barwne postacie, że wprowadzają do fabuły ogrom radości i czuć do nich sympatię od pierwszych słów. Właściwie to prawie wszystkie postacie są do rany przyłóż z małymi wyjątkami. Jakimi? Tu już odsyłam do lektury, oceńcie sami.
"Moje kompozycje potrzebowały... drugiego człowieka. Bo nawet najbardziej udany chleb nie smakuje w pełni, jeżeli nie mamy go z kim zjeść".
Róża Dussen-Abramowicz urodziła się i dorastała na holenderskiej wyspie Texel, jej mama była Włoszką, a ojciec holenderskim rybakiem, gdy na świat przyszła jej siostra Flavia, dziewczynka pokochała ją od pierwszej chwili. Ich codzienność nie była łatwa, ojciec lubił zaglądać do kieliszka, bywał agresywny, jednak mama robiła wszystko, by dziewczynki czuły, że są kochane. Po niespodziewanej śmierci ojca musiały się przeprowadzić, a mama musiała znaleźć pracę. Róża robiła wszystko, by wspomóc matkę, często uciekała na plażę, by w spokoju pomyśleć, to tam poznała Nikodema, Polaka, który zmienił jej życie. Teraz Róża jest starszą panią, mieszka w Wiciach na Pomorzu, przyjaźni się z Ireną, a z pasji do gotowania, którą zapoczątkowała w niej matka, zrodziła się "Zielona Łyżka" - restauracja, w której w pełni pokazuje swój kucharski talent. Niespodziewanie dostaje list od Nikodema...
Przyjemna przygoda czytelnicza, Autorka czaruje słowem, przez powieść się płynie. Mamy dwie ramy czasowe, współczesność i przeszłość, z których poznajemy losy Róży i jej bliskich. Fabuła rewelacyjnie poprowadzona, dopracowana w każdym szczególe, czuć ogromną energię, pasję i miłość do gotowania, przypraw, a w szczególności do lawendy. Pani Agnieszka ma niesamowite lekkie, barwne, naturalne pióro, ze sporą dawką dobrego humoru. Nie brakuje w niej trudnych życiowych zawirowań i zwykłych ludzkich potknięć. Czuć szczerość i realizm. Rewelacyjnie wykreowani bohaterowie - to oni są niepodważalnym atutem powieści. Zwykli ludzie, bardzo swojscy, ciepli, serdeczni, bezinteresowni i ich zupełne przeciwieństwa, egoiści i zarozumialcy. Narracja toczy się z kilku perspektyw, co daje szersze, wnikliwsze spojrzenie na rozwój wydarzeń. Różę polubiłam od razu, to ciepła, serdeczna, szczera, wrażliwa kobieta, która uwielbia gotować. I jej przebojowa przyjaciółka Irena, jej dobre serce ukryte za ciętym językiem robi pozytywne wrażenie.
Emocji i aromatycznej kuchni nam tu nie zabraknie. Przepiękna opowieść o miłości, przyjaźni, silnych więzach rodzinnych, tych między matką a córką i tych siostrzanych. Tradycje, kultura, aromaty kuchni polskiej, włoskiej i holenderskiej, Autorka po mistrzowsku je połączyła, w to wszystko wplotła miłość do lawendy. Dobra energia płynie z tej powieści! Małomiasteczkowa społeczność, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą, różni bohaterowie, sąsiedzka bezinteresowna pomoc, życzliwość, wsparcie, zwyczajny uśmiech i dobre słowo. Trudna, bolesna przeszłość, niełatwe życiowe wybory, zmagania z przeciwnościami losu, spełnianie marzeń.
Powieść otula nas kuszącymi zapachami, ludzką życzliwością i ciepłem. Napisana wrażliwym sercem, czułym słowem, okraszona dobrym humorem. I to przepiękne, dopracowane w każdym szczególe wydanie! Jestem oczarowana tą historią, z niecierpliwością czekam na kontynuację. Bardzo, bardzo polecam!
Zostałam oczarowana tą historią. To nie tylko jej interesujący bohaterowie, których z miejsca można polubić (choć i niektórych nieco mniej), a nawet pokochać, ale i tajniki sztuki gotowania, które niejednokrotnie pobudzały moje kubki smakowe.
"Moje kompozycje potrzebowały... drugiego człowieka. Bo nawet najbardziej udany chleb nie smakuje w pełni, jeżeli nie mamy go z kim zjeść."
Agnieszka Zakrzewska w piękny sposób opisuje wszystko to, co nas otacza i dotyczy. Miłość do drugiego człowieka, natury, a w szczególności do jedzenia. Mamy tu kuchnię polską, włoską i holenderską. Czyli życzliwość, temperament i pragmatyzm. Czyż nie może wyjść z tego coś specjalnego? I jeszcze tytułowa lawenda, która ma tu niebagatelne znaczenie... Tak intensywnie pachnie, iż odnosimy wrażenie, że mamy ją na wyciągnięcie ręki.
