Świąteczne iluminacje odeszły w przeszłość, nadszedł styczeń, a z nim powrót do codzienności. A u naszych ulubionych bohaterów wiele się zmieniło. Magda musi wrócić do pracy, gdzie będzie spotykać swojego dawnego ukochanego z jego nową narzeczoną, a jej szefową, Antek poszuka nowego zajęcia, a Bianka pojedzie do Warszawy, do swojego dawnego życia. Michał i Bartek znajdą się nagle po przeciwnych stronach barykady, a Dorota Mirska postanawia wreszcie zawalczyć o siebie w małżeństwie.
Czy im się uda? Czy znajdą swoje miejsce w tej przedziwnej kombinacji uczuć i emocji, jaką zafunduje im ten początek roku i wiosenne słońce, które nieśmiało przenika przez ciężkie chmury? A może szczęście znajduje się zupełnie gdzie indziej niż na dobrze znanych codziennych ścieżkach?
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2018-02-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
„Światło o Poranku” to drugi tom serii Willa pod Kasztanem autorstwa Krystyny Mirek. Pierwsza część nosi tytuł „Światło w Cichą Noc” - > recenzja
Na to „światełko” czekałam z poczuciem, że kiedy wezmę je do ręki otoczy mnie swoim ciepłem bijącym z wnętrza powieści. Czy tak się stało? Czy mrozy na zewnątrz zostały ogrzane, a temperatura podskoczyła w górę?
Wiosenny klimat poczułam już od pierwszej chwili, gdy powieść przekroczyła próg mojego domu. Zapakowana z iście ciepłymi uczuciami poprawiła mi humor momentalnie. Bezwiednie poczułam radość w sercu, nieodgadnione ciepło i przeświadczenie, że wiosna jest już tuż za rogiem, a z nią wiele nowych przeżyć...
Świąteczne iluminacje odeszły w przeszłość, nadszedł styczeń, a z nim powrót do codzienności. A u naszych ulubionych bohaterów wiele się zmieniło. Magda musi wrócić do pracy, gdzie będzie spotykać swojego dawnego ukochanego z jego nową narzeczoną, a jej szefową, Antek poszuka nowego zajęcia, a Bianka pojedzie do Warszawy, do swojego dawnego życia. Michał i Bartek znajdą się nagle po przeciwnych stronach barykady, a Dorota Mirska postanawia wreszcie zawalczyć o siebie w małżeństwie.
Czy im się uda? Czy znajdą swoje miejsce w tej przedziwnej kombinacji uczuć i emocji, jaką zafunduje im ten początek roku i wiosenne słońce, które nieśmiało przenika przez ciężkie chmury? A może szczęście znajduje się zupełnie gdzie indziej niż na dobrze znanych codziennych ścieżkach?
„Światło o Poranku” Krystyny Mirek to kontynuacja serii – wypełnionej ciepłem i mnóstwem uczuć. Jeśli czytaliście pierwszą część to wiecie, o czym mówię.
Uczucia spokoju wypływającego z fabuły można doświadczyć i tym razem.
Autorka obdarzyła swoich bohaterów ogromną ilością bagażu emocjonalnego, mają oni swoje problemy i zmartwienia. Borykają się z kolejnymi trudnymi chwilami, pomału podnosząc się z przeżytych porażek i upadków. Doświadczają rozczarowania, nerwów i stresu, ale w tym wszystkim potrafią znaleźć punkt „stop”, a jest nim lojalność wobec najbliższych i miłość.
Krystyna Mirek kolejny raz udowodniła, że rodzina i przyjaciele – są źródłem siły do działania, do kroczenia ku światłu, mimo przeciwności losu.
„Światło o Poranku” nie jest zwyczajną powieścią – jeśli oczekujecie „happy endów” we wszystkich wątkach – to niestety...nie tym razem. Owszem, są i takie, ale szczegółów Wam nie zdradzę. Jedno tylko mogę powiedzieć...wiele postaci pokazało w tej części zupełnie inną twarz, taką jakiej się nie spodziewacie, taką o jaką chyba sami bohaterowie się nie podejrzewali. Niektórych z Was mocno zatem zaskoczą. Ze mną zdecydowanie im się to udało :)
Krystyna Mirek nie ułatwia swoim bohaterom życia, stawia przed nimi nowe cele do zrealizowania, a czasem konfrontuje ich bezpośrednio z ich słabościami, tak że muszą w końcu stawić im czoła.
