Pokrzepiająca opowieść o marzeniach i drugich szansach, które pomogą ocalić niejedno skrzywdzone serce
Kiedy Jenna adoptowała Reillego, postanowiła, że zrobi wszystko, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Małe górskie miasteczko wydaje się być idealną kryjówką przed przeszłością oraz doskonałym miejscem do spędzenia magicznych świąt. Jenna nie może jednak spełnić najważniejszego świątecznego życzenia syna, który marzy o tatusiu.
W Wigilię rezolutny chłopiec dzwoni pod numer, który jego zdaniem należy do Mikołaja. Po drugiej stronie słuchawki trafia na Devina, który szybko wczuwa się w nową rolę i zaprzyjaźnia z chłopcem. Kiedy przystojny Święty Mikołaj odkrywa tajemnicę Jenny, oferuje jej pomoc.
Czy mężczyzna może spełnić ich świąteczne życzenia?
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2019-11-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: The Christmas Wishing Tree
Książka w świątecznym klimacie. Lekka, przyjemna i do pochłonięcia za jednym zamachem. Jednak czy wnosząca coś więcej? Moim zdaniem niestety nie. To czytadełko na mroźne wieczory, dla wewnętrznego rozgrzania i poczytaniu jak los potrafi być przewrotny i jak często daje drugą szansę. Ogólnie to nie wiem do końca, co miałabym Wam napisać w tej recenzji, ponieważ to jest taki typowy średniaczek, który niczym się nie wyróżnia.
Bohaterowie zostali całkiem nieźle wykreowani. Jenny to kobieta, która nie miała w życiu łatwo. Co chwila musiała sobie radzić z różnymi przeciwnościami losu. Twardo stąpa po ziemi. Dla niej najważniejsze jest, by synek był bezpieczny i szczęśliwy. Devian zaś nigdy nie szukał stałego związku. to mężczyzna spokojny, czuły i troskliwy, dla niego rodzina to najważniejsze osoby w jego życiu.
Ogólnie styl pisania autorki nie jest zły. Książkę można przeczytać za jednym posiedzeniem. Jest wciągająca i niektóre wątki są naprawdę urocze.
Podsumowując, książka to taki typowy średniczek. Nie jest okropna, ale też nie sprawiła, że serce biło mi szybciej, przeżywałam to, co się tam działo. Jeżeli macie ochotę na takie czytadełko, które pochłoniecie za jednym zamachem, jednak równie szybko o niej zapomnicie, to możecie spróbować. Na pewno nie będziecie nią rzucać o ścianę, chociaż przy niektórych "zbiegach okoliczności" można mieć taką ochotę.
Czasami zastanawiam się, co jest takiego wyjątkowego w Bożym Narodzeniu. Nie mam na myśli tutaj religijnego aspektu, ale tego, który jest zwany magią świąt. Dla mnie Wigilia zawsze była jednym z ulubionych dni w roku i niosła ze sobą niezapomniane wspomnienia. Czy naprawdę większość z nas przypisuje tym trzem dniom tak olbrzymie znaczenie, że zauważamy i czujemy magię? Czy jest to najlepszy czas, by zapomnieć o waśniach, problemach i trudnościach? Czy to dni pełne miłości? Takie pytania za pewne zadają sobie wszyscy i prawdopodobnie odpowiedzi są najróżniejsze. A może istnieje jedna prawidłowa?
Pewnego grudniowego dnia do Devina dzwoni wyjątkowy telefon. Mężczyźnie nigdy nie przyszło do głowy, że może znaleźć się w tak nietypowej sytuacji i tak magicznej – dzwoni do niego mały chłopiec, który jest przekonany, że dodzwonił się do Świętego Mikołaja. Chłopiec prosi o tatusia na święta Bożego Narodzenia. Devinowi nie przychodzi nic innego do głowy, jak odpowiedzieć, że musi wierzyć, że pewnego dnia tatuś się pojawi. W tym samym czasie matka chłopca mierzy się z prześladowaniem. Zaczyna się bardzo niewinnie, bo od kilku pomyłek w poczcie i niezamówionej pizzy. A jak się kończy? Czemu chłopiec tak bardzo pragnie mieć tatusia? Czy Devin zakończy swoją rolę jako Święty Mikołaj? Czy Jenna – mama chłopca – znajdzie prześladowcę?