"Ukrywając się w fioletowej gęstwinie, szeptałam swoje dziewczyńskie zaklęcia, prosząc los o lepsze jutro dla naszej rodziny. Zdawało mi się, że słyszę w odpowiedzi szept lawendowych krzewów: "Wszystko będzie dobrze, Risetto. Wszystko będzie dobrze..."."
Nie wyobrażam sobie tej książki bez Irenki Kozan, której artykuły w lokalnej gazecie "Co w Wiciach piszczy?" sprawiały, że śmiałam się do łez. Potyczki słowne braci Fransen z językiem polskim, cięta riposta, sarkazm, a wręcz prześmiewczy charakter to jej znaki rozpoznawcze. Tu nie było miejsca na smutki.
Książka zawiera liczne przeskoki czasowe i zmieniające się persperktywy, więc trzeba dość mocno skupić, by się nie pogubić w natłoku informacji. Sporo tu również niewiadomych i powściągliwie skreślonych wątków.
Z powieści płynie wiele życiowych mądrości. Nie wszystko w naszym życiu układa się po naszej myśli. Niejednokrotnie przyjdzie nam zmierzyć się z cierpieniem. Ale to właśnie od nas zależy, jak wykorzystamy to, co nam ofiarowuje. Trzeba walczyć o siebie i swoje szczęście.
"Szept lawendowego ogrodu" to pełna wzruszeń i humoru powieść o miłości, przyjaźni, szacunku, empatii, skomplikowanych, ale i pięknych relacjach rodzinnych, tajemnicach i odwadze. A wszystko otulone smakami, aż ślinka cieknie. Jestem bardzo ciekawa, co jeszcze wydarzy się w życiu Rosetty i jej rodziny. Zapraszam w aromatyczną podróż w towarzystwie lawendy.
Poruszająca opowieść osnuta na prawdziwej historii o losach Holenderki Annemarie Engelen.1932 rok. Amsterdam ogarnięty kryzysem i bezrobociem. Na ulicy...
Kiedy Bogna Zasławska wyjeżdża z grupą przyjaciół do Delftu, nie ma pojęcia, że ta wyprawa już na zawsze odmieni jej życie. W ostatnim dniu pobytu trafia...
Przeczytane:2024-10-17, Ocena: 5, Przeczytałam,
Czy można zakochać się w książce? Z radością oddawać się czytaniu i chłonąć lekturę wszystkimi zmysłami?
Można!!!
Agnieszka Zakrzewska napisała taką powieść i wyszło Jej to znakomicie!
Pełna smaków i aromatów wielokulturowa opowieść o przyjaźni, miłości i codzienności jest jak wyśmienita uczta, która dostarcza wielu emocji. Wzrusza i bawi, nęci tajemnicami i wspaniałymi dialogami. Historia wyjątkowa, którą w sercu zachowasz. Będziesz marzyć, by znaleźć się w Wiciach i do tawerny Zielona Łyżka zawitać. Irenkę i Różę chętnie wyściskasz, bo zawsze się pragnie dobrego towarzystwa. Dzięki tej książce w podróż wyruszysz i poznasz opowieść, która Cię wzruszy.
To była cudowna historia! Agnieszka Zakrzewska zgrabnie połączyła kulturę Holandii, Polski i Włoch. Ta powieść otuliła mnie jak cieplutki kocyk. Zapach lawendy mieszał się z zapachami kuchni, a bohaterowie czekali na mnie z dobrym słowem i otwartym sercem. Czułam, jak rozlewa się po moim ciele dobra energia, którą ta książka bezapelacyjnie emanuje. Mało tego! Ja wciąż się uśmiecham, gdy myślę o przystojnych Holendrach, Irence czy Róży. Och! Ach! Och. Wzdycham, bo tak mi się dobrze czytało o przyjaźni, miłości, trudnych wyborach i niepowtarzalnej sąsiedzkiej atmosferze w Wiciach.
„Szept lawendowego ogrodu” to historia opowiedziana z sercem i humorem. Podział na dwie płaszczyzny czasowe podsyca ciekawość, ale i świetnie uzupełnia wątki, które powoli układają się w całość. Jeśli chodzi o bohaterów, to zapewniam, że nigdzie indziej nie spotkacie tak barwnych i różnorodnych osobowości. Sympatycznych, swojskich i autentycznych w tym, co robią. Z nimi można dosłownie wszystko! Koniecznie musicie ich poznać. W trakcie lektury koniecznie zwróćcie uwagę na trzech Holendrów, którzy nie znają języka polskiego, a ich próby opanowania go stwarzają przekomiczne sytuacje. Naprawdę popłakałam się ze śmiechu. Mogłabym przytoczyć wiele ciekawych i zabawnych słów, ale stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli odkryjecie je sami.
Jestem zauroczona tą opowieścią i już nie mogę doczekać się kontynuacji. Tym bardziej że zakończenie pozostawia rodzącą się niepewność. Agnieszka Zakrzewska stworzyła, smakowitą opowieść a Wydawnictwo Flow nadało jej piękną oprawę. Dzięki temu do rąk czytelniczek i czytelników trafiła wyjątkowa książka, która umili jesienne wieczory.
Polecam!