Na skalistym urwisku nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała rodzinna rezydencja, w której żyje legenda o niespełnionej miłości i ukrytych szmaragdach. Mieszkankami Towers są cztery siostry, gotowe bronić swojej posiadłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu.
Suzanna, po koszmarze upokarzającego małżeństwa i rozwodu, musi odbudować poczucie własnej wartości. Holt Bradford, rozczarowany życiem były policjant, marzy o świętym spokoju. Oboje bronią się przed niechcianym uczuciem. Jego dziadek i jej prababcia kiedyś przegrali walkę o swoją miłość. Czy Suzannie i Holtowi uda się dopisać szczęśliwe zakończenie do rodzinnej legendy?
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: Suzanna's Surrender
Przeczytane:2021-06-08, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Kiedy sięgnęłam po pierwszą książkę Nory Roberts po latach, to nie spodziewałam się, że tak się wciągnę. Najpierw przeczytałam jedną serią, później zaczęłam kolejną. Siostry Calhoun polubiłam od razu i życzyłam im jak najlepiej. Poznałam już bliżej historię trzech sióstr, więc pora na ostatnią, czyli Suzannę. Suzanna od początku wyglądała na najbardziej doświadczonych przez życie ze sióstr. Do Towers wróciła z dwójką dzieci po tym jak przekonała się, jaki naprawdę jest jej mąż. Każda kobieta zasługuje w końcu na szczęście.
Od pierwszych stron wiedziałam, że w książce „Suzanna” chodzi o to, aby ostatnia ze sióstr poznała swoją miłość życia. Od początku było też wiadomo kto skradnie serce Suzannie. Pozostało, więc tylko obserwowanie jak losy tej dwójki się splatają. Kolejna książka o siostrach Calhoun okazała się takim samym dobrym, trochę przewidywalnym i lekkim czytadłem. W końcu też zaczęliśmy się zbliżać do rozwiązania sprawy zaginięcia rodzinnych klejnotów, która toczyła się od pierwszej części. Na sam koniec dostaliśmy rozwiązanie tej zagadki.
„Suzanna” to niewymagająca i lekka historia. Idealna na jeden letni wieczór. Polubiłam wszystkie kobiece postacie w tej serii, a męskie trochę mniej. Mam wrażenie, że w latach dziewięćdziesiątych, kiedy została napisana ta seria, był inny ideał mężczyzny niż obecnie i chyba dlatego niezbyt polubiłam wybranków. Nie zmienia to faktu, że miło spędziłam czas z tą serią i już niedługo zabiorę się za jej ostatnią część.