Czasami tak trudno uwolnić się od przeszłości, która rzutuje na naszą teraźniejszość, ukryte smutki, niewyjaśnione sprawy, rzucone niedbale oszczerstwo...mogą się ciągnąć w swych skutkach latami.
Autorka namawia do tego, żeby nauczyć się rozliczyć z tym co minęło, wybaczyć, pogodzić się z tym czego zmienić się nie da i pójść nową drogą...ku przyszłości, gdzie być może czeka na nas światło naszego życia.
„Światło o Poranku” porusza temat stereotypów, bez których nie potrafimy żyć. Dokładnie. Nie oburzajcie się, możecie zaprzeczać...ale „przyklejanie łatek” mamy chyba w krwi. Niedawno rozmawiałam z przyjaciółką, która jest bardzo otwarta na ludzi – ale nawet ją dopadły ostatnio schematy. Okazało się bowiem, że sztampowo podeszła do oceny osoby, z którą miała się spotkać.
Idealnie tu wpasowała mi się postać Patrycji, która również mieści się w szablonowym wzorze określanym mianem „plastikowej lalki”. A jednak rzeczywistość potrafi być zaskakująco różna od tego co widzimy. Okazuje się bowiem, że bohaterka ma wiele do zaoferowania, ale w poczuciu strachu przed skrzywdzeniem ogranicza się tylko do stwarzania pozorów i podtrzymywania stereotypowego odbioru jej osoby przez otoczenie. Autorka przybliżając nam postać Patrycji widocznie chce namówić nas byśmy unikali standardowego spojrzenia na świat. Bądźmy otwarci, myślmy niesztampowo, odbierajmy świat wszystkimi swoimi zmysłami – a dopiero potem szafujmy opiniami. Wszak nie od dziś wiadomo, że czasem pod najpiękniejszym uśmiechem kryć się może wielkie cierpienie, a pod krokodylimi łzami – ukryta jest z reguły podłość.
„Światło o Poranku”, tak jak poprzednia część, niesie ze sobą mnóstwo wiary i nadziei. Wiary w rodzinę, która zawsze będzie obok, która powinna być wsparciem, mimo że nawet w najlepszej z najlepszych, zdarzają się nieporozumienia i niesnaski. Krystyna Mirek zdecydowanie jest ambasadorką domowego ciepła, rodzinnego przymierza, które wiele wnosi w życie każdego człowieka. Nieodmiennie zatem broni roli rodziny w swej powieści, ale też uwrażliwia nas na nasze działania. Warto wziąć przykład z babci Kaliny i wyciągnąć czasem rękę na zgodę, ktoś w końcu musi być mądrzejszy.
„Światło o Poranku” niesie ze sobą niezwykle dużą dawkę nadziei. Utwierdza czytelnika, że po burzy wychodzi słońce, że któregoś dnia obudzić nas może ciepłe „Światło o Poranku”. Warto czasem poszukać go też w sobie, bo może to być początek niezwykłej przygody i całkiem przyjemnego życia.
Powiem Wam, że nie mam bladego pojęcia czy autorka szykuje dla Nas kolejne części, ale obecne zakończenie pozostawiło we mnie niedosyt.
Chętnie dowiedziałabym się co dalej z Magdą i Antkiem? Jaką tajemnicę skrywa, tak uparcie, mama Antka? Czy babcia Kalina i Patrycja – mogą odnaleźć w sobie bratnie dusze? (to byłby bardzo żywiołowy wątek :) bo obie mają niezłe charaktery). Czy Kostek ułoży sobie życie zgodnie ze swoimi pragnieniami? No i wreszcie, czy Bartek da się ponieść odpowiedzialności związanej z miłością?
Myślę, że tych z Was, co zaczytywali się w pierwszej części pt. „Światło w Cichą Noc”, nie muszę specjalnie przekonywać do sięgnięcia po kontynuację :) wiem, że z przyjemnością spotkacie się z Waszymi ukochanymi bohaterami.
Natomiast całą resztę, gorąco namawiam – sięgnijcie po powieść Krysi Mirek!
Zapalcie swoje własne „Światło o Poranku” i w jego blasku przeżywajcie niesamowicie poruszające momenty. Wpuście ciepło i wiosenne nastawienie do swojego domu.
z bloga: http://przeczytajka.blogspot.com/
Książka niezwykle ciepła i ucząca nas, że dobro istenie w każdym człowieku, trzeba tylko je odnaleźć a miłość pomimo niesprzyjających wiatrów odnajdzie do siebie drogę. Jak nam pokazuje babcia Antka i Bianki życie nie musi być nudne i szare. Zawsze trzeba tylko szukać dobrych jego stron. Dodatkowo przynajmniej ja się z niej nauczyłam, że dobra i zgrana rodzina to prawdzziwa siła. Gorąco ją polecam.