Dla mnie atmosfera świąt pojawiła się już na samym początku grudnia. Jednak teraz gdy wróciłam do domu ze studiów i zaczynają się gorączkowe przygotowania do Wigilii, poczułam całą sobą, że to już już za pasem. Dlatego z olbrzymią chęcią wzięłam się za kolejną świąteczną książkę. Chciałam jeszcze bardziej pogłębić swój fantastyczny humor. Tylko nie do końca byłam przekonana co do tego konkretnego wyboru, gdyż spotkałam się z twórczością autorki i muszę ze smutkiem przyznać, że była to całkowita porażka. Jednak nie chciałam tak łatwo się zniechęcać i jak się okazało była to dobra decyzja, ponieważ Świąteczne drzewko życzeń spełniło moje oczekiwania i przekonało do autorki.
Początek powieści bardzo przypadł mi do gustu. To było coś odmiennego od tego co znam z typowych książek świątecznych i od razu wrzuciłam to do worka z zaletami. Trochę się z tym pośpieszyłam, bo niestety pierwsze wrażenie nie utrzymało się. Co prawda na oko do połowy książki byłam nadal zachwycona, ale momentalnie moja dobra opinia spadła. Zaczęło się dobrym kryminałem, a skończyło wybitnie naiwnym romansem. Żadnego z tego się nie spodziewałam... No może tego romansu to troszkę, ale myślałam, że będzie poważniejszy w odbiorze, a słodyczy doda świąteczna atmosfera.
Styl jest typowy jak na obyczajówkę, więc nie mam za bardzo co o tym pisać. Mogę tylko tradycyjnie ponarzekać na brak oryginalności i niepowtarzalności, ale zaczynam się już przyzwyczajać. Choć, żeby nie było, że dostrzegam ostatnio wyłącznie wady w języku powieści, to przyznam, że w pewnym momencie bardzo się wciągnęłam i przepadłam w tym świecie na wiele stron.
Jak możecie się domyślić, fabuła pod względem wątku romantycznego jest bardzo przewidywalna i od pierwszych stron, jak nie samego opisu, można się domyślić, jaki będzie tego finał. Trochę poczułam zawód, co mnie zdziwiło, bo właśnie tego się spodziewałam. Zresztą całość nadrabia odpowiedni klimat i nie mam tu na myśli wyłącznie tego bożonarodzeniowego, ale również klimat wakacji, wspomnienia pięknych mórz i oceanów oraz klimat marzeń i miłości. Tutaj naprawdę pisarka dała się ponieść, a ja jako czytelniczka razem z nią.
Bardzo łatwo przenieść się do Eternity Springs i pokochać wszystkich bohaterów. Jest ich wielu i wydaje mi się, że powieści Emily March pozwalają na dogłębną analizę ich charakterów. Ale pozostając przy "Świątecznym drzewku życzeń", to polubiłam się z Jenną. Podziwiam ją za determinację w tym, co robi. Jest pełna zaangażowania, odwagi i nie boi się poświęcić dla swoich najbliższych. Podejmowała w swoim życiu bardzo trudne decyzje i dzięki tym wyborom udowodniła samej sobie, swojemu synowi i wszystkim innym, że jest wyjątkowo kobietą, którą powinno darzyć się wielkim szacunkiem. Jej syn poszedł w ślady matki i okazał się przekochanym chłopcem, pełnym odwagi, radości i pasji. Mimo że w swoim życiu przeszedł naprawdę wiele, to nadal pozostał gotowy na to co przyniesie życie, choć z większą dozą rozsądku. Warto byłoby wspomnieć też o Devinie, który dla mnie jest kochanym łobuziakiem. Zachowuje się jak jakiś macho z wybujałym ego, ale w rzeczywistości jest oddany swoim bliskim i gotowy na miłość. Całym sobą oddaje się swoim pasjom i wbrew pozorom doskonale wie, czego pragnie w życiu.
