Ciepła i pełna nadziei opowieść o potrzebie troski o naszą planetę - nie tylko dla siebie samych, ale również dla następnych pokoleń.
Co roku w święta Mia czyta z rodziną list od nieżyjącego już dziadka. W liście zawarł on wyjątkowe bożonarodzeniowe życzenia dla swojej wnuczki - żeby dziewczynka mogła żyć w lepszym, czystszym świecie. Czule wspomina wspólne chwile, które spędził z nią w ogrodzie, gdy cieszyli się darami przyrody, i smuci go, że niestety wszystko, co tak bardzo kochają, jest teraz w niebezpieczeństwie. Zadaniem Mii jest zrobić wszystko, aby dbać o Ziemię i ją chronić.
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2018-10-17
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 32
Jeszcze nigdy Aman nie potrzebował przyjaciela tak bardzo, jak teraz. I oto na afgańskiej pustyni, przed jaskinią, w której chłopiec mieszka z mamą...
?Królestwo Kensuke? Fale Pacyfiku wyrzucają dwunastoletniego Michaela na jedną z wysp ? tam rozpoczyna się jego walka o przetrwanie. Brak jedzenia i wody...
Przeczytane:2019-01-06, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Lubię wyszukiwać ciekawe historie, koniecznie ładnie ilustrowane traktujące o niezwykle ważnych relacjach między dziadkami i ich wnuczętami. Szukam pozycji zarówno o samych babciach, samych dziadkach, czy też o nich obu zarazem. Rozglądam się za trudnymi tematami w postaci choroby, śmierci, ale też tych bardziej ckliwych, pięknych, ciepłych, ujmujących sedno pozytywnych i nie do powtórzenia z nikim innym wspomnień. Moje dzieci mają szczęście, że posiadają kochających dziadków, którzy z przyjemnością spędzają z nimi czas na swój sposób i ja się w te ich sposoby nie wtrącam, bo wiem, że są dzięki temu takie wyjątkowe, bo babcine i dziadkowe. W taki to sposób natknęłam się na nowość pod wiele mi obiecującym tytułem „Święta z dziadkiem”.
Miałam spore oczekiwania wobec tej pozycji, zaopatrzyłam się w nią przed świętami i liczyłam na ciepłą, rozgrzewającą historię podkreślającą bardzo ważną, niezwykłą wręcz więź z dziadkiem. Liczyłam na coś ciekawego, nowego, lecz zarazem bardzo rodzinnego i urzekającego, takiego czegoś, co można mieć tylko z kochającym dziadkiem. Niestety, początkowo zdawało się, że tak może i będzie, niemniej jednak całość biła w tak moralizatorskie tony, że się zwyczajnie zawiodłam. Pomysł zaiste jest nietuzinkowy i porusza ogromnie ważne kwestie, faktycznie, ochrona naszej planety i dbanie o wszystkich jej mieszkańców jest czymś priorytetowym. Aczkolwiek nie było dla mnie w tym ani grama magii zimy i świąt, zabrakło mi ciepła i czułości, mimo, że i tak popłakałam się ze wzruszenia, to gryzie mi się tytuł i czas rozgrywany w bajce. Niepotrzebne tam są święta, nie ujmuje mnie przesadnie tradycja tej rodziny z listem, nawet trochę nudzi przez ciągłe wałkowanie o troskę o świat. W sumie szkoda, bo chciałam dać ją swemu tacie do czytania mojej córeczce, ale bajka tak dziwnie się zmienia, idzie w tak zaskakującym kierunku, że nie jest dla mnie zbyt atrakcyjna w sposób sentymentalny.
Ilustracje wykonał Jim Field i są one przepiękne, cudownie wpasowują się w czytane fragmenty, przez co bardzo przyjemnie się je ogląda. Już przy otwieraniu książki byłam wprowadzona przez niego w iście świąteczny nastrój, zimowa okładka, wnętrze niczym świąteczny pakowy papier i fragment choinki. Następne strony tylko potęgują ten efekt, gdzie obserwujemy rodzinę siedząca w blasku kolorowej, świątecznej choinki. Później jednak klimat zupełnie ulega zmianom, zgodnie z założeniem autora książeczki. Nie ujmuje to nic ilustracjom, bo przez cały czas są bogate w piękne palety barw, tchną smutkiem i radością, pięknem otaczającego nas świata, słodkim czasem zabaw dziadka z wnuczką. W sumie mogłabym tylko przewracać strony w ciszy i oglądać tę bajkę z córką bez słów – w sumie czasami tak wygląda „czytanie” z najmłodszymi dziećmi.
Nie jestem do końca pewna jak podsumować tę pozycję. Jest zdecydowanie pięknie zilustrowana, porusza bardzo ważną tematykę i można z niej wyciągnąć naprawdę kilka istotnych rzeczy. Zarówno w kontekście rodziny i ich własnych tradycji, jak i tego, co naprawdę jest ważne na świecie. Widzimy tu też, że czasem ktoś nie bezpośrednio może nam życzyć szczerze czegoś najlepszego, a najcenniejsze prezenty to nie nowe zabawki i drogie gadżety, a czyjeś pełnej miłości słowa, obecność, wspomnienia. Żałuję jednak, że całość tak mało świątecznie wypadła. List od dziadka chwyta za serce tak w pierwszej części, spisane wspólne, malutkie wspomnienia skrzą się niczym diamenciki i mocno wzruszają, ale wplatane później zbyt mocno moralizatorskie tony o planecie Ziemi ujmują tego uroku.
Zdecydowałam się z nią rozstać, czytam i czytam co jakiś czas, zaglądam do srodka, ale nie urzeka mnie na tyle, bym chciała ją zatrzymać.