Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-11-23
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 336
Gdy byłam młodsza, często wraz z tatą oglądaliśmy program "Katastrofy w przestworzach" na Discovery (jeśli dobrze pamiętam nazwę kanału, na którym ten program był emitowany). Zawsze fascynowało mnie wtedy jak ludzie, dzięki wiedzy, zeznaniom, potrafią wyjaśnić, dlaczego do katastrofy doszły, znaleźć winnego takiego stanu rzeczy. Teraz już nie oglądam tego programu. Ale podczas czytania książki właśnie o nim sobie przypomniałam, o chwilach wraz z tatą przy emisji programu o katastrofach lotniczych i o różnych katastrofach, które wynikały z różnych przyczyn.
Zanim sięgnęłam po książkę, nie oglądałam filmu. Ba, nie słyszałam o Sullym. Być może o tym wydarzeniu była wzmianka w telewizji. Być może i pewnie tak było. Jednak mój umysł jakoś tego nie zarejestrował lub szybko o tym zapomniałam. Także można by rzecz, że do książki podeszłam z czystym umysłem, bez żadnym wcześniejszych osądów kapitana samolotu, który doprowadził do "cudu na rzece Hudson".
Biografiami, autobiografiami przeważnie mam problem. Rzadko też je wybieram do czytania. Chyba, że dotyczą osoby, którą się już od dawna interesuję lub ma interesujący tytuł, czy też opis sprawia, że chcę wiedzieć, o co chodzi. Katastrofy lotnicze czy jakiekolwiek inne to też nie mój konik. Nie znam się, nie interesuję, choć o niektórych sprawach z tej kategorii wiem, bo były fascynujące, niezwykłe lub warte poznania.
Przyznam, iż książkę czytało mi się świetnie. Niedługo po lekturze obejrzałam film, który nie zachwycił mnie tak bardzo jak ta lektura. Postać Sylly'ego była ciekawa. Polubiłam go czytając o nim. Myślę, że to facet, którego nie da się nie lubić.
Można by powiedzieć, że książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza opowiadająca o życiu Sully'ego przed tą katastrofą i druga opowiadająca o katastrofie i konsekwencjach z niej wynikających. Pierwszy rozdział był świetnym wstępem do historii. Opowiadał o tym konkretnym locie, który wszystko odmienił w życiu bohatera i załogi. Był to dla mnie dobry wstęp, po którym zastąpił powrót w przeszłość - do dzieciństwa Sully'ego, jego wyborów, które miały wpływ na decyzje podczas pamiętnego lotu.
Przyznam, iż z uwagą czytałam jego skrócony życiorys. Interesujące dla mnie było to jak rozpoczęła się jego przygoda z lataniem. Skąd pojawiła się ta hmm... miłość do latania. To było ciekawego. Jego życiowe wybory i konsekwencje tych wyborów również była wg mnie ważne i interesujące. Sam lot zaś, choć bardzo krótki to jednak był najbardziej emocjonujący.
Sully to niezwykły mężczyzna, który dokonał czegoś niesamowitego. Jestem pod wrażeniem jego charakteru, jego życiorysu. Gość jest niesamowity. Po prostu. I zrobił coś niesamowitego.
W książce można znaleźć też zdjęcia z archiwum autora, dzięki którym możemy zobaczyć jak Sully wyglądał jako dziecko i jako osoba dorosła. Są zdjęcia rodzinne, przy których pojawiła się w mojej głowie myśl, że to musi być fajna, pozytywna rodzinka. I mam nadzieję, że nie pomyliłam się.
Książkę oczywiście polecam. Czyta się ją dobrze. Historia jest ciekawa, postać Sully'ego jest ciekawa. To jedna z lepszych biografii, które mogłam poznać. I dotyczy katastrofy, która wydarzyła się stosunkowo niedawno (choć to już 10 lat minęło). Książkę polecam nie tylko fanom katastrof lotniczych. Ta pozycja jest dobra dla każdego, kogo ciekawią interesujące postacie i lubią czytać o niezwykłych, niesamowitych zdarzeniach.