"Świąteczne drzewko życzeń" to książka dla kobiet, która pozwala poczuć świąteczny klimat, ale ujawnia również, czym jest prawdziwa miłość – zarówno ta rodzicielska, jak i partnerska. Podkreśla, że w życiu trzeba wiedzieć, kiedy powinno się iść na kompromis, a kiedy walczyć do końca o swoje. Jestem zadowolona, że dałam drugą szansę Emily March, ponieważ przekonała mnie, że może jeszcze warto kilka razy wpaść do Eternity Springs.
Świąteczna. Pokazuje siłę miłości do adoptowanego dziecka i że trzeba wierzyć
http://zycieipasje.net/2020/01/15/szpieg-w-ksiegarni-swiateczne-drzewko-zyczen-emily-march-recenzja-powiesci/
Jeśli szukacie lektury, która wprawi Was w Świąteczny nastrój lub szukacie książki na prezent Bożonarodzeniowy to „Świąteczne drzewko życzeń” sprawdzi się idealnie w obu przypadkach. Książka jest niezwykle ciepła, lekka i wypełniona emocjami aż po ostatnią kartkę. Historia niebanalna i wzruszająca. I co najważniejsze pokazuje, że w Święta najbardziej liczy się rodzina, przyjaciele i niezmącony problemami spokój. I może jeszcze to, że warto marzyć.
Jenna adoptowała Reillego i postanowiła, że stworzy mu najlepszą rodzinę jak tylko umie. Problem jednak w tym, że chłopiec marzy o tacie. A oni przecież nie rosną na świątecznych drzewkach! Dlatego Reilly dzwoni do Świętego Mikołaja i opowiada mu o swoim największym życzeniu. Po drugiej stronie słuchawki jest zaskoczony Devin, który szybko wczuwa się w rolę Mikołaja i zaprzyjaźnia z chłopcem. Devin o swojej nowej roli informuje matkę chłopca i tak nawiązuje się między nim a Jenną nić porozumienia oraz cień sympatii. Mimo, że Devin jest obcym mężczyzna Jennie trudno jest mu zaufać, bowiem od dłuższego czasu naprzykrza się jej stalker. Jej problemy ze stalkerem powiększają się z dnia na dzień do takiego stopnia, że kobieta porzuca rozmowy z Devinem, postanawia uciec i razem z synkiem wieść wędrowne życie ukrywając swoją tożsamość. Los jednak płata figle i wkrótce „Święty Mikołaj”, Reilly oraz Jenna spotykają się niespodziewanie w pewnym magicznym górskim miasteczku. Kiedy odkrywają swoją tożsamość wspólnie postanawiają stawić czoło stalkerowi. Czy kilka zranionych serc zdoła sobie zaufać? A może mimo cierpienia wszyscy otworzą się nie tylko na przyjaźń, ale również na miłość?
„Świąteczne drzewko życzeń” to książka, która idealnie wpasuje się w Świąteczny klimat. Lektura była samą przyjemnością! Bohaterowie są niezwykle przyjaźni, fabuła jest oryginalna a całość wypada uroczo, błyskotliwie i romantycznie. Serdecznie polecam i zachęcam do lektury!
Więcej recenzji na www.facebook.com/LiteraturaZmyslow
Mężczyzna z przeszłością. Kobieta szukająca swojego miejsca. Wiosna, która niespodziewanie wedrze się w ich serca Caitlin Timberlake osiągnęła...
