Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2014-04-30
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 368
Za pasem już wakacje, czas urlopów i wycieczek. Wydaje mi się, że większość ludzi lubi podróżować. Odliczamy dni do wakacyjnych wyjazdów, po ślubie też wyjeżdżamy gdzieś daleko, na urlop byle dalej od domu a gdy opowiadamy na co wydamy wygrany w totka milion, często pojawia się chęć wyjazdu, czy to dookoła świata, czy to na przysłowiowe Karaiby. Przeciętny Polak, deklaruje zamiłowanie do podróży, zaraz zwykle pada też wyjaśnienie, że zbyt często nie podróżuje bo nie ma za co. Ludzie którzy z podróży uczynili swój zawód są przedmiotem zazdrości. Bo – ach co to za cudowne życie, palmy, turkusowe morze, żyć nie umierać. Z tego punktu widzenia wychodzi Tomek Michniewicz, podobno klasa literatury podróżniczej( ta książka to dla mnie pierwsze spotkanie z autorem – mam nadzieję, ze nie ostatnie).
Tomek Michniewicz wpada na pomysł, dowolne miejsce na świecie, zabierze Cię tam gdzie chcesz, albo powiedz mu czego oczekujesz, wtedy On wybierze miejsce. Fajnie prawda? Tylko w tej chwili wybierz. Odważ się zostawić to co znasz i masz i rusz w nieznane. Pełen spontan.
Pierwsza osobą, którą w ten sposób obdarowuje jest kolega Marcin, kiedyś byli razem w Etiopii, gdzie bogowie szczęścia wszystkich kultur im sprzyjali, bo po wypiciu wody z rzeki nie zachorowali. Obaj panowie byli młodzi, w tym cudownym wieku idealnym dla wagabund, byli przekonani, że świat do nich należy, że życie to przygoda, wiedzieli czym jest radość życia. Po ośmiu latach Tomek nadal zjeżdża każdy zakątek globu a Marcin… został księgowym, jego dni są jak przez kalkę odbite, bez przygód, bez wyzwań, bez smaku i koloru. Propozycja Tomka jest impulsem, echem przeszłości, Marcin chce powtórzyć przygodę sprzed lat, czy naprawdę tęskni za czarną Afryką, czy to bardziej nostalgia za czasami gdy był młody, beztroski nie służył korpo?
Jadą na Czarny Kontynent i zapuszczają się w dżunglę do plemienia Pigmejów – Baka, są jednym z ostatnich plemion żyjących w dżungli, nie znają pojęcia przyszłość, szerszego niż jutro chociaż również ich świat się zmienia, karczowane są lasy, ich środowisko naturalne. Muszą wychodzić z dżungli a wtedy przemieniają się w końcowe ogniwa łańcucha pokarmowego. Do świata ludzi wierzących w czary, żyjących w zgodzie z przyrodą, kultywujących wielowiekową tradycje w zacofanych krajach opuszczonych przez imperialistów trafia dwójka białych ludzi. Tomek i Marcin. O ile dla Tomka, taka wizyta to nie pierwszyzna, o tyle Marcin przeżywa wszystko. Zostajemy zabrani do równikowej dżungli, do świata zupełnie innego niż ten w którym żyjemy. Lepszego czy gorszego? No właśnie, przywykliśmy wszystko wartościować, chociaż nie ma wspólnego mianownika.
Tomek Michniewicz pokazuje nam peryferie cywilizacji i uświadamia nam, że chociaż dla nas to egzystencja, to jednak tam też ludzie mogą żyć i to wcale nie gorzej niż my, inaczej – nie znaczy że gorzej. I chociaż ta podróż wywołała u mnie masę sprzecznych uczuć, sporo refleksji, to czytało mi się fantastycznie, mimo iż kilkukrotnie wstrząsały mną dreszcze. A jak wyprawę przeżył Marcin? Przekonajcie się.
Drugą osobą, którą uszczęśliwia podróżą Tomek jest Marianna, z okładki spogląda na nas prześliczna
kobieta, w książce znajdziemy większe zdjęcie, które niejedną niewiastę wpędzi w bagno zazdrości. Marianna jest śliczna. Jest też żoną autora, która nie podziela jego zachwytów nad babraniem się w bagnach, mieszkaniu tam gdzie o cywilizacji nikt nie słyszał. Dla Niej podróż to wyjazd pod palmy, to porządnego ośrodka, hotel, plaża – full wypas. A Jej małżonek zabiera Ją do Arabii Saudyjskiej, kraju ortodoksyjnego islamu, prawa zwyczajowego, gdzie zasady co wolno, a czego nie wydają rodzić się spontanicznie, bo kodeksów nie ma. Kary są z prawdziwego zdarzenia, bo odcinanie kończyn za kradzież, a za najcięższe przestępstwa żegnamy się z głową – na zawsze i nie jest istotne, czy król – władca absolutny jest naszym zięciem. Prawo dotyczy wszystkim. Arabia Saudyjska jest krajem kontrastów, z jednej strony niewyobrażalne bogactwo a z drugiej multum zasad i zwyczajów, które dla Europejczyka są synonimem średniowiecza, chociażby zakaz prowadzenia samochodów przez kobiety, czy sklepy z zakazem wstępu dla określonej płci.