Ciepłe powieści Krystyny Mirek sprawiają, że wciąż na nowo i w ciemno sięgam po kolejne. Bohaterowie są zwyczajni, z uwzględnieniem odcieni szarości w ich życiu, bez wydumanych amerykańskich problemów. Najnowsza seria 'Willa pod Kasztanem' czaruje urokliwymi okładkami a treść skupia się na zwykłym życiu kilku rodzin. Jak losami bohaterów pokierowała w drugim tomie autorka?
Nadszedł styczeń i po trudnych chwilach, z jakimi musieli zmierzyć się bohaterowie podczas świąt Bożego Narodzenia pozostało tylko wspomnienie. Choć oczywiście myśli czy ból w sercu nie zniknęły... Jednak pora wrócić do obowiązków.
Przed Magdą ogromnie trudne zderzenie z rzeczywistością w pracy, musi zmierzyć się nie tylko ze zdrajcą-narzeczonym, ale również jego nową narzeczoną a swoją szefową - oschłą i pedantyczną Luizą. Jakie emocje będą przepływały między tą trójką za bankowym okienkiem? Antek nadal poszukuje pracy w Krakowie, gdyż chciałby zostać tutaj na stałe. Tylko czy podejrzenia Magdy nie odbiorą chłopakowi zapału? Bianka, pomimo faktu iż czuje się w domu babci Kaliny jak u siebie, wreszcie decyduje się na powrót do Warszawy. Czy ma jeszcze szansę na obronienie się przed konsekwencjami długiej nieobecności w pracy i na uczelni? Czy rozłąka sprawiła, że lepiej porozumie się teraz z matką? Aż wreszcie najbardziej nurtujące pytanie - czy Patrycja opowie córce prawdę dotyczącą przeszłości i związku z ojcem Antka? Nieśmiała i spokojna dziewczyna nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie poruszenie wywołała wśród krakowskiej populacji mężczyzn... Jak jej wyjazd odbiorą Bartek i Michał - bracia, którzy z powodu braku szczerej rozmowy gryzą się tym samym problemem... Nie zapominajmy o rodzicach Konstantego, wszak w małżeństwie Doroty i Mariusza doszło do trzęsienia ziemi. Czy skutki udało się już załagodzić? Jak będzie teraz wyglądało ich życie?
Nie mogę zapomnieć jeszcze o dwóch kobietach, które odegrały w tej historii ogromną rolę. Jedną z nich jest Patrycja Nowak, matka Bianki, kobieta która musiała godzić się z rolą 'tej drugiej' o nieustalonym statusie, wciąż od kogoś zależna finansowo. Zapętlona w codzienności, samotności i zatargach z przeszłością ukrywa prawdziwą siebie pod warstwą dziwnych stylizacji. Czy zdecyduje się na szczerość i pokazanie prawdziwej siebie?
Drugą, ale jakże inną postacią jest babcia Kalina - staruszka, która nawet w domu lubi czuć się piękna, uwielbia gdy w kuchni coś się piecze i gotuje a lekarstwem na smutki jest kakao, płomień świec i drobne przyjemności. Radość sprawia jej gwar i bliskość młodych ludzi, dla których wciąż przygotowuje coś pysznego.
"Wszyscy potrzebujemy odrobiny złudzeń, żeby przetrwać ciężką grę, jaką jest życie." *
Dużo pytań, mało odpowiedzi. Przyznaję, że to moje celowe działanie, by nie zdradzić Wam zbyt wiele z wydarzeń. Chciałabym byście samodzielnie odkrywali tajemnice, poznawali wyjaśnienie zagadek, kibicowali lub złorzeczyli... Byście sami mogli zdecydować, które zachowanie czy decyzja bohatera zostanie numerem jeden tej powieści. Jestem ogromnie ciekawa czy odgadniecie, kto zaskoczy Was najbardziej :)
Od dawna w świecie czytelników funkcjonuje przekonanie - poparte zresztą licznymi przykładami - iż drugie tomy serii są gorsze niż pierwsze. Jednak "Światło o Poranku" jest moim zdaniem znacznie ciekawszą lekturą niż "Światło w Cichą Noc". Akcja jest zdecydowanie bardziej wartka, na jaw wychodzą brudy z przeszłości, bohaterowie zmieniają swoje zachowanie, doszukują się nowych wartości w życiu i próbują ratować swoją przyszłość. Dużo bardziej intrygowała mnie ta powieść, sprawiała że w chwilach kiedy musiałam ją odłożyć, wciąż myślałam o tym, co jeszcze przygotowała autorka dla wykreowanych przez siebie postaci. Czy wybiorą właściwą życiową ścieżkę i zaczną spełniać swe marzenia? Do czego się posuną, by zaszkodzić innym? Czy każdy wątek Krystyna Mirek zakończyła happy endem? Tego nie zdradzę, ale wspomnę jedynie, że podążyła modnym ostatnio nurtem i przy końcach niektórych rozdziałów delikatnie sygnalizuje późniejsze wydarzenia.