Przeczytane:2020-01-11, Ocena: 5, Przeczytałam, potrzebne chusteczki, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020, 52 książki 2020,
,,Świąteczne drzewka życzeń'' to istna magia…
Trudno opisać tą powieść. Nie opowiada ona tylko o wielkiej miłości czy wierze, ale o magii jaką przynoszą nam święta, a także o tej która towarzyszy nam w każdym momencie życia codziennego jeśli tylko pozwolimy jej na otwarcie drzwi do miejsca, w którym kryje się, jak nam się wydaje nasz cały świat.
Dziewczyna, która zmaga się z wieloma aspektami życia. Jenna wychowuje samotnie kilkuletniego chłopca, pracuje, a jednocześnie stara się zapewnić sobie i synowi bezpieczeństwo, co jest konieczne gdyż od jakiegoś czasu prześladuje ich stalker. Zestresowana i zapracowana poświęca dużo czasu pracy lecz odbija się na dziecku. Reilly często czuje się samotny, a jego największym marzeniem jest mieć tatusia. Gdy pewnego razu otrzymuje numer do świętego Mikołaja, postanawia zadzwonić i osobiście poprosić o spełnienie życzenia. Telefon odbiera jednak Devin- mężczyzna, choć początkowo zdziwiony połączeniem od chłopca, przekonanego, że rozmawia ze świętym Mikołajem, szybko wchodzi w jego rolę i prowadzi ciekawą rozmowę jako powiernik dziecka. Po tym dziwnym wydarzeniu próbuje skontaktować się z matką chłopca, lecz nie spodziewa się jaki wpływ to wszystko będzie miało na przyszłe życie ich wszystkich.
,,Mikołaj ma bardzo ważne zadanie, bo daje dzieciom niezwykle ważną lekcję. Uczy, jak wierzyć w coś, czego nie można zobaczyć ani dotknąć. Uczy je wiary, a to coś bardzo ważnego, gdy już się dorośnie.”
Cała powieść jest idealna na świąteczny okres ale nie tylko, ponieważ jej klimat ogrzeje nasze serca w każdym momencie. Aspekt rodziny, poświęcenia jest niesamowity w tej powieści. Matka chroniąca dziecko bez względu na cenę, dziecko które mając tak dobre serce jest zmuszone poradzić sobie z niejedną traumą; przeznaczenie, które czasami bywa niesprawiedliwe, a momentami stawia nas na rozdrożach decyzji. Na końcu małe górskie miasteczko Eternity Springs, które okazuje się jedynym na świecie miejscem, gdzie można leczyć roztrzaskane serca. To miejsce jest wypełnione taką rodzinną, serdeczną i pełną miłości atmosferą, że nie sposób nie pokochać tego miejsca; jest ono azylem, gdzie każdy może poczuć się bezpiecznie, a także gdzie nikomu nie będzie doskwierać samotność. Jestem pewna, że gdybym miała możliwość poznać mieszkańców i zwiedzenia miasteczka, to nie wahałabym się ani chwili. Cała ta historia oparta jest tak naprawdę na marzeniu jednego dziecka i wierze w świąteczne cuda.
Jedynym minusem dla mnie jest wątek prześladowcy, ponieważ uważam był mało satysfakcjonujący. Akcja rozwijała się ciekawie i tajemniczo, jednak jej zakończenie było według mnie nie dopracowane i urwane nagle w jednym momencie. Po tylu nawiązaniach do stalkera, do sytuacji w których zostali przez niego postawieni Jenny i Reilly, i radykalnych kroków jakie musieli podjąć, sądziłam, że rozwiązanie tej zagadki będzie bardziej – no nie wiem… efektowne ??
Reasumując, pomimo tego, że rozwój sytuacji nie do końca mi się spodobał to i tak nie przyćmiło mi to tego, jaki przekaz niesie ta powieść i czego warto się z niej nauczyć. Tak naprawdę przecież nie potrzebny nam żaden cud, tylko wiara w to, że może się on wydarzyć. Także jeśli macie okazję, to nie zastanawiajcie się tylko chwytajcie za tą pozycję i do czytania 😉