Czternastoletni Nick wraz z ojcem i bratem przeprowadza się do starego, wiktoriańskiego domu. Po niefortunnym wypadku z tosterem cała trójka postanawia pozbyć się zalegających na strychu gratów. Na wyprzedaż przybywają niespodziewane tłumy sąsiadów. Tego samego dnia Nicka odwiedzają podejrzani mężczyźni w garniturach. To daje początek serii dziwnych wydarzeń. Chłopiec odkrywa, że urządzenia, które sprzedał, działają zupełnie inaczej, niż powinny - aparat uwiecznia sceny z przyszłości, ogniwo ożywia umarłych, magnetofon zaś nagrywa... myśli. Czy Nick i jego nowi przyjaciele rozwikłają zagadkę strychu, zanim będzie za późno? I czy dowiedzą się, do kogo należą inicjały ,,NT", widniejące na każdym z przedmiotów? Pierwszy tom nieprawdopodobnej serii. Wciągająca fabuła, wielka dawka nietuzinkowego poczucia humoru, a do tego wszystkiego tajemnicze wynalazki i pytanie - czy to jeszcze nauka, czy już magia?
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2013-10-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Rozdygotany podniósł się powoli na klęczki. Tuż przed nim unosiły się w powietrzu świetliki. George zamrugał i spojrzał jeszcze raz. Nie, poprawka...
Przeczytane:2021-06-15, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
Tytuł wskazuje na naukowy charakter książki lub na tematykę krążącą wokół nauki i tak właśnie jest. Może sam Tesla nie jest obecny na kartach powieści ciałem, ale duchem już tak, bo strych, o którym mowa należał nie do kogo innego jak do samego wynalazcy. Część domu, którą chłopak zapragnął przeznaczyć na swój pokój, skrywała ogromną ilość sprzętów mniej lub bardziej przydatnych. Jeden z nich uszkodził głowę chłopakowi w niefortunnej sytuacji i ten postanowił sprzedać przedmioty na wyprzedaży garażowej, które są tak popularne w Ameryce. Chętnych nie zabrakło, a raczej ci, którzy dowiedzieli się o akcji chłopaka, z całych sił zapragnęli kupić ten czy inny przedmiot. Wniebowzięty chłopak liczył pieniądze i pozbywał się sprzętu. Wydawało się to zbyt piękne, aby było prawdziwe, ale było. Sprzęty znalazły nowych właścicieli, a Nicka znaleźli pewni panowie. Intratny biznes sprowadził na nastolatka kłopoty, choć na początek wystarczyłoby stwierdzenie, że sprowadził na siebie natrętów. Wszystko za sprawą gratów, których już nie posiadał. Tak pokrótce rozpoczyna się fabuła tej młodzieżówki, która w żadnym momencie nie zwalnia tempa i cały czas coś nowego się dzieje. Ciągłość sprawia, że czyta się szybko, bo nie ma chwili, w której jest zmiana miejsca na zupełnie inne niezwiązane z tym co się dzieje lub czasu, lub bohatera. Tym samym lektura przypomina trochę taką wakacyjną przygodę, podczas której poznajemy nowych ludzi i w ich towarzystwie spędzamy czas, aczkolwiek "wakacyjna" to tylko porównanie, bo fabuła rozgrywa się w trakcie roku szkolnego.
Myśląc o "Strychu Tesli" chciałabym powiedzieć, że to pomysłowa powieść przygodowa, ale z tym ostatnim to nie jest tak do końca, bo nie ma tu zdarzeń rozgrywających się w tajemniczych miejscach, nieznanych krainach czy takich zarejestrowanych podczas podróży o bardziej lub mniej określonej destynacji. Są natomiast elementy odkrywania tego, co staje na drodze bohaterów. Fabuła zawiera wiele momentów zaskoczenia i niebezpieczeństwa, które dostarczają czytelnikowi rozrywkę, a obecny humor i mieszanka science-fiction z detektywistycznym gatunkiem tworzą powieść raczej dla młodzieży niż dla dorosłego miłośnika na przykład literatury pięknej, ale dorosły lubujący się we wspomnianych gatunkach odnajdzie w niej wszystko, na co liczy: zabawną historię, przygodę, morał, tajemnicę. Historia Nicka jest bardzo realistyczna, bo nowa rzeczywistość, w jakiej chłopak musi się odnaleźć, zdawać by się mogła niczym relacja przeciętnego gimnazjalisty, nieistotne czy w Polsce, czy gdzieś za granicą. I u nas i tam życie nowego ucznia w szkole jest podobne i początki w nowej szkole czy w klasie nie różnią się zbytnio. Autorzy przedstawiają historię nastolatków, nie znaczy to wcale, że używają jakiegoś infantylnego języka czy slangu. Jest tak jak być powinno jeśli chodzi o styl i treść. Granica wieku nie zostaje ustawiona na 15 czy 16 lat. Rodzinna tragedia będąca motorem późniejszej akcji stanowi doskonały balans do części humorystycznej. Do tego dochodzi całkiem inteligentny przebieg kolejnych zdarzeń i dobrze skrojeni bohaterowie. Nick jest spokojnym rozważnym nastolatkiem, który musi poradzić sobie z rodziną tragedią na swój sposób. Ma młodszego brata i tak razem w trójkę z ojcem muszą się wreszcie posunąć choćby o krok do przodu i zamieszkanie w nowym domu to dla nich ten pierwszy ważny i konkretny krok ku lepszemu. Nowy dom to tak naprawdę dom po krewniaczce, której chłopak nawet nie znał. Żeby było ciekawiej, wśród bohaterów jest i pewien samotnik, z którym Nick nawiązuje interesującą relację. Chłopcy, chłopcy, chłopcy... i dziewczyna. No musi być, bo chłopak ma przecież swoje uczucia, które wreszcie ma okazję do kogo adresować. Nastoletnia miłość to takie przyjemne niewinne zjawisko, które pięknie wrysowuje się w naukowo-odkrywczą intrygę. Jest jeszcze jedna dziewczyna, Petula. To imię nie może zwiastować niczego dobrego. Potrzebna jest taka dziwaczka, manipulantka i krejzolka, ale chyba nie do końca w pozytywnym tego ostatniego słowa znaczeniu. Ponadto zwyczajności życia szkolnego dodaję obecność Panny Planck, która serwuje posiłki, ale tak całkiem zwyczajna to ona nie jest. Myśląc o niej, wiem, że warto doczytać powieść do końca. Pozytywnie odbieram interakcje między młodzieżą, relacje synów z ojcem i pomysł z gratami ze strychu. To takie niepospolite, żeby nadać zwykłym przedmiotom nowe funkcje. Funkcje niebanalne i zabawne, a czasem przerażające w skutkach. Jedynym elementem, który ciężko mi się trawiło była obecność mężczyzn w garniturach, którzy jak tylko się zwiedzieli o przedmiotach, tak długo nie odpuszczali. No ale nie ma chyba historii, którą kupujemy i uwielbiamy w całości, w stu procentach. Choć często tak się wyrażamy, to zawsze znajdzie się jakaś część, jakieś ogniwo lekko nadrdzewiałe, które z jednej strony spaja powieść, a z drugiej staje kością w gardle. Ale to dobrze, bo tym lepiej taka historia wrzyna się potem w pamięć.