"Czas na dobre rozliczyć się z przeszłością. Wybaczyć nieobecnym i zacząć od nowa." **
Podsumowując - "Światło o Poranku" to historia zranionej dumy, niedomówień i narzucania bliskim swojej woli. Ale jednocześnie to zapis walki - o marzenia, miłość, czułość i lepsze jutro. Krystyna Mirek zna doskonały przepis na powieść, która pachnie domem, gładzi po dłoni w chwili smutku i daje nadzieję, że będzie lepiej. Konkretni, ale zróżnicowani bohaterowie jak ludziki z plasteliny poddali się kreacji pisarki i pokazali jak wygląda walka matki o dziecko, iż w sukcesie powinno dostrzec się rolę żony a historiami z odległej przeszłości nie należy się zamartwiać. Złe przeczucia, bezpodstawne oskarżenia, zdrady, błędy i chęć życia po swojemu - to wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w świetnym drugim tomie 'Wilii pod Kasztanem'. Gorąco polecam!
* K. Mirek, "Światło o Poranku", Wyd. Edipresse Książki, Warszawa 2018, s. 19
** Tamże, s. 332
Święta się skończyły, przyszedł czas na szarą rzeczywistość. Magda wciąż próbuje się otrząsnąć po rozstaniu z Konstantym i szykuje się do powrotu do pracy, gdzie czeka ją nieprzyjemny widok; zastanawia się też, czy może zaufać komuś nowemu, kto pojawił się w jej życiu. Antek szuka pracy, czując, że to właśnie dom babci jest miejscem, w którym może zapuścić korzenie; Bianka odkrywa rodzinne tajemnice, a Michał i Bartek dojrzewają, chociaż wydawałoby się, że już dawno są dorośli. Kalina trzyma ich wszystkich razem i wie, że willa pod kasztanem będzie świadkiem jeszcze wielu dramatycznych, ale również radosnych wydarzeń.
„Światło o poranku” jest bezpośrednią kontynuacją „Światła w cichą noc” i zarazem moim drugim spotkaniem z twórczością Krystyny Mirek. Pierwszy tom mi się podobał, chociaż nie zachwycił; wcześniej, zanim miałam styczność z tymi książkami, wiele słyszałam o autorce, o jej barwnym stylu i talencie do opowiadania historii chwytających za serce. Przyznam szczerze, że nie bardzo wierzyłam w te opinie – jakoś tak tkwiłam w przekonaniu, że zapewne pani Mirek jest jedną z wielu autorek powieści obyczajowych, która w żaden sposób nie wyróżnia się na tle innych pisarzy tego gatunku. Tymczasem seria „Willa pod kasztanem” totalnie zmieniła moje zdanie. W trakcie lektury drugiego tomu zorientowałam się, że Krystyna Mirek mnie oczarowała, chociaż zupełnie tego nie planowałam.
Myślę, że największym atutem pisarki jest jej niezwykle plastyczny, emocjonalny styl. Dobrze wie, w jaki sposób dawkować uczucia, żeby cały czas podtrzymywać ciekawość czytelnika. Pozornie najprostsza fabuła staje się dzięki temu wciągająca i magiczna – byłam niemalże zszokowana, kiedy zorientowałam się, jak bardzo zbliżyłam się i przywiązałam do bohaterów „Światła o poranku”. Gdybym miała rozpisać suchy, pozbawiony emocji plan wydarzeń, to z boku wyglądałoby to niezwykle przeciętnie i banalnie. Ale w świecie pani Mirek każdy najdrobniejszy gest, najbardziej niezobowiązujący dialog czy skromny opis stają się integralną częścią skrupulatnie budowanego świata przedstawionego, któremu autorka poświęciła widać dużo uwagi. Z wyjątkowo zresztą dobrym skutkiem.