Przeczytane:2017-01-08, Przeczytałam,
Przed wodowaniem na rzece Hudson przemierzył tysiące kilometrów. Za sterami samolotów spędził wiele godzin. Decyzję o zostaniu pilotem podjął będąc małym chłopcem. Jednak ani godziny spędzone w powietrzu, ani liczne kursy nie przygotowały go na dramat, który przeżył 15 stycznia 2009 roku, kiedy to wylądował na rzece Hudson i ocalił 150 osób.
Ta powieść nie opowiada jednak jedynie o tamtym dniu. To historia człowieka, który żył swą pasją oraz dla niej samej. To opowieść o mężczyźnie, który był gotów na poświęcenia i wyzwania, byle tylko spełnić marzenia o zostaniu pilotem. To wiele przygód z jego udziałem, wielu ludzi, o których warto poczytać, przewodnik prowadzący do celu, motywator kierujący do spełnienia marzeń.
Bardzo się cieszę, że Sully skupił się na aspektach życia pilota. Z wielu spraw nie zdawałam sobie sprawy, a wiele problemów stanowiło dla mnie tajemnicę. Czy korzystając z coraz tańszych lotów zastanawiamy się nad tym, jakie kroki muszą podjąć linie lotnicze, by pozwolić sobie na obniżenie ceny? Czy choć raz w czasie podróży pomyśleliśmy o pilocie odpowiadającym za nasze bezpieczeństwo i dotarcie do celu? Oczywiście, że nie.
Sully natomiast otwarcie i szczerze opowiada o coraz słabszych warunkach proponowanych pracownikom linii lotniczych. Tłumaczy, uzasadnia, szuka możliwości poprawy. Można by odnieść wrażenie, że się skarży, choć według mnie po prostu stwierdza fakty i podsumowuje wydarzenia, których uczestnikiem się stał. Przytoczone przez niego informacje mocno mną wstrząsnęły i wywołały u mnie poczucie niesprawiedliwości a nawet lekkie zaniepokojenie. Ciężko było mi w nie uwierzyć, choć cieszę się, że mogłam o nich posłuchać.
Dzięki tej opowieści poznamy lepiej okoliczności, dzięki którym nasz bohater stał się odpowiednim człowiekiem do pilotowania samolotu oraz dowiemy się jakie cechy pomagają wykonywać taki zawód. Sully poświęcił wiele miejsca swojej rodzinie. Chętnie opowiedział o żonie i córkach, które wspierają go w tej ciężkiej pracy i kolejnych wyzwaniach.
W kolejnych, spójnych rozdziałach informacje dotyczące słynnego wodowania wypadałoby raczej nazwać niewielkimi wtrąceniami. Narrator opowiada o nich oszczędnie, zdaje się, że dawkuje napięcie i podsyca naszą ciekawość, a kiedy już docieramy do momentu, kiedy o lądowaniu pragnie nam opowiedzieć, nasze zainteresowanie sięga zenitu. Szczegóły tego najsłynniejszego w historii lądowania poznawałam z wielką niecierpliwością, nie mogąc nadziwić się całemu dramatowi im towarzyszącemu. Bo o przeżyciu pasażerów i załogi decydowały ułamki sekund.
Polubiłam Sully’ego, który nie pozuje na bohatera i nie szuka poklasku. Spokojnie i z dystansem wprowadza nas w swój świat, zazwyczaj o wiele bardziej normalny i spokojny. Cieszę się, że mogłam poznać jego historię i dowiedzieć się nieco więcej o realiach życia członków personelu pokładowego, choć przyznam szczerze, że w pewnym momencie stałam się nieco zmęczona tym odkładaniem tak interesującego i istotnego wydarzenia, jak wodowania na rzece Hudson. Chyba spodziewałam się, że informacje na jego temat zajmą w powieści więcej miejsca, a ona sama dostarczy przez to mocniejszych wrażeń.