I znowu Tomek Michniewicz, stara się zrzucić nam z oczu bielmo wyższości, tłumaczy, że to co my postrzegamy jako zakazy i zniewolenie jest przejawem wolności i uprzywilejowania kobiet. Oczywiście, zdarzają się wypaczenia, ale gdzie ich nie ma. Kobieta może pracować – jeśli chce, jeśli nie chce, może spać do południa a później chodzić po sklepach, bo od gotowania, sprzątania i wychowywania dzieci ma służbę. Która kobieta, wracająca po dziesięciu godzinach z marnej pracy do domu gdzie czeka ją bałagan, krzyczące dzieci i głodny mąż nie marzy o tym, aby leżeć i pachnieć. Oczywiście – punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Czuję, że muszę się zabrać do przerwanej rok temu lektury „W kraju niewidzialnych kobiet” a wtedy będę miała pełniejszy obraz.
Wspólna podróż małżonków jest czymś więcej niż zwykłą wycieczką, staje się pretekstem do rozmyślań nad istotą ich związku, planami. Autor wpuszcza nas do świata swoich, niezwykle intymnych przeżyć, A opowieść o aranżowanych małżeństwach – daje do myślenia…
Trzecią osobą, którą Autor zabiera w podróż jest Jego własny, prywatny Ojciec. Fan muzyki bluesowej i jazzowej. Człowiek który w Autorze zaszczepił kulturę, ale z którym dzieli go jakiś nienazwany dystans. Tomek chce spełnić marzenie Ojca, zabrać go do Nowego Orleanu, Mekki i Medyny muzyki, którą ukochał jego ojciec. Spełnienie marzeń Ojca, cudowna sprawa, ma być dla obojga wypadem życia, wielką przygodą, okazją do zbliżenia ojca i syna. Tymczasem, nie wszystko idzie tak jak powinno. Nowy Orlean jest piękny – zdjęcia, które są dołączone, zapierają dech w piersiach, pokazują radość, roztańczonych ludzi, jakby jedynym rytmem ich życia była muzyka. Jak można nie dać się porwać tej radości. Ano można. Rozumiem Autora, bo mój Tata podejrzewam też by znalazł dziurę w całym a wiem jak to podcina skrzydła. Nie wiem czy to męska cecha, że gdy chcemy kogoś uszczęśliwić, to bach! Jakiś komentarz, reakcja wbijają nas w trotuar. Może nie jest to typowo męskie, bo autor jest tym zdołowany a ja też znam facetów, którzy dają się ponieść dziecięcemu entuzjazmowi(dziękuję!!).
Podróż na Południe, pełne kontrastów, ale eleganckie roztańczone, chociaż biedne. Miejsce w którym muzyka potrafi zmienić życie – od zera do milionera. Tylko czy Tata Autora da się porwać przygodzie? Przekonajcie się.
Trochę się rozpisałam, ale nie sposób przestać myśleć o tej książce, zastanawiać się gdzie my pojechalibyśmy, gdyby ktoś nam zaproponował taką podróż. Jak zauważyliście, niezbyt często sięgam po przewodniki, czy książki podróżnicze, ale ta jest wyjątkowa, świetnie napisana, z humorem, bardzo obrazowo. To jedna z najlepszych książek podróżniczych, jakie miałam okazję czytać. Nie tylko opowieść o miejscach, zabytkach, kulturze, ale także o życiu zarówno tubylców jak i podróżnika.
Po prostu niezwykła opowieść, którą warto znać.
Polecam – nie zawiedziecie się.
Dodatkowo książka jest przepięknie wydana, doskonały papier i śliczne zdjęcia. Jeśli szukacie uniwersalnego prezentu – to jest idealna pozycja.
Tej książki nie da się opisać – ją trzeba przeczytać!!
Trzy niezwykłe wyprawy,trzy kontynenty,trzy kraje, trzy różne kultury.
Autor zabiera troje najbliższych sobie osób w podróż do Afryki, Arabii Saudyjskiej oraz do Nowego Orleanu. Do tych trzech fascynujących miejsc zostaliśmy zaproszeni również my, czytelnicy. A podróż to niecodzienna, bo nie tylko poznajemy miejsca i ludzi, ich kulturę, tradycje i wierzenia ale możemy również zweryfikować nasze stereotypowe myślenie o nich.
Autor przedstawia nam poszczególne kraje i ich mieszkańców w sposób bardzo plastyczny i obrazowy a jednocześnie prosto i z humorem oraz ogromną wiedzą na temat ich codziennego życia i zwyczajów . Wszystko podane jest bez zbędnego moralizatorstwa i oceniania – autor prosto i obiektywnie przedstawia nam fakty do których czytelnik może ustosunkować się sam, a jednocześnie obala sporo mitów i wyobrażeń jakie utrwaliły się w naszym europejskim rozumowaniu, które wcale nie pomaga nam zrozumieć tubylców.