Spodziewałam się, że w „Świetle o poranku” przyspieszy zarówno akcja, jak i czas – tymczasem dość wolno brniemy przez kolejne dni. Trochę mnie to rozczarowało, a z drugiej strony pozwoliło jeszcze bardziej wczuć się w klimat powieści i docenić jej naturalność. Całkiem proporcjonalne za to jest rozłożenie wątków: tutaj nie ma jednego czy dwóch głównych bohaterów, bo przyglądamy się życiu całej garstki i każdy z nich dostaje swoje pięć minut. Autorce w ten sposób udało się zachować idealną równowagę, bo choć oczywiście mam swoich ulubieńców, o których wolałam czytać bardziej, nie czułam, żeby czegoś brakowało, żeby jakiś motyw został zepchnięty na dalszy plan. Nie jest to łatwe, zwłaszcza stawiając aż kilka postaci na pierwszym miejscu. Ale tutaj doskonale się to udało.
Choć „Światło w cichą noc” było pocieszną i przyjemną w odbiorze lekturą, dopiero przy tej książce na dobre się rozluźniłam i wciągnęłam. Nawet pomimo niespiesznej akcji czy dość prostej fabuły nie ma tu miejsca na nudę – zamiast tego kibicuje się poszczególnym bohaterom i czeka na rozwój wydarzeń. Co ciekawe, pisarce udało się mnie kilka razy zaskoczyć. Były zalążki wątków, co do których spodziewałam się, że pójdą w bardzo złą stronę, stronę do bólu sztampową i niestety przewidywalną. Ale wówczas autorka robiła w tył zwrot albo zupełnie odmieniała to, co mogłoby się wydarzyć; uniknęła w ten sposób wrażenia sztucznego chaosu i zagmatwania, tak przecież często spotykanego w literaturze obyczajowej, gdzie nierzadko widać wyraźnie, że problemy w życiu postaci są wykreowane wyjątkowo sztucznie i na pokaz, byleby czymś wypełnić fabułę. Wyjątkiem jest może jedynie to, co miało miejsce w samej końcówce powieści. Wydaje mi się, że tutaj poszło to wszystko trochę za daleko, choć liczę, że kolejna część cyklu (o ile takowa powstanie) nieco mi to zrekompensuje.
Do kreacji bohaterów nie mogę się przyczepić. Każdy ma indywidualny głos, każdy ma swoje wady i zalety, co jest pełne podziwu, biorąc pod uwagę, że niemal wszyscy znajdują się na pierwszym planie, musieli zatem otrzymać pełną charakterystykę, a nie tylko szczątkowy zarys. Ale z tym Krystyna Mirek poradziła sobie koncertowo. Magda, Bianka, Bartek, Michał, Antek, Dorota, Kalina, nawet Konstanty – na te niewiele ponad 350 stron staną się oni dla was prawdziwymi przyjaciółmi, niemalże rodziną. Rzeczywistość przedstawiona w książce jest wyjątkowo prawdziwa, raczej nie uświadczycie tutaj zbędnego koloryzowania, a opisy skupiają się bardziej na emocjach i przeżyciach bohaterów, co ubogacało lekturę. Miejscami dialogi może bywały troszkę sztywne i nienaturalne, ale tych zgrzytów nie było wiele i nie zwracały aż takiej uwagi.
„Światło o poranku” to ciepła, rodzinna opowieść o niespełnionych marzeniach, nadziejach i ambicjach, ale także o miłości, przyjaźni i odpowiedzialności za swoje czyny. Dla mnie ta książka będzie szczególna, bo nie polubiłam jedynie postaci – polubiłam też autorkę, dzięki czemu na pewno sięgnę po jej kolejne powieści. A wielbicielom obyczajówek z doskonale wykreowanym światem przedstawionym i prostą, ale emocjonalną akcją, zdecydowanie polecam cykl „Willa pod kasztanem”. Nie będziecie zawiedzeni.
Tym razem okładka aż prosi się, by napisać o niej, że... przypomina wiosnę! Te białe kwiaty, uśmiechnięta dziewczyna - wszystko się raduje bo... wiosna idzie! Nie tylko wiosna na zewnątrz, ale i powoli w bohaterach, wszystko powoli się układa, wyjaśnia, stabilizuje...
Jestem zauroczona wydaniem tej powieści. Znów użyto brokatu, a tytuł książki jest wytłuszczonym drukiem, a wszystko to wygląda tak pięknie! Same ochy i achy, naprawdę! Wcześniej mieliśmy czerwony grzbiet, teraz zielony. Pięknie będzie się prezentować na półce!
Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko. Marginesy są dość spore, a odstępy między wersami zachowane. Nie posiada skrzydełek - a szkoda. :( Miałaby zapewnioną dodatkową ochronę przed urazami mechanicznymi takimi jak zagięcia, etc... Błędów w druku nie napotkałam, więc jestem ogromnie zadowolona z efektu wizualnego.
Jest to moje drugie spotkanie z autorką. Pierwszą powieść z serii Willa pod Kasztanem wspominam bardzo miło, więc stwierdziłam, że i ta musi być równie dobra. Czytałam o niej już kilka recenzji, tych lepszych i gorszych, ale w końcu postanowiłam ocenić sama i zabrałam się za Światło... Przyznam, że autorka nadal posługuje się lekkim, przyjemnym i przystępnym piórem, dzięki któremu wszystko, co się znajduje wokół nas znika. My się odprężamy i próbujemy pomóc bohaterom powieści, kibicujemy im i szybko klimatyzujemy się w ich świecie. Ciesze się, że tak lekkim, plastycznym piórem Pani Mirek udało się mi zaplanować kilka godzin życia przerywając wszystkie najczarniejsze myśli i problemy. Widać po stylu, że nie jest to pierwsza książka napisana przez Panią Krystynę, a enta z rzędu. Widać to doświadczenie, wprawę. Wie, jak zająć czytelnika tym, co opisała w lekturze.
Niezmiernie się cieszę, że w końcu dałam szansę polskiej autorce i wiem, że nadal będę czytać jej kolejne powieści. Zdecydowanie Wam polecam Światło o Poranku choćby ze względu na lekkie pióro, które powinno przypaść do gustu każdemu Czytelnikowi.
Moja sympatia do babci Kaliny jeszcze bardziej urosła. Kocham tę kobietę normalnie! Nie, żebym narzekała na swoje babcie, czy coś, ale Pani Kalina to postać niezwykle ciepła, pełna energii, wyrozumiałości i miłości. Ciężko znaleźć drugą taką babcię, naprawdę. Chyba, że to ja żyję w okolicy, gdzie nie ma idealnych babć na miano babci Kaliny. :)
Mamy okazję bliżej w tej części zapoznać się z myślami najstarszego z rodzeństwa, Michała. Chwilami miałam ochotę natłuc mu, za to, że nie ujawnił swoich myśli na początku i stał się masochistą, ranił samego siebie z własnej, głupiej przyczyny. Zasłaniał się wszystkim, co możliwe, a mnie krew zalewała. Ale i tak go lubiłam, bardzo.
Bartek to mądry chłopak, nie wie, że jest pod lupą swego starszego brata. Nie wie, że jego uczucia są całkiem inaczej odbierane niż jakie są naprawdę. Niemniej jednak polubiłam tego wesołka.
Z kolei siostra obu braci, Magda - to dziewczyna, o której ciężko jest mi skonstruować myśli, a gdzie tam dopiero zdanie. Raz ją rozumiałam, raz nie. Chwilami jej współczułam, a momentami chciałam ją zamordować za to, jak się zachowuje. Raz to przegięła, strzeliłam na nią focha i nadal jest na nią obrażona. :P Mam co do niej mieszane uczucia, niestety.
Jest jeszcze Antek, Bianka, Patrycja, Konstanty i jego rodzice Dorota i Mirek, ale tym razem nie będę opowiadać za dużo, by Wam nie zaspoilerować zbyt wiele. Na pewno się za to na mnie nie pogniewacie.
Reasumując bohaterowie są w pełni wykreowani, których szybko idzie polubić, a dodatkowo są to osoby realne, wycięte z naszego świata. Jak widzicie powyżej, babcia Kalina nadal góruje nad wszystkimi i to ją najbardziej lubię. Następny jest Michał i na tym się urywa, ponieważ nie przywiązałam się do reszty tak bardzo jak do tej dwójki.
Emocji niestety tutaj mi zabrakło, niemniej jednak jest to jedna z najprzyjemniejszych lektur tego roku. Zdecydowanie można przy czytaniu jej odpocząć, zrelaksować się i zapomnieć o swoich zmartwieniach.
Jedyną, emocjonalną dla mnie sceną była ta, w której Magda zawaliła. Wtedy myślałam, że ją rozszarpię. A tak, to żaden rollercoaster. Owszem, odczuwałam pojedyncze uczucia Michała, może dlatego, że polubiłam go bardzo i było mi przykro, czy też czytając o myślach naszej babci.