To jest książka, którą czyta się łatwo, lekko i przyjemnie ale… to jest też książka , która zmusza do refleksji: że świat nie jest do końca taki jakim go postrzegamy, a szczęście może być kompletnie inaczej rozumiane niż nam się wydaje, że inaczej nie znaczy gorzej i że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Książka to o podróży, którą każdy przeżyje inaczej, bo zachwyci, zadziwi, otworzy oczy na niektóre sprawy i da do myślenia, więc nienachalnie polecam :)
Pakistan Mówi się, że muzułmanie to terroryści. Jednocześnie 80% ofiar wszystkich zamachów terrorystycznych to wyznawcy islamu. Polska Żołnierze polskich...
Znajomy negocjator policyjny powiedział mi kiedyś: ,,Obserwuj ludzi, gdy wszystko wokół się wali. W chwilach kryzysu dużo można zobaczyć". Gdy więc wybuchła...
Przeczytane:2022-05-12, Ocena: 6, Przeczytałam,
Do tej książki mam szczególny sentyment...bo od niej między innymi zaczęła się moja pasja pisania wierszy, piosenek, opowiadań, recenzji i słów w jeszcze innych formach.
Przeczytałam ją w innej kolejności, niż czyta się normalnie, /czyli od początku do końca/, bo kto powiedział, że nie można czytać właśnie tak jak ja to zrobiłam, czyli - najpierw przeczytałam opowieść środkową, o wyprawie Tomka/lubi jak się tak na niego mówi/ z żoną do Arabii Saudyjskiej, następnie o wyprawie z ojcem do Nowego Orleanu i na końcu o wyprawie z kolegą do Afryki.
Dobrze, przyznam się Wam, że to z czystej ciekawości nie mogłam doczekać się, co też on z żoną doświadczył w tej podróży, czy stawiane na początku wyobrażenia, potwierdzą się, czy zostaną poddane ciężkiej próbie. A może to, że sama jestem kobietą i zaintrygowało mnie czy ja podjęłabym się takiego wyzwania i pojechała do Arabii Saudyjskiej? Przeżywałam to co czuła Marianna, żona Tomka a czytając o potajemnej sztuce w teatrze, miałam ciarki. Okazuje się, że można tam być i tworzyć, a my nadal żyjemy stereotypami.
Trzecia podróż, ta z ojcem do kraju i miejsca, gdzie wszystko jest muzyką/szlakiem legend jazzu i bluesa/ pokazał mi, jakie trudne mogą być męskie relacje, te ojca z synem, jak różne postrzeganie codzienności i przyjemności. Czasami wydaje się nam, że wiemy lepiej, co drugiej osobie sprawi przyjemność. Tu doświadczyłam uczucia, że tak dążymy, dążymy do czegoś, a jak już to osiągniemy, to wcale nie sprawia nam to takiej przyjemności jak mogłoby się nam wydawać na początku drogi.
Ostatnia historia o podróży do Afryki, odmieniła moje życie. Z czasem dowiem się, że kolegę Tomka też. Ta historia tak mną wstrząsnęła, że przyszła do mnie vena i wypłynęły ze mnie najpierw słowa piosenek, później wierszy. To nie tylko słowa, ale też gotowe melodie miałam w głowie. Zastanawiałam się, co takiego jest w tej opowieści, że takie rzeczy mi się przytrafiły i doszłam do wniosku, że tak opisana bieda, wybory, gdy nie wiesz, kogo rapować- starego czy dziecko obudziły we mnie ukryte pokłady wrażliwości.
Tomek pisze obrazowo, lekko operując słowem, bez lukrowania i zbędnych ozdobników. Czasami miałam wrażeniem, że pisze tak jak mówi, a mówcą jest świetnym. Najważniejsze, że zaprasza czytelnika do głębszej refleksji, zastanowienia się czy mamy jeszcze czas czekać aż nadejdzie ten właściwy moment.
Książka pięknie wydana przez wydawnictwo Otwarte, na pięknym, śliskim papierze. Czułam tę estetykę w czytaniu.
A Te słowa Tomka, już na zawsze ze mną zostaną i są podkreślone wężykiem w moim zeszycie z cytatami: „Wszystko zaczyna się od decyzji. Nie możesz czekać na właściwy moment, bo on nigdy nie nadejdzie. Za bardzo zapełniamy swoje życie, za szybko wszystko pędzi. Codzienność w biegu zagłusza nam to, co naprawdę ważne. Trzeba podjąć decyzję, zrobić pierwszy krok. Reszta sama się jakoś ułoży".
To książka, która zajmuje ważne miejsce na mojej półce i w rankingu tych ulubionych jest na samym szczycie. Mnie inspirują takie książki do tego, aby przeczytać wszystko inne, co taki autor napisał. I nie zawiodłam się, bo reportaże Tomka spisane w książce „ Świat równoległy” są jednymi z lepszych, jakie czytałam. No dobrze, na równi z „ Najlepszymi butami na świecie” Michała Olszewskiego.
AleBabka AleBabka
Ps. Polecam każdemu, a szczególnie tym, którzy chcą odkryć w sobie pasję pisania i wszelkiego rodzaju tworzenia. Dawno nie spotkałam tak pozytywnego człowieka zarażającego pasją życia.