Autorka potrafi oczarować nas słowem, że nie sposób jest się oderwać od lektury. Czytałam do ostatniej strony tę książkę, będąc niezmiernie ciekawa, co wydarzy się na kolejnej stronie. I jeszcze jednej. I tak było aż do końca.
Reasumując uważam, że jest to jedna z najprzyjemniejszych i lekkich powieści w tym roku, dla której warto poświecić kilka chwil. Przyjemne pióro, które zatrzymuje czytelnika i nie pozwala odłożyć powieści na bok. Bohaterowie, którzy są sympatyczni , ale chwilami potrafią podnieść ciśnienie są realni, dzięki czemu darzymy ich sympatią, a może i trochę zazdrościmy tych relacji, jakie mają z babcią Kaliną? Polecam tę powieść wszystkim zainteresowanym, oraz fanom Krystyny Mirek. Jestem przekonana, że ta lektura przypadnie Wam do gustu.
(Kończąc tę recenzję usłyszałam za oknem śpiewanie ptaków, jak na zawołanie, wiosna idzie. Szkoda, że dziś szaro buro i ponuro. - 14 marzec)
Pierwszy tom Willi pod Kasztanem był dla mnie emocjonalny ze względu na klimat i emocje, tutaj mi tego zabrakło, ale nie zmienia to faktu, że warto poświęcić trochę czasu na tę lekką opowieść, która zawiera wiele wartości, o których sami musicie przeczytać. :)
Każda nieszczęśliwa miłość jest inna. A jednak ludzie,którzy doświadczyli tego uczucia,dobrze się nawzajem rozumieją. Opowieści są różne,ale ból ten sam.”
Nowy Rok przywitałam kolejnym tomem serii "Willa pod Kasztanem". Bohaterowie po świątecznych zawirowaniach powoli wracają do rzeczywistości. Pojawiają się nowe wątki i dylematy. Kluczowym momentem jest tu też miłość,czas wzięcia sprawy we własne ręce żeby iść własną drogą,uporanie się z trudną przeszłością. Poruszył mnie też wątek Doroty Mirskiej,która mimo przeciwności chce walczyć o małżeństwo. Często otrzeźwienie przychodzi kiedy jest się bliskim straty. O tym przekonał się mąż. W jakich okolicznościach i jak potoczą się losy bohaterów to już w powieści. Miło spędziłam czas przy lekturze,zupełnie nie spodziewałam się,że autorka tak zakończy tą część. Jedyne co mnie lekko irytowało to ochy i achy nad Bianką i miałam wrażenie,że każdy się nad nią trzęsie jak nad przysłowiową laleczką z porcelany. Końcówka zapowiada kolejny tom,jestem ciekawa co będzie dalej.
https://czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com/2019/02/11-swiato-o-poranku-krystyna-mirek.html
(...)Pani Krystyna opowiedziała nam o losach przeciętnych ludzi, którzy mają swoje radości i troski, jak każdy z nas. Jednak dołożyła też łyżkę dziegciu, pokazując jak może być kruche szczęście. Śmierć rodziców czy porzucenie dziecka przez rodzica potrafi zostawić w dzieciach duże obciążenie emocjonalne. Nawet jako dorośli często nie potrafią pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Problemy, z którymi zmaga się każdy z bohaterów potrafią przytłoczyć. Jednak jest na to sposób, wystarczy szczerze rozmawiać o swoich uczuciach i oczekiwaniach, a życie stanie się prostsze, o czym przekonali się Michał i Blanka. Ważne też jest aby rozwiązać wszelkie tajemnice i nie pozwolić aby niedomówienia sprawiły, że człowiek poczuje się przytłoczony swoim życiem.
Moje serce skradła babcia Kalina, która stara się znaleźć wyjście z każdej sytuacji i nie zamierza użalać się na swój los. który nie zawsze był dla niej łaskawy.
"Światło o poranku" jest powieścią, która potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika, a wykreowani bohaterowie są dla niego jak znajomi z sąsiedztwa. No, może z małymi wyjątkami, bo czarny charakter też musi być, aby nie było za słodko. Wiadomo, od nadmiaru słodkości może zemdlić. Nie jest to z pewnością książka, która potarga was emocjonalnie, lecz stopniowo będzie odkrywała sekrety bohaterów. Odkryjemy jak ważna jest rodzina i szczera przyjaźń. I nie warto knuć intrygi i manipulować ludźmi, gdyż to zawsze się zemści na organizatorze niecnych działań (...)
Wpuść, człowieku, pięciu młodych ludzi do pokoju, a już ci się siedemnaście kombinacji sprzecznych uczuć pojawi. (s. 143)
Michał, Magda i Bartek Łaniewscy, przyrodnie rodzeństwo Bianka i Antek, „znajomy” Konstanty po Bożym Narodzeniu i Nowym Roku wpadają w wir uczuć. Ta emocjonalna huśtawka nie jest dobra dla nikogo. Nawet babcia Kalina nic na to nie może poradzić i sama gdzieś gubi się w emocjonalnym świecie młodych ludzi. Nawet czytelnik się może pogubić, bo dużo się dzieje w życiu prywatnym i zawodowym tych młodych bohaterów. A prawda była też taka, że stara willa potrzebowała rodziny…
Wszyscy staramy się postępować dobrze. (s. 124)
W obecnych czasach, gdy wszystko gna do przodu, a ludzie w tym pędzie zapominają o sobie, swoich marzeniach, o bliskich. Presja osiągnięcia sukcesu jest tak olbrzymia, że nic innego się nie liczy. Niektórzy wyzbywają się uczuć wyższych, stają się maszynami, zdawałoby się perfekcyjnymi, które mają wszystko pod kontrolą, jak Mariusz, szef firmy. W rodzinie też wszystko trzymał żelazną ręką, o wszystkim decydował, manipulował żoną i dziećmi, aż przyszedł kryzys, zapanował chaos.
Patrycja, matka Bianki, to zgorzkniała kobieta walcząca o utrzymanie urody. Dawno temu odpuściła walkę o siebie, o prawdę. Odpuściła sobie życie. Jej postać wzbudziła we mnie wiele negatywnych uczuć i podziwiam jej córkę za to, że z nią egzystowała. Jak to bywa u Krystyny Mirek, negatywne postacie zasługują na dobro i przechodzą metamorfozę. Patrycja podniesie rękawicę, a styl, w jakim to zrobiła, zasłużył na moje uznanie. Przykład Luizy, kierowniczki z banku, pominę milczeniem. To doskonały antyprzykład. I o dziwo, ciekawią mnie jej dalsze losy.
Zupełnie inne podejście do życia ma babcia Kalina. To kobieta pełna ciepła, dobroci, wrażliwości i domowych zapachów. Ludzie do niej lgną, nawet matka Konstantego, która w końcu zaczęła mówić własnym głosem. Ma pełne ręce ludzkich losów. Jak je rozplecie? A może zaplecie? Jej mądrość życiowa jest w stanie dokonać rzeczy niemożliwych. Wypieki i potrawy jak najbardziej też. Aż czytelnik głodnieje.
Kto szuka, ten znajdzie, a kto wytrwale czeka, będzie nagrodzony. (s. 112)
Bywa tak, że trzeba na swoje barki wziąć ciężar wszystkich problemów – swoich, bliskich, znajomych i innych. Jakby los chciał pokazać, że nam pokaże. Należy być silnym i wytrwać, cierpliwie czekać na Światło o Poranku. Autorka w powieści poruszyła taką mnogość tematów, że nawet nie zamierzam wymienić ich wszystkich. Na pierwszym miejscu wysuwają się uczucia wszystkich bohaterów związane z miłością, z troską o młodsze, dorosłe rodzeństwo, problemy zawodowe i kariera, funkcjonowanie rodziny, relacje mąż – żona. I instytucja babci – nie do zastąpienia.
Życie to głównie zwykłe dni. To ich jakość określa poziom naszego szczęścia. (s. 129)
Jakże mądre są to słowa! Jakże ważne! Jak wiele uświadamiają czytelnikowi. Niby takie oczywiste, a jednak powodują, że człowiek zatrzymuje się w miejscu i duma. Niby tak niewiele potrzeba do szczęścia, a jednak wydaje się ono bardzo odległe. Czasami wystarczyłaby szczera rozmowa, wsłuchanie się we własne uczucia, potrzeby. Owszem, ludzie błądzą, taka ich natura, lecz nie są maszynami. Czasami po prostu nie chce im się czegoś zrobić, mają gorszy dzień. Ale jest jutro i nowy dzień, nowe spojrzenia na świat. Nadzieja. Światło o Poranku ją Wam da.
W święta najważniejsza jest miłość. Każdy jej pragnie. Ale kiedy wreszcie się pojawia, potrafi nieźle namieszać. Julka, zakochana nastolatka, wiezie do...
Wiosna w willi pod kasztanem jest szczególnie piękna. Majowy ogród rozkwita, a wraz z nim miłość i związki. I wszystko byłoby dobrze, gdyby...
„Młodzi są jak wiatr. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę ich pogna”.
